poniedziałek, 31 grudnia 2012

Pożegnanie z przywitaniem

Chcę zostawić dzisiaj Stary Rok za bramą,
w Nowy wejść odważnie jeszcze dziarskim krokiem,
by na życie, które niby wciąż to samo,
patrzeć odmłodzonym, choć zmęczonym wzrokiem.

Gdy to nowe kwili, grzebie się w pieluszkach,
takie nieporadne, bezbronne, i słabe,
hej, tam muzykanci, zagrajcie że głośniej,
czas umyka szybko, pora na zabawę.

Wina mi nalejcie, nie czas na nostalgię,
niech Stary odejdzie, żegnam go bez żalu,
w pamięci wciąż noszę słowa tej piosenki,
aby nie marudzić i wziąć udział w balu.

niedziela, 23 grudnia 2012

na świąteczną nutę


Chciałabym, aby nastrój Święta,
był z nami często, tak na co dzień,
ocieplał życie naszym bliskim,
a radość była zawsze w modzie.

By uśmiech śmieszną był kokardą,
przypiętą niby od parady,
umilkły wszystkie spory waśnie,
ręce garnęły się do zgody.

Rozmowy kwitły przy śniadaniu,
nie dotyczyły polityki,
wszyscy się czuli świetnie, zdrowo,
nikt się nie kłócił nigdy z nikim.

Jeśli zaś będą kwestie sporne,
to tylko drobne bez znaczenia,
w czym jest przewaga Wielkanocy,
a w czym Bożego Narodzenia.

Jedne i drugie są okazją,
by się zamyślić nad istnieniem,
spotkać z bliskimi, zwolnić tempo,
wiadomo miłość wszystko zmienia.

sobota, 22 grudnia 2012

Życzenia

Wszystkim w Święta spokoju ,
moc radości i śmiechu,
pod choinką prezentów,
z nieba gwiazdek ze śniegu.

Niechaj pachnie jodełka,
przyniesiona wprost z lasu,
ustrojona bombkami,
kokardkami z atłasu.

Stwórzmy nastrój jedyny,
wyjątkowy na świecie,
bądźmy mili, życzliwi
i uwierzmy poecie.

Pod jemiołą całuski,
takie szczere, niewinne,
serca dziwnie skruszone,
myśli znowu dziecinne.

Girlandami uśmiechów
i czułymi słowami,
opleciemy świat w koło,
w noc co skrzy się czarami.


piątek, 21 grudnia 2012


Choineczko zieleniutka
z pobliskiego lasu
dodaj świętom co nadchodzą
urody i blasku

opowiadaj co widziałaś
kiedy rosłaś w borze
a śnieg błyszczał na igiełkach
jak północne zorze

taka świeża i pachnąca
bądźże długo z nami
bo nam czasem bywa smutno
łezka buzię plami

zaśpiewamy ci radośnie
światła zapalimy
jesteś dla nas tak jak wiosna
w progu białej zimy




Wirują płatki w śnieżnym pędzie,
szukają sobie lądowiska,
czasem przystaną w świetle lampy,
by pooglądać coś tam z bliska.

Oszołomione mkną w nieznane,
kłębią się, iskrzą, roztapiają,
w końcu zmęczone dzikim tańcem,
tulą do siebie, osiadają.

Gwiazdka do gwiazdki, jak ziarenka,
tworzą rozległą białą plamę,
jeśli ktoś przejdzie delikatnie,
odciśnie ślady na dywanie.

Zając, przepiórka, kuropatwa,
kilka wron w stadku się wybiera,
by sprawdzić, sporo tego śniegu,
a mrozu ile w dół od zera?

Dyskretnie patrzę, nie dowierzam,
sarenka wyszła prosto z lasu,
opowie swoim przyjaciółkom,
że zima piękna, pełna blasku.
________________________________________

Zima znowu opatuli,
swoim śnieżnym płaszczem,
chociaż zimno i wietrzysko,
po twarzy nie głaszcze.

Mieszkam w centrum,
na ulicy co w górę się wije,
dla dzieciaków istna frajda,
każde wie, że żyje.

Wyciągają narty, sanki,
czapki, rękawice,
a ja siedzę z nosem w oknie
płatki śniegu liczę.

środa, 19 grudnia 2012

wczoraj

... przyszło wiosną w zieleni całą

i zostało...
zostało...
zostało...


środa, 12 grudnia 2012

Propozycja

A może by tak nie narzekać,
pogoda w kratkę, mało słońca,
bo w końcu mamy jeszcze siebie,
a wiatr niecnota liście strąca.

Zostawmy żale i pytania,
na które nie ma odpowiedzi,
bo ważne, żeby szukać szczęścia,
a nie bezczynnie w domu siedzieć.

A może by tak nie biadolić,
zaufać tylko intuicji,
wyostrzyć zmysły, zamknąć oczy
i tylko drżenia serca liczyć.

Reminiscencje z lata

A ja od ciebie nie chcę niczego,
bylebyś wierszem dla mnie wyśpiewał,
myśli zbłąkane, gdy nie śpisz w nocy,
i nadsłuchujesz co szumią drzewa.

A ja od ciebie żądam niewiele,
nie budź mnie proszę, gdy słodko drzemię,
niebo ciekawskie patrzy gwiazdami,
księżyc uśmiechem pozdrawia ziemię.

Co prawda księżyc dziś okrojony,
a niedoróbki złoszczą mnie wielce,
więc bardzo proszę, dołóż dwie zwrotki,
ulżyj kobiecie, co chce wciąż więcej.

Wiem doskonale, słowa jak słowa,
zapadną w sercu, lub się rozpłyną,
jeśli magiczne, pisane nocą,
sto lat upłynie nim w morzu zginą.

Więc weź za pióro, nie leń się proszę,
jagody zasyp cukrem na syrop,
miód wlej mi w serce, a grzyby ususz,
jacht niech poczeka, przywiąż go liną.

Wersja letnia

A za oknami pada,
chwilami nawet leje,
to mam się z tego cieszyć,
straciłam już nadzieję.

Lato przechodzi obok,
prognozy nieciekawe,
a ja bym chciała w końcu,
wypić wyborną kawę.

Zaprosić cię na ciastko
najlepiej rurkę z kremem,
uwielbiam jeść słodycze,
dość mam już bułki z dżemem.

Na szczęście są ogródki
w nich barwne parasolki,
siądziemy więc na chwilę,
to nic, że znowu siąpi.

niedziela, 9 grudnia 2012

Doręczyciele

Byłam wczoraj na poczcie,
sprawa niby banalna,
chciałam podjąć przesyłkę,
co czekała od dawna.

Stałam ze dwie godziny,
w bardzo długiej kolejce,
rozbolała mnie głowa,
odezwało się serce.

Pewien znany poeta ,
przysłał mi tomik wierszy,
z dedykacją, a jakże,
przez co jeszcze cenniejszy.

Cierpliwości nie miałam,
zaczynałam już psioczyć,
nagle coś zobaczyłam ,
co nie mogłam przeoczyć.

Przyleciały gołębie ,
dałabym swoją głowę,
były całkiem jak zwykłe,
nie mniej jednak pocztowe.

Zatrudnione z pewnością
na umowę zlecenia,
w mig przesyłkę podały,
jakby tak od niechcenia.

Z tego wniosek wynika,
poczta jeszcze się trzyma,
dzięki takim gołębiom,
stwórzmy im dobry klimat.

Dokarmiajmy, pogłaszczmy,
podziwiajmy je w locie,
no, bo jeśli ich braknie,
poczta będzie w kłopocie.

Poeta i Muza

Poeta to musi mieć Muzę
wiadomo potrzeby ma duże
kto myśli takiemu uskrzydli
gdy trzeba to oczy zamydli

do spania wygoni nad ranem
i wszędzie podąży za panem
poeta bez Muzy jest biedny
świat wrogi a jaki przebiegły

przeżyje gdy Muza go broni
pozwoli bezczynnie czas trwonić
najlepiej gdy młoda i ładna
a dobrze gdy jeszcze zaradna

Pięta Achillesowa

Był kiedyś pan w miarę dostępny
nie dorastałam mu do pięty
po czasie żal późno stwierdziłam
życiową szansę przegapiłam

walory miał nie powiem inne
był silny młody ruchy zwinne
przegrałam chociaż czułam miętę
nie ugodziłam gościa w piętę

czwartek, 6 grudnia 2012

Paskudna zazdrość

Zazdrosna jestem o te wieczory
które codziennie spędzasz nie ze mną
kiedy nic nie wiem co ty porabiasz
różne obrazy podsuwa ciemność

zazdrosna jestem zwłaszcza o noce
które sprzyjają wiernym kochankom
a ja jak dotąd samotnie sypiam
a przecież jestem twoją wybranką

zazdrosna jestem nawet o ranki
co pachną świeżo parzoną kawą
i przeciągają się tak leniwie
by rzeczywistość pokazać nagą

zazdrość to ponoć siostra miłości
możliwe mają wspólną macochę
mogłyby czasem pójść na ugodę
i być dla siebie milsze choć trochę

wtorek, 4 grudnia 2012

Sposób na życie


Dotykam smakuję podziwiam
mam taką na życie dewizę
otwarcie wam dzisiaj wyjawię
bo wcale się tego nie wstydzę

gdy kocham to tańczę i fruwam
na ile wysoko potrafię
lecz bywa że biegnę bez celu
nie jedną popełniam więc gafę

a kiedy już jestem zmęczona
przysiądę na chwilę przy tobie
nie można bez przerwy być w ruchu
i wszystko jak było opowiem

Znaki szczególne

Poznaję ciebie po zapachu,
po liniach papilarnych dłoni,
po krokach, szeptach i uśmiechu,
ale ty myślisz ciągle o niej.

Mnie to nie martwi , nawet śmieszy
poczekam ile będzie trzeba,
nadejdzie chwila, ją zapomnisz
a do mnie powiesz, miła przebacz.

Straciłem tyle czasu, szkoda,
muszę nadrobić, byle prędzej,
uwierz mi proszę, gdy mam ciebie,
to tak naprawdę nie chcę więcej.

Wiem, jestem zołza niemożliwa,
wściekam się często bez powodu,
lecz zawsze możesz mnie polubić,
zaprosić wiosną do ogrodu.




Szczęśliwe dni



Znałam dni szczęśliwe, dobrze je pamiętam,
nawet szare zmierzchy nie wiązałam z lękiem,
miałam jedne buty, sandałki od święta,
wyblakłą od prania , czerwoną sukienkę.

Jadłam chleb co pachniał, z pyszną chrupką skórką,
piłam świeże mleko, po prostu od krowy,
znałam tajne przejścia między ogrodami,
na gorączkę brałam syropek ślazowy.

Wraz z upływem czasu zapominam miejsca
i osoby jakże kiedyś sercu bliskie,
kiedy opowiadam dzieciom te historie,
nie wierzą, że mogłam zachwycać się listkiem.

Starych drzew już nie ma, chyba diabli wzięli,
ktoś postawił wielkie, nowoczesne domy,
mnie zamienił chytrze, przypadkiem w kobietę,
pomysł to niemądry, po prostu szalony.

Czy nie mogłam zostać do końca dni dzieckiem,
cieszyć się z niczego i beztrosko skakać,
jakby komuś bardzo na tym zależało,
żebym poznawała gorszą stronę świata.


wyblakłe słowa

zwłaszcza na wiosnę
lubię układać
listy miłosne
kilka gdzieś leży
są niewysłane
treść aktualna
choć zbladł atrament

zwykła niedziela

Widocznie byłeś przeznaczeniem
spotkałam ciebie ot przypadkiem
urzekł mnie wierszyk niebanalny
pisałeś słowa dzisiaj rzadkie

natchnieniem stałeś się od wczoraj
mam myśli z tobą wciąż złączone
topię się w wierszach aż po uszy
oczy mi błyszczą palą skronie

wieczór się dłużył gwiazdy bladły
siedziałam wciąż oszołomiona
czekałam co też będzie dalej
czy jakimś gestem mnie przekonasz

przysłałeś list w nim proste słowa
że wierzysz w ludzi i w naturę
też tak jak ja uwielbiasz kwiaty
a moje akcje idą w górę

i sama nie wiem co mam myśleć
najlepiej poddam próbie czasu
naszą znajomość jakże krótką
by nie narobić ambarasu

Odwiedziny

Miłość nie trwa zbyt długo ,
jest kapryśna, niestała,
nie zatrzymasz jej siłą,
próbowałam, przegrałam.

Nie podała adresu,
gdzie obecnie przebywa
mam nadzieję, że teraz
jest choć trochę szczęśliwa.

Może kiedyś, po czasie,
gdy obleci pół świata,
wpadnie do mnie na chwilkę
miło będzie pogadać.

sobota, 1 grudnia 2012

Porządek musi być

Na krawędzi jesieni i zimy,
czas zatrzyma się pewnie na chwilę,
chce wystawić rachunki pogodzie,
zaplanować co będzie, po ile.

Śniegu trzeba zapewne na tony,
znika zwykle przy pierwszym roztopie.
Mróz trzymany w olbrzymim termosie,
może braknąć do mrożenia okien.

Co do wiatru, nigdy nie wiadomo,
świszczypały nie można utrzymać,
zamiast siedzieć spokojnie na miejscu,
gdy potrzebny, to nigdy go nie ma.

Jesień wściekła ma zawsze pretensje,
że ją zima zaskakuje w grudniu,
na sprzątanie miała trzy miesiące,
nadgodziny brała po południu.

Czas niestety jest nieubłagany,
musi trzymać pewną dyscyplinę,
te miesiące tak się rozpuściły,
i kalendarz też ponosi winę.

Każda pora roku ma swój urlop,
takie jest jej biologiczne prawo,
teraz kolej na przepiękną zimę,
inne sprawy odłożymy na bok.

czwartek, 29 listopada 2012

Aktualny status

Jestem najczęściej "niedostępna",
mogłabym zmienić nastawienie,
gdyby ktoś szepnął "zaraz wracam",
jestem na każde twe skinienie.

Jestem przeważnie "niewidoczna",
dla tych co mają bielmo w oku,
bo tak naprawdę nade wszystko,
ze wszystkich rzeczy cenię spokój.

Jestem z reguły gadatliwa,
na każdy temat mam swe zdanie
i nie przekonasz mnie, no, skądże,
chyba, że ze mną już zostaniesz.

Nie zawsze jednak jestem skora,
wywnętrzać się, wylewać żale,
wtedy zamykam się na kłódkę,
wychodzi mi to doskonale.

Możesz zapukać znanym szyfrem,
pogłaskać czule mnie po głowie,
kto wie, możliwe,

że otworzę,
i na pytania twe odpowiem.


Niewysłany list

Nie szkodzi..

Piszę do pana kolejny list,
jak dotąd nie mam odpowiedzi,
może podałam adres zły,
pocztę przejęli źli sąsiedzi.

W liście nie było nic ważnego,
ot, takie głupie babskie ploty,
że bardzo tęsknię, przez to cierpię
i mam upadki, czasem wzloty.

Miłość co przyszła tak nie w porę,
pewnie jedynie mnie dopadła,
pan jest zajęty romansami,
nocami nie śpi, i jak zgadłam?

Bardzo przepraszam za brak taktu,
na szczęście znaczki wylepiłam,
więc nie napiszę ani słówka
i odtąd już nie będę miła.








Było nie było...


Nie było ognia wśród nocy,
ni długiej czułej rozmowy,
nie uścisnąłeś mi ręki,
nie odwiedziłeś alkowy.

Nie usłyszałam zapewnień,
że z tobą będzie najlepiej,
nie byłeś świadkiem uniesień,
ani pokutą ni grzechem.

Nie było nocy co zmienia,
serce i rozum łagodnie,
gdy jednak długo nie piszesz,
brak czegoś co jest niemodne.

To wszystko jeszcze przed nami
i nie musimy się spieszyć,
jedynie z obojętności,
nie będę mogła rozgrzeszyć.

środa, 28 listopada 2012

Pertraktacje

Ja nie pragnę płomiennej miłości,
ani wyznań namiętnych wśród nocy,
mnie wystarczy zażyła codzienność,
czuły dotyk, twoje mądre oczy.

Dobre słowo,zawsze chętnie kwiaty
i przechadzka nad górskim strumieniem,
kilka taktów góralskiej melodii,
co zostaną na zawsze wspomnieniem.

Co dam w zamian, sama jeszcze nie wiem
pewnie weźmiesz to co mam najlepsze...
Jeśli wolno mi coś podpowiedzieć,
to nie będą tylko moje wiersze.

Pochwała herbaty


Jak ja lubię ciepłą herbatę,
z żółtym krążkiem świeżej cytryny,
przypomina słońce zuchwałe,
co opala na brąz dziewczyny.

Delikatnie ujmuję uszko,
dmucham, chucham, piję powoli,
nie żartuję, rozgrzewa serce,
uspokaja, nic już nie boli.

Czasem dodam łyżeczkę miodu,
bardzo dobry, ponoć na kaszel,
albo wleję kieliszeczek rumu,
skok do łóżka i światło gaszę.

Jest mi błogo, cieplutko, ckliwie,
gdy zanurzam się w obce światy,
więc uwierzcie, dobrze wieczorem,
wypić szklankę pysznej herbaty.

Gitara

Jesienią, długie wieczory,
dopada tęsknota, spleen,
wspominam dźwięki gitary,
przewijam znajomy film.

Tyle się wtedy zdarzyło,
ogniska czarował blask,
iskry leciały do nieba,
tak blisko było do gwiazd.

Pamiętam twarze przyjaciół,
melodie nucił druh wiatr,
kiełbaska skwierczała w ogniu,
przyjaznym stawał się świat.

Na szczęście istnieje pamięć,
odtwarza wszystko jak z nut,
przywraca to co najlepsze,
raz w życiu zdarza się cud.

Niestety, dziś jestem sama,
choć wokół rojno i gwar,
na ścianie wisi gitara,
dawno wypalił się żar.


No,dobrze,ale...


Ja nie mam żadnych wątpliwości,
że życie można by uprościć.
Zawsze zabiera czasu dużo,
przegrana walka z warstwą kurzu.
A nieustanne udawanie,
że jestem młoda niesłychanie…
Będę robiła co konieczne,
czasem odmówię i to grzecznie.
Bo asertywna bywam też,
ty sam najlepiej o tym wiesz.
Postaram się, by nie dosypiać,
nie jeść przed spaniem i nie czytać.
Nie siedzieć nocą w komputerze,
to bardzo trudne, mówię szczerze.
Lepiej jest wyjść na spacer z psem,
jest taka cisza, dobrze...wiem...
Można przemyśleć to i owo,
cóż, kiedy często jest burzowo,
a ja się bardzo boję grzmotów,
nieznanych piesków, mężczyzn, kotów.
Więc wieczorami siedzę w domu,
czasem dojadam po kryjomu...
Nie wolno ciasta ani deczka,
będę się toczyć jak kuleczka?...
No,dobrze, jeszcze cię posłucham,
chociaż nie słyszę, jestem głucha
na twoje prośby i westchnienia.
No, pa...dobranoc...nic nie zmieniam!
Bo, gdybym była doskonała,
to co bym jutro poprawiała?

wtorek, 27 listopada 2012

Damą serca być...

Na dzień dobry chciałabym całusek,
i koniecznie śniadanie do łóżka,
a przez szybę niech złote słoneczko,
delikatnie mi włosy wymuska.

A co mam?
Pusty pokój, szary mur za oknem,
kilka gratów, krzaki róż co zmokły
i śniadanie muszę zrobić sama.
Tak po prawdzie to jest istny dramat.

Ale, jeśli ktoś do mnie napisze,
że podobnie jak ja znosi ciszę,
że uwielbia ciepło i kolory,
a jesienią to zwykle jest chory...

Będę wiedzieć, że jest już nas dwoje,
koniec, kropka i precz niepokoje.
Jeszcze tylko odejdzie zła jesień,
a Mikołaj prezenty przyniesie.




A gdyby tak...


Gdyby ktoś mnie pokochał, a priori,
pozwoliłabym myślę...do woli.
Gdyby jeszcze całował namiętnie,
pewnie bym się zgodziła, dość chętnie.
Gdyby zechciał pokazać kraj świata,
mogę pieszo,bo boję się latać.
Pewnie w końcu straciłabym głowę,
gdyby szeptem powiedział pół słowem,
że choć jestem nieznośna kobieta,
będzie ze mną, a reszta, to betka.


poniedziałek, 26 listopada 2012

Pogodnie i bajecznie

Na przekór wszystkim zmartwieniom,
wbrew nie najlepszej pogodzie,
niezmiennie budzi mnie słońce,
przychodzi rankiem, jak co dzień.

Gdy witasz ciepłym dzień dobry,
nic mi do szczęścia nie trzeba,
jestem już cała w skowronkach,
nawet przestałam się gniewać.

Bywają jednak dni szare,
na dworze pięknie, upalnie,
ty milczysz, jakbyś zapomniał
i wtedy czuję się marnie.

Od kiedy ciebie poznałam,
czuję się silna i młoda,
świat przestał ranić boleśnie,
tylko na szczęście jest podaż.

Kiedyś odejdziesz, wiadomo,
człowiek jest tylko człowiekiem,
lecz zapamiętam dwa słowa,
zostaną we mnie z oddechem.


niedziela, 25 listopada 2012

Wyznania studentki

Ja proszę pana mieszkam na Smoleńsk,
dwa kroki od Filharmonii,
zbyt często w nocy nie mogę zasnąć,
„siódemka” przejeżdża, dzwoni.

Ten motorniczy bez wyobraźni,
nie wie,że chcę być wyspana,
jedynie w panu jeszcze nadzieja,
stąd piszę liścik do pana.

Pokój z wynajmu, na pierwszym piętrze,
meble antyczne, z epoki,
ze ściany patrzą jacyś przodkowie,
zabawnie mrugają okiem.

Obok mam Planty,całe w zieleni,
zapraszam na pogawędkę,
i mam nadzieję, pan nie odmówi,
dziewczynie trochę natrętnej.

Możemy przejść się albo na Wawel,
lepiej deptakiem nad Wisłę,
jeśliby wolał pan wokół Rynku,
zgodzę się z takim pomysłem.

