Zarzuciłeś, że jestem rozrzutna,
że zbyt łatwo uśmiechy rozdaję,
no, mój drogi, ja nic nie poradzę,
w moim świecie są takie zwyczaje.
Tylko ranek zapuka w me okno,
już się śmieję, choć szyby wilgotne,
wieczór barwą nadciąga ponurą,
zmieniam w radość czego się nie dotknę.
Wiesz najlepiej, że jestem okropna,
błyskiem w oku uwodzę wciąż ciebie,
nawet nie chcę się tego wypierać,
że pocieszam, gdy jesteś w potrzebie.
Sam rozumiesz, musi być wesoło,
wtedy wszyscy poczują się lepiej,
no, więc nie bądź już taki zazdrosny,
tylko śmiechu mojego bądź echem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz