Gdy mój mąż wieczorem gra na fortepianie,
pies szybko zasypia, księżyc sterczy w oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
nawet to, że regał w piwnicy zamoknął.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet, portrety w półmroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie obliczam godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt budzi,
muzyka przycicha, świat znowu dociera,
a ja pogodzona powracam do ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz