A za oknami biało,
cichutko, bezszelestnie,
sto płatków napadało,
co mówię, pewnie dwieście
tysiąc, milionów kilka,
rozniosło się po mieście.
Trzeba wyciągnąć pługi,
piaskarki i łopaty,
bo zasypało całkiem,
nikt nie przejeżdża autem.
Zresztą, mnie jest na rękę ,
uwielbiam taką ciszę,
wyglądam sobie oknem
i białe wiersze piszę.
Myślę też, nie do wiary,
maleńki płatek śniegu,
tyle mi wzruszeń daje,
byle długo poleżał,
niech tak szybko nie staje.
Płatek do płatka dodam,
utulę, wezmę w ręce,
stopił się… trochę szkoda,
a chciałam dać mu serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz