już trawa traci swą zieloność
liście na drzewach jakieś blade
róże nie pachną tak jak w czerwcu
a rano muszę wypić kawę
ranki wilgotne często mgliste
słońce słabiutkie nie dogrzewa
nie mam już w sobie tej energii
co każe skakać głośno śpiewać
robię się cicha zadumana
jeszcze porządki zrobię w szafie
śliwki przesmażę na powidło
najgorsze że mnie w gardle drapie
bursztyny wyjmę ze szkatułki
na stole wrzosy niech pięknieją
będę do ciebie listy słała
z miłością letnią i nadzieją
i po raz któryś pożałuję
że lato przeszło nazbyt szybko
a chciałam jeszcze pofiglować
motylkiem być i złotą rybką
spełniać życzenia nektar spijać
żyć dzionkiem długim bez wytchnienia
a co mi teraz pozostało
w jesienny wieczór snuć marzenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz