Chciała coś zmienić w swoim życiu,
zabłysnąć, zagrać główną rolę,
nie siedzieć dłużej już w ukryciu,
rozsądek mówił, nie pozwolę.
Kłóciła się, perswadowała,
że mało czasu jej zostało,
on jednak był nieubłagany,
a cóż to, szczęścia ci za mało.
Masz tyle, ile unieść zdołasz,
przyjaciół, dzieci, słońce z rana,
to, czego szukasz, za czym tęsknisz,
uśmiechnij się, nie jesteś sama.
Popatrz na gwiazdy sezonowe,
co błyszczą czasem jedna nocą,
chciałabyś z bólu gryź paznokcie,
zalewać łzami, nie, no po co.
I tak jej mówił i tłumaczył,
jak matka dziecku niesfornemu,
w końcu uległa, zrozumiała
i nie pytała już „dlaczemu”.
Bywa, że czasem się buntuje,
dorzuca blasku swoim oczom,
ubiera suknię trochę ciasną,
śpiewa piosenki późną nocą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz