Czasem dopada mały smutek,
doprawdy nie wiem skąd przychodzi,
chciałabym szybko go odprawić,
żeby mnie przestał za nos wodzić.
Nie znam recepty doskonałej,
męczę się z nim jak z głupim brzdącem,
jeszcze ta jesień zimna, mokra,
co mi zabrała moje słońce.
Ciepła i światła, bardzo proszę
zapłacę bardzo dobrą cenę,
jeśli mi jednak odmówicie,
to wejdę szybko pod pierzynę.
I prześpię jesień, zimę, wiosnę,
przytyję, zbrzydnę, daję słowo,
więc jak, czy mogę na was liczyć,
czy sama mam jeść cierpki owoc.
niedziela, 28 października 2012
Cuda i dziwy /bajka/
Do napisania wiersza skłoniła mnie...
Przeczytajcie to się dowiecie.
Och, jakie życie jest ciekawe,
ile codziennie nowych zdarzeń
i tyle można się dowiedzieć,
wystarczy tylko nie kpić z marzeń.
Tu niepotrzebna złota rybka,
co chętnie spełni trzy życzenia,
można osiągnąć znacznie więcej,
zatem do dzieła, powodzenia.
Żył sobie słoń, gdzieś, aż w Afryce,
co poznał piękną raz słonicę,
zapragnął pojąć ją za żonę,
no trudno rzekł- „raz kozie koniec”.
Co on z tą kozą, nie rozumiem,
przysłowia pewnie znał i dobrze,
oświadczył się i dał pierścionek,
myślę, że zrobił bardzo mądrze.
Bo do tej pory, choć tak wielki,
zawsze stał w kącie, był nieśmiały
inne słoniki dokuczały,
odważyłbyś się... dodawały.
Wesele było, no a jakże,
trwało na pewno dwa tygodnie,
mogłoby dłużej, mała sala
i wszystkim było niewygodnie.
Wyprowadzili się do siebie,
mieszkali tuż nad wodospadem,
żyli szczęśliwi, coś wiem o tym
bo dziadek mój był ich sąsiadem.
Po czasie zapragnęli dziecka,
normalna sprawa, nic dziwnego,
słoń miał pojęcie bardzo blade,
chciał wreszcie zacząć, lecz od czego?
Ale, że cuda się zdarzają,
słonica w końcu zaszła w ciążę,
była szczęśliwa, wciąż pytała,
czy ja urodzić w maju zdążę.
Minął już maj i czerwiec minął ,
i święta przeszły te co w grudniu,
a tutaj nic się nie zanosi,
możliwe ...w czerwcu po południu.
I wiecie jak to się skończyło,
czekała biedna ze dwa lata,
dopiero dziecię się zrodziło,
i zadziwiło, aż pół świata.
Ciąża u słonia taka długa,
pewna to sprawa nie ukrywam,
słyszałam w radiu, chyba wczoraj
wiadomość sądzę jest prawdziwa...
środa, 17 października 2012
Radosny poranek
W pięknej, modrej kałuży,
wielkie dziś zamieszanie,
stado wróbli z poddasza,
zarządziło kąpanie.
Woda pryska dokoła,
rozświetlona do słońca,
wygłupiają się przy tym,
dziecinadą to trąca.
Gdy ostatnie tygodnie
w deszcze były ubogie,
wróble wodę łapały
z rynny, tej co za rogiem.
Jest okazja by wreszcie
umyć brudne skrzydełka,
dziobek przetrzeć i oczka
bez użycia mydełka.
Woda jakże cieplutka,
słonko nieźle przygrzewa,
stąd się wcale nie dziwię,
ptaszkom chce się aż śpiewać.
A widziałam to wszystko,
na spacerze z mym pieskiem,
kiedy mgły już opadły,
wyszło niebo niebieskie.
Stadko było rozkoszne
i prychało z uciechy,
przystanęłam na chwilkę,
pozdrowiłam uśmiechem.
wielkie dziś zamieszanie,
stado wróbli z poddasza,
zarządziło kąpanie.
Woda pryska dokoła,
rozświetlona do słońca,
wygłupiają się przy tym,
dziecinadą to trąca.
Gdy ostatnie tygodnie
w deszcze były ubogie,
wróble wodę łapały
z rynny, tej co za rogiem.
Jest okazja by wreszcie
umyć brudne skrzydełka,
dziobek przetrzeć i oczka
bez użycia mydełka.
Woda jakże cieplutka,
słonko nieźle przygrzewa,
stąd się wcale nie dziwię,
ptaszkom chce się aż śpiewać.
A widziałam to wszystko,
na spacerze z mym pieskiem,
kiedy mgły już opadły,
wyszło niebo niebieskie.
Stadko było rozkoszne
i prychało z uciechy,
przystanęłam na chwilkę,
pozdrowiłam uśmiechem.
niedziela, 7 października 2012
Pomysł z Pawlikowskiej
„Kto chce, żebym go kochała..."
Musi być wielki, silny jak tur
i mieć w zanadrzu pomysłów wór,
przynosić często naręcza kwiatów,
nie nosić nigdy starych krawatów.
Przyznawać grzecznie niezmiennie rację,
zaprosić czasem na ful kolację.
Będę potulna jak myszka polna,
w sam raz wesoła, czasem swawolna.
Żyję jak umiem, w zgodzie z naturą,
chodzę po ziemi, bywa ponuro,
daj więc odpowiedź, lecz w miarę szybko,
będę ci gwiazdką, słonkiem i rybką.
Może od razu powiem- nie będę
kuchtą, kierowcą, siwym gołębiem,
lekarką, nianią, ni adwokatem,
nie licz, że spłacę ostatnią ratę.
Nawet fryzjerką twoją nie będę,
nie będziesz więcej listów słać z błędem,
że wymagania mam nazbyt duże..
/mam uczulenie na jajko kurze/.
Na chamstwo, butę i arogancję,
na słowne płytkie, głupie łamańce,
na deskę w wc wciąż niedomkniętą,
żądam za wiele…nie chcę być świętą.
I znosić wszystko w cichej pokorze,
bo z dnia na dzień jest gorzej i gorzej,
możemy usiąść i pertraktować,
żeby ustalić i nie żałować.
Ty mi dasz spokój, ja będę milczeć,
i pohamuję żądze krwiopijcze.
Nóż będzie leżał grzecznie w szufladzie,
zapomnę odtąd o wszelkim jadzie.
Jak już wspomniałam będę jak myszka,
ta co schrupała swego braciszka.
Pozory mylą, miej na uwadze,
od dzisiaj zmiana, przejmuję władzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)