piątek, 27 sierpnia 2010

Jesienne porządki

Na zimę robię porządki.
Schowam ubrania do szafy,
wyrzucę z pamięci Pana,
myślę, że nie ma w tym gafy.

Jeszcze ogródek przekopię,
jarzyny schowam na zimę,
usmażę pyszne powidła
i... zapamiętam Twe imię.

mini max

chciałabym być naiwną
nie tracić wiary w ludzi
zachwycać się nieznanym
codziennie chętnie budzić

śmiać się gdy coś jest śmieszne
choć bywa na koturnach
dostrzegać ciągle światło
gdy wokół noc pochmurna

walczyć na barykadach
zawsze o słuszną sprawę
i co bym chciała jeszcze
przeżyć życie ciekawie
Napisany 2010.08.26

annaG 2010-08-26 22:11
Ja tej naiwności zazdroszczę dzieciom, są takie szczęśliwe żyjąc w nieświadomości, myślę, że to wszystko o czym piszesz jest do zrealizowania, pozdrawiam:)

przymiarka

odfruwają już bociany
inne ptaki pewnie też
a ja ciągle stoję w miejscu
i wyłazi ze mnie zwierz

pewnie ślimak co niespieszny
może miś co lubi spać
często szarak zagubiony
co uwielbia by się bać

małpka śmieszne stroi miny
gimnastyczka że ho ho
może by się z nią pokumać
lepiej by się dalej szło

tak wymyślam bo wiadomo
lato patrzy by iść precz
a wiadomo że w jesieni
trudno dobry humor mieć

wtorek, 24 sierpnia 2010

Idol

Czasem marzę, by nad ranem,
pobuszować w dużym łóżku,
z jakimś wyjątkowym panem.

Mógłby to być Red z wąsami,
taki męski, uwielbiany,
kochały go wszystkie panny.

Moim drugim bohaterem,
na którego zęby ostrzę,
jest przystojny Kevin Costner.

Obaj mieli w sobie czułość,
co zniewala i zachwyca,
przy poświacie, w rytm księżyca.

Także męskość, ładne ręce,
lecz zapewne i coś więcej,
trudno podać definicję,
jeśli znajdę...to pochwycę.

Dywagacje

Najpiękniejsza miłość... niespełniona,
kiedy ktoś nie chwycił cię w ramiona,
nie powiedział czule, żeś mu bliska,
taka ciepła i bezpieczna przystań.

Wspólnych przeżyć też nie było wiele,
nie skończyła się ślubem w kościele.
Działo się to tylko w wyobraźni,
chociaż pewnie miało coś z przyjaźni.

Myśl zuchwała snuła się po głowie,
czy przyjaźnią tylko żyje człowiek?

***

Kiedy brakuje powietrza,
nie ma perspektyw na zmianę,
przypomnij sobie, że jestem,
jakiś czas z tobą zostanę.

Może to będą tygodnie,
kilka miesięcy, lub dłużej,
uciszę twoje rozterki,
błękit na nowo rozchmurzę.

Rozśmieszę cię naiwnością,
czasem dokuczę dotkliwie,
co robić takie jest życie,
ważne, pokocham żarliwie.

Ty jesteś stały w uczuciach,
niestety, ja bardziej płocha,
wywróżę sobie na płatkach,
pokocha mnie, nie pokocha…

przytulny lokalik

Mógłbyś tak czasem przyznać mi rację,
to takie ważne, wiesz o tym sam,
w zamian zaproszę cię na kolację,
nawet na oku lokalik mam.

Mały ustronny, w cichej dzielnicy,
jedzonko pyszne, muzyka w tle,
kelnerzy suną cicho na palcach,
pieniędzy nie chcą, więc nie jest źle.

Co tam serwują, same specjały,
raki w koszulkach, bądź na golasa,
jednookiego tatara z chrzanem,
cygan przygrywa rzewnie na basach.

Cyganka wróży z ręki lub z kart,
na stole świeży kwiatek paproci,
a zakochani piją małmazję,
aż w głowie szumi i szczęściem mąci.

na urodziny

Przeżyłam już tyle lat,
ile, dokładnie nie wiem,
nie przywiązuję się do dat,
i tak kiedyś policzą nam w niebie.

symtomy

Myślę, że się zakochałam,
jestem senna ,nieco blada,
dość niejasno odpowiadam,
chociaż wiem, że nie wypada.

Teraz jesień jest na dworze,
zimne noce i poranki,
nie chce mi się nigdzie chodzić,
więc, nie dzwońcie koleżanki.

Pamiętny spacer

Pamiętny spacer

Pamiętam pierwszy nasz spacer,
głęboka noc, w dole Wisła,
ja cała drżąca, w domysłach.

Mówiłeś mi dziwne rzeczy,
jak się buduje dziś mosty,
dla ciebie wszystko jest proste.

Mnie było już wszystko jedno,
o czym się toczy rozmowa,
na wszystko byłam gotowa.

Mróz, chyba grudzień, lub styczeń,
trzymałeś mnie za ramiona,
chciałeś do siebie przekonać.

Spacer trwał chyba do rana,
Kraków ma tyle uliczek,
a pocałunków nie zliczę.

Piekarz dał świeże bułeczki,
chrupała skórka pachnąca,
ja dalej chętna i drżąca,

Gdy otrzeźwiałam już wiosną,
dopiekło spóźnione lato,
przyszło się zmierzyć ze stratą.

małe wielkie szczęście

Małe wielkie szczęście

Postaram się nic nie uronić,
ze spojrzeń co do głębi grzeją,
z dotyku twojej miękkiej dłoni,
i słów, co znowu tchną nadzieją.

Świat się zatrzyma w swoim biegu
może i wiosna zaskoczona,
że dwojga ludzi na swej drodze,
nawet najgorsze nie pokona.

Bo jeśli kiedyś, może wkrótce,
spotkamy się niby przypadkiem,
to uwierz, będę tak spokojna,
bo wiem, że szczęście bywa rzadkie.

miniaturka

Opuścił mnie temperament
/wszystkiemu winna pogoda/
przyznaję trochę siał zamęt
a jednak bardzo go szkoda

miniaturka

Moje pobożne życzenia
nie mają nic z pobożności
miałam je już od dawna
zawsze dodają młodości

Miniaturka

Mam w torebce twoje listy
jak talizman
i nic złego mnie nie spotka
wierzę święcie
jeszcze noszę kilka groszy
i kokardkę
już wyblakłe ale piękne
twoje zdjęcie

czwartek, 19 sierpnia 2010

***

Chciała coś zmienić w swoim życiu,
zabłysnąć, zagrać główną rolę,
nie siedzieć dłużej już w ukryciu,
rozsądek mówił, nie pozwolę.

Kłóciła się, perswadowała,
że mało czasu jej zostało,
on jednak był nieubłagany,
a cóż to, szczęścia ci za mało.

Masz tyle, ile unieść zdołasz,
przyjaciół, dzieci, słońce z rana,
to, czego szukasz, za czym tęsknisz,
uśmiechnij się, nie jesteś sama.

Popatrz na gwiazdy sezonowe,
co błyszczą czasem jedna nocą,
chciałabyś z bólu gryź paznokcie,
zalewać łzami, nie, no po co.

I tak jej mówił i tłumaczył,
jak matka dziecku niesfornemu,
w końcu uległa, zrozumiała
i nie pytała już „dlaczemu”.

Bywa, że czasem się buntuje,
dorzuca blasku swoim oczom,
ubiera suknię trochę ciasną,
śpiewa piosenki późną nocą.

Tak chciałabym

Chciałabym już teraz, pokochać na wiosnę,
zrzucić wszystkie smutki, jak grube ubrania,
rozdawać uśmiechy, nasycać się światłem,
beztroska, szczęśliwa, po uliczkach ganiać.

Wstawać bardzo wcześnie, nawet słońce budzić,
jeśli czegoś słuchać, to tylko ćwierkania,
a w ogródku moim, nowe kwiatki sadzić,
nie liczyć dni przeszłych, nie bać się kochania.

Jestem zbyt ospała, nie mam w sobie życia,
na co mi marzenia, co zapożyczone,
chętnie pozostanę nikomu nieznana,
jeszcze tylko chwilka, może jeden moment.

Jak to mam w zwyczaju, poleżę na boku,
przymknę lekko oczy, myślami odpłynę,
i z całym rozmysłem, wykrzyczę to światu,
wbrew wszystkiemu, wszystkim, ważne, jeszcze żyję.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Limeryki

Mój kolega mieszkał blisko Krosna
nic dziwnego jego miłość do szkła rosła
miał flakony różne dzbany
przez rureczkę wydmuchane
tylko nocnik plastikowy został

Pan Wincenty mieszkaniec Krakowa
stary zwyczaj na co dzień zachował
karmi gołębie chlebem
może preclami nie wiem
niezłej kupki się ptaszków dochował

Pewna dama żyła na Alasce
spacerować musiała o lasce
bo zwichnęła sobie nogę
gdy upadła na podłogę
przez co była u męża w niełasce

A dziewczyna co mieszka na Krecie
napisała nie wierzę poecie
przeżywała więc traumę
miała myśli nachalne
ona zawsze taka bywa w lecie

Mój znajomy co mieszka nad Wisłą
dziś powiedział coś wigor mi przysnął
jak to jest na tym świecie
szczęściem szukał w kobiecie
lecz jej urok cholera gdzieś prysnął

Wielkie poruszenie

W moim ogrodzie wciąż praca wre,
stu przedsiębiorców zgłosiło się.
Budują metro, kolej podziemną,
aż na pięć metrów, wiem to na pewno.

Już są gotowe dwa korytarze,
stacja naziemna „Przystanek marzeń”.
Nie zapytałam o personalia,
ale to w końcu sprawa trywialna.

Bo najważniejsza komunikacja,
moja jest racja, czy twoja racja.
Powiem, że wszystko wygląda cudnie,
między ogrodem północ-południe.

Ktoś mi powiedział, to krety ryją,
ja się nie zgadzam z taką opinią.
W Polsce potrzeba dróg, korytarzy,
wiadomo jeszcze co się wydarzy…