Zazdroszczę rybom w oceanie,
nie straszny dla nich bezmiar wody,
pluskają sobie wesolutko,
szukając nowej wciąż przygody.
Mnie woda głębsza niż do kostek,
od dziecka z lękiem się kojarzy,
stąd lubię morze z perspektywy,
piaszczystej i szerokiej plaży.
Zazdroszczę ptakom lotu w chmurach,
nieważkość przyznam, że mnie złości,
nawet ich młode są tak zdolne,
nic się nie boją wysokości.
Ja stoję z drżeniem na balkonie,
pode mną piętro, lub półtora,
nie mogę nawet w dół popatrzeć,
kręci się w głowie, jestem chora.
Jaki więc morał mam na koniec,
muszę podparcie mieć solidne,
stąd cieszę się, że cię poznałam,
i twoje oczy ciemne, piwne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz