Szedł raz kolor różowy,
z niebieskim pod rękę,
nagle na swojej drodze ,
spotkali sukienkę.
Była szara, bezbarwna,
cienka, bawełniana,
a w dodatku nie nowa,
jakby trochę sprana.
Aż żal im się zrobiło
panienki w sukience,
znacząco popatrzyli,
załamali ręce.
Była jeszcze tak młoda,
poszarzała, smutna,
wszystko przez tę sukienkę
z bezbarwnego płótna.
Więc zrobili na brzegu
kolorowy szlaczek,
suknia zaraz ożyła,
jakżeby inaczej…
A dziewczyna z uśmiechem
poszła sobie dalej,
oni stali i z tęczą
trochę flirtowali.