wtorek, 28 września 2010
Temat dnia
Potrzebne zdjęcie ładnej dziewczyny w wannie, w pianie...”
Widzę ogłoszenie,
smutek mnie ogarnął,
niestety, mam brodzik,
rozstałam się z wanną.
W dodatku wiek „nie puszcza”,
/mam ponad dwadzieścia/
czyli nici z kąpieli,
wiadomość złowieszcza.
Pianę czasem ubiję,
z śmietany kremówki,
pyszna jest do szarlotki,
na jesienne smutki.
Ogłoszenie nie dla mnie,
poczekam na inne
może ktoś coś wymyśli,
to jest zbyt „dziecinne”.
Kokietka
Nieraz mam wrażenie ,
że zbyt siebie cenię,
mogłabym na przykład
przyznać komuś rację ,
i w dowód sympatii
pójść z nim na kolację.
Wybrać się na koncert,
nawet w leśnej głuszy ,
albo na Bermudy,
w czas jesiennej pluchy,
tylko sama nie wiem,
czy pomysł mój „kupi”.
Tak nawiasem mówiąc,
nie lubię podróży,
gdy pociąg kołysze,
jak zepsuta łajba,
to sami powiedzcie,
jaka to jest frajda.
Jeśli ktoś by zechciał,
gruszki dać na wierzbie,
poczekam do wiosny,
raczej na żonkile,
i już nie bajdurzę,
„w tym temacie”…tyle.
o 00:40 Autor: artystka
Starszy post Stro
Małe wymagania
poniedziałek, 27 września 2010
niedziela, 26 września 2010
Jeśli mnie kochasz...
Jeśli mnie kochasz, to mi powiedz,
świat się od tego nie zawali,
serce przyspieszy trochę akcję,
może i smutek się oddali.
Jesień za oknem deszczem puka,
liście szeleszczą pod nogami,
fronty szaleją ponad głową,
w tv wciąż straszą wichurami.
Więc przybądź szybko, utul głowę,
wprowadź porządek w resztę świata,
powiedz coś ciepło i pokochaj,
pożegluj ze mną gdzieś do lata.
Chociaż do końca nie rozumiem,
jak można komuś znów zawierzyć,
zawsze powinno się spróbować,
bo razem jakoś łatwiej przeżyć.
Bliskość
Ja nie jestem spragniona miłości,
jedną, drugą zostawiam za sobą.
Mnie wystarczy cichy głos w słuchawce
i pytanie , co się dzieje z tobą.
Ja już nie chcę niecierpliwych godzin,
nieprzyjemnych zwykłych spraw obrotu,
mnie wystarczy twoje, ciepłe słowo
co potrafi poderwać do lotu.
A jeżeli, kiedyś się spotkamy,
usiądziemy w przytulnej kawiarni,
wypijemy całą słodycz z oczu,
noc lipcowa pewnie nas przygarnie.
jedną, drugą zostawiam za sobą.
Mnie wystarczy cichy głos w słuchawce
i pytanie , co się dzieje z tobą.
Ja już nie chcę niecierpliwych godzin,
nieprzyjemnych zwykłych spraw obrotu,
mnie wystarczy twoje, ciepłe słowo
co potrafi poderwać do lotu.
A jeżeli, kiedyś się spotkamy,
usiądziemy w przytulnej kawiarni,
wypijemy całą słodycz z oczu,
noc lipcowa pewnie nas przygarnie.
Podziękowanie
Ostatnie zdjęcia są autorstwa mojej koleżanki Grażynki z Poznania.Dziękuję Ci za ich udostępnienie.Potwierdzam,jesteś niesamowita!
Rozmowa z nieznajomą. ./.autor lonsdaleit/
dedykowany Losowi
Szedłem… ot, z ręką w kieszeni,
parasol - w drugiej fechtował,
a dżdżyło - jak na jesieni,
że głowę w kołnierz byś schował,
mało mnie to obchodziło, zajęty sobą byłem,
zsunąłem kapelusz na czoło…
Ktoś krzyknął… wariat! - nawet się nie zdziwiłem…
takich - tu pełno wokoło…
różnie się w życiu bawimy…
na rondzie - tańczyły krople,
- pamiętam jak którejś zimy,
zwisały zeń girland sople…
Parasolem, na krzaku, trąciłem listną gałązkę,
w pół kroku się zatrzymałem…
zjawą przede mną stanęła… zsunęła z uda podwiązkę
kobieta… ja - oniemiałem…?
- O…! Pan ma na twarzy - deszczyk…
- podwiązką kropelki starła…
emocji poczułem dreszczyk,
pewność… na chwilę zamarła.
Schyliłem nieco głowę - mniemając - pewnie jest wróżką,
na pierś… wzrok, nagle opada
a z ronda kapelusza, ruszyła cieniutką stróżką,
łasa pieszczot - kaskada.
Spytała… czy byłbym w stanie
miłością otoczyć ją teraz
z kolacją… no i śniadanie
dać, a w trakcie - posiąść… nie raz…
Jej oddech, nieco falował,
urywał się… to znów - wracał,
czyżby wodospad, który się schował
śród piersi… w lubieżność przeistaczał…?
Trzepotem rzęs mnie kusiła
i filuternym spojrzeniem,
kibicią wąską wabiła,
i krągłych pośladków drżeniem.
Wtem ! - głucho strzelił parasol,
podałem jej lewe ramię,
- zapraszam… cię na kolację…
Ha…! Tym razem - ja… ją - mamię
Szedłem… ot, z ręką w kieszeni,
parasol - w drugiej fechtował,
a dżdżyło - jak na jesieni,
że głowę w kołnierz byś schował,
mało mnie to obchodziło, zajęty sobą byłem,
zsunąłem kapelusz na czoło…
Ktoś krzyknął… wariat! - nawet się nie zdziwiłem…
takich - tu pełno wokoło…
różnie się w życiu bawimy…
na rondzie - tańczyły krople,
- pamiętam jak którejś zimy,
zwisały zeń girland sople…
Parasolem, na krzaku, trąciłem listną gałązkę,
w pół kroku się zatrzymałem…
zjawą przede mną stanęła… zsunęła z uda podwiązkę
kobieta… ja - oniemiałem…?
- O…! Pan ma na twarzy - deszczyk…
- podwiązką kropelki starła…
emocji poczułem dreszczyk,
pewność… na chwilę zamarła.
Schyliłem nieco głowę - mniemając - pewnie jest wróżką,
na pierś… wzrok, nagle opada
a z ronda kapelusza, ruszyła cieniutką stróżką,
łasa pieszczot - kaskada.
Spytała… czy byłbym w stanie
miłością otoczyć ją teraz
z kolacją… no i śniadanie
dać, a w trakcie - posiąść… nie raz…
Jej oddech, nieco falował,
urywał się… to znów - wracał,
czyżby wodospad, który się schował
śród piersi… w lubieżność przeistaczał…?
Trzepotem rzęs mnie kusiła
i filuternym spojrzeniem,
kibicią wąską wabiła,
i krągłych pośladków drżeniem.
Wtem ! - głucho strzelił parasol,
podałem jej lewe ramię,
- zapraszam… cię na kolację…
Ha…! Tym razem - ja… ją - mamię
sobota, 25 września 2010
Moja wersja wydarzeń
Szłam sobie, nie wiedzieć dokąd,
a zmierzch już prawie zapadał,
uliczką po starym bruku,
gdy widzę nagle sąsiada…
Facet tak koło trzydziestki,
od dawna mnie intrygował,
nie wypadało zaczepić,
jakiego by użyć słowa?…
„O!, pan ma na twarzy deszczyk”…
w paskudny dzień spaceruje…
Jeszcze dostanie pan dreszczy,
i kto się zaopiekuje…
Wytarłam krople podwiązką,
pończoszka mi zgrabnie spadła,
nie wiem, co sobie pomyślał
pewnie, że jestem …zaradna
…że dawno o mnie już myślał,
gdy wyrzucałam śmieci,
w swoim zuchwałym szlafroczku,
a czas tak szybko leci.
Był lekko jakby speszony,
a taki przy tym uroczy,
że chętnie bym go tuliła,
patrzyłam się tylko w oczy.
I drżałam, /bo było zimno/,
on myślał , że z podniecenia,
ujął mnie lekko pod rękę,
prowadził do…zatracenia…
Deszcz nie zamierzał ustąpić,
co miałam robić zmoknięta,
więc poszłam z nim na kolację,
…niewiele dalej pamiętam.
Napisany 2010.09.25
a zmierzch już prawie zapadał,
uliczką po starym bruku,
gdy widzę nagle sąsiada…
Facet tak koło trzydziestki,
od dawna mnie intrygował,
nie wypadało zaczepić,
jakiego by użyć słowa?…
„O!, pan ma na twarzy deszczyk”…
w paskudny dzień spaceruje…
Jeszcze dostanie pan dreszczy,
i kto się zaopiekuje…
Wytarłam krople podwiązką,
pończoszka mi zgrabnie spadła,
nie wiem, co sobie pomyślał
pewnie, że jestem …zaradna
…że dawno o mnie już myślał,
gdy wyrzucałam śmieci,
w swoim zuchwałym szlafroczku,
a czas tak szybko leci.
Był lekko jakby speszony,
a taki przy tym uroczy,
że chętnie bym go tuliła,
patrzyłam się tylko w oczy.
I drżałam, /bo było zimno/,
on myślał , że z podniecenia,
ujął mnie lekko pod rękę,
prowadził do…zatracenia…
Deszcz nie zamierzał ustąpić,
co miałam robić zmoknięta,
więc poszłam z nim na kolację,
…niewiele dalej pamiętam.
Napisany 2010.09.25
piątek, 24 września 2010
na ludowo
Kiedy miała go już dosyć
bo był przykry dla niej
napisała mu na płocie
tylko jedno zdanie
płot po latach się zawalił
jakoś tak na święta
ona ciągle o nim myśli
szczegóły pamięta
na tym miejscu morze szumi
chyba las zasiali
nie pytajcie mnie nie powiem
co też było dalej
bo był przykry dla niej
napisała mu na płocie
tylko jedno zdanie
płot po latach się zawalił
jakoś tak na święta
ona ciągle o nim myśli
szczegóły pamięta
na tym miejscu morze szumi
chyba las zasiali
nie pytajcie mnie nie powiem
co też było dalej
środa, 22 września 2010
wtorek, 21 września 2010
niedziela, 19 września 2010
pilna sprawa
Ktoś mi sprzedał wirusa,
byłam już taka zdrowa,
z niewiadomych powodów
niepotrzebnie całował.
A w obecnym okresie,
trzeba bardzo uważać,
i podobnych okazji,
jeśli można nie stwarzać.
Nie powinno się mówić,
kichać, smarkać, dotykać,
żeby potem nie leżeć,
i z żałości nie wzdychać.
Wirus bywa ruchliwy,
lubi w mig się przemieszczać,
zbiera swoje ofiary,
ja nie jestem tu pierwsza.
Gardło parzy jak ukrop,
z nosa cieknie bez przerwy,
stos chusteczek w mig rośnie
i puszczają mi nerwy.
Łóżko jest mi kołyską,
i herbata smakuje,
trochę tylko mi smutno,
może ktoś pożartuje.
Dobry humor lekarstwem,
i pomaga na wszystko,
czekam zatem cierpliwie,
może ktoś prześle bystro.
byłam już taka zdrowa,
z niewiadomych powodów
niepotrzebnie całował.
A w obecnym okresie,
trzeba bardzo uważać,
i podobnych okazji,
jeśli można nie stwarzać.
Nie powinno się mówić,
kichać, smarkać, dotykać,
żeby potem nie leżeć,
i z żałości nie wzdychać.
Wirus bywa ruchliwy,
lubi w mig się przemieszczać,
zbiera swoje ofiary,
ja nie jestem tu pierwsza.
Gardło parzy jak ukrop,
z nosa cieknie bez przerwy,
stos chusteczek w mig rośnie
i puszczają mi nerwy.
Łóżko jest mi kołyską,
i herbata smakuje,
trochę tylko mi smutno,
może ktoś pożartuje.
Dobry humor lekarstwem,
i pomaga na wszystko,
czekam zatem cierpliwie,
może ktoś prześle bystro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)