wtorek, 26 lutego 2013

uwielbiam listy

posłałam dzisiaj list do ciebie
dwa słowa treści w nim niewiele
że siedzę w domu trochę chora
odezwij się bądź przyjacielem

i nie musiałam długo czekać
zastukał gołąb w mokrą szybę
wręczył przesyłkę oczkiem łypnął
znowu samotna, aż się dziwię

nawet się trochę przestraszyłam
że taką drogą ślesz przesłanie
istnieje przecież telepatia
szybko i chyba jeszcze taniej

Miłość na topie

W naszych marzeniach mieszka miłość,
ta jeszcze całkiem nieprześniona,
ma jeszcze szanse na przeżycie,
może by warto się przekonać.

Rozpalmy ogień na kominku,
niech się ogrzeje co zziębnięte,
zapachy lasu wchłońmy w siebie,
zanim znikniemy za zakrętem.

Potem to wszystko zapakujmy,
z należną sobie starannością,
zawsze możemy z tego czerpać,
gdy życie stanie w gardle ością.

Nadzieja chodzi swoimi drogami

Postaram się nic nie uronić,
ze spojrzeń co do głębi grzeją,
z dotyku twojej miękkiej dłoni
i słów co znowu tchną nadzieją.

Świat nieco zwolni w swoim biegu,
może i wiosna się przyłoży,
by dwojgu ludziom niespodzianie,
było już lepiej, a nie gorzej.

Bo jeśli kiedyś się spotkamy,
można założyć,że przypadkiem,
to uwierz, będę urzeczona,
bo wiem, że szczęście bywa rzadkie.

niedziela, 24 lutego 2013

Dopóki


Proszę pana, ja przeczuwam co pan myśli,
że niepokój siedzi w panu i tęsknota,
ja naprawdę ciągle nie wiem, zwłaszcza tego,
czy rozumie pan, co znaczy kogoś kochać.

Lepiej będzie, żeby pan się nie rozpalał,
ja nie jestem z tych na wyciągnięcie ręki,
więc ustalmy raz na zawsze, bez szemrania,
musi jednak pan poczekać na me wdzięki.

Pan się martwi, że ja zmienię gabaryty,
że utracę coś, co jeszcze dzisiaj miewam,
nie, nie warto tym się smucić, takie życie,
ja dopiero do miłości tej dojrzewam.

A dopóki jeszcze świt się skrada nocą
i podobno jakieś światło jest w tunelu,
nie rezygnuj może ze mnie, czekać warto,
zawsze lepiej, niż samotnie iść bez celu.

Tak chciały gwiazdy...

Jestem lwicą, co dumnie swoją głowę nosi,
mam naturę królowej, o nic cię nie proszę.
Panuję niepodzielnie, nie znoszę obłudy,
cenię sobie lojalność, o czym mówię wprzódy.

Chcę żebyś mnie uwielbiał i mówił mi o tym,
obsypywał czułością, kwiatami i złotem.
Gdy kiedyś niespodzianie zawiedziesz mnie srodze,
odejdę bez mrugnięcia, zostawię na drodze.

Nie wzruszą mnie twe słowa, łzy, ni chęć poprawy,
że tylko żartowałeś, ot tak dla zabawy.
Jeśli jednak mój miły przyjmiesz me warunki,
wiedz, że nie pożałujesz, z głowy masz frasunki.

Będziesz czuł się szczęśliwy, rozjaśnię ci lico,
bo nie ma jak wieść życie z nieprzeciętną lwicą.
A z grzeczności zapytam, spod jakiego znaku?
Wycofuję pytanie, no to już się pakuj.

Przesylka na życzenie

Trzeba upiększyć każdą chwilę,
dodać jej blasku i zapachu,
by zapamiętać jak najczulej,
zanim odejdzie gdzieś w pośpiechu.

Ile ich było, nie pamiętam,
zbyt szybko przeleciały obok,
zostało tylko kilka wierszy,
związanych wybacz, właśnie z tobą.

Postaram się, tak jak potrafię,
zachowam w sercu, no i w głowie,
lecz daj mi swoją fotografię,
oprawię w ramkę i postawię.

A oczy na niej miej zamglone,
i uśmiech taki jaki lubię,
a w tle niech będzie majeranek,
maciejka, powój, albo łubin.

Mówisz, że sobie żarty stroję,
że między nami nic nie było,
no, dobrze, kto mi paczkę przysłał,
z nadawcą imię, kropki... Miłość.
Jak ja lubię statecznych panów,
co to nigdzie im się nie spieszy,
tylko myślą trzeźwo od rana,
jaki by tu zamieścić wierszyk.

Intrygują mnie młodzi chłopcy,
co zuchwałość z ich oczu bije,
zanim guza sobie nabiją,
zdążą poczuć, że raz się żyje.

Ach,uwielbiam starsze kobiety,
co niepewnie zerkają w lustro,
czy ten dekolt dobrze wygląda,
może lepiej okryć go chustą.

Czasem złoszczą młode dziewczęta,
co zbyt głośno śmieją się nocą,
pokazują nieskromnie nogi,
nawet nie wiem doprawdy po co.

Kocham małe kotki i pieski,
bezkres nieba- błękit paryski,
nawet ciebie, niezłą zagadkę,
co daleki jesteś i bliski.

sobota, 23 lutego 2013

Kilka godzin z życia /z archiwum/

Byłam wczoraj jak to mam w zwyczaju,
kilka godzin poleżeć w szpitalu,
obok pacjent na granicy życia,
wesolutki jak szczygiełek z rana.

Wiódł rozmowę z sąsiadem niedoli
„k... nie wiem, co tak serce wali,
sto sześćdziesiąt, było jeszcze gorzej,
gdy zastrzyki mi w d...dawali.

Jakoś dziwnie masz znajomą gębę,
myśmy chyba się kiedyś spotkali,
tak, no pewnie, pamiętam to było,
kiedym ciągnął cię wiosną z topieli.

Mówisz, że to było po wykopkach,
raczej jesień już była na dworze,
no, zalało nas całkiem o k...
ty jechałeś na swoim rowerze.

Siostro długo tu jeszcze poleżę,
czy ja piłem, no, pewnie dwa piwka,
gdyby pani tak obok, na chwilkę,
mam być cicho, nie idzie kroplówka.

Popatrz bracie, ciągle sto czterdzieści,
mnie sześćdziesiąt już stoi na plecach,
pora pewnie pakować walizki
i odjechać, a to będzie heca.

Jeszcze tylko zadzwonię do żony-
„Zośka słuchaj,przyjedź do szpitala,
weź piżamę,pantofle koniecznie,
Ratunkowy, drugie łóżko z kraja".

Noc na żaglach



Ja też mam swoje wyspy szczęśliwe,
bronię zaciekle do nich dostępu,
są mi potrzebne abym przetrwała,
stawiam zaporę wszystkim natrętom.

Lipcowy upał, wakacje w pełni,
myślałam nikt mi nie może pomóc,
gdy zapukałeś pewnego ranka,
masz się pakować, jedziesz na obóz.

Pamiętam ojciec stawiał przeszkody,
że nie mam zdrowia,nie umiem pływać,
ty jednak twardo stawiałeś sprawę,
chciałeś bym była znowu szczęśliwa.

Giżycko,ludzie tak wyjątkowi,
serdeczni, mili,wysportowani,
ja przestraszona,świeżo po studiach,
której się wiodło całkiem do bani.

Było, nie było, mam to w pamięci,
ten jacht, jezioro i środek nocy,
a ja w kapoku blada i drżąca,
wzywałam ciebie prosząc pomocy.

Jaki ty byłeś szybki i skory,
pewnie po sporym kufelku piwa,
co tam się działo, szkwały i burze,
pamiętam tylko byłam szczęśliwa.
Dopóki mówisz do mnie wierszem,
jeszcze nie wszystko jest stracone,
nawet mi gwiazdy pachną nocą,
choć niebo całkiem zachmurzone.

Dopóki śmiać się ze mną umiesz,
tak spontanicznie, bez powodu,
myślami jestem wciąż przy tobie,
spokojnie oczekując cudu.

Czy czas okaże się łaskawy,
zbliży nas kiedyś na westchnienie,
nie wiem, codziennie o tym marzę
i jakoś dziwnie mam nadzieję.

niedziela, 17 lutego 2013

Moje słowa wyprałam ze wzruszeń,
powiewają jałowe na wietrze,
jeśli kiedyś powrócę im życie,
opowiedzą ciekawie coś jeszcze.

Moje myśli ułożyłam w rządki,
niech nie będą więcej zwichrowane,
i nie budzą rozpaloną głową,
szkoda zdrowia o czwartej nad ranem.

No, a serce, uśpiłam lekami,
chodzi teraz jak dobry zegarek,
cichuteńko sobie tylko tyka,
ciągle świeci jak ognia ogarek.

Może kiedyś znowu się obudzi,
i zabłyśnie, by rozproszyć ciemność,
wtedy przyjdziesz ty, ciągle nieznany,
a złe moce na chwilę się zdrzemną

czwartek, 14 lutego 2013

Jak zwykle

Od rana nastrój całkiem inny,
powietrze przesycone światłem,
posyłam słowa właśnie tobie,
choć czasem przyznam to niełatwe.

Noc przeszła obok, dość niedbale,
coś mi się śniło, tak pamiętam,
jakieś jezioro, łódka w dali,
a ja, o dziwo uśmiechnięta.

Teraz wypiję dobrą kawę,
rozsupłam myśli, te z wieczora,
może wybaczę niezręczności,
od których zwykle jestem chora.

Jeszcze posłucham starej płyty,
co wzrusza mnie wciąż niebywale,
a ty zadzwonisz tak jak zwykle,
wierszami swymi się pochwalę.

Jeszcze całusek prześlesz szczery,
i uspokoisz moje zmysły,
no, do wieczora bywaj miły,
znów będzie pora na domysły.

Walentynkowo

Chcę być świeżym zapachem,
który drażni ci nozdrza,
jak po burzy powietrze,
jednak jestem ostrożna.

Chcę być ciepłym dotykiem,
co potrafi zniewolić,
jednak nie mam odwagi,
czasem dotyk zaboli.

Chcę być zwykłym uśmiechem,
tym od ucha do ucha,
niebanalnym wyznaniem,
może chciałbyś posłuchać.

Pozostanę nieznana,
niespełniona, daleka,
może kiedyś mnie spotkasz,
cóż, na razie poczekam.

środa, 13 lutego 2013

Melodramat

Nasza miłość umrze śmiercią naturalną,
z biegiem czasu coś wykruszy się, wypali,
nie zamierzam jej w tym pomóc żadnym gestem,
ty odejdziesz i ja zniknę gdzieś w oddali.

Bez rozpaczy, niepotrzebnych głupich rozmów,
gdy w czerwonym już nie będzie nam do twarzy,
jeszcze tylko popatrzymy raz na siebie,
trochę szkoda, ale trudno, można przeżyć.

Nasza miłość się rozejdzie w różne strony,
poznasz kogoś, kto cię pewnie zauroczy
i ja poznam, może wiosną, w środku maja,
co mi powie, masz niebieskie, piękne oczy.

Ale ciebie nie zapomnę, bądź spokojny,
nikt nie będzie mi z pewnością taki bliski,
no, to może nie ma sensu się rozstawać,
koniec końcem, weź, rozpakuj swe walizki.

niedziela, 10 lutego 2013

Za frico

Jestem nieomal pewna,
i nikt mi nie zaprzeczy,
w górze, pod nieboskłonem,
dzieją się dziwne rzeczy.

Jest kilka magazynów,
jakieś jeziora, morza,
pewien młyn szczęście miele,
z wyjątkowego zboża.

W jednym zbiorniku woda,
zapas jak w oceanie,
wystarczy na ulewę,
nawet na wielkie pranie.

Bywa, że tam zaglądam,
gdy czegoś mi brakuje,
dają po niskich cenach,
nigdy się nie targuję.

Najchętniej zawsze biorę,
wyblakłe już wspomnienia,
daję im nowe barwy,
zamieniam je w marzenia.

Nie jest to zbyt daleko,
dla tych co się nie spieszą,
taką podniebną podróż,
można zaliczyć pieszo.

Tej nocy coś źle spałam,
śniłam jakieś koszmary,
kupiłam nowe buty,
lecz każdy z innej pary.

A rano patrzę w okno,
raz drugi, by uwierzyć,
pół metra śniegu spadło,
no cóż, trzeba odśnieżyć.

Wierna czytelniczka


Kiedy napiszesz wiersz liryczny
i zechcesz mi go ofiarować,
najlepiej umieść go w butelce,
żeby nie zmokły ważne słowa.

Kiedy napiszesz wiersz zagadkę,
gwoździami przybij go na płocie,
gdy będę szukać dziury w całym,
dostrzegę, powiem ech, sto pociech.

Kiedy już wydasz wreszcie tomik,
to pewnie tego nie dożyję,
dlatego czytam wszystkie wiersze,
choć nie są dla mnie, więc niczyje.

sobota, 9 lutego 2013

Moje grzechy główne





Pycha
Uważam, nie jestem zerem,
lecz jakimś niezłym numerem.

Chciwość
Chciałabym posiąść rozumy, świata,
poznać angielski w piśmie i w mowie,
starać się robić to co powinnam,
a z nieznanych powodów nie robię.
Mieć apetyt ciągle na życie,
sporo zachcianek,sami widzicie.

Nieczystość
Nieczystość, to brud i zaniedbanie,
nie najlepsze o wszystko staranie.
Miłość nie może być sprawą brudną,
mam w to uwierzyć- niezwykle trudno.


Obżarstwo
Nie pochwalam siebie za to,
że wieczorem mi smakuje,
chałwa zwłaszcza ta królewska,
stąd dość często ją kupuję.

