Mówisz, że wszystko skończone,
okropne, czasem tak bywa.
Przez jedno głupiutkie zdanie,
odchodzi miłość szczęśliwa.
Przez drugie niezręczne zdanie,
przyjaźń się chowa po kątach
i tylko czekać, gdy w końcu,
znajomość się gdzieś zapląta.
A gdyby słowa zamienić
na inne, takie wybrane,
to sądzisz, że kwestia czasu,
szczęście powróci nad ranem?
piątek, 27 maja 2011
czwartek, 26 maja 2011
kto tu zawinił
Na miłość która kiedyś nagle mnie dopadła
nadała kolorytu szarym dniom niebytu
na Tego kto mi dopiął na kilka lat skrzydła
że mogłam świat podziwiać i mruczeć z zachwytu
zrzucam całą odpowiedzialność za sny kolorowe
i marzenia co jeszcze rujnują mi głowę
nadała kolorytu szarym dniom niebytu
na Tego kto mi dopiął na kilka lat skrzydła
że mogłam świat podziwiać i mruczeć z zachwytu
zrzucam całą odpowiedzialność za sny kolorowe
i marzenia co jeszcze rujnują mi głowę
Potęga reklamy
Mówią mi ciągle co najlepsze,
jakbym musiała mieć suflera,
mnie to doprawdy bardzo męczy,
aż bierze jasna mnie cholera.
Wiedzą, że zmarszczki mam przedwczesne
i że odżywiam się niezdrowo,
a moje życie ciągle szare,
chcą mi ubarwić reklamowo.
Najbardziej jestem zła, gdy w transie
oglądam jakiś film miłosny,
a oni wchodzą bez pardonu
i przerwą akcję bezlitośnie.
Wszystko stracone, zapominam
co on powiedział jej w antrakcie,
muszę główkować, kombinować
to jednak nie to, jest po fakcie.
Stąd powiem krótko, dość reklamy!
Nie cierpię was i nienawidzę,
ale nie pozostaje mi nic więcej,
wszak jestem tylko zwykłym widzem.
Chociaż po prawdzie,decyduję
co mnie ma bawić i zachwycać,
wyłączam tv i strajkuję
wolę oglądać twarz księżyca.
jakbym musiała mieć suflera,
mnie to doprawdy bardzo męczy,
aż bierze jasna mnie cholera.
Wiedzą, że zmarszczki mam przedwczesne
i że odżywiam się niezdrowo,
a moje życie ciągle szare,
chcą mi ubarwić reklamowo.
Najbardziej jestem zła, gdy w transie
oglądam jakiś film miłosny,
a oni wchodzą bez pardonu
i przerwą akcję bezlitośnie.
Wszystko stracone, zapominam
co on powiedział jej w antrakcie,
muszę główkować, kombinować
to jednak nie to, jest po fakcie.
Stąd powiem krótko, dość reklamy!
Nie cierpię was i nienawidzę,
ale nie pozostaje mi nic więcej,
wszak jestem tylko zwykłym widzem.
Chociaż po prawdzie,decyduję
co mnie ma bawić i zachwycać,
wyłączam tv i strajkuję
wolę oglądać twarz księżyca.
środa, 25 maja 2011
***
Jestem nieomal pewna,
niech nikt mi nie zaprzeczy,
tam w górze, pod nieboskłonem,
dzieją się dziwne rzeczy.
Jest kilka magazynów,
jakieś jeziora i morza,
pewien młyn szczęście miele
i robią mannę ze zboża.
W jednym zbiorniku jest woda,
w innym trzymają słowa,
które jak grad spadają,
aż czasem boli głowa.
Mają też tam stadninę,
podniebnych koni pegazów,
czasem je wyprzedają,
nie kupowałam ni razu.
Ja czasem tam zaglądam,
gdy czegoś w domu mi brak,
dostaję po niskich cenach,
wspomnienia, marzenia i mak.
Lubię kolor czerwony,
stąd maku czerwone płatki,
ładnie się komponują
i zdobią mi rabatki.
Nie jest to zbyt daleko,
dla tych co się nie spieszą,
taką podniebną podróż,
można zaliczyć pieszo.
Tej nocy nie mogłam spać,
pod niebem trochę byłam,
kupiłam kilka marzeń,
znajomych odwiedziłam.
niech nikt mi nie zaprzeczy,
tam w górze, pod nieboskłonem,
dzieją się dziwne rzeczy.
Jest kilka magazynów,
jakieś jeziora i morza,
pewien młyn szczęście miele
i robią mannę ze zboża.
W jednym zbiorniku jest woda,
w innym trzymają słowa,
które jak grad spadają,
aż czasem boli głowa.
Mają też tam stadninę,
podniebnych koni pegazów,
czasem je wyprzedają,
nie kupowałam ni razu.
Ja czasem tam zaglądam,
gdy czegoś w domu mi brak,
dostaję po niskich cenach,
wspomnienia, marzenia i mak.
Lubię kolor czerwony,
stąd maku czerwone płatki,
ładnie się komponują
i zdobią mi rabatki.
Nie jest to zbyt daleko,
dla tych co się nie spieszą,
taką podniebną podróż,
można zaliczyć pieszo.
Tej nocy nie mogłam spać,
pod niebem trochę byłam,
kupiłam kilka marzeń,
znajomych odwiedziłam.
środa, 18 maja 2011
Koncert
Gdy mój mąż wieczorem gra na fortepianie,
pies szybko zasypia, księżyc sterczy w oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
nawet to, że regał w piwnicy zamoknął.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet, portrety w półmroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie obliczam godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt budzi,
muzyka przycicha, świat znowu dociera,
a ja pogodzona powracam do ludzi.
pies szybko zasypia, księżyc sterczy w oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
nawet to, że regał w piwnicy zamoknął.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet, portrety w półmroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie obliczam godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt budzi,
muzyka przycicha, świat znowu dociera,
a ja pogodzona powracam do ludzi.
poniedziałek, 16 maja 2011
niespodzianka
Zadzwoniłeś dziś do mnie
może było odwrotnie
nie pamiętam szczegółów
stoję ciągle przy oknie
z trudem łapię oddechy
serce rytm swój zgubiło
jestem jakaś nieswoja
czyżby właśnie to miłość
może było odwrotnie
nie pamiętam szczegółów
stoję ciągle przy oknie
z trudem łapię oddechy
serce rytm swój zgubiło
jestem jakaś nieswoja
czyżby właśnie to miłość
Dyrdymały
Zawiązali mi ręce, zakleili usta,
że niby to co piszę, to z grochem kapusta.
Że muszę się określić, skąd ja się wywodzę,
i jak większość piszących, mam się poddać trwodze.
To pomyłka w adresie, mam takie zwyczaje,
że piszę w danej chwili, co ważnym się zdaje.
Wierszokletom jest łatwo myśli ubrać w słowa,
raz dwa trzy skoczył wierszyk, już nie boli głowa.
Życie nas zaskakuje, czasami dokopie,
mnie to nic nie obchodzi, jestem na urlopie.
W wytwornym towarzystwie czas zamierzam przeżyć,
i jak dawniej przekornie, wszystkim ludziom wierzyć.
A na serio to powiem, mam głęboko w nosie,
co ktoś o mnie pomyśli, boso i po rosie
słowo biegło zdyszane, usiadło pod dębem,
policzyło żołędzie i szare gołębie.
Ptaki treści przeniosły, hen nad oceanem,
co zresztą się zgodziło z moim niecnym planem.
Kogel mogel, na zdrowie, tatar na dokładkę,
wiem, że nikt nic nie pojmie, szczęście bywa w kratkę.
że niby to co piszę, to z grochem kapusta.
Że muszę się określić, skąd ja się wywodzę,
i jak większość piszących, mam się poddać trwodze.
To pomyłka w adresie, mam takie zwyczaje,
że piszę w danej chwili, co ważnym się zdaje.
Wierszokletom jest łatwo myśli ubrać w słowa,
raz dwa trzy skoczył wierszyk, już nie boli głowa.
Życie nas zaskakuje, czasami dokopie,
mnie to nic nie obchodzi, jestem na urlopie.
W wytwornym towarzystwie czas zamierzam przeżyć,
i jak dawniej przekornie, wszystkim ludziom wierzyć.
A na serio to powiem, mam głęboko w nosie,
co ktoś o mnie pomyśli, boso i po rosie
słowo biegło zdyszane, usiadło pod dębem,
policzyło żołędzie i szare gołębie.
Ptaki treści przeniosły, hen nad oceanem,
co zresztą się zgodziło z moim niecnym planem.
Kogel mogel, na zdrowie, tatar na dokładkę,
wiem, że nikt nic nie pojmie, szczęście bywa w kratkę.
czwartek, 12 maja 2011
nieporozumienie
Jestem nadal dziewczyną
czy dojrzałą kobietą
w definicjach się gubię
zapodziało się sedno
może wiersze pokażą
mówię prawdę blefuję
ach pogoda znów miesza
zdrowie też coś szwankuje
takie nośne jest słowo
ciągle kusi i nęci
stąd ubarwiam celowo
żeby zostać w pamięci
czy dojrzałą kobietą
w definicjach się gubię
zapodziało się sedno
może wiersze pokażą
mówię prawdę blefuję
ach pogoda znów miesza
zdrowie też coś szwankuje
takie nośne jest słowo
ciągle kusi i nęci
stąd ubarwiam celowo
żeby zostać w pamięci
niedziela, 8 maja 2011
Jeśli
Jeśli miewasz swoje humorki
lubisz często spoglądać w niebo
kochasz koty żółte nasturcje
to już jesteś moim kolegą
jeśli łapiesz spłoszone myśli
i oswajasz je zanim zbiegną
robisz czasem bzdurne zakupy
i nie twierdzisz wszystko mi jedno
jeśli dobrze czujesz się z sobą
a od życia żądasz niewiele
lubisz długie nocne rozmowy
prawie jesteś już przyjacielem
lubisz często spoglądać w niebo
kochasz koty żółte nasturcje
to już jesteś moim kolegą
jeśli łapiesz spłoszone myśli
i oswajasz je zanim zbiegną
robisz czasem bzdurne zakupy
i nie twierdzisz wszystko mi jedno
jeśli dobrze czujesz się z sobą
a od życia żądasz niewiele
lubisz długie nocne rozmowy
prawie jesteś już przyjacielem
czwartek, 5 maja 2011
Deklaracja
Chcę dotknąć twojej skóry,
poznawać krok po kroku,
rozmarzyć błękit oczu,
poczuć znów, co to spokój.
Wygładzać wszystkie blizny,
przytulać się z westchnieniem,
zasypiać bez obawy,
że tylko jesteś cieniem.
Pić rankiem wspólnie kawę,
z maślanym rogalikiem,
troszczyć się o twe zdrowie,
bo wiem, że masz je liche.
Kłócić się tylko żartem,
uśmiechem dzień rozbrajać,
wyznawać co dzień miłość,
nie czekać z tym do maja.
Mamy już mało czasu,
kto wie naprawdę ile,
więc może ostatecznie,
ćmy będą za motyle.
poznawać krok po kroku,
rozmarzyć błękit oczu,
poczuć znów, co to spokój.
Wygładzać wszystkie blizny,
przytulać się z westchnieniem,
zasypiać bez obawy,
że tylko jesteś cieniem.
Pić rankiem wspólnie kawę,
z maślanym rogalikiem,
troszczyć się o twe zdrowie,
bo wiem, że masz je liche.
Kłócić się tylko żartem,
uśmiechem dzień rozbrajać,
wyznawać co dzień miłość,
nie czekać z tym do maja.
Mamy już mało czasu,
kto wie naprawdę ile,
więc może ostatecznie,
ćmy będą za motyle.
wtorek, 3 maja 2011
Optymistycznie
A we mnie dusza wesoło śpiewa,
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
ot, wyjść na spacer do lasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
ot, wyjść na spacer do lasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
niedziela, 1 maja 2011
Tanie pomysły
Wymyśliłam ciebie tak dla żartu,
żebyś życie mi osłodził w ramach fartu.
Cnót wszelakich był ucieleśnieniem,
kiedy trzeba to otoczył mnie ramieniem.
W dni ponure, smutne, gdy deszcz leje,
żal przepędzał, w serce wlewał mi nadzieję.
Jeśli jesteś serio, w zwykłym świecie,
to odezwij się, niech rym się z rymem splecie.
Kiedy jednak będzie nie po drodze,
nie mów proszę, że zawiodłam i to srodze.
Ogień z wodą nigdy nie potrafią się dogadać,
jedno grzeje, drugie chłodzi, co tu biadać.
żebyś życie mi osłodził w ramach fartu.
Cnót wszelakich był ucieleśnieniem,
kiedy trzeba to otoczył mnie ramieniem.
W dni ponure, smutne, gdy deszcz leje,
żal przepędzał, w serce wlewał mi nadzieję.
Jeśli jesteś serio, w zwykłym świecie,
to odezwij się, niech rym się z rymem splecie.
Kiedy jednak będzie nie po drodze,
nie mów proszę, że zawiodłam i to srodze.
Ogień z wodą nigdy nie potrafią się dogadać,
jedno grzeje, drugie chłodzi, co tu biadać.
Portret
Wyobraźnia płata mi figle
i upiększa co rusz nieznane,
wciąż podsuwa przed oczy Bonda,
a to tylko rozmawiam z panem.
Doprawiłam bujną czuprynę,
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa,
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
i upiększa co rusz nieznane,
wciąż podsuwa przed oczy Bonda,
a to tylko rozmawiam z panem.
Doprawiłam bujną czuprynę,
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa,
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
Dziwny list
Wypijmy razem lampkę wina,
czekam na ciebie dziś wieczorem,
byś przyfrunęła do mnie myślą,
na razie dzielnie walczę piórem.
Na niebie ptaki toczą koła,
samolot kreśli linię białą ,
a mnie jest ciągle dziwnie smutno,
pisanie wierszy, to zbyt mało.
Gdybyś zechciała pobyć ze mną,
posłuchać barwnych opowieści,
byłbym szczęśliwy, uwierz proszę,
mógłbym i całe życie streścić.
Wiem, że masz talent niebywały,
potrafisz ująć w kilku słowach,
to co rozwlekam niewątpliwie,
więc nie odmawiaj, bywaj zdrowa.
czekam na ciebie dziś wieczorem,
byś przyfrunęła do mnie myślą,
na razie dzielnie walczę piórem.
Na niebie ptaki toczą koła,
samolot kreśli linię białą ,
a mnie jest ciągle dziwnie smutno,
pisanie wierszy, to zbyt mało.
Gdybyś zechciała pobyć ze mną,
posłuchać barwnych opowieści,
byłbym szczęśliwy, uwierz proszę,
mógłbym i całe życie streścić.
Wiem, że masz talent niebywały,
potrafisz ująć w kilku słowach,
to co rozwlekam niewątpliwie,
więc nie odmawiaj, bywaj zdrowa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)