Wyjechałeś, ot po prostu na dni kilka,
czekam co dzień na wiadomość nadaremno,
kot posmutniał, kwiaty zwiędły, słońce zaszło,
a ja nie wiem , co w przyszłości będzie ze mną.
Czy mam w oknie , tkwić bez końca, męczyć oczy,
czy się w podróż wybrać jutro, gdzieś w nieznane,
zaszyć w kącie, robić szalik na szydełku,
może lepiej się umówić z innym panem.
Ma cierpliwość ma granice określone,
jeśli jutro nie zadzwonisz, przed północą,
to spakuję ci manatki i wystawię,
możesz miły już nie wracać, nie ma po co.
Żartowałam, znasz mnie przecież, Penelopa,
czekam co dzień z cierpliwością godną sprawy,
przygotuję ci kolację bardzo pyszną,
tylko wracaj jak najszybciej z tej wyprawy.
poniedziałek, 27 czerwca 2011
piątek, 24 czerwca 2011
Powój
Dość często robię porządki,
przekładam ubrania w szafie,
wyrzucam z pamięci pana,
na ile tylko potrafię.
Gdy pora, kopię ogródek,
zasiewam kwiaty, jarzyny,
a pana ruszyć nie mogę,
daremnie szukam przyczyny.
Pan mi się tak rozprzestrzenił,
wniknął do głębi kłączami,
na walkę nie mam już siły,
wszelkie starania są na nic.
Niech w końcu pan już zostanie,
we dwoje będzie nam raźniej,
muszę się tylko namyśleć,
co żądać w ramach przyjaźni.
przekładam ubrania w szafie,
wyrzucam z pamięci pana,
na ile tylko potrafię.
Gdy pora, kopię ogródek,
zasiewam kwiaty, jarzyny,
a pana ruszyć nie mogę,
daremnie szukam przyczyny.
Pan mi się tak rozprzestrzenił,
wniknął do głębi kłączami,
na walkę nie mam już siły,
wszelkie starania są na nic.
Niech w końcu pan już zostanie,
we dwoje będzie nam raźniej,
muszę się tylko namyśleć,
co żądać w ramach przyjaźni.
czwartek, 23 czerwca 2011
Noc świętojańska
Noc świętojańska
Upalny wieczór wlókł się bez końca
kot jakiś przemknął pod płotem cicho
mucha zmęczona siadła na oknie
jak zwykle tylko nie spało licho
siano pachniało mocno upojnie
krowy wracały wolno z pastwiska
ktoś na organkach tęsknie zawodził
dymy się snuły nisko z ogniska
nagle powietrzem wstrząsnęły gromy
i błyskawice niebo rozdarły
za chwilę strugi lały się z nieba
początek lata był teatralny
trwało to pewnie ze dwie godziny
stopniowo burza cichła w oddali
powietrze znowu pachniało świeżo
tej nocy krótko będziemy spali
Upalny wieczór wlókł się bez końca
kot jakiś przemknął pod płotem cicho
mucha zmęczona siadła na oknie
jak zwykle tylko nie spało licho
siano pachniało mocno upojnie
krowy wracały wolno z pastwiska
ktoś na organkach tęsknie zawodził
dymy się snuły nisko z ogniska
nagle powietrzem wstrząsnęły gromy
i błyskawice niebo rozdarły
za chwilę strugi lały się z nieba
początek lata był teatralny
trwało to pewnie ze dwie godziny
stopniowo burza cichła w oddali
powietrze znowu pachniało świeżo
tej nocy krótko będziemy spali
Lato
W czereśniach mieszka słońce
przez całe dwa miesiące
i cała słodycz lata
za zimę to zapłata
lubię jeść prosto z drzewa
wyspinać się i śpiewać
hymn za pomyślność świata
jak jakiś psychopata
i nie pamiętam o tym
by trzymać się gałęzi
które są jednak kruche
schodzę z bolącym brzuchem
tak było jeszcze wczoraj
czerwiec i koniec roku
czereśnie to nagroda
ach jaka byłam młoda
przez całe dwa miesiące
i cała słodycz lata
za zimę to zapłata
lubię jeść prosto z drzewa
wyspinać się i śpiewać
hymn za pomyślność świata
jak jakiś psychopata
i nie pamiętam o tym
by trzymać się gałęzi
które są jednak kruche
schodzę z bolącym brzuchem
tak było jeszcze wczoraj
czerwiec i koniec roku
czereśnie to nagroda
ach jaka byłam młoda
środa, 22 czerwca 2011
Letnie zwyczaje
Lubię upały gdy pot kapie
wszystko w zwolnionym idzie tempie
dziewczyny chodzą rozebrane
i wyglądają bardzo pięknie
lubię zapachy z grillowania
kiełbaski będą już za moment
piwo nie może się doczekać
i kipi pianą rozwścieczone
lubię pakować się na wyjazd
czeka nieznane po raz któryś
zaśnie komputer telewizor
w niebie nie będzie nowej dziury
lecz lubię wracać niewątpliwie
nie ma jak znane stare kąty
mój pies przywita mnie ogonem
potrafi kochać w co nie wątpię
wszystko w zwolnionym idzie tempie
dziewczyny chodzą rozebrane
i wyglądają bardzo pięknie
lubię zapachy z grillowania
kiełbaski będą już za moment
piwo nie może się doczekać
i kipi pianą rozwścieczone
lubię pakować się na wyjazd
czeka nieznane po raz któryś
zaśnie komputer telewizor
w niebie nie będzie nowej dziury
lecz lubię wracać niewątpliwie
nie ma jak znane stare kąty
mój pies przywita mnie ogonem
potrafi kochać w co nie wątpię
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Tamte wakacje
Spodni do kolan już nie noszę,
ni podkoszulka w barwne kwiaty,
na głowie nie mam kapelusza
i śmiałych marzeń jak przed laty.
Fryzurkę też mam całkiem grzeczną,
włosy nie kryją łuku ramion,
nie chodzę zwykle uśmiechnięta,
tylko zgaszona, nie wiem czemu.
Ktoś zagrał Marsza tureckiego,
czy to był Mozart,czy Beethoven,
kiedy pachniały tak akacje
i tylko ciebie miałam w głowie.
Lubiłam moje dwie sukienki,
jedną niebieską plisowaną,
drugą zieloną z wstążką w pasie,
ty mnie wolałeś rozebraną.
Że wymyśliłam, nie tak było?
To mi przypomnij bardzo proszę,
włosy skręcone w papilotach,
na nogach zwykłe dwa bambosze?
Ale i tak mnie pokochałeś,
do dziś pamiętam uścisk szczery
białe muszelki prosto z morza
i frytki, rybki i bajery.
ni podkoszulka w barwne kwiaty,
na głowie nie mam kapelusza
i śmiałych marzeń jak przed laty.
Fryzurkę też mam całkiem grzeczną,
włosy nie kryją łuku ramion,
nie chodzę zwykle uśmiechnięta,
tylko zgaszona, nie wiem czemu.
Ktoś zagrał Marsza tureckiego,
czy to był Mozart,czy Beethoven,
kiedy pachniały tak akacje
i tylko ciebie miałam w głowie.
Lubiłam moje dwie sukienki,
jedną niebieską plisowaną,
drugą zieloną z wstążką w pasie,
ty mnie wolałeś rozebraną.
Że wymyśliłam, nie tak było?
To mi przypomnij bardzo proszę,
włosy skręcone w papilotach,
na nogach zwykłe dwa bambosze?
Ale i tak mnie pokochałeś,
do dziś pamiętam uścisk szczery
białe muszelki prosto z morza
i frytki, rybki i bajery.
niedziela, 19 czerwca 2011
Wielka niewiadoma
A kiedy przyjdzie nam się rozstać,
nie zdążę nawet łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie zaraz będzie po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie będzie nużyć,
szpargałów kilka , gruby zeszyt
co na zapiski wiernie służył.
Złota ci nie dam ni brylantów,
nic nie zostało już w szkatułce,
tylko te wiersze jak westchnienia
i sporo książek na mej półce.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
wielką niepewność i nadzieję,
że chociaż droga jest nieznana,
jakieś światełko zajaśnieje.
Jedynie ciągle głupio wierzę,
że w innym świecie, szczęścia stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów,
tak sobie myślę, dość nieskromnie.
nie zdążę nawet łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie zaraz będzie po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie będzie nużyć,
szpargałów kilka , gruby zeszyt
co na zapiski wiernie służył.
Złota ci nie dam ni brylantów,
nic nie zostało już w szkatułce,
tylko te wiersze jak westchnienia
i sporo książek na mej półce.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
wielką niepewność i nadzieję,
że chociaż droga jest nieznana,
jakieś światełko zajaśnieje.
Jedynie ciągle głupio wierzę,
że w innym świecie, szczęścia stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów,
tak sobie myślę, dość nieskromnie.
sobota, 11 czerwca 2011
wierna czytelniczka
sztuka dla sztuki
Kiedy napiszesz pierwszy wiersz
i zechcesz mi go ofiarować
najlepiej umieść go w butelce
od jutra zacznę już nurkować
kiedy napiszesz drugi wiersz
gwoździami przybij go na płocie
gdy będę szukać dziury w całym
dostrzegę powiem ech sto pociech
kiedy napiszesz setny wiersz
to pewnie tego nie dożyję
dlatego czytam wszystkie wiersze
dla niej dla niego i niczyje
Napisany 2010-05-04
Autor: fryzjerka 5 z 12 poziomów
Kiedy napiszesz pierwszy wiersz
i zechcesz mi go ofiarować
najlepiej umieść go w butelce
od jutra zacznę już nurkować
kiedy napiszesz drugi wiersz
gwoździami przybij go na płocie
gdy będę szukać dziury w całym
dostrzegę powiem ech sto pociech
kiedy napiszesz setny wiersz
to pewnie tego nie dożyję
dlatego czytam wszystkie wiersze
dla niej dla niego i niczyje
Napisany 2010-05-04
Autor: fryzjerka 5 z 12 poziomów
Na odchodne
Retrospekcja
Oddaj mi miły ciepło twych słów
i delikatność przemyśleń nocą,
ja z tego zrobię niezwykły film,
o kimś kto żyje nie wiedząc po co.
Oddaj mi miły urok wiosenny
pierwszej zieleni co tak zachwyca,
szmer górskiej wody, pomruki wiatru,
może niepokój pełni księżyca.
Jeśli odchodzisz, widocznie musisz,
po latach pewnie sprawa przycichnie,
nikt nie zapyta, kim była pani,
co tak walczyła z mitem ambitnie.
Czas jest łaskawy,zaciera słowa,
nawet uczucia pozbawia siły,
tylko zostają mgiełką zasnute,
piękne obrazy, co tak mamiły.
Oddaj mi miły ciepło twych słów
i delikatność przemyśleń nocą,
ja z tego zrobię niezwykły film,
o kimś kto żyje nie wiedząc po co.
Oddaj mi miły urok wiosenny
pierwszej zieleni co tak zachwyca,
szmer górskiej wody, pomruki wiatru,
może niepokój pełni księżyca.
Jeśli odchodzisz, widocznie musisz,
po latach pewnie sprawa przycichnie,
nikt nie zapyta, kim była pani,
co tak walczyła z mitem ambitnie.
Czas jest łaskawy,zaciera słowa,
nawet uczucia pozbawia siły,
tylko zostają mgiełką zasnute,
piękne obrazy, co tak mamiły.
Wystarczy
Trzeba mieć jakąś pasję,
grono przyjaciół, psa,
jeden film ulubiony,
a może nawet dwa.
Wygodne, miękkie łóżko,
obrazek blady w tle,
horyzont nie najdalszy,
w kredensie świeży chleb.
Z balkonu piękny widok,
że aż zapiera dech,
pętelkę dla guzika,
dziecka beztroski śmiech.
Śpiewać na znaną nutę,
te kilka zwykłych słów,
co siedzą w twojej głowie,
jak stary dobry druh.
A spokój co jest święty,
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza,
jeszcze by zbłądzić mógł.
grono przyjaciół, psa,
jeden film ulubiony,
a może nawet dwa.
Wygodne, miękkie łóżko,
obrazek blady w tle,
horyzont nie najdalszy,
w kredensie świeży chleb.
Z balkonu piękny widok,
że aż zapiera dech,
pętelkę dla guzika,
dziecka beztroski śmiech.
Śpiewać na znaną nutę,
te kilka zwykłych słów,
co siedzą w twojej głowie,
jak stary dobry druh.
A spokój co jest święty,
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza,
jeszcze by zbłądzić mógł.
poniedziałek, 6 czerwca 2011
***
Ja się nie muszę co dzień wdzięczyć
na linie kręcić akrobacje
na razie idę swoją ścieżką
za siebie płacę
słowa chwytliwe nie są dla mnie
sama znam dobrze swoją cenę
widocznie jest nam nie po drodze
tamto- złudzenie
na linie kręcić akrobacje
na razie idę swoją ścieżką
za siebie płacę
słowa chwytliwe nie są dla mnie
sama znam dobrze swoją cenę
widocznie jest nam nie po drodze
tamto- złudzenie
Chciałabym tylko...
Do końca życia być naiwną,
mimo doświadczeń wierzyć w cuda,
dostrzegać komizm sytuacji,
nie brać na serio przykrych uwag.
Ciągle odkrywać coś na nowo,
śmiać się beztrosko, a nie płakać,
doceniać każde ciepłe słowo,
do przytulnego domu wracać.
A jeśli to jest niemożliwe,
wyciągnę zęby i pazury,
by ci co weszli mi na odcisk,
niekomfortowo się poczuli.
mimo doświadczeń wierzyć w cuda,
dostrzegać komizm sytuacji,
nie brać na serio przykrych uwag.
Ciągle odkrywać coś na nowo,
śmiać się beztrosko, a nie płakać,
doceniać każde ciepłe słowo,
do przytulnego domu wracać.
A jeśli to jest niemożliwe,
wyciągnę zęby i pazury,
by ci co weszli mi na odcisk,
niekomfortowo się poczuli.
Przemiana
Wybieram z zanadrza najciekawsze słowa
staranny makijaż i fryzura nowa
od dzisiaj wyruszam z ochotą w nieznane
a myśli niesforne przestały siać zamęt
dla ciebie nie widzę beznadziejnych ludzi
a spacer po górach jakoś mnie nie trudzi
przemierzam ocean jedynie w pięć minut
skąd taka przemiana -jestem twą dziewczyną
gdy życie zagadką nie do rozwiązania
to tylko mnie odtąd do działania skłania
łagodny i czuły przy tym kawał chłopa
i jak tu takiego kogoś nie pokochać
staranny makijaż i fryzura nowa
od dzisiaj wyruszam z ochotą w nieznane
a myśli niesforne przestały siać zamęt
dla ciebie nie widzę beznadziejnych ludzi
a spacer po górach jakoś mnie nie trudzi
przemierzam ocean jedynie w pięć minut
skąd taka przemiana -jestem twą dziewczyną
gdy życie zagadką nie do rozwiązania
to tylko mnie odtąd do działania skłania
łagodny i czuły przy tym kawał chłopa
i jak tu takiego kogoś nie pokochać
niedziela, 5 czerwca 2011
Ptaszek
Dziś w moim ogrodzie
pojawił się ptaszek
niezwykły przechodzień
nie zdarza się co dzień
był czarny malutki
na nogach miał butki
mnie to nie zdziwiło
przecież mokro było
szedł dumnie po rosie
i wszystko miał w nosie
dziób miał wyjątkowy
bo amarantowy
wiem zdarza się rzadko
pozazdrościł kwiatkom
stałam i patrzyłam
trochę się dziwiłam
odwagi tu trzeba
sfrunąć z półki nieba
gdy koty natręty
mają zawsze chętkę
pojawił się ptaszek
niezwykły przechodzień
nie zdarza się co dzień
był czarny malutki
na nogach miał butki
mnie to nie zdziwiło
przecież mokro było
szedł dumnie po rosie
i wszystko miał w nosie
dziób miał wyjątkowy
bo amarantowy
wiem zdarza się rzadko
pozazdrościł kwiatkom
stałam i patrzyłam
trochę się dziwiłam
odwagi tu trzeba
sfrunąć z półki nieba
gdy koty natręty
mają zawsze chętkę
Po co
Znałam dni, co wlokły się bez końca,
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko po prosto ze dzbanka,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
dotąd wiem jak pachnie macierzanka.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję jeszcze te zapachy,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Tamte drzewa już dawno wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
z dnia na dzień zmienili mnie w kobietę,
kto ich prosił, pomysł to szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
czyżby komuś to zbyt zawadzało,
i koniecznie mi zabronił latać?
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko po prosto ze dzbanka,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
dotąd wiem jak pachnie macierzanka.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję jeszcze te zapachy,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Tamte drzewa już dawno wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
z dnia na dzień zmienili mnie w kobietę,
kto ich prosił, pomysł to szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
czyżby komuś to zbyt zawadzało,
i koniecznie mi zabronił latać?
sobota, 4 czerwca 2011
Rady do poduszki
Nieraz mam sny niespotykane,
niezwykle piękne, tuż nad ranem,
nie cierpię, kiedy jakieś dźwięki,
wybudzą mnie niespodziewanie.
Gdy uda mi się jakoś zasnąć,
czekam na dalszy obrót sprawy,
niestety, snów się nie przerywa,
zwykle to koniec już zabawy
Stąd jeśli mogę coś wam radzić,
a z doświadczenia to wynika,
budźcie się sami, delikatnie,
a nie na ostry dźwięk budzika.
niezwykle piękne, tuż nad ranem,
nie cierpię, kiedy jakieś dźwięki,
wybudzą mnie niespodziewanie.
Gdy uda mi się jakoś zasnąć,
czekam na dalszy obrót sprawy,
niestety, snów się nie przerywa,
zwykle to koniec już zabawy
Stąd jeśli mogę coś wam radzić,
a z doświadczenia to wynika,
budźcie się sami, delikatnie,
a nie na ostry dźwięk budzika.
Historia z dreszczykiem
Wysłuchałam audycji :
„Kilka porad na zdrowie",
co się daje kotkowi ,
co pieskowi, co krowie,
kiedy nagle dopadną ,
bóle brzuszka lub czkawka,
w co należy je ubrać,
gdy na polu jest mżawka.
Lecz najbardziej mnie wzruszył
i zadziwił przypadek,
dotyczący jeżyka,
co odludek, niejadek.
Gardzi mięskiem dla kotka,
wciąż grymasi, wybrzydza,
co jest lepsze dla niego,
kurczak, schab , kukurydza?
I czy dobra jest kąpiel,
wszak wiadoma to sprawa,
wraca z pola tak brudny,
toalety odmawia.
Czarne łapki i nosek,
brzuszek także schlapany,
no, to nie ma wyboru,
marsz jeżyku do wanny!
Właścicielka koniecznie,
chce uczesać "na jeża",
nie jest to takie proste
on jej coś nie dowierza.
A w dodatku jeż wchodzi,
pod kołderkę i sapie,
/już myślałam, że prędzej
igiełkami podrapie/.
Dość zdumiona lekarka ,
wyjaśniała co nieco,
lecz jak ja, nie wiedziała,
co jest prawdą, co hecą.
W końcu lekko wnerwiona,
pani doktor od zwierząt:
"zgodnie z literą prawa
w domu nie ma się jeżąt.
Jeśli jednak koniecznie
pani pieścić go musi,
proszę go potraktować,
tak jak pieska mamusi.
***
A słuchałam audycji
rtv program pierwszy,
nieźle się ubawiłam,
stąd też powstał ten wierszyk.
„Kilka porad na zdrowie",
co się daje kotkowi ,
co pieskowi, co krowie,
kiedy nagle dopadną ,
bóle brzuszka lub czkawka,
w co należy je ubrać,
gdy na polu jest mżawka.
Lecz najbardziej mnie wzruszył
i zadziwił przypadek,
dotyczący jeżyka,
co odludek, niejadek.
Gardzi mięskiem dla kotka,
wciąż grymasi, wybrzydza,
co jest lepsze dla niego,
kurczak, schab , kukurydza?
I czy dobra jest kąpiel,
wszak wiadoma to sprawa,
wraca z pola tak brudny,
toalety odmawia.
Czarne łapki i nosek,
brzuszek także schlapany,
no, to nie ma wyboru,
marsz jeżyku do wanny!
Właścicielka koniecznie,
chce uczesać "na jeża",
nie jest to takie proste
on jej coś nie dowierza.
A w dodatku jeż wchodzi,
pod kołderkę i sapie,
/już myślałam, że prędzej
igiełkami podrapie/.
Dość zdumiona lekarka ,
wyjaśniała co nieco,
lecz jak ja, nie wiedziała,
co jest prawdą, co hecą.
W końcu lekko wnerwiona,
pani doktor od zwierząt:
"zgodnie z literą prawa
w domu nie ma się jeżąt.
Jeśli jednak koniecznie
pani pieścić go musi,
proszę go potraktować,
tak jak pieska mamusi.
***
A słuchałam audycji
rtv program pierwszy,
nieźle się ubawiłam,
stąd też powstał ten wierszyk.
Subskrybuj:
Posty (Atom)