jak oszalałe z głodu ptaki,
kołują chmary dzikich myśli,
w głowie mam mętlik byle jaki –
nie pamiętam co miałem wyśnić.
wyrwany ze snu przez złe zjawy,
potrząsam twarzą chcąc je zrzucić.
spoglądam w ranek bez obawy;
nie mam powodu by się smucić.
sumienie czyste, świeżo prane
założę dzisiaj jak koszulę.
tylko dlaczego ono same,
lgnie, drżące do przytuleń?
jak gdyby chciało zyskać pewność,
że ciało wcale nie zgrzeszyło, –
a to, co wziąłem za snu rzewność,
to zwykła, pełna wahań miłość.
Vick Thor 23.02.o9r.
kołują chmary dzikich myśli,
w głowie mam mętlik byle jaki –
nie pamiętam co miałem wyśnić.
wyrwany ze snu przez złe zjawy,
potrząsam twarzą chcąc je zrzucić.
spoglądam w ranek bez obawy;
nie mam powodu by się smucić.
sumienie czyste, świeżo prane
założę dzisiaj jak koszulę.
tylko dlaczego ono same,
lgnie, drżące do przytuleń?
jak gdyby chciało zyskać pewność,
że ciało wcale nie zgrzeszyło, –
a to, co wziąłem za snu rzewność,
to zwykła, pełna wahań miłość.
Vick Thor 23.02.o9r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz