wtorek, 18 listopada 2014

Kokieteryjnie

rozpal mi wyobraźnię
ofiaruj niepoznane
ukaż istotę piękna
lecz bez zbędnego "ale"

poprowadź krętą drogą
nawet i w poprzek świata
wróć co już utraciłam
i nie chcę więcej płakać

a potem daj mi spokój
o jakim zawsze marzę
by nie chcieć nic na wyrost
wystarczy pobyć razem

To co ważne

Do tej pory nie wiedziałam wcale,
tak naprawdę liczą się detale,
jakaś kartka przysłana z daleka,
że już tęsknisz, na spotkanie czekasz.

Mój telefon dzwoniący z uporem,
że cię nie ma, dopiero wieczorem.
Intuicja, którą mnie zadziwiasz,
sprawia czasem,że jestem szczęśliwa.

Twoje słowa potrafią rozczulać,
tylko powiedz, czy jest taka, która
denerwuje,ale jest niezbędna,
bez wątpienia, ach, jest taka jedna.

 

Raczej nie...

Nie prowokuj mnie codziennie,
bardzo pięknie proszę,
nie odwiedzaj niespodzianie,
zaścieliłam łoże.

Raczej nie mów, co wieczorem
plącze się po głowie,
jeszcze chwila i niestety,
do słuchu ci powiem.

Niech więc lepiej już zostanie,
jakby nic nie było,
nikt nikomu nie obiecał,
przeszła obok miłość.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Nocny seans

Uspokojona melodią słów,
zasnęłam sobie cichutko,
ranek obudził tęsknoty znów,
byłeś stanowczo za krótko.

Tej nocy spałeś przy mym boku,
nie byłam tego świadoma
i teraz nie wiem, sen to, nie sen,
muszę się szybko przekonać.

Mówisz mi prawdę, czy to jest żart,
podobna piżama w kratkę,
coś jednak psuje wspomnienie mi,
zaraz rozwiążę zagadkę.

Wiesz oglądałam wieczorem film,
kto grał tam męską rolę?
Douglas czy Costner, już nie pamiętam,
obydwaj moi idole.

Jacy przystojni i jacy męscy,
czułam, że życie pulsuje,
zeszli z ekranu by mnie przytulić,
bo czasem ciepła brakuje.

Skoro ty twierdzisz, że przy mnie byłeś,
nie mam powodu nie wierzyć,
a tamtych panów, odprawię z kwitkiem,
bo to są tylko dublerzy.

Zieloność

Zanim wyjedziesz, zostań ze mną,
choćby na chwilkę,usuń ciemność.
Zostaw mi coś,co masz w nadmiarze
i nie pozbawiaj proszę marzeń.

Gdy poszybuję śmiało ptakiem,
dostrzegę nowe horyzonty,
będę przy tobie, jeśli zechcesz,
opuszczę znane stare kąty.

Stanę się cicha jak muzyka
i delikatna tak jak listki,                
aż się rozpłynę w twoich rękach
i westchnę, jesteś dla mnie wszystkim.

Przyszedl raz do mnie pacjent...

Historia autentyczna

Miałam dzisiaj pacjenta,
nie pamiętam imienia,
latek tylko miał cztery,
trudne nazwy wymieniał.

Znał alfabet na pamięć
i do stu umiał liczyć,
niby zwykły przedszkolak,
oczy pełne słodyczy.

Znał też słówka angielskie,
umiał maile przesyłać,
gość zadziwił mnie bardzo,
czas więc płynął dość miło.

Więc zbadałam dokładnie,
coś ze zgryzem kochanie,
czyżbyś używał smoczka?
Oj, bo naskarżę mamie.

A on na to, przepraszam,
proszę wierzyć, jest trudno,
chociaż będę się starał,
lecz bez smoczka żyć nudno.



czwartek, 13 listopada 2014

Ach, zrobiłam porządki...

Moje słowa wyprałam ze wzruszeń,
powiewają jałowe na wietrze,
jeśli kiedyś  powrócę im życie,
opowiedzą ciekawie coś jeszcze.

Moje  myśli ułożyłam w rządki,
niech nie będą więcej zwichrowane
i  nie błądzą w rozpalonej głowie,
szkoda zdrowia o czwartej nad ranem.

Moje serce uśpiłam lekami,
chodzi teraz jak dobry zegarek,
cichuteńko sobie tylko tyka,
rokowania na przyszłość są marne.

Może kiedyś obudzi się jeszcze
i rozbłyśnie, by rozproszyć ciemność,
wtedy  przyjdziesz ty, ciągle nieznany,
a złe moce na chwilę się zdrzemną.

Tak chciały gwaizdy...

Jestem lwicą, i dumnie swoją głowę noszę,
mam naturę królowej, z reguły nie proszę.
Panuję niepodzielnie, nie znoszę obłudy,
cenię sobie lojalność, o czym mówię wprzódy.

Chcę żebyś mnie uwielbiał i mówił mi o tym,
obsypywał czułością, kwiatami i złotem.
Gdy kiedyś niespodzianie zawiedziesz mnie srodze,
odejdę bez mrugnięcia, zostawię na drodze.

Nie wzruszą mnie twe słowa, łzy, ni chęć poprawy,
że tylko żartowałeś, ot tak dla zabawy.
Jeśli jednak mój miły, przyjmiesz me warunki,
wiedz, że nie pożałujesz, z głowy masz frasunki.

Będziesz czuł się szczęśliwy, rozjaśnię ci lico,
bo nie ma jak wieść życie z nieprzeciętną lwicą.
A z grzeczności zapytam,spod jakiego znaku?
Wycofuję pytanie, raczej już się pakuj.
p.s.
Wystarczyło przesunąć nieco czas urodzin,
tylko kto to miał zrobić, kwestia kilku godzin.
Mogłabym zostać Panną, ta wiadomo miła,
stało się jak się stało, nie ja wymyśliłam.

niedziela, 9 listopada 2014



Na mojej trawie ktoś  niedbale
rozrzucił  liście, niebywałe.
Leżą  bez życia  bladozłote
i nie polecą  już z furkotem.

Gdy tłem zielona świeża trawa,
to kompozycja jest ciekawa.
Czekam na pierwszy lekki śnieżek,
 że zima będzie ciągle wierzę.

 A wiatr północny stary wyga,
z ogrodu szybko  listki  przegna,
inaczej zgniją  niebożęta
i nikt nie będzie ich pamiętał.



 




niedziela, 2 listopada 2014

Ja tam swoje wiem

Lubię  jak do mnie dzwonisz,
słucham  z zaciekawieniem,
gdy  pytasz, jak czas trwonię,
co w swoim życiu zmienię.                     

Słowa choć czasem ważne,
znaczenie mają mniejsze,
twój śmiech mi wiele mówi,
życie się staje lżejsze.

To coś nieuchwytnego,
co czasem jest w "dlaczego",
a bywa i w  "nie powiem",
przyznaję,w każdym słowie.

Gdy mówisz do mnie czule
i milczysz tak wymownie,
że już straciłeś głowę,
rozpalam w tobie ognie.

Wiesz dobrze, że nie wierzę,
nie jestem już dziecinna,
choć muszę szczerze przyznać,
przy tobie jestem inna.

Rozsądna, kiedy trzeba,
naiwna, też się zdarza,
lecz możesz mi codziennie,
te kilka słów powtarzać.

Bo ja mam krótką pamięć,
co wczoraj, nie pamiętam,
najbardziej chyba lubisz,
gdy jestem uśmiechnięta.

To staraj się zadziwić,
bądź moim przeznaczeniem.
Jeśli tak lubisz drzemkę,
zasypiaj z mym imieniem.

Babcia

Ma lat czterdzieści, lub ciut więcej,
jeszcze do wczoraj była mamą,
właściwie niczym się nie różni,
a dzisiaj babcią ją nazwano.

Z uczuciem dalej tuli dzieci
i chodzi jeszcze całkiem sprawna,
dawne marzenia się spełniają,
uśmiecha się i znów jest ładna.

Pogodna i wyrozumiała
i byle czym ją nie rozzłościsz,
życie ją wiele nauczyło,
 poświęca się ot, tak z miłości.

Gdy trzeba dziurkę zaceruje,
opowie  bajki bardzo stare,
weźmie na spacer, gdy pogoda
i ciągle kłóci się  z zegarem.

A jej szarlotka jak smakuje,
pyszne  pierożki z owocami,
skąd ona takie zna przepisy,
pozwala  nawet jeść palcami.

Już obowiązków nie ma żadnych,
gdyż przyszła pora,że nie musi,
robi to na co ma ochotę,
stara się wiele mnie nauczyć.

Tak jak przed laty lubi lody,
z bitą śmietaną, bakaliami
i nie przestrzega żadnej diety,
nie walczy co dzień z kaloriami.                    

W jesieni siedzi zwykle w domu
i ćwiczy walce na pianinie,
albo gotuje coś zawzięcie
i jeszcze ciągle płacze w kinie.

Jak na swój wiek, ma doświadczenie,
dzieli się nim nadzwyczaj chętnie,
lubi opowieść snuć wieczorem,
jak pan całował ją namiętnie.

Nie wiem, czy można jej uwierzyć,
we wszystko co tam opowiada,
bo trzeba przyznać ma fantazję
i bardzo lubi dużo gadać.

Babcie są więc nieocenione,
choć dziadka kocham, nie zaprzeczam,
tak powiedziała do mnie wnuczka,
z którą pod jednym dachem mieszkam.