niedziela, 28 listopada 2010

Pilnie potrzebna moskitiera



 Obudził mnie wstrętny komar,
potem  przyszedłeś po  miotłę,
 przepędzić  złego  pająka,
co  usiadł sobie  nad oknem.

Sen odszedł ,  prędko nie wróci,
oczami święcę do rana,
pewności nie mam, lecz sądzę
że będę zła, niewyspana.

Mam  pomysł, kupię  tabliczkę,
 napis umieszczę z  rozpaczy,
„cisza, nie wolno przeszkadzać”
śpię  dawno, jakby  inaczej”...

Kto nie chce praw uszanować,
usłyszy słowa brutalne,
możliwe polecą drzazgi,
 a skutki będą fatalne.             

Z komarem sobie poradzę,
gdy jeszcze zakupię lupę,
przełożę go na kolano,
mocno przetrzepię mu d…                     


                                    



subtelna różnica


najlepsze wiersze są o niczym
mówią  frazesy oklepane
po tysiąc razy o miłości
o tej co przyszła gdzieś nad ranem
 
najgorsze wiersze są o niczym
mówią frazesy oklepane
po tysiąc razy o miłości
co już odeszła gdzieś nad ranem

i niby temat jest podobny
miłość się wdzięczy  tak jak może
tylko maleńka jest różnica
sprawdziłam sama smutno Boże

Koniugacja





Czas przeszły ma wielkie buty,
i żółte zniszczone zęby,
odchodzi szybko w nieznane,
by tworzyć zręby legendy.

Czas przyszły ma bose stópki,
jest przestraszony, nieśmiały,
wygląda sobie zza węgła,
gdyby chciał, byłby wspaniały.

A teraźniejszość jest chwilą,
zakłuje jak rzęsa w oku,
wymyka się wciąż zuchwale
i mówi, „dajcie mi spokój”.

Biało bielutko




A za oknami biało,
cichutko, bezszelestnie,
sto płatków napadało,
co mówię, pewnie dwieście
tysiąc, milionów kilka,
rozniosło się po mieście.

Trzeba wyciągnąć pługi,
piaskarki i łopaty,
bo zasypało całkiem,
nikt nie przejeżdża autem.
Zresztą, mnie jest na rękę ,
uwielbiam  taką ciszę,
 wyglądam sobie oknem
i białe  wiersze piszę.

Myślę też, nie do wiary,
maleńki płatek śniegu,
tyle mi wzruszeń daje,
byle długo  poleżał,
niech tak szybko nie staje.
Płatek do płatka dodam,
utulę, wezmę w ręce,
stopił się… trochę szkoda,
a chciałam dać mu serce.

Nigdy nie pojmę


Chociażbym chciała  nie zrozumiem
sensu wiecznego wędrowania
tych rozczarowań i powrotów
wzlotów  upadków niekochania

nieszczęść ogromnych i zwątpienia
bólu do granic możliwości
lekceważenia  głuchej ciszy
ani młodości ni starości

ktoś mnie zawołał  no to przyszłam
patrzę na świat z niedowierzaniem
i coraz jestem bardziej  głupia
obawiam się że  tak zostanie

sobota, 27 listopada 2010

Podsumowanie z łezką w oku



Żeby nie było wątpliwości,
pomału wkraczam w wiek starości,
co nie zachwyca mnie, a złości.

Przyszedł czas, dzieci w domu nie ma,
większy porządek jest i spokój,
co budzi tylko mój niepokój.

Nie skrywam błędów moich dzieci,
i  nie pilnuję  lekcji wcale,
nawet  nie szyję sukien  lali.

Nie pichcę  zupek, ni kisieli,
nie gaszę uczuć zbyt gorących,
nie chronię  przed zabójczym  słońcem.

Czasem żałuję, że minęło,
to co bywało  utrapieniem,
i teraz tylko jest wspomnieniem.

Dzieci zostały  rodzicami,
i  teraz wszystko robią sami,

Znów powtarzają stare błędy,
co kiedyś przejdą do legendy.

Mam za to wnuki wyjątkowe,
kochane, słodkie, oby zdrowe.

piątek, 26 listopada 2010