I znowu jestem w górach
w tym miejscu co przed laty,
cóż z tego, narty w domu,
na zboczach śniegu łaty.
Powietrze już nie pachnie,
upojnie wonią sosen
i my już całkiem inni,
ot, dołożyli wiosen.
Pamiętam bardzo dobrze,
te szusy ze Skrzycznego,
gdy śnieg się mienił srebrem,
nie ma nic piękniejszego.
Może coś w nas zostało,
z tych dobrych, starych czasów,
przyjaźń na długie lata,
i szyszki prosto z lasu.
Wyprawy w czas młodości,
są czasem ryzykowne,
cóż kiedy pamięć nie śpi,
a serce uczuć głodne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz