Jestem najczęściej "niedostępna",
mogłabym zmienić nastawienie,
gdyby ktoś szepnął "zaraz wracam",
jestem na każde twe skinienie.
Jestem przeważnie "niewidoczna",
dla tych co mają bielmo w oku,
bo tak naprawdę nade wszystko,
ze wszystkich rzeczy cenię spokój.
Jestem z reguły gadatliwa,
na każdy temat mam swe zdanie
i nie przekonasz mnie, no, skądże,
chyba, że ze mną już zostaniesz.
Nie zawsze jednak jestem skora,
wywnętrzać się, wylewać żale,
wtedy zamykam się na kłódkę,
wychodzi mi to doskonale.
Możesz zapukać znanym szyfrem,
pogłaskać czule mnie po głowie,
kto wie, możliwe,
że otworzę,
i na pytania twe odpowiem.
czwartek, 29 listopada 2012
Niewysłany list
Nie szkodzi..
Piszę do pana kolejny list,
jak dotąd nie mam odpowiedzi,
może podałam adres zły,
pocztę przejęli źli sąsiedzi.
W liście nie było nic ważnego,
ot, takie głupie babskie ploty,
że bardzo tęsknię, przez to cierpię
i mam upadki, czasem wzloty.
Miłość co przyszła tak nie w porę,
pewnie jedynie mnie dopadła,
pan jest zajęty romansami,
nocami nie śpi, i jak zgadłam?
Bardzo przepraszam za brak taktu,
na szczęście znaczki wylepiłam,
więc nie napiszę ani słówka
i odtąd już nie będę miła.
Piszę do pana kolejny list,
jak dotąd nie mam odpowiedzi,
może podałam adres zły,
pocztę przejęli źli sąsiedzi.
W liście nie było nic ważnego,
ot, takie głupie babskie ploty,
że bardzo tęsknię, przez to cierpię
i mam upadki, czasem wzloty.
Miłość co przyszła tak nie w porę,
pewnie jedynie mnie dopadła,
pan jest zajęty romansami,
nocami nie śpi, i jak zgadłam?
Bardzo przepraszam za brak taktu,
na szczęście znaczki wylepiłam,
więc nie napiszę ani słówka
i odtąd już nie będę miła.
Było nie było...
Nie było ognia wśród nocy,
ni długiej czułej rozmowy,
nie uścisnąłeś mi ręki,
nie odwiedziłeś alkowy.
Nie usłyszałam zapewnień,
że z tobą będzie najlepiej,
nie byłeś świadkiem uniesień,
ani pokutą ni grzechem.
Nie było nocy co zmienia,
serce i rozum łagodnie,
gdy jednak długo nie piszesz,
brak czegoś co jest niemodne.
To wszystko jeszcze przed nami
i nie musimy się spieszyć,
jedynie z obojętności,
nie będę mogła rozgrzeszyć.
środa, 28 listopada 2012
Pertraktacje
Ja nie pragnę płomiennej miłości,
ani wyznań namiętnych wśród nocy,
mnie wystarczy zażyła codzienność,
czuły dotyk, twoje mądre oczy.
Dobre słowo,zawsze chętnie kwiaty
i przechadzka nad górskim strumieniem,
kilka taktów góralskiej melodii,
co zostaną na zawsze wspomnieniem.
Co dam w zamian, sama jeszcze nie wiem
pewnie weźmiesz to co mam najlepsze...
Jeśli wolno mi coś podpowiedzieć,
to nie będą tylko moje wiersze.
ani wyznań namiętnych wśród nocy,
mnie wystarczy zażyła codzienność,
czuły dotyk, twoje mądre oczy.
Dobre słowo,zawsze chętnie kwiaty
i przechadzka nad górskim strumieniem,
kilka taktów góralskiej melodii,
co zostaną na zawsze wspomnieniem.
Co dam w zamian, sama jeszcze nie wiem
pewnie weźmiesz to co mam najlepsze...
Jeśli wolno mi coś podpowiedzieć,
to nie będą tylko moje wiersze.
Pochwała herbaty
Jak ja lubię ciepłą herbatę,
z żółtym krążkiem świeżej cytryny,
przypomina słońce zuchwałe,
co opala na brąz dziewczyny.
Delikatnie ujmuję uszko,
dmucham, chucham, piję powoli,
nie żartuję, rozgrzewa serce,
uspokaja, nic już nie boli.
Czasem dodam łyżeczkę miodu,
bardzo dobry, ponoć na kaszel,
albo wleję kieliszeczek rumu,
skok do łóżka i światło gaszę.
Jest mi błogo, cieplutko, ckliwie,
gdy zanurzam się w obce światy,
więc uwierzcie, dobrze wieczorem,
wypić szklankę pysznej herbaty.
Gitara
Jesienią, długie wieczory,
dopada tęsknota, spleen,
wspominam dźwięki gitary,
przewijam znajomy film.
Tyle się wtedy zdarzyło,
ogniska czarował blask,
iskry leciały do nieba,
tak blisko było do gwiazd.
Pamiętam twarze przyjaciół,
melodie nucił druh wiatr,
kiełbaska skwierczała w ogniu,
przyjaznym stawał się świat.
Na szczęście istnieje pamięć,
odtwarza wszystko jak z nut,
przywraca to co najlepsze,
raz w życiu zdarza się cud.
Niestety, dziś jestem sama,
choć wokół rojno i gwar,
na ścianie wisi gitara,
dawno wypalił się żar.
dopada tęsknota, spleen,
wspominam dźwięki gitary,
przewijam znajomy film.
Tyle się wtedy zdarzyło,
ogniska czarował blask,
iskry leciały do nieba,
tak blisko było do gwiazd.
Pamiętam twarze przyjaciół,
melodie nucił druh wiatr,
kiełbaska skwierczała w ogniu,
przyjaznym stawał się świat.
Na szczęście istnieje pamięć,
odtwarza wszystko jak z nut,
przywraca to co najlepsze,
raz w życiu zdarza się cud.
Niestety, dziś jestem sama,
choć wokół rojno i gwar,
na ścianie wisi gitara,
dawno wypalił się żar.
No,dobrze,ale...
Ja nie mam żadnych wątpliwości,
że życie można by uprościć.
Zawsze zabiera czasu dużo,
przegrana walka z warstwą kurzu.
A nieustanne udawanie,
że jestem młoda niesłychanie…
Będę robiła co konieczne,
czasem odmówię i to grzecznie.
Bo asertywna bywam też,
ty sam najlepiej o tym wiesz.
Postaram się, by nie dosypiać,
nie jeść przed spaniem i nie czytać.
Nie siedzieć nocą w komputerze,
to bardzo trudne, mówię szczerze.
Lepiej jest wyjść na spacer z psem,
jest taka cisza, dobrze...wiem...
Można przemyśleć to i owo,
cóż, kiedy często jest burzowo,
a ja się bardzo boję grzmotów,
nieznanych piesków, mężczyzn, kotów.
Więc wieczorami siedzę w domu,
czasem dojadam po kryjomu...
Nie wolno ciasta ani deczka,
będę się toczyć jak kuleczka?...
No,dobrze, jeszcze cię posłucham,
chociaż nie słyszę, jestem głucha
na twoje prośby i westchnienia.
No, pa...dobranoc...nic nie zmieniam!
Bo, gdybym była doskonała,
to co bym jutro poprawiała?
wtorek, 27 listopada 2012
Damą serca być...
Na dzień dobry chciałabym całusek,
i koniecznie śniadanie do łóżka,
a przez szybę niech złote słoneczko,
delikatnie mi włosy wymuska.
A co mam?
Pusty pokój, szary mur za oknem,
kilka gratów, krzaki róż co zmokły
i śniadanie muszę zrobić sama.
Tak po prawdzie to jest istny dramat.
Ale, jeśli ktoś do mnie napisze,
że podobnie jak ja znosi ciszę,
że uwielbia ciepło i kolory,
a jesienią to zwykle jest chory...
Będę wiedzieć, że jest już nas dwoje,
koniec, kropka i precz niepokoje.
Jeszcze tylko odejdzie zła jesień,
a Mikołaj prezenty przyniesie.
i koniecznie śniadanie do łóżka,
a przez szybę niech złote słoneczko,
delikatnie mi włosy wymuska.
A co mam?
Pusty pokój, szary mur za oknem,
kilka gratów, krzaki róż co zmokły
i śniadanie muszę zrobić sama.
Tak po prawdzie to jest istny dramat.
Ale, jeśli ktoś do mnie napisze,
że podobnie jak ja znosi ciszę,
że uwielbia ciepło i kolory,
a jesienią to zwykle jest chory...
Będę wiedzieć, że jest już nas dwoje,
koniec, kropka i precz niepokoje.
Jeszcze tylko odejdzie zła jesień,
a Mikołaj prezenty przyniesie.
A gdyby tak...
Gdyby ktoś mnie pokochał, a priori,
pozwoliłabym myślę...do woli.
Gdyby jeszcze całował namiętnie,
pewnie bym się zgodziła, dość chętnie.
Gdyby zechciał pokazać kraj świata,
mogę pieszo,bo boję się latać.
Pewnie w końcu straciłabym głowę,
gdyby szeptem powiedział pół słowem,
że choć jestem nieznośna kobieta,
będzie ze mną, a reszta, to betka.
poniedziałek, 26 listopada 2012
Pogodnie i bajecznie
Na przekór wszystkim zmartwieniom,
wbrew nie najlepszej pogodzie,
niezmiennie budzi mnie słońce,
przychodzi rankiem, jak co dzień.
Gdy witasz ciepłym dzień dobry,
nic mi do szczęścia nie trzeba,
jestem już cała w skowronkach,
nawet przestałam się gniewać.
Bywają jednak dni szare,
na dworze pięknie, upalnie,
ty milczysz, jakbyś zapomniał
i wtedy czuję się marnie.
Od kiedy ciebie poznałam,
czuję się silna i młoda,
świat przestał ranić boleśnie,
tylko na szczęście jest podaż.
Kiedyś odejdziesz, wiadomo,
człowiek jest tylko człowiekiem,
lecz zapamiętam dwa słowa,
zostaną we mnie z oddechem.
wbrew nie najlepszej pogodzie,
niezmiennie budzi mnie słońce,
przychodzi rankiem, jak co dzień.
Gdy witasz ciepłym dzień dobry,
nic mi do szczęścia nie trzeba,
jestem już cała w skowronkach,
nawet przestałam się gniewać.
Bywają jednak dni szare,
na dworze pięknie, upalnie,
ty milczysz, jakbyś zapomniał
i wtedy czuję się marnie.
Od kiedy ciebie poznałam,
czuję się silna i młoda,
świat przestał ranić boleśnie,
tylko na szczęście jest podaż.
Kiedyś odejdziesz, wiadomo,
człowiek jest tylko człowiekiem,
lecz zapamiętam dwa słowa,
zostaną we mnie z oddechem.
niedziela, 25 listopada 2012
Wyznania studentki
Ja proszę pana mieszkam na Smoleńsk,
dwa kroki od Filharmonii,
zbyt często w nocy nie mogę zasnąć,
„siódemka” przejeżdża, dzwoni.
Ten motorniczy bez wyobraźni,
nie wie,że chcę być wyspana,
jedynie w panu jeszcze nadzieja,
stąd piszę liścik do pana.
Pokój z wynajmu, na pierwszym piętrze,
meble antyczne, z epoki,
ze ściany patrzą jacyś przodkowie,
zabawnie mrugają okiem.
Obok mam Planty,całe w zieleni,
zapraszam na pogawędkę,
i mam nadzieję, pan nie odmówi,
dziewczynie trochę natrętnej.
Możemy przejść się albo na Wawel,
lepiej deptakiem nad Wisłę,
jeśliby wolał pan wokół Rynku,
zgodzę się z takim pomysłem.
Jak zwykle gadam, może za dużo,
pan się w domysłach już gubi,
czy ja żartuję, czy też na serio,
możliwe, że… pana lubię.
Jak już wspomniałam, mieszkam na Smoleńsk,
dwa kroki od Filharmonii,
mam zwykle bardzo zajęty tydzień,
unikam więc monotonii.
To jakiś koncert, wypad za miasto,
spotkanie w gronie przyjaciół,
stąd właśnie nie mam dla pana czasu,
paskudny miesiąc się zaczął.
Pan tak nalega,nie śmiem odmówić,
może się jeszcze namyślę,
na razie kończę, bo jest już trzecia,
i znów się biedna nie wyśpię.
dwa kroki od Filharmonii,
zbyt często w nocy nie mogę zasnąć,
„siódemka” przejeżdża, dzwoni.
Ten motorniczy bez wyobraźni,
nie wie,że chcę być wyspana,
jedynie w panu jeszcze nadzieja,
stąd piszę liścik do pana.
Pokój z wynajmu, na pierwszym piętrze,
meble antyczne, z epoki,
ze ściany patrzą jacyś przodkowie,
zabawnie mrugają okiem.
Obok mam Planty,całe w zieleni,
zapraszam na pogawędkę,
i mam nadzieję, pan nie odmówi,
dziewczynie trochę natrętnej.
Możemy przejść się albo na Wawel,
lepiej deptakiem nad Wisłę,
jeśliby wolał pan wokół Rynku,
zgodzę się z takim pomysłem.
Jak zwykle gadam, może za dużo,
pan się w domysłach już gubi,
czy ja żartuję, czy też na serio,
możliwe, że… pana lubię.
Jak już wspomniałam, mieszkam na Smoleńsk,
dwa kroki od Filharmonii,
mam zwykle bardzo zajęty tydzień,
unikam więc monotonii.
To jakiś koncert, wypad za miasto,
spotkanie w gronie przyjaciół,
stąd właśnie nie mam dla pana czasu,
paskudny miesiąc się zaczął.
Pan tak nalega,nie śmiem odmówić,
może się jeszcze namyślę,
na razie kończę, bo jest już trzecia,
i znów się biedna nie wyśpię.
sobota, 24 listopada 2012
Królewna na ziarku /inna wersja/
Cóż, że pościel dali piękną,
niewygodne łóżko!
Położyłam się o ósmej,
pożegnałam z wróżką.
Rano wstałam tak zmęczona,
ani ciut nie kłamię,
że nie mogłam w lustro spojrzeć,
mogę przysiąc mamie.
Ten co nocleg przyszykował,
złośliwie dał groszek,
a ja jestem delikatna,
prześcielić mi proszę.
Może inna by nie czuła,
spała jak zabita,
ja królewną jednak jestem,
oświadczam i kwita.
W moim domu wszyscy mili,
traktują mnie grzecznie,
a w gościnie takie draństwo,
spać jest niebezpiecznie.
Mogę przyjąć przeprosiny,
jeśli taka wola,
ach, to była tylko próba,
wierzyć jestem skora.
A na przyszłość bardzo proszę,
sadzić dla mnie groszek,
niech przypomni mi przygodę,
pieści wonią nosek.
Ten szczególny, co uwierał,
wezmę na pamiątkę,
potraktuję jak talizman,
pomoże, nie wątpię.
niewygodne łóżko!
Położyłam się o ósmej,
pożegnałam z wróżką.
Rano wstałam tak zmęczona,
ani ciut nie kłamię,
że nie mogłam w lustro spojrzeć,
mogę przysiąc mamie.
Ten co nocleg przyszykował,
złośliwie dał groszek,
a ja jestem delikatna,
prześcielić mi proszę.
Może inna by nie czuła,
spała jak zabita,
ja królewną jednak jestem,
oświadczam i kwita.
W moim domu wszyscy mili,
traktują mnie grzecznie,
a w gościnie takie draństwo,
spać jest niebezpiecznie.
Mogę przyjąć przeprosiny,
jeśli taka wola,
ach, to była tylko próba,
wierzyć jestem skora.
A na przyszłość bardzo proszę,
sadzić dla mnie groszek,
niech przypomni mi przygodę,
pieści wonią nosek.
Ten szczególny, co uwierał,
wezmę na pamiątkę,
potraktuję jak talizman,
pomoże, nie wątpię.
czwartek, 22 listopada 2012
Na niepogodę
Wiatr coś mnie źle nastraja,
są tacy co go lubią,
mnie zaraz boli głowa,
czuję się podle długo.
Słońce zaś tak przypieka,
unikam jeśli mogę,
chowam się w smugę cienia,
i zimny okład robię.
Noc jest mi nieprzyjazna
zbyt długo coś się wlecze,
patrzę dochodzi trzecia,
a nie zasnęłam jeszcze.
I nowy dzień nadchodzi,
wiem zaraz, że zadzwonisz,
zapytasz jak dziś spałam,
czy zapomniałam o nim.
Na wszystkie niepogody,
przekręty złego losu,
ty jeden jesteś dobry,
sprawdzony masz już sposób.
Przytulisz ciepłym słowem,
rozwiejesz złe nastroje,
zasadzisz kwiatki w myślach,
i znowu się nie boję.
Napisany 2012-11-22
są tacy co go lubią,
mnie zaraz boli głowa,
czuję się podle długo.
Słońce zaś tak przypieka,
unikam jeśli mogę,
chowam się w smugę cienia,
i zimny okład robię.
Noc jest mi nieprzyjazna
zbyt długo coś się wlecze,
patrzę dochodzi trzecia,
a nie zasnęłam jeszcze.
I nowy dzień nadchodzi,
wiem zaraz, że zadzwonisz,
zapytasz jak dziś spałam,
czy zapomniałam o nim.
Na wszystkie niepogody,
przekręty złego losu,
ty jeden jesteś dobry,
sprawdzony masz już sposób.
Przytulisz ciepłym słowem,
rozwiejesz złe nastroje,
zasadzisz kwiatki w myślach,
i znowu się nie boję.
Napisany 2012-11-22
środa, 21 listopada 2012
Drobiazgi
Lubię dostawać prezenty,
mogą być małe, niedrogie.
Byleby dane z przyjaźni,
przyjmować zaraz już mogę.
Potrzebny jest mi breloczek,
ciekawa książka lub płyta,
pierścionek z małym brylantem,
o cenę ręczę, nie spytam.
Przyjmuję też komplementy,
byle nie były zbyt tanie.
Może być wyjazd na weekend,
wiadomo, że tylko z panem.
mogą być małe, niedrogie.
Byleby dane z przyjaźni,
przyjmować zaraz już mogę.
Potrzebny jest mi breloczek,
ciekawa książka lub płyta,
pierścionek z małym brylantem,
o cenę ręczę, nie spytam.
Przyjmuję też komplementy,
byle nie były zbyt tanie.
Może być wyjazd na weekend,
wiadomo, że tylko z panem.
Smutna historia
Obudziłeś nieśmiało kobietę,
w pewien zwykły poranek czerwcowy,
miałam wtedy lat dwadzieścia parę
i scenariusz na życie gotowy.
Wszystko było niezwykle jak z bajki,
budowałeś mi zamki z kryształu,
chciałeś więzić na przyszłość bez skazy,
ale dla mnie to było zbyt mało.
Szóstym zmysłem jednak przeczuwałam
słowa z czasem zwietrzeją, pobledną,
już wolałam mieszkać w zwykłej chacie
niż znudzoną być smutną królewną.
Eksperyment zrobiłam niewielki,
ścięłam włosy, ot tak na chłopczycę,
/nie ja jedna, taka była moda/,
byłam pewna, że tym cię zachwycę.
Odkochałeś się w ciągu minuty,
aż zdrętwiałam, nie mogłam uwierzyć,
przecież w końcu nic się nie zmieniło,
ale trudno, musiałam to przeżyć.
Wiem po latach, to była pomyłka,
zapłaciłeś bardzo dużą cenę,
chcę byś wiedział, że dziś ci przebaczam,
całą sprawę kwituję westchnieniem.
Ech…
p.s.
Ta historia, jest całkiem prawdziwa,
stąd zostałam pospiesznie fryzjerką,
bez skrupułów ścinam zawsze włosy,
bo wiadomo odrosną dość prędko.
sobota, 17 listopada 2012
Mgła
Zamglone wszystko, niewyraźne,
nawet reklama nie pomoże,
a przecież mogło być słonecznie,
modlę się, by nie było gorzej.
Zapewne mleko się rozlało,
aniołki niosły pełne konwie
i nierozważnie się potknęły.
Pretensje zatem słać nie do mnie.
Może złośliwie ktoś rozpylił.
Żeby nie było tak jak kiedyś…
Najlepiej to nie drążyć zbytnio,
jeszcze napytam sobie biedy.
Pomyślę, że to tiul jedwabny,
na chwilę tylko wyłożony,
żeby nie było tak bezlistnie,
doprawdy pomysł to szalony.
Dociekam jednak jaki finał,
bo kiedyś będzie znowu ładnie,
tylko czy mgła się w górę wzniesie,
czy też na ziemię raczej spadnie.
nawet reklama nie pomoże,
a przecież mogło być słonecznie,
modlę się, by nie było gorzej.
Zapewne mleko się rozlało,
aniołki niosły pełne konwie
i nierozważnie się potknęły.
Pretensje zatem słać nie do mnie.
Może złośliwie ktoś rozpylił.
Żeby nie było tak jak kiedyś…
Najlepiej to nie drążyć zbytnio,
jeszcze napytam sobie biedy.
Pomyślę, że to tiul jedwabny,
na chwilę tylko wyłożony,
żeby nie było tak bezlistnie,
doprawdy pomysł to szalony.
Dociekam jednak jaki finał,
bo kiedyś będzie znowu ładnie,
tylko czy mgła się w górę wzniesie,
czy też na ziemię raczej spadnie.
Listopad
Nie byłam nigdy w Londynie,
lecz londyńczykom współczuję,
codziennie mgliście, wilgotnie,
dlatego każdy choruje.
Kiedy popatrzę przez okno,
widoki są opłakane,
nie mam ochoty wychodzić,
nawet rozmawiać dziś z panem.
Z nadzieją oglądam TV,
czekam na lepsze prognozy,
codziennie jednak mnie straszą,
że będzie gorzej i
gorzej.
Dobrze wiedziałam, listopad
najgorszy miesiąc na świecie,
lecz niepotrzebnie wam mówię,
bo sami dobrze to wiecie.
Ostatnio pewien poeta
powiedział, że kocha jesień.
Możliwe, wrzesień, październik…
Muszę to sprawdzić w notesie.
Jeszcze pociesza wiadomość,
po listopadzie jest grudzień,
więc nadal czekam wytrwale,
i marzę o jakimś cudzie.
lecz londyńczykom współczuję,
codziennie mgliście, wilgotnie,
dlatego każdy choruje.
Kiedy popatrzę przez okno,
widoki są opłakane,
nie mam ochoty wychodzić,
nawet rozmawiać dziś z panem.
Z nadzieją oglądam TV,
czekam na lepsze prognozy,
codziennie jednak mnie straszą,
że będzie gorzej i
gorzej.
Dobrze wiedziałam, listopad
najgorszy miesiąc na świecie,
lecz niepotrzebnie wam mówię,
bo sami dobrze to wiecie.
Ostatnio pewien poeta
powiedział, że kocha jesień.
Możliwe, wrzesień, październik…
Muszę to sprawdzić w notesie.
Jeszcze pociesza wiadomość,
po listopadzie jest grudzień,
więc nadal czekam wytrwale,
i marzę o jakimś cudzie.
piątek, 16 listopada 2012
Optymistycznie
A we mnie dusza wesoło śpiewa,
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
wystarczy przeżyć do brzasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
wystarczy przeżyć do brzasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
środa, 14 listopada 2012
Urodziny
Moja wnuczka tak wydoroślała,
właśnie dzisiaj skończyła sześć latek.
Jest wysoką, dorodną panienką,
za pomyślność piję soczek zatem.
Do przedszkola chodzi bardzo chętnie,
ma wybrane grono koleżanek,
lubi śpiewać, tańczyć, recytować,
jednym słowem jak szaleć to szaleć.
Już straciła jedynki mleczaki,
co w tym wieku jest stratą niewielką,
pewnie wkrótce odrosną dwa nowe
i znów będzie jej uśmiech perełką.
Składam dzisiaj najlepsze życzenia,
byś nie miała powodów do smutku,
rosła zdrowo, wierzyła w królewny,
elfy, czary, dobroć krasnoludków.
właśnie dzisiaj skończyła sześć latek.
Jest wysoką, dorodną panienką,
za pomyślność piję soczek zatem.
Do przedszkola chodzi bardzo chętnie,
ma wybrane grono koleżanek,
lubi śpiewać, tańczyć, recytować,
jednym słowem jak szaleć to szaleć.
Już straciła jedynki mleczaki,
co w tym wieku jest stratą niewielką,
pewnie wkrótce odrosną dwa nowe
i znów będzie jej uśmiech perełką.
Składam dzisiaj najlepsze życzenia,
byś nie miała powodów do smutku,
rosła zdrowo, wierzyła w królewny,
elfy, czary, dobroć krasnoludków.
wtorek, 13 listopada 2012
Rozmowa z Aniołem
Aniele Boży wierny stróżu,
wiem dobrze, że nie jestem miła,
a Ty uparcie przy mnie stoisz,
pilnujesz bym się nie zgubiła.
Śmiałych pomysłów miewam sporo,
drogi wybieram często kręte,
musisz więc sporo się namęczyć,
bym nie wypadła za zakrętem.
Od wczoraj wiem o Tobie więcej,
że jednak na mnie Ci zależy,
postaram się być trochę lepsza,
w końcu musimy jakoś przeżyć.
Zanim coś zrobię nie najmądrzej,
poproszę Ciebie o korektę,
w końcu masz lepsze rozpoznanie,
myślę, że błyśniesz swym konceptem.
Gorzką samotność skryj pod skrzydła,
chcę żyć ciekawie, niebanalnie,
umiarkowanie się zamartwiać,
niech wszystko stanie się normalne.
Codziennie proszę mocno wspieraj,
rozśmieszaj, kochaj, upominaj,
bo wiesz, że życie ma się jedno,
a każdy dzień tak szybko mija.
wiem dobrze, że nie jestem miła,
a Ty uparcie przy mnie stoisz,
pilnujesz bym się nie zgubiła.
Śmiałych pomysłów miewam sporo,
drogi wybieram często kręte,
musisz więc sporo się namęczyć,
bym nie wypadła za zakrętem.
Od wczoraj wiem o Tobie więcej,
że jednak na mnie Ci zależy,
postaram się być trochę lepsza,
w końcu musimy jakoś przeżyć.
Zanim coś zrobię nie najmądrzej,
poproszę Ciebie o korektę,
w końcu masz lepsze rozpoznanie,
myślę, że błyśniesz swym konceptem.
Gorzką samotność skryj pod skrzydła,
chcę żyć ciekawie, niebanalnie,
umiarkowanie się zamartwiać,
niech wszystko stanie się normalne.
Codziennie proszę mocno wspieraj,
rozśmieszaj, kochaj, upominaj,
bo wiesz, że życie ma się jedno,
a każdy dzień tak szybko mija.
Taka jestem
Nie mam zdrowia, ani czasu,
często wpadam w zamyślenie,
mam przyjaciół jak i wrogów,
nic nie zmienię.
Lubię późno siedzieć w nocy,
za to rano wstać mi trudno,
ziewam sobie bez żenady,
gdy jest nudno.
Spodnie noszę ciut przyciasne,
latem wkładam też sukienki,
na koncertach głośno krzyczę,
„jesteś wielki”.
Ale z tobą czasem milczę,
chociaż jestem gadatliwa,
bo najbardziej lubię ciszę,
co roztkliwia.
często wpadam w zamyślenie,
mam przyjaciół jak i wrogów,
nic nie zmienię.
Lubię późno siedzieć w nocy,
za to rano wstać mi trudno,
ziewam sobie bez żenady,
gdy jest nudno.
Spodnie noszę ciut przyciasne,
latem wkładam też sukienki,
na koncertach głośno krzyczę,
„jesteś wielki”.
Ale z tobą czasem milczę,
chociaż jestem gadatliwa,
bo najbardziej lubię ciszę,
co roztkliwia.
niedziela, 11 listopada 2012
Czas przeszły
Dni przed laty wlokły się bez końca,
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko, po prostu od krowy,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
miałam szklankę pełną do połowy.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję najpiękniejsze chwile,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Moje drzewa dawno już wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
zamieniłam się nagle w kobietę,
nie prosiłam, to pomysł szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
mam pretensje, lecz nie wiem do kogo,
nie powinien mnie nauczyć latać.
Dni przed laty wlokły się bez końca,
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko, po prostu od krowy,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
miałam szklankę pełną do połowy.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję najpiękniejsze chwile,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Moje drzewa dawno już wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
zamieniłam się nagle w kobietę,
nie prosiłam, to pomysł szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
mam pretensje, lecz nie wiem do kogo,
nie powinien mnie nauczyć latać.
sobota, 10 listopada 2012
Czas nie stoi
Czas nie stoi
Zegar zadaje wciąż pytania,
udziela szybko odpowiedzi,
nie ma rozterek, wątpliwości,
bo musi wciąż do przodu pędzić.
Jego pytania brzmią niewinnie,
„tik” pyta stale, aż jest nudno.
„tak” odpowiada niestrudzenie,
zaś kroki stawia pewnie, równo.
I tak od wieków czas ucieka,
chociaż go przecież nikt nie goni,
nagroda czeka na zuchwalca,
który go zechce uspokoić.
Czasem zatrzyma się na chwilkę,
zastygnie jakby oniemiały,
tak mówią ci, co są szczęśliwi,
pierwszą miłością obłąkani.
Bywa przecieka nam przez palce
i nic dobrego to nie wnosi,
nie można z tego bicza skręcać,
głuchy na wszystko, szkoda prosić.
Zegar zadaje wciąż pytania,
udziela szybko odpowiedzi,
nie ma rozterek, wątpliwości,
bo musi wciąż do przodu pędzić.
Jego pytania brzmią niewinnie,
„tik” pyta stale, aż jest nudno.
„tak” odpowiada niestrudzenie,
zaś kroki stawia pewnie, równo.
I tak od wieków czas ucieka,
chociaż go przecież nikt nie goni,
nagroda czeka na zuchwalca,
który go zechce uspokoić.
Czasem zatrzyma się na chwilkę,
zastygnie jakby oniemiały,
tak mówią ci, co są szczęśliwi,
pierwszą miłością obłąkani.
Bywa przecieka nam przez palce
i nic dobrego to nie wnosi,
nie można z tego bicza skręcać,
głuchy na wszystko, szkoda prosić.
piątek, 9 listopada 2012
Taka tam przeróbka
„Kto chce, żebym go kochała..."
Musi być wielki, silny jak tur,
w miarę normalny, nie żaden król.
Kochać zwierzęta, w tym koty, psy,
a złotej rybce mówić -hej, ty…
Stąd może spełniać moje życzenia,
takie wymyślne, ot, od niechcenia.
Dzisiaj na przykład mógłby mi w darze,
zaproponować wyjście na plażę.
Jutro niech wygra główną wygraną,
połowa dla mnie i tak to tanio.
Niech mi założy ogród kwiatowy,
kilka zagonów mięty pieprzowej.
Bo mięta zawsze przyda się w domu,
można ją będzie podesłać komuś,
żeby ją poczuł i zapamiętał,
od tego przecież bywa też mięta.
Niech mi przyznaje niezmiennie rację,
zrobię mu za to pyszną kolację.
Zawsze dobiorę krawat, koszulę,
nawet pożegnam, gdy trzeba czule.
Swoje pazurki schowam na chwilę,
niech się nie zrazi byle paszkwilem.
Co wieczór będę czytać mu wiersze,
żeby przywołać marzenia śmielsze.
Wiem, że się znudzi szybciej niż myślę,
zostanie tylko utopić w Wiśle.
Lecz sprawa będzie o tyle trudna,
że woda w rzece zimna i brudna.
Zatem niech idzie szczęścia poszukać,
na inne piętro w drzwi niech zapuka.
Może tam czeka królewna jakaś,
gdy ją zobaczy to da buziaka.
Królewny pewne zawsze są w cenie,
trudno dostępne, tak jak marzenie.
I stroją fochy, się obrażają,
tylko wytrwałych szczerze kochają.
wtorek, 6 listopada 2012
Do ciebie
Kiedy napiszesz wiersz liryczny
i zechcesz mi go ofiarować,
najlepiej umieść go w butelce,
żeby nie zmokły ważne słowa.
Kiedy napiszesz wiersz igraszkę,
gwoździami przybij go na płocie,
gdy będę szukać dziury w całym,
dostrzegę powiem, ech, sto pociech.
Kiedy już wydasz własny tomik,
to cały nakład wnet wykupię,
wytapetuję szybko ściany,
żeby nikt inny mnie nie ubiegł.
Wieczorem wchodzę między strofy,
ziarenka maku wyłuskuję,
zmęczenie spada jak ten popiół,
Kopciuszek suknię już szykuje.
_________________
i zechcesz mi go ofiarować,
najlepiej umieść go w butelce,
żeby nie zmokły ważne słowa.
Kiedy napiszesz wiersz igraszkę,
gwoździami przybij go na płocie,
gdy będę szukać dziury w całym,
dostrzegę powiem, ech, sto pociech.
Kiedy już wydasz własny tomik,
to cały nakład wnet wykupię,
wytapetuję szybko ściany,
żeby nikt inny mnie nie ubiegł.
Wieczorem wchodzę między strofy,
ziarenka maku wyłuskuję,
zmęczenie spada jak ten popiół,
Kopciuszek suknię już szykuje.
_________________
Subskrybuj:
Posty (Atom)