Gdy wieczór wlecze się leniwie,
kaloryfery niedogrzane,
zostaje tylko mi herbata
i te rozmowy z jednym panem.
On tak jak ja jest nocnym markiem,
jakoś nie ciągnie go do łóżka,
gdzie pościel zbyt wykrochmalona ,
całkiem spłaszczona już poduszka.
I tak gadamy aż do świtu,
o zimie, kwiatkach i inflacji,
głównie ja mówię, a on słucha,
co pewien czas przyznaje rację.
Opowiadałam mu jak dziś wieczorem,
szukałam w mieście śladów wiosny
i nagle patrzę pełno kwiatów,
za szybą sklepu już wyrosły.
Co prawda były to storczyki,
tak delikatne, pastelowe,
a z nieba leciał drobny śnieżek,
z wrażenia mi odjęło mowę.
Szłam tak szczęśliwa, pusto wokół,
jedynie dzwon kościelny ożył,
gdzie ludzie, jakby ich wymiotło,
a obok Pan co wszystko stworzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz