Na dzień dobry chciałabym całusek,
i koniecznie śniadanie do łóżka,
a przez szybę niech złote słoneczko,
delikatnie mi włosy wymuska.
A co mam?
Pusty pokój, szary mur za oknem,
kilka gratów, krzaki róż co zmokły
i śniadanie muszę zrobić sama.
Tak po prawdzie to jest istny dramat.
Ale, jeśli ktoś do mnie napisze,
że podobnie jak ja znosi ciszę,
że uwielbia ciepło i kolory,
a jesienią to zwykle jest chory...
Będę wiedzieć, że jest już nas dwoje,
koniec, kropka i precz niepokoje.
Jeszcze tylko odejdzie zła jesień,
a Mikołaj prezenty przyniesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz