Strzepnęłam wczoraj z biurka mrówkę,
do dzisiaj mam wyrzuty spore,
bo mogła sobie coś uszkodzić,
skręcić lub złamać którąś nogę.
Poobijała wątłe ciałko,
zgubiła drogę do mieszkania,
jestem okrutna, przyznać muszę,
nie mam nic więcej do dodania.
Powinnam była ją zaprosić,
na małą kawę, tosty z dżemem,
zapytać jak się ma królowa,
czy kwas mrówkowy ciągle w cenie.
Słyszałam,że jest bardzo zdrowy,
łagodzi ponoć bóle kości
i ile mogłaby dostarczyć,
w końcu po krótkiej znajomości.
Niestety nici wyszły z tego,
odeszła dokądś obrażona,
mrówki wiadomo pracowite,
nie chcą przyjaźni, wolą orać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz