Sama nad tym ubolewam,
że już jestem całkiem inna,
już tak łatwo się nie wzruszam
i nie śmieję, choć powinnam.
Ktoś napisał mi scenariusz
i wyznaczył smutną rolę,
mam stać z boku, potakiwać
i udawać, że się boję.
Aktor czasem się buntuje,
chciałby zmienić coś w tragedii,
ale mówią, „już po ptakach”,
lepsze role inni wzięli.
Niby jestem „obsadzona”,
muszę wytrwać do finału,
stąd nie zawsze mi do śmiechu,
choć tak blisko do banału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz