niedziela, 26 grudnia 2010

Spóźniony list


Chciałabym, aby  nastrój Święta,
był z nami często, tak na co dzień,
ocieplał życie  moim  bliskim,
a radość była zawsze w modzie.

By  uśmiech śmieszną był kokardą,
 z zanadrza  dawał  dobre rady,
 takie z szczerego  tylko serca,
a nie z dna znanej mi szuflady.

Poślę ci serce z lukrem słodkim,
również spojrzenie powłóczyste,
myśli... ach, gdzieś się zapodziały,
poczekaj trochę, w liście wyślę.

Napiekłam wielki  stos  pierniczków,
jeszcze  je dzisiaj  polukruję,
pokój już pachnie cynamonem,
no, to na tyle...i ...całuję.

Wiesz, mam choinkę, jeszcze czeka,
syn mi ją przyniósł, jasna zieleń,
zaraz przystroję ją w światełka,
i słodyczami się podzielę.

A tak  ogólnie jest dość mroźno,
nawiało śniegu, więc jest biało,
za chwilę wieczór jeden w roku,
będzie mi ciebie brakowało.                                  

sobota, 11 grudnia 2010

Wigilia


Dla wszystkich smutnych i niekochanych,
mam jedno miejsce przy swoim stole,
jeszcze je tylko jodłą ustroję,
by  się wyniosły precz  niepokoje.

Pokój i miłość niech się rozleją,
szeroką rzeką rozleniwienia,
niech dobre duszki fruną nad stołem,
rozdają szczęście tak od niechcenia.

Uśmiech niewinny  niech rozpromieni,
to co przez lata było stłamszone,
wszyscy radośnie nucą kolędy,
że dzisiaj Dziecię jest narodzone.

Zawirowania


Niech noc nie będzie taka czarna,
wystarczy granatowa,
a gwiazdy, to nie kule ognia,
przecież je ktoś haftował.

Księżyc wiadomo, gość  ciekawski,
zagląda wszystkim w okno,
powinien czapkę mieć niewidkę,
parasol, by nie zmoknąć.

Czarne na białym, kot na śniegu,
kominiarz z miotłą kroczy,
i tylko trzeba mieć fantazję,
by baśń zajrzała  w oczy.

Dziś byłam z psem, ot na przechadzce,
ćmy białe wirowały,
puste ulice, światła w oknach,
życzenia się spełniały.

Więc poprosiłam o kolędę,
by pięknie ktoś zaśpiewał,
i nagle słyszę chór aniołów,
z dziupli,  z wierzchołka drzewa.

Szłam dalej pieśnią urzeczona,
tego mi było trzeba,
i byłam niby tu na ziemi,
lecz bardzo blisko nieba.

środa, 8 grudnia 2010

radośnie i śpiewnie

Choineczko zieleniutka
z pobliskiego lasu
dodaj świętom co nadchodzą
urody i blasku

opowiadaj co widziałaś
kiedy rosłaś w borze
a śnieg błyszczał na igiełkach
jak północne zorze

taka świeża i pachnąca
bądźże długo z nami
bo nam czasem bywa smutno
łezka buzię plami

zaśpiewamy ci radośnie
światła zapalimy
jesteś dla nas tak jak wiosna
w progu białej zimy



wtorek, 7 grudnia 2010

Nie pędź tak...



Zegar zadaje wciąż pytania
udziela szybko odpowiedzi
nie ma rozterek wątpliwości
bo musi wciąż do przodu pędzić

jego pytania brzmią niewinnie
tik pyta stale aż jest nudno
tak odpowiada niestrudzenie
/o nie mu jakoś raczej trudno/

i tak od wieków czas umyka
nikt się mu jakoś nie sprzeciwia
a jeśli zawsze nieskutecznie
w ten sposób latek nam przybywa

od dzisiaj robię zamieszanie
zbieram podpisy pokrzywdzonych
poślę do Trybunału Stanu
lub jeśli trzeba jeszcze dalej

p.s.

wczoraj odniosłam mały sukces
czas się zatrzymał na minutę
chciał mi przekazać coś ważnego
powiedział życie nie jest smutne

wystarczy tylko wciąż do przodu
nie patrzeć w przeszłość bez znaczenia
i wierzyć w cuda zwłaszcza w grudniu
wtedy spełniają się marzenia



poniedziałek, 6 grudnia 2010

Korespondencja


I znowu jestem z tobą,
odległość nie gra roli,
 brzęczysz mi czule w uchu,
/mów głośno i powoli/.

Możliwe, że po latach,
zmieni się coś w relacjach,
teraz jest bardzo dobrze,
to taka dywagacja.

Wiesz, że używam słowa,
nie zawsze adekwatnie,
ale mam taką słabość,
zwłaszcza, gdy brzmi to ładnie.

Zaufaj  moim listom,
gdy dotrą tam gdzie zechcą,
wyczytaj  z nich co myślę,
niech serce twoje łechcą.

A jeśli mi odpowiesz,
pocztą bez opóźnienia,
uczynisz mnie szczęśliwą,
chociaż to nic nie zmienia.

*** Vick Thor


jak oszalałe z głodu ptaki,
kołują chmary dzikich myśli,
w głowie mam mętlik byle jaki –
nie pamiętam co miałem wyśnić.

wyrwany ze snu przez złe zjawy,
potrząsam twarzą chcąc je zrzucić.
spoglądam w ranek bez obawy;
nie mam powodu by się smucić.

sumienie czyste, świeżo prane
założę dzisiaj jak koszulę.
tylko dlaczego ono same,
lgnie, drżące do przytuleń?

jak gdyby chciało zyskać pewność,
że ciało wcale nie zgrzeszyło, –
a to, co wziąłem za snu rzewność,
to zwykła, pełna wahań miłość.

Vick Thor 23.02.o9r.

słowa słówka...

Gładkie słówka są takie chodliwe,
można kupić je na wyprzedaży
i żonglować nimi jak w teatrze,
wpierw przystroić je barwami marzeń.

Czasem wplączą się w wersety wiersza,
i dodają mu urody, ciepła
robią dziwne miny i grymasy,
gdy  sięgają nieba, albo  piekła.

Nocna porą, gdy dzieją się czary,
nabierają  barwy i znaczenia,
czekam na nie zawsze niecierpliwie,
są mi bliskie, gdy wychodzą z cienia.