Chodziłam rankiem po
plaży,
szukałam śladów twej
stopy,
wierzyłam cud się
wydarzy,
znów będę ja i mój
chłopiec.
Myślałam z falą
przypłyniesz,
w postaci małej
muszelki,
/prawdziwa miłość nie
mija/,
-niestety, na nic trud
wszelki.
Jeszcze liczyłam na mewy,
krążyły w kółko o
świcie
i zachwycały swym
śpiewem,
one by mogły cię
widzieć.
Tak minął urlop, bez
echa,
zmęczenie doszło
zenitu,
postanowiłam wyjechać,
pora by pozbyć się
mitów.
p.s.
Dla wyjaśnienia słów
kilka,
gość już od dawna nie
żyje,
z każdym kolejnym
urlopem,
jak mantrę powtarzam
imię.
Strasznie mi się podoba ;)) do tego cały blog jest genialny, bardzo dobrze dobrane kolory ;)
OdpowiedzUsuń