Pewnie mam zbyt niski poziom
endorfiny, stąd frustracje,
tylko czemu zamiast szynki,
jem słodycze na kolację.

Gniew
U mnie łatwo wzbudzić emocje,
jestem wtedy bardzo nerwowa,
radzę zatem być na odległość,
bo wiadomo jak ranią słowa.
Za to rano nic nie pamiętam ,
wtedy jestem znów prawie święta.

Lenistwo
Jestem typowym leniuszkiem,
chętnie wyłączam się z życia,
nie jestem dość towarzyska,
choć nie mam nic do ukrycia.

Nie upieraj się, nic nie wskórasz,
mam swoje stare nawyki
i nawet jest mi z tym dobrze,
daremnie jesteś krytykiem.

Obmowa
Słowa i słówka wciąż płyną,
toż to przyjemność ogromna,
ukazać blaski i cienie,
w tym przyznam, jestem nieskromna.

piątek, 8 lutego 2013

na tym samym niebie


znów uciekasz daleko myślami
na świat znowu spoglądasz z wysoka
znów tam bujasz w swoich obłokach
i radośnie trzepoczesz skrzydłami
chcę latać obok ciebie
na tym samym niebie
chcę
byśmy byli tam sami

znów szybujesz w słonecznej pozłocie
oderwana od świata i ludzi
nie zamierzasz snu tego przebudzić
i nie myślisz o żadnym powrocie
chcę latać obok ciebie
na tym samym niebie
chcę cię trzymać
za rękę w tym locie

zbiorę siły do czynu wielkiego
to nieprawda, że mam ich za mało
i poderwę swe nielotne ciało
by zawisło tam obok twojego
chcę latać obok ciebie
na tym samym niebie
chcę być z tobą
i chronić od złego

czwartek, 7 lutego 2013

Z cyklu "To lubię.."


Dziękuję Boże za kolory,
za dzień co witam wciąż z humorem.
Za pory roku, zwłaszcza wiosnę,
czuję, że wtedy w siłę rosnę.

Za lato ciepłe, rozedrgane
i za spacery z tamtym panem.
Za morze, góry i jeziora,
odwiedzać jestem zawsze skora.

Za jesień też,bogatą w barwy,
orzechy włoskie niezbyt twarde,
co nieraz przyszło mi rozgryzać,
i z pewnych ran się długo lizać.

A zima, gdy spokojem spływa,
potrafi sprawić żem szczęśliwa.
Zwalniam działania, kreślę plany,
i świat podziwiam śnieżnobiały.



Nie tylko od święta

Dotykiem wiatru mnie kołysz
i ciepłym słowem zagłaskaj,
polukruj cichym westchnieniem,
bądź jak rodzynek do ciasta.

Jodełką błyśnij zieloną,
zapachem igieł oczaruj,
girlandy kwiatów rozwieszaj,
wymownych spojrzeń nie żałuj.

Zatrzymaj chwile w przelocie,
co niosą nowe miraże,
odbiją w sercu pieczątkę,
życzymy spełnienia marzeń.


środa, 6 lutego 2013

Degrengolada

kiedy zima się skończy w co wierzę
znowu wszystko się stanie możliwe
pewnie będę kobietą co zechce
wbrew przesądom na spotkanie wybiec

a najlepiej gdy będziesz wpół drogi
czekał na mnie z rumieńcem na twarzy
kombinował ładniej mówiąc myślał
czy możliwe czy masz prawo marzyć

a na razie wszystko zamrożone
niekonkretne i bez animuszu
ludzie siedzą w swoich ciasnych domach
podsypiają czasem walczą z tuszą

wtorek, 5 lutego 2013

Tragikomedia

Był raz tasiemiec w miarę długi,
jakby tasiemka, albo gumka,
czasem, gdy było mu zbyt nudno,
jak żabka sobie cicho kumkał.

W świecie egipskich żył ciemności,
było mu trochę niewygodnie,
zwłaszcza, gdy pan, właściciel locum,
ubierał rankiem ciasne spodnie.

Był taki grzeczny i układny,
że aż mnie nachodziła tkliwość,
dla wyjaśnienia jeszcze dodam,
że uzbrojony był…w cierpliwość.

Ktoś inny by narzekał wielce,
za ciasne może horyzonty,
on jednak żył i był szczęśliwy,
choć mieszkał sobie tylko kątem.

Tragedia raz się przydarzyła,
tornado, klęska, zawierucha,
wypadł do muszli klozetowej,
krzyczał ratunku, nikt nie słuchał.

Tak żywot skończył, dosyć marnie,
a z tego wniosek płynie taki,
chociaż ci nawet dość wygodnie,
możesz popłynąć do kloaki.