wtorek, 4 grudnia 2012
Szczęśliwe dni
Znałam dni szczęśliwe, dobrze je pamiętam,
nawet szare zmierzchy nie wiązałam z lękiem,
miałam jedne buty, sandałki od święta,
wyblakłą od prania , czerwoną sukienkę.
Jadłam chleb co pachniał, z pyszną chrupką skórką,
piłam świeże mleko, po prostu od krowy,
znałam tajne przejścia między ogrodami,
na gorączkę brałam syropek ślazowy.
Wraz z upływem czasu zapominam miejsca
i osoby jakże kiedyś sercu bliskie,
kiedy opowiadam dzieciom te historie,
nie wierzą, że mogłam zachwycać się listkiem.
Starych drzew już nie ma, chyba diabli wzięli,
ktoś postawił wielkie, nowoczesne domy,
mnie zamienił chytrze, przypadkiem w kobietę,
pomysł to niemądry, po prostu szalony.
Czy nie mogłam zostać do końca dni dzieckiem,
cieszyć się z niczego i beztrosko skakać,
jakby komuś bardzo na tym zależało,
żebym poznawała gorszą stronę świata.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz