To dopiero trzecia,
niech już będzie piąta,
wloką się godziny,
sny muszę posprzątać.
Na szczęście koszmary,
zasnuł pająk sprytnie,
to co niewygodne,
słońce rano wytnie.
Poduszki zbyt twarde,
ze zbitkami myśli,
wyrzucę je jutro,
pojutrze się wyśpię.
Podziwiam szczeniaka,
ten nie ma rozterek,
pomrukuje cicho,
przeżyć miał zbyt wiele.
Pewna jasna suczka,
wczoraj na spacerze,
wyznała mu miłość,
tę, w którą ja wierzę.
Na koniec rzuciła
zalotne spojrzenie,
lecz zaraz uciekła,
ach, takich nie cenię.
Mój piesek strapiony,
nie mógł zasnąć w nocy,
to wzdychał, to płakał,
ze smutku się zmoczył.
Zmieniłam posłanie,
głaskałam po brzuszku,
a w końcu jak zwykle,
wylądował w łóżku.
Śpi teraz szczęśliwy,
wie, pani obroni,
przytuli, nakarmi.
O suczce zapomni.