Jak zwykle gadam, może za dużo,
pan się w domysłach już gubi,
czy ja żartuję, czy też na serio,
możliwe, że… pana lubię.

Jak już wspomniałam, mieszkam na Smoleńsk,
dwa kroki od Filharmonii,
mam zwykle bardzo zajęty tydzień,
unikam więc monotonii.

To jakiś koncert, wypad za miasto,
spotkanie w gronie przyjaciół,
stąd właśnie nie mam dla pana czasu,
paskudny miesiąc się zaczął.

Pan tak nalega,nie śmiem odmówić,
może się jeszcze namyślę,
na razie kończę, bo jest już trzecia,
i znów się biedna nie wyśpię.

sobota, 24 listopada 2012

Królewna na ziarku /inna wersja/

Cóż, że pościel dali piękną,
niewygodne łóżko!
Położyłam się o ósmej,
pożegnałam z wróżką.

Rano wstałam tak zmęczona,
ani ciut nie kłamię,
że nie mogłam w lustro spojrzeć,
mogę przysiąc mamie.

Ten co nocleg przyszykował,
złośliwie dał groszek,
a ja jestem delikatna,
prześcielić mi proszę.

Może inna by nie czuła,
spała jak zabita,
ja królewną jednak jestem,
oświadczam i kwita.

W moim domu wszyscy mili,
traktują mnie grzecznie,
a w gościnie takie draństwo,
spać jest niebezpiecznie.

Mogę przyjąć przeprosiny,
jeśli taka wola,
ach, to była tylko próba,
wierzyć jestem skora.

A na przyszłość bardzo proszę,
sadzić dla mnie groszek,
niech przypomni mi przygodę,
pieści wonią nosek.

Ten szczególny, co uwierał,
wezmę na pamiątkę,
potraktuję jak talizman,
pomoże, nie wątpię.

czwartek, 22 listopada 2012

Na niepogodę

Wiatr coś mnie źle nastraja,
są tacy co go lubią,
mnie zaraz boli głowa,
czuję się podle długo.

Słońce zaś tak przypieka,
unikam jeśli mogę,
chowam się w smugę cienia,
i zimny okład robię.

Noc jest mi nieprzyjazna
zbyt długo coś się wlecze,
patrzę dochodzi trzecia,
a nie zasnęłam jeszcze.

I nowy dzień nadchodzi,
wiem zaraz, że zadzwonisz,
zapytasz jak dziś spałam,
czy zapomniałam o nim.

Na wszystkie niepogody,
przekręty złego losu,
ty jeden jesteś dobry,
sprawdzony masz już sposób.

Przytulisz ciepłym słowem,
rozwiejesz złe nastroje,
zasadzisz kwiatki w myślach,
i znowu się nie boję.


Napisany 2012-11-22


środa, 21 listopada 2012

Drobiazgi

Lubię dostawać prezenty,
mogą być małe, niedrogie.
Byleby dane z przyjaźni,
przyjmować zaraz już mogę.

Potrzebny jest mi breloczek,
ciekawa książka lub płyta,
pierścionek z małym brylantem,
o cenę ręczę, nie spytam.

Przyjmuję też komplementy,
byle nie były zbyt tanie.
Może być wyjazd na weekend,
wiadomo, że tylko z panem.


Smutna historia





Obudziłeś nieśmiało kobietę,
w pewien zwykły poranek czerwcowy,
miałam wtedy lat dwadzieścia parę
i scenariusz na życie gotowy.

Wszystko było niezwykle jak z bajki,
budowałeś mi zamki z kryształu,
chciałeś więzić na przyszłość bez skazy,
ale dla mnie to było zbyt mało.

Szóstym zmysłem jednak przeczuwałam
słowa z czasem zwietrzeją, pobledną,
już wolałam mieszkać w zwykłej chacie
niż znudzoną być smutną królewną.

Eksperyment zrobiłam niewielki,
ścięłam włosy, ot tak na chłopczycę,
/nie ja jedna, taka była moda/,
byłam pewna, że tym cię zachwycę.

Odkochałeś się w ciągu minuty,
aż zdrętwiałam, nie mogłam uwierzyć,
przecież w końcu nic się nie zmieniło,
ale trudno, musiałam to przeżyć.

Wiem po latach, to była pomyłka,
zapłaciłeś bardzo dużą cenę,
chcę byś wiedział, że dziś ci przebaczam,
całą sprawę kwituję westchnieniem.
Ech…
p.s.
Ta historia, jest całkiem prawdziwa,
stąd zostałam pospiesznie fryzjerką,
bez skrupułów ścinam zawsze włosy,
bo wiadomo odrosną dość prędko.



sobota, 17 listopada 2012

Mgła

Zamglone wszystko, niewyraźne,
nawet reklama nie pomoże,
a przecież mogło być słonecznie,
modlę się, by nie było gorzej.

Zapewne mleko się rozlało,
aniołki niosły pełne konwie
i nierozważnie się potknęły.
Pretensje zatem słać nie do mnie.

Może złośliwie ktoś rozpylił.
Żeby nie było tak jak kiedyś…
Najlepiej to nie drążyć zbytnio,
jeszcze napytam sobie biedy.

Pomyślę, że to tiul jedwabny,
na chwilę tylko wyłożony,
żeby nie było tak bezlistnie,
doprawdy pomysł to szalony.

Dociekam jednak jaki finał,
bo kiedyś będzie znowu ładnie,
tylko czy mgła się w górę wzniesie,
czy też na ziemię raczej spadnie.

Listopad

Nie byłam nigdy w Londynie,
lecz londyńczykom współczuję,
codziennie mgliście, wilgotnie,
dlatego każdy choruje.

Kiedy popatrzę przez okno,
widoki są opłakane,
nie mam ochoty wychodzić,
nawet rozmawiać dziś z panem.

Z nadzieją oglądam TV,
czekam na lepsze prognozy,
codziennie jednak mnie straszą,
że będzie gorzej i

gorzej.

Dobrze wiedziałam, listopad
najgorszy miesiąc na świecie,
lecz niepotrzebnie wam mówię,
bo sami dobrze to wiecie.

Ostatnio pewien poeta
powiedział, że kocha jesień.
Możliwe, wrzesień, październik…
Muszę to sprawdzić w notesie.

Jeszcze pociesza wiadomość,
po listopadzie jest grudzień,
więc nadal czekam wytrwale,
i marzę o jakimś cudzie.

piątek, 16 listopada 2012

Optymistycznie

A we mnie dusza wesoło śpiewa,
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
wystarczy przeżyć do brzasku.

Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.

Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.

Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.


środa, 14 listopada 2012

Urodziny

Moja wnuczka tak wydoroślała,
właśnie dzisiaj skończyła sześć latek.
Jest wysoką, dorodną panienką,
za pomyślność piję soczek zatem.

Do przedszkola chodzi bardzo chętnie,
ma wybrane grono koleżanek,
lubi śpiewać, tańczyć, recytować,
jednym słowem jak szaleć to szaleć.

Już straciła jedynki mleczaki,
co w tym wieku jest stratą niewielką,
pewnie wkrótce odrosną dwa nowe
i znów będzie jej uśmiech perełką.

Składam dzisiaj najlepsze życzenia,
byś nie miała powodów do smutku,
rosła zdrowo, wierzyła w królewny,
elfy, czary, dobroć krasnoludków.

wtorek, 13 listopada 2012

Rozmowa z Aniołem

Aniele Boży wierny stróżu,
wiem dobrze, że nie jestem miła,
a Ty uparcie przy mnie stoisz,
pilnujesz bym się nie zgubiła.

Śmiałych pomysłów miewam sporo,
drogi wybieram często kręte,
musisz więc sporo się namęczyć,
bym nie wypadła za zakrętem.

Od wczoraj wiem o Tobie więcej,
że jednak na mnie Ci zależy,
postaram się być trochę lepsza,
w końcu musimy jakoś przeżyć.

Zanim coś zrobię nie najmądrzej,
poproszę Ciebie o korektę,
w końcu masz lepsze rozpoznanie,
myślę, że błyśniesz swym konceptem.

Gorzką samotność skryj pod skrzydła,
chcę żyć ciekawie, niebanalnie,
umiarkowanie się zamartwiać,
niech wszystko stanie się normalne.

Codziennie proszę mocno wspieraj,
rozśmieszaj, kochaj, upominaj,
bo wiesz, że życie ma się jedno,
a każdy dzień tak szybko mija.

Taka jestem

Nie mam zdrowia, ani czasu,
często wpadam w zamyślenie,
mam przyjaciół jak i wrogów,
nic nie zmienię.

Lubię późno siedzieć w nocy,
za to rano wstać mi trudno,
ziewam sobie bez żenady,
gdy jest nudno.

Spodnie noszę ciut przyciasne,
latem wkładam też sukienki,
na koncertach głośno krzyczę,
„jesteś wielki”.

Ale z tobą czasem milczę,
chociaż jestem gadatliwa,
bo najbardziej lubię ciszę,
co roztkliwia.

niedziela, 11 listopada 2012

Czas przeszły



Dni przed laty wlokły się bez końca,
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.

Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko, po prostu od krowy,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
miałam szklankę pełną do połowy.

Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję najpiękniejsze chwile,
i drobiazgi, które były wszystkim.

Moje drzewa dawno już wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
zamieniłam się nagle w kobietę,
nie prosiłam, to pomysł szalony.

Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
mam pretensje, lecz nie wiem do kogo,
nie powinien mnie nauczyć latać.

sobota, 10 listopada 2012

Czas nie stoi

Czas nie stoi

Zegar zadaje wciąż pytania,
udziela szybko odpowiedzi,
nie ma rozterek, wątpliwości,
bo musi wciąż do przodu pędzić.

Jego pytania brzmią niewinnie,
„tik” pyta stale, aż jest nudno.
„tak” odpowiada niestrudzenie,
zaś kroki stawia pewnie, równo.

I tak od wieków czas ucieka,
chociaż go przecież nikt nie goni,
nagroda czeka na zuchwalca,
który go zechce uspokoić.

Czasem zatrzyma się na chwilkę,
zastygnie jakby oniemiały,
tak mówią ci, co są szczęśliwi,
pierwszą miłością obłąkani.

Bywa przecieka nam przez palce
i nic dobrego to nie wnosi,
nie można z tego bicza skręcać,
głuchy na wszystko, szkoda prosić.










piątek, 9 listopada 2012

Taka tam przeróbka






„Kto chce, żebym go kochała..."

Musi być wielki, silny jak tur,
w miarę normalny, nie żaden król.
Kochać zwierzęta, w tym koty, psy,
a złotej rybce mówić -hej, ty…

Stąd może spełniać moje życzenia,
takie wymyślne, ot, od niechcenia.
Dzisiaj na przykład mógłby mi w darze,
zaproponować wyjście na plażę.

Jutro niech wygra główną wygraną,
połowa dla mnie i tak to tanio.
Niech mi założy ogród kwiatowy,
kilka zagonów mięty pieprzowej.

Bo mięta zawsze przyda się w domu,
można ją będzie podesłać komuś,
żeby ją poczuł i zapamiętał,
od tego przecież bywa też mięta.

Niech mi przyznaje niezmiennie rację,
zrobię mu za to pyszną kolację.
Zawsze dobiorę krawat, koszulę,
nawet pożegnam, gdy trzeba czule.

Swoje pazurki schowam na chwilę,
niech się nie zrazi byle paszkwilem.
Co wieczór będę czytać mu wiersze,
żeby przywołać marzenia śmielsze.

Wiem, że się znudzi szybciej niż myślę,
zostanie tylko utopić w Wiśle.
Lecz sprawa będzie o tyle trudna,
że woda w rzece zimna i brudna.

Zatem niech idzie szczęścia poszukać,
na inne piętro w drzwi niech zapuka.
Może tam czeka królewna jakaś,
gdy ją zobaczy to da buziaka.

Królewny pewne zawsze są w cenie,
trudno dostępne, tak jak marzenie.
I stroją fochy, się obrażają,
tylko wytrwałych szczerze kochają.












wtorek, 6 listopada 2012

Do ciebie

Kiedy napiszesz wiersz liryczny
i zechcesz mi go ofiarować,
najlepiej umieść go w butelce,
żeby nie zmokły ważne słowa.

Kiedy napiszesz wiersz igraszkę,
gwoździami przybij go na płocie,
gdy będę szukać dziury w całym,
dostrzegę powiem, ech, sto pociech.

Kiedy już wydasz własny tomik,
to cały nakład wnet wykupię,
wytapetuję szybko ściany,
żeby nikt inny mnie nie ubiegł.

Wieczorem wchodzę między strofy,
ziarenka maku wyłuskuję,
zmęczenie spada jak ten popiół,
Kopciuszek suknię już szykuje.

_________________

niedziela, 28 października 2012

Jesienna rzeczywistość

Czasem dopada mały smutek,
doprawdy nie wiem skąd przychodzi,
chciałabym szybko go odprawić,
żeby mnie przestał za nos wodzić.

Nie znam recepty doskonałej,
męczę się z nim jak z głupim brzdącem,
jeszcze ta jesień zimna, mokra,
co mi zabrała moje słońce.

Ciepła i światła, bardzo proszę
zapłacę bardzo dobrą cenę,
jeśli mi jednak odmówicie,
to wejdę szybko pod pierzynę.

I prześpię jesień, zimę, wiosnę,
przytyję, zbrzydnę, daję słowo,
więc jak, czy mogę na was liczyć,
czy sama mam jeść cierpki owoc.



Cuda i dziwy /bajka/




Do napisania wiersza skłoniła mnie...
Przeczytajcie to się dowiecie.

Och, jakie życie jest ciekawe,
ile codziennie nowych zdarzeń
i tyle można się dowiedzieć,
wystarczy tylko nie kpić z marzeń.

Tu niepotrzebna złota rybka,
co chętnie spełni trzy życzenia,
można osiągnąć znacznie więcej,
zatem do dzieła, powodzenia.

Żył sobie słoń, gdzieś, aż w Afryce,
co poznał piękną raz słonicę,
zapragnął pojąć ją za żonę,
no trudno rzekł- „raz kozie koniec”.

Co on z tą kozą, nie rozumiem,
przysłowia pewnie znał i dobrze,
oświadczył się i dał pierścionek,
myślę, że zrobił bardzo mądrze.

Bo do tej pory, choć tak wielki,
zawsze stał w kącie, był nieśmiały
inne słoniki dokuczały,
odważyłbyś się... dodawały.

Wesele było, no a jakże,
trwało na pewno dwa tygodnie,
mogłoby dłużej, mała sala
i wszystkim było niewygodnie.

Wyprowadzili się do siebie,
mieszkali tuż nad wodospadem,
żyli szczęśliwi, coś wiem o tym
bo dziadek mój był ich sąsiadem.

Po czasie zapragnęli dziecka,
normalna sprawa, nic dziwnego,
słoń miał pojęcie bardzo blade,
chciał wreszcie zacząć, lecz od czego?

Ale, że cuda się zdarzają,
słonica w końcu zaszła w ciążę,
była szczęśliwa, wciąż pytała,
czy ja urodzić w maju zdążę.

Minął już maj i czerwiec minął ,
i święta przeszły te co w grudniu,
a tutaj nic się nie zanosi,
możliwe ...w czerwcu po południu.

I wiecie jak to się skończyło,
czekała biedna ze dwa lata,
dopiero dziecię się zrodziło,
i zadziwiło, aż pół świata.

Ciąża u słonia taka długa,
pewna to sprawa nie ukrywam,
słyszałam w radiu, chyba wczoraj
wiadomość sądzę jest prawdziwa...













środa, 17 października 2012

Radosny poranek

W pięknej, modrej kałuży,
wielkie dziś zamieszanie,
stado wróbli z poddasza,
zarządziło kąpanie.

Woda pryska dokoła,
rozświetlona do słońca,
wygłupiają się przy tym,
dziecinadą to trąca.

Gdy ostatnie tygodnie
w deszcze były ubogie,
wróble wodę łapały
z rynny, tej co za rogiem.

Jest okazja by wreszcie
umyć brudne skrzydełka,
dziobek przetrzeć i oczka
bez użycia mydełka.

Woda jakże cieplutka,
słonko nieźle przygrzewa,
stąd się wcale nie dziwię,
ptaszkom chce się aż śpiewać.

A widziałam to wszystko,
na spacerze z mym pieskiem,
kiedy mgły już opadły,
wyszło niebo niebieskie.

Stadko było rozkoszne
i prychało z uciechy,
przystanęłam na chwilkę,
pozdrowiłam uśmiechem.

niedziela, 7 października 2012

Pomysł z Pawlikowskiej






„Kto chce, żebym go kochała..."

Musi być wielki, silny jak tur
i mieć w zanadrzu pomysłów wór,
przynosić często naręcza kwiatów,
nie nosić nigdy starych krawatów.

Przyznawać grzecznie niezmiennie rację,
zaprosić czasem na ful kolację.
Będę potulna jak myszka polna,
w sam raz wesoła, czasem swawolna.

Żyję jak umiem, w zgodzie z naturą,
chodzę po ziemi, bywa ponuro,
daj więc odpowiedź, lecz w miarę szybko,
będę ci gwiazdką, słonkiem i rybką.

Może od razu powiem- nie będę
kuchtą, kierowcą, siwym gołębiem,
lekarką, nianią, ni adwokatem,
nie licz, że spłacę ostatnią ratę.

Nawet fryzjerką twoją nie będę,
nie będziesz więcej listów słać z błędem,
że wymagania mam nazbyt duże..
/mam uczulenie na jajko kurze/.

Na chamstwo, butę i arogancję,
na słowne płytkie, głupie łamańce,
na deskę w wc wciąż niedomkniętą,
żądam za wiele…nie chcę być świętą.

I znosić wszystko w cichej pokorze,
bo z dnia na dzień jest gorzej i gorzej,
możemy usiąść i pertraktować,
żeby ustalić i nie żałować.

Ty mi dasz spokój, ja będę milczeć,
i pohamuję żądze krwiopijcze.
Nóż będzie leżał grzecznie w szufladzie,
zapomnę odtąd o wszelkim jadzie.

Jak już wspomniałam będę jak myszka,
ta co schrupała swego braciszka.
Pozory mylą, miej na uwadze,
od dzisiaj zmiana, przejmuję władzę.






niedziela, 30 września 2012

Żyrafa


Żyrafa, każdy widzi,
ma długą,zgrabną szyję,
dlaczego ona właśnie,
nie wiem, zbyt to zawiłe.

Może zbytnia ciekawość,
jest przyczyną długości,
gdzieś czytałam, musiała
się wyróżnić, z próżności.

Inne źródła podają,
były czasy zbyt chude,
przeżywały zwierzęta,
tylko grube i długie.

Wąż się ostał, dżdżownica,
hipopotam, słonica,
i żyrafa co łkała,
że ją nic nie zachwyca.

p.s.
A ostatnio słyszałam
i nie chciałam dać wiary,
że najlepszą ma szyję
sowa, istne to czary.

Może kręcić nią w koło,
a nie tylko na boki,
za to biedna w rewanżu,
ma problemy ze wzrokiem.



Żółw


Żółw ma pancerz dość twardy,
chodzi zwykle powoli,
jeśli ktoś doń zastuka,
to go wcale nie boli.

Jest zamknięty w swym domku,
gości rzadko przyjmuje,
czasem główkę wychyli,
gdy ciekawość poczuje.

A że nie jest zbyt szybki,
o czym wie każde dziecko,
żyje długo,szczęśliwie,
w pewnym domku nad rzeczką.

W dni słoneczne wychodzi,
lubi trochę swawolić
i poucza swe dzieci,
spiesz się, ale powoli.

Sen /parodia wiersza Leśmiana/

Śniło mi się że siedzisz przy oknie
a na głowie masz diadem z trzech róż
kombinujesz w swej główce przewrotnie
by usunąć mnie z życia jak kurz

dotąd byłaś rzec można bezkarną
tak naprawdę nie robiłaś nic
żeby wreszcie mnie szczerze przygarnąć
twoje słowa to tylko był pic

odpłynęłaś wiadomo o świcie
nie obchodzi mnie po co i gdzie
uwierz proszę że dotąd jak żyję
z nikim bardziej nie było mi źle

a na oknie zostały trzy róże
wkrótce zwiędną bo taki ich los
i pamiętaj odszedłem na zawsze
jeszcze słowo - pocałuj mnie w nos

Z Andersena

Może pościel mam pachnącą
niewygodne łóżko
kładę się już o dziesiątej
sny mam pod poduszką

rano wstaję tak zmęczona
po kamieniołomie
i z daleka lustro mijam
niech zapomni o mnie

ktoś pościelił mi wieczorem
nie tak jakbym chciała
a ja chcę być tą księżniczką
co księcia wybrała

wezmę się więc za porządki
i groszek wytrzepię
może wtedy nockę prześpię
tak będzie najlepiej

bo przysłowie jasno mówi
pościel sobie sama
wtedy będziesz i szczęśliwa
i dobrze wyspana

sobota, 29 września 2012

Podszepty

Możesz przypiąć mi jak zechcesz
kwiatek do kożucha,
nawet będzie całkiem ładnie,
że nie siądzie mucha.

Możesz w darze ofiarować
coś co masz w nadmiarze,
czy ja przyjmę to z wdzięcznością?
Ba,to się okaże.

Możesz nawet bajerować,
że chyba mnie kochasz,
gdybyś jeszcze nie chciał kiedyś
z tego się wycofać.

Rachunek sumienia

jakie to ma znaczenie
czy mówię prozą czy wierszem
sama wiem doskonale
bywają rzeczy ważniejsze

czy znów tak bardzo się liczy
jaka pogoda za oknem
co prawda gdy jest deszczowo
dzieją się rzeczy okropne

ktoś kogoś zdradzi porzuci
odejdzie całkiem nie w porę
bywają smutne wieczory
i sny znaczone horrorem

jakie to ma znaczenie
że często jestem samotna
lecz mogę robić co lubię
i jestem w tym całkiem dobra

p.s.
koniecznie muszę wyjaśnić
w czym jