Był raz zakątek świata,
gdzie, dokładnie nie powiem,
nie chcę, żeby to miejsce,
znów stanęło na głowie.
Rządził tam król z królową,
siedział sobie na tronie,
zaraz będzie też kilka,
słów pochlebnych i o mnie.
Ja byłam ich córeczką,
o imieniu Królewna,
miewałam muchy w nosie,
sto pomysłów na pewno.
I czekałam na księcia,
chcieli wydać mnie za mąż,
bo żyć na” kocią łapę”,
to jednak nie to samo.
Roztrąbili na cztery
strony świata i dalej,
że szukają mi męża,
takie są tu zwyczaje.
i zaczęło się zewsząd,
pospolite ruszenie.
Chłopy zaczęły spływać,
ilu było ..no nie wiem.
Wreszcie zjawił się jeden,
godny widać był grzechu ,
bo wesele zrobiono,
w wyjątkowym pośpiechu.
i co potem... jak w życiu
miłość różnie się ściele.
Czasem trochę się kłócą,
to znów szczęście się śmieje.
Dochowali się razem,
całkiem niezłej gromadki,
byłam u nich niedawno,
w roli szczęśliwej swatki.
Bo nie ja tutaj byłam,
najważniejszą osobą,
ja tylko im pomogłam,
by poznali się z sobą.
Sama nie wiem dokładnie,
byłam swatką, królewną?
Poplątało się wszystko,
zresztą wszystko mi jedno.
Ważne żeby przez chwilę,
dobrze odegrać rolę,
życie to wielka scena,
przedstawienie skończone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz