sobota, 31 grudnia 2011

czas

Zegar zadaje wciąż pytania
udziela szybko odpowiedzi
nie ma rozterek wątpliwości
bo musi wciąż do przodu pędzić

jego pytania brzmią niewinnie
tik pyta stale aż jest nudno
tak odpowiada niestrudzenie
o nie mu jakoś raczej trudno

i tak od wieków czas umyka
nikt się mu jakoś nie sprzeciwia
a jeśli nawet nieskutecznie
w ten sposób latek nam przybywa

od dzisiaj robię zamieszanie
zbieram podpisy pokrzywdzonych
poślę do Trybunału Stanu
lub jeśli trzeba jeszcze dalej

wtorek, 27 grudnia 2011

Nie jest tak źle...

Kiedy brakuje powietrza,
nie ma perspektyw na zmianę,
przypomnij sobie, że jestem,
jakiś czas z tobą zostanę.

Może to będą tygodnie,
kilka miesięcy, lub dłużej,
uciszę twoje rozterki,
błękit na nowo rozchmurzę.

Rozśmieszę cię naiwnością,
czasem dokuczę dotkliwie,
co robić takie jest życie,
ważne, pokocham żarliwie.

Wieczorna Muza

W atramentową czerń nocy,
najlepiej wtopić jest wiersze,
ktoś mi to kiedyś powiedział,
wyznając uczucia śmielsze.

Potrzebne jest dobre pióro,
wygodny stolik i lampka,
i kilka myśli ulotnych,
ja Muza, choć koleżanka.

Temat dowolny być może,
najlepiej wzięty wprost z życia,
w końcu już wszystko gdzieś było,
nie mamy nic do odkrycia.

Prosił bym była tak dobra
zechciała mu asystować,
bo stolik już ma i pióro,
no cóż , możemy spróbować.

A jeśli praca się wyda,
po pewnym czasie nużąca,
po prostu sobie odfrunę,
powiem,że jestem już śpiąca.

niedziela, 25 grudnia 2011

Święta

Świąteczne chwile sobie płyną
maczane w aromacie jodły,
w piecyku indyk cicho skwierczy,
płyną kolędy niebem modrym.

Ktoś obok gra na fortepianie,
dziecko się śmieje do rozpuku,
i niby wszystko jest jak wczoraj,
jednak świątecznie, bez wygłupów.

Nastrój odświętny, muszkę włożył,
wykrochmalone ma oblicze,
i bardzo dobrze, w końcu warto,
tyle płynęło ciepłych życzeń.

Niech tylko spełni się połowa,
to świat się zmieni choć na chwilę,
wilk nie pogoni już zająca,
zając pofrunie hen motylem.

Pająk nie złapie muchy w sieci,
pajęczyn nie ma, uprzątnięte,
jemioła wisi pod sufitem,
dla tych co jeszcze czują miętę.

piątek, 23 grudnia 2011

Chciałabym, aby nastrój Święta,
był z nami często, tak na co dzień,
ocieplał życie naszym bliskim,
a radość była zawsze w modzie.

By uśmiech śmieszną był kokardą,
przypiętą niby od parady,
umilkły wszystkie spory waśnie,
ręce garnęły się do zgody.

Rozmowy kwitły przy śniadaniu,
nie dotyczyły polityki,
wszyscy się czuli świetnie, zdrowo,
nikt się nie kłócił nigdy z nikim.

Jeśli zaś będą kwestie sporne,
to tylko drobne bez znaczenia,
w czym jest przewaga Wielkanocy,
a w czym Bożego Narodzenia.

Jedne i drugie są okazją,
by się zamyślić nad istnieniem,
spotkać z bliskimi, zwolnić tempo,
wiadomo miłość wszystko zmienia.

czwartek, 22 grudnia 2011

Życzenia świąteczne

Wszystkim w Święta spokoju ,
moc radości i śmiechu,
pod choinką prezentów,
i udanych wypieków.

Niechaj pachnie choinka,
przyniesiona wprost z lasu,
ustrojona bombkami,
kokardkami z atłasu.

Stwórzmy nastrój jedyny,
najpiękniejszy na świecie,
w końcu dzień wyjątkowy,
narodziło się Dziecię.

Pod jemiołą całuski,
takie szczere, niewinne,
serca czyste, skruszone,
myśli znowu dziecinne.

Girlandami uśmiechów,
I czułymi słowami,
opleciemy świat w koło,
w noc co skrzy się czarami.

sobota, 17 grudnia 2011

Ja w/s zimy

Proszę pana , nie mam zdania
na temat tej zimy ,
co to tylko w kalendarzu,
aż za nią tęsknimy.

Jeśli przyjdzie to przywitam,
zgodnie z dyrektywą,
a na razie nie narzekam,
nie patrzę nań krzywo.

Niepotrzebnie tylko wcześniej
zmieniłam opony,
mogłam jeździć na tych letnich,
trochę tylko gołych.

Rododendron mi wypuszcza ,
całkiem spore pąki,
pewnie myśli , że za chwilę
przylecą biedronki.

Tak się wszystko pogmatwało,
za sprawą dwutlenku,
że wypada siedzieć w domu,
śpiewać sobie cienko.

Nocne postanowienia

Postanowiłam się nie spieszyć
i tak niczego nie dogonię,
nie muszę mieć wszystkiego naraz,
wiosną, wystarczą pelargonie.

Postanowiłam się nie martwić
i tak mam kilka siwych włosów,
nie wydam też tomiku wierszy,
bo nie potrzeba mi rozgłosu.

Odtąd dla siebie będę miła,
tolerancyjna , bez przesady,
na smutek kupię sobie chałwę,
tabliczkę gorzkiej czekolady.

Codziennie psa pogłaszczę czule,
kwiatki pochwalę, że znów kwitną,
zapomnę o telewizorze,
zechcę kobietą być ambitną.

Czasem odwiedzę przyjaciela,
co stara się być dla mnie miły,
/po prawdzie, to go zaniedbuję/,
ale częstokroć nie mam siły.

Na gesty, słowa co kosztują,
zawsze się odbijają echem,
lecz może warto inwestować,
w kogoś ,kto dobrym jest człowiekiem.

piątek, 9 grudnia 2011

Zimowe marzenia

Chciałabym razem z Tobą
zobaczyć gwiazdkę pierwszą
i strząsnąć śnieg z gałązki
wyszeptać myśl najśmielszą

chciałabym przejść przez knieje
wytropić ślad zająca
zajrzeć do jego norki
spytać co spokój zmąca

spinać się krętą drogą
na same Kalatówki
i przezimować zimę
oszczędzić swe zelówki

szusować kilka razy
z samego Kasprowego
czy marzyć już nie można
nie żałuj że mi tego

Do pana N.

"Kto chce, żebym go kochała..."
Musi być silny i nie głupi,
potrafi ciasto pyszne upiec,
mógłby mi kwiaty wręczać co dzień,
/niech wyhoduje je w ogrodzie/.

Nie może nosić złych krawatów,
biegać z tematu do tematu,
musi się skupić tylko na mnie,
byle dyskretnie, nie nachalnie.

Wiadomo, że mam zawsze rację,
może zaprosić na kolację,
i wyznać miłość tylko szczerze,
zresztą, ja w bajki już nie wierzę.

Pierścionek proszę , brylant duży,
a odpoczniemy po podróży.
Co mi się marzy?... Malediwy,
pan się przestraszył, bo leniwy.

Woli pan żagle na Mazurach,
a weekend chętnie w polskich górach.
Zatem już żegnam, to wygłupy,
chyba mych żartów pan nie kupił.

Jeśli pogoda nie rozpieszcza,
nie mogę znaleźć w sobie wieszcza.
Nie piszę wierszy smutnych, tkliwych,
więc chyba pana to nie dziwi.

Proszę uśmiechnąć się łaskawie,
możliwe, jutro się poprawię...

Potrzebuję dziadka

Nie było ogniska wśród nocy
ni długich Polaków rozmowy
nie czułam uścisku twej ręki
nie znałeś tajemnic alkowy

nie było zapewnień żarliwych
że z tobą mi będzie najlepiej
nie byłeś mi świadkiem uniesień
cudownym na zło świata lekiem

nie było przygody co bywa
nie często lecz zdarzyć się może
lecz w głowie mi siedzisz od dawna
i jak tu cię rozgryź gdyś orzech

Bunt

Jest dzień kiedy idzie po grudzie
dziwaczni mijają cię ludzie
niepewni i tacy nerwowi
i żaden dzień dobry nie powie

do wczoraj to było inaczej
jak mogę to sobie tłumaczę
być może zmianami pogody
nie każdy jest w końcu już młody

frustracją libacją i splinem
wypitym w nadmiarze ciut winem
zawodem miłosnym być może
stwierdzeniem że ciągle jest gorzej

no kiedy się stanie do diaska
że miłość się wreszcie roztrzaska
rozbłyśnie rozjarzy zawładnie
niechcący i w oko ci wpadnie

polubisz poślubisz polegniesz
czy w niebie czy w piekle bezwiednie
i świat się uśmiechnie raz jeszcze
i będziesz w miłosnym areszcie

czwartek, 8 grudnia 2011

Tęsknota

Twój cień ma o wiele lepiej,
gdyż jest na odległość kroku,
ja nie mam takiego szczęścia,
choć cenię też święty spokój.

Zazdroszczę twojemu lustru,
co dziennie nowe ujęcie,
mnie musi tylko wystarczyć ,
wyblakłe, zniszczone zdjęcie.

Zazdrość paskudną jest wadą,
wyplenić muszę czym prędzej,
przyjadę w najbliższym czasie,
by sprawy wziąć w swoje ręce.

Ciekawe, czy mnie rozpoznasz,
dość sporo minęło już lat,
pamiętaj- głowę mam w chmurach,
serce na dłoni, to znak.

Przedświątecznie

Dotykiem wiatru mnie kołysz,
i ciepłym słowem zagłaskaj,
polukruj ciepłym spojrzeniem,
bądź jak rodzynek do ciasta.

Jodełką błyśnij zieloną,
oczaruj zapachem igieł,
i pomóż, jeśli potrafisz,
przeżyć te chwile szczęśliwie.

Niech czas zatrzyma się w locie,
nieprzeniknioną urodą,
zostawi w zakątku serca,
co roku opowieść nową.

Siła wiary

Trzeba koniecznie wyjść z domu,
zaczerpnąć w płuca powietrza,
nie wierzyć mądrym prognozom,
co chcą ci w głowie zamieszać.

Gdy świat za oknem prawdziwy,
fałszywy przez szybę szklaną,
nie warto wierzyć złudzeniom,
wiadomo, że często kłamią.

Termometr bywa szwankuje,
i telewizja wciąż straszy,
że zimno, aż beznadziejnie,
wypada w kącie się zaszyć.

Ja jednak wolę nie wierzyć,
w mądrości kapiące smutkiem,
wolę się sama przekonać,
że życie bywa też cudne.

Wystarczy wierzyć w swą gwiazdę,
co drogę nieźle wytycza,
i wtedy odnajdziesz szczęście,
w noc ciemną i bez księżyca.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zbyteczny pośpiech

Nie spieszno mi do trwałych rozstań
ni ostatecznych deklaracji
niech będzie tylko w miarę pewne
że jutro ze mną zjesz kolację

nie lubię uroczystych śpiewów
i napuszonych deklamacji
wolę w zaciszu mego domu
byś mi przyznawał czasem rację

niepewna swego rozsierdzona
mogę ustąpić jeśli trzeba
w imię zaszczytnych ideałów
bo igrzysk trzeba no i chleba

nakryję stolik wyjątkowo
światło przymglone stworzy nastrój
i musisz przyznać że w ten wieczór
nawet zmartwienia wszystkie zgasną

niedziela, 4 grudnia 2011

Metamorfoza

Staram się zachować siebie
czy na długo jeszcze nie wiem
patrzę w lustro inna twarz
mówi do mnie jak się masz

niby coś mi przypomina
kiedyś była …ta dziewczyna
miała oczy dwa błękity
piękny uśmiech talent przy tym

uwielbiała czytać wiersze
były dla niej najważniejsze
teraz tylko to wspomina
i pomału zapomina…

oczy już straciły blask
chyba trochę też przytyła
ale kiedyś ją spotkałam
nie wierzycie, nadal miła.

Ot, zwykłe życie...

Chciałabym mieszkać wśród zwykłych ludzi,
o kromce chleba i dzbanku mleka,
prowadzić nocą szczere rozmowy,
o tym co było i co nas czeka.

Jeśli się gorszyć , to tak na żarty,
nie wpadać w zachwyt z byle powodu,
mieć swoje miejsce, przed domem ogród,
w nim krzaki malin, róże i powój.

Wieczorem chodzić na spacer z mężem,
utartą ścieżką koniecznie z pieskiem,
latem wyjeżdżać pociągiem w góry,
albo nad morze, ciepłe, niebieskie.

Spać kilka godzin, śnić o migdałach,
rano się budzić rześka i zdrowa,
a raz w miesiącu robić wyprawę,
do pobliskiego miasta Krakowa.

Usiąść na Plantach, karmić łabędzie,
albo wysłuchać hejnału w Rynku,
ot, takie zwykłe prowadzić życie,
bez niespodzianek, blichtru i zbytku.

Kolekcjonerka

Może mam szpargałów dużo
i okropnie mi się kurzą
czasem robię więc remanent
i oto co stoi „na mnie”:

słoń mosiężny optymista
muszę wytrzeć go do czysta
kolorowe flakoniki
jakieś stare dwa budziki
wypłowiałe suche kwiaty
i korali sznur czerwony
chyba ciągle jeszcze modny
te korale to z Wenecji
mąż pojechał a z nim dzieci
ja zostałam w domu z psem
och , jak w nocy bałam się
prawie nie zmrużyłam oka
inna rzecz była spiekota
mam też stare kalendarze
w nich notatki nie wymarzę
sporo książek i gazety
tak niezbędne dla kobiety
zszywacze dziurkacze kredki
świstki zapiski ołówki
będzie tak z pół ciężarówki
potrzebuję tego czasem
więc nie oddam ani grama
a przyczyny są dość proste
jestem bardzo przywiązana…