Mój pies może i nie jest rasowy,
lecz pewności to nie mam w tym względzie,
co dzień rano mnie wita przyjaźnie,
gwarantuje, że jakoś to będzie.
Rytualnie sprawdzamy pogodę,
on w tym czasie obleci ogródek,
robi przegląd ważniejszych wydarzeń,
kto nasikał przybłęda kot, wróbel?
Potem myje dokładnie swe łapki,
zakurzone wytrzepie futerko,
ja w tym czasie szykuję jedzenie,
wołam, Nody!, wystygnie, chodź prędko!
Och, spóźniona, już pędzę do pracy,
on tymczasem zajmuje parapet,
kilka godzin posiedzi w milczeniu,
przyznam szczerze, ja tak nie potrafię.
Pozostaje wciąż dla mnie zagadką,
kiedy jestem od domu daleko,
jak bezbłędnie poznaje, że jadę,
wypatruje i radośnie szczeka.
Ach, zazdroszczę mu węchu i wzroku,
bezgranicznej ufności i wiary,
że to życie doprawdy jest cudem,
byle kość mieć i kogoś do pary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz