Ja nie jestem Sierotką Marysią,
nie bywałam też Śpiącą Królewną,
jestem sobie zwyczajną kobietą,
znam swą wartość, tak myślę, na pewno.
Nie udzielam się w ruchach kobiecych,
jeśli walczę to o prawa w domu,
nie pozwalam mieszać w moich sprawach,
jeśli czasem, to nie byle komu.
Tylko czasem w jesienne wieczory,
prozę życia zamieniam na bajkę,
siadam sobie wygodnie w fotelu,
biorę kota, a on pali fajkę.
Puszczam wtedy łagodną muzykę
i płyniemy tak razem na fali,
kotek mruczy swoje opowieści,
a ja słucham, co też będzie dalej.
Zwykle jest to opowieść dość długa,
co tam nie ma, zamki i karoce,
miłość, zdrada, namiętne wyznania,
czasem szlocham, wiadomo emocje.
Najważniejsze, że koniec szczęśliwy,
dobijamy tak razem północy,
kotka kładę w nogi mego łóżka,
noc zamyka czule moje oczy.
p.s.
Oczywiście, trochę ubarwiłam,
aktualnie nie posiadam kotka,
jego rolę przejął sprytnie szczeniak,
na spacerze możecie mnie spotkać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz