niedziela, 30 października 2011

Zaklinanie

Trzeba mieć jakąś pasję
grono przyjaciół psa
jeden film ulubiony
a może nawet dwa

wygodne miękkie łóżko
obrazek blady w tle
horyzont nie najdalszy
w kredensie świeży chleb

z balkonu piękny widok
że aż zapiera dech
pętelkę dla guzika
dziecka beztroski śmiech

śpiewać na znaną nutę
te kilka zwykłych słów
co siedzą w twojej głowie
jak stary dobry druh

a spokój co jest święty
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza
jeszcze by zbłądzić mógł

Za późno

Zbyt okrutna bywa miłość niespełniona
nie potrafił ktoś do siebie cię przekonać
jeśli mówił to nie to co chciałaś słyszeć
i nic z tego teraz zapadł w martwą ciszę

nie przeżyłaś z nim uniesień nazbyt wiele
bo jak twierdził był on tylko przyjacielem
a po latach to już nie wiesz jak to było
nawet myślisz że to tylko się przyśniło

Zazdrośnica

Zazdrosna jestem o te wieczory
które codziennie spędzasz nie ze mną
kiedy nic nie wiem co ty porabiasz
różne obrazy podsuwa ciemność

zazdrosna jestem zwłaszcza o noce
które sprzyjają wiernym kochankom
a ja jak dotąd samotnie sypiam
a przecież jestem twoją wybranką

zazdrosna jestem nawet o ranki
co pachną świeżo parzoną kawą
i przeciągają się tak leniwie
by rzeczywistość pokazać nagą

mówisz że zazdrość destrukcji siłą
nie ma powodów jesteś mi wierny
wszystko to dzieje się w wyobraźni
wybacz możliwe to tylko nerwy

Degrengolada

Gdybyś ty umiał piórem
zapisać czar jesieni
te wszystkie brąz złocienie
mógłbyś coś w życiu zmienić

a gdybyś mógł zatrzymać
destrukcję co się pleni
mogłabym żyć bez wiosny
niezbędnej mi zieleni

ty jednak nic nie możesz
bo raczej jesteś leniem
czarować nie potrafisz
to tylko jest złudzenie

muszę odnaleźć w sobie
te barwy co się mienią
żyć tylko dniem dzisiejszym
nie jakąś tam nadzieją

30 10 2011

poniedziałek, 24 października 2011

Gdybanie

Gdyby tak dało się zapomnieć,
to wszystko co balastem było,
mąciło w głowie, rwało serce
i podszywało się pod miłość.

Gdyby tak dało się uwierzyć,
w to wszystko, co wzruszeniem będzie,
w te rzadkie chwile zapomnienia,
co biegną sobie jak w obłędzie.

Gdyby tak dało się zatrzymać,
ten czas, co nie jest do stracenia
i wszystkie głupie myśli w głowie
i wspólne nasze zachwycenia.

znajomej kotce

Gdy się ma w domu kota
podobnie zresztą psa
zaraz się robi ciepło
przyjaciół też się ma

takich co nie zawiodą
w najgorszy nawet czas
bez żadnych niedomówień
potrafią kochać nas

gdy życie ich się kończy
odchodzą cicho gdzieś
i tylko ból po stracie
ogromny, trudno znieść

niedziela, 23 października 2011

Moje pisanie

Moje myśli uwalniam
niech zażyją wolności
zamiast kurzem obrastać
gdzieś ukryte w ciemności

jeśli ktoś je przeczyta
potraktuje jak swoje
nie wykluczam możliwe
oddam je ze spokojem

jednomyślność jest rzadka
ale czasem się zdarza
stąd wczytujmy się w wiersze
po co błędy powtarzać

słowa wiele powiedzą
zabrzmią cichą muzyką
poprowadzą do nieba
albo strącą do nikąd

czwartek, 20 października 2011

Mój ogród

Gdy ogród jesienią zasypia
nostalgia mnie zwykle dopada
zbyt rzadko mówiłam do róży
co była wyniosła zbyt ładna

raz przyszedł ogrodnik z sąsiedztwa
wykopał mi moje trzy róże
przez chwilę myślałam na serio
ach chyba nie warto żyć dłużej

na szczęście zakwitły powoje
oplotły mi moją tęsknotę
i malwy wyrosły nad smutek
i wrzosy liliowe pod płotem

środa, 19 października 2011

wszystko przemija

już trawa traci swą zieloność
liście na drzewach jakieś blade
róże nie pachną tak jak w czerwcu
a rano muszę wypić kawę

ranki wilgotne często mgliste
słońce słabiutkie nie dogrzewa
nie mam już w sobie tej energii
co każe skakać głośno śpiewać

robię się cicha zadumana
jeszcze porządki zrobię w szafie
śliwki przesmażę na powidło
najgorsze że mnie w gardle drapie

bursztyny wyjmę ze szkatułki
na stole wrzosy niech pięknieją
będę do ciebie listy słała
z miłością letnią i nadzieją

i po raz któryś pożałuję
że lato przeszło nazbyt szybko
a chciałam jeszcze pofiglować
motylkiem być i złotą rybką

spełniać życzenia nektar spijać
żyć dzionkiem długim bez wytchnienia
a co mi teraz pozostało
w jesienny wieczór snuć marzenia

wtorek, 18 października 2011

Pieskie życie

Ostatnio mówią ,” nie wypada,
wróćcie im wolność i swobodę,
one też mają swoją godność”…
więc jeśli trzeba, to odpowiem.

Tak proszę pana, mam ja pieska,
i nawet powiem to nieskromnie,
że nic a nic się nie buntuje,
chociaż jest przywiązany do mnie.

wtorek, 11 października 2011

List

Proszę pana, ja przeczuwam co pan myśli,
że niepokój siedzi w panu i tęsknota,
lecz nie jestem przekonana na sto procent,
czy rozumie pan co znaczy kogoś kochać.

Lepiej będzie, żeby pan się nie rozpalał,
ja nie jestem z tych na wyciągnięcie ręki,
więc ustalmy raz na zawsze, bez szemrania,
musi jednak pan poczekać na me wdzięki.

Pan się martwi, że ja zmienię gabaryty,
że utracę coś, co jeszcze dzisiaj miewam.
Nie, nie warto tym się smucić, takie życie,
ja dopiero do miłości tej dojrzewam.

A dopóki życie pisze swój scenariusz,
jakieś światło zaświeciło się w tunelu,
nie rezygnuj z tego co ma zawsze wartość,
konsekwentnie i z uporem dąż do celu.

środa, 5 października 2011

Pogaduszki

Jeszcze kilka godzin miły pogadamy,
sama nie wiem, o czym będzie ta rozmowa,
żeby co dzień tak namiętnie czas marnować,
już zasycha w gardle, trochę boli głowa.

A tu tyle dzieje się na naszym beju,
ktoś odjechał, nagle niespodzianie wrócił,
tamten pan, to kocha panią z antypodów,
niemożliwe...jeszcze wczoraj ją porzucił?

Co podajesz miły dzisiaj na śniadanie,
zupa mleczna, gwiazdki, taki makaronik?
Tak cię proszę, nie przesadzaj z tym paleniem,
jeśli możesz, to zapomnij szybko o niej.

Rany Julek, już dziesiąta, muszę kończyć,
praca czeka, a tu upał tak doskwiera,
jeszcze wezmę zimny prysznic na mą głowę,
leci wrzątek, coś zacięło się, cholera.

No, to pa, już zmykam, bądź wieczorem,
może chłodniej trochę będzie, bo po burzy,
musisz wszystko opowiedzieć co robiłeś,
i koniecznie, czy beze mnie czas się dłużył.

Na jesienne wieczory

Herbatka

Jak ja lubię ciepłą herbatę,
z złotym krążkiem świeżej cytryny,
przypomina mi słońce latem,
co figluje w oczach dziewczyny.

Filiżankę chwytam za uszko,
dmucham, chucham, piję powoli,
nie żartuję, grzeje mi serce,
uspokaja, nic już nie boli.

Czasem dodam miodu wonnego,
mam zapasy od koleżanki,
albo wleję kieliszeczek rumu,
może więcej, połowę szklanki.

Jest mi błogo, cieplutko, ckliwie,
podróżuję w nieznane światy,
moim zdaniem ,dobrze wieczorem,
wypić szklankę pysznej herbaty.

jesień zagląda

No i przyszła już jesień, pora mgieł i deszczu,
melancholia rozkwita, wirusy szaleją,
a ja jeszcze mam w oczach słoneczne wakacje,
choć na nosku mym piegi codziennie bieleją.

Muszę w końcu pochować przewiewne bluzeczki,
kupić jakieś twarzowe nakrycie na głowę,
parasolkę odświeżyć,wysypiać się co dzień,
i pomysły na życie sprawić sobie nowe.

Że zatoki i stawy,muszą coś powiedzieć,
widać takie ich prawo,sprawa nie jest nowa,
trzeba kącik przyjazny umieć sobie stworzyć,
i to zdaje się będzie sukcesu połowa.

wtorek, 4 października 2011

niespełnione marzenia

Zazdroszczę rybom w oceanie,
nie straszny dla nich bezmiar wody,
pluskają sobie wesolutko,
szukając nowej wciąż przygody.

Mnie woda głębsza niż do kostek,
od dziecka z lękiem się kojarzy,
stąd lubię morze z perspektywy,
piaszczystej i szerokiej plaży.

Zazdroszczę ptakom lotu w chmurach,
nieważkość przyznam, że mnie złości,
nawet ich młode są tak zdolne,
nic się nie boją wysokości.

Ja stoję z drżeniem na balkonie,
pode mną piętro, lub półtora,
nie mogę nawet w dół popatrzeć,
kręci się w głowie, jestem chora.

Jaki więc morał mam na koniec,
muszę podparcie mieć solidne,
stąd cieszę się, że cię poznałam,
i twoje oczy ciemne, piwne.