Wieczorem mam towarzystwo,
przylatuje komarzysko,
nie oceniam jakiej płci,
to nieważne, żąda krwi.
Szansy nie mam na obronę,
nie zapomni bestia o mnie.
Głowę chowam pod pierzynę,
nie oddycham, ledwo żyję.
Cisza, moment, już zasypiam,
a tu dźwięczy znów muzyka.
Lecz z pomocą przyszedł Nody
i na drobne ją
podrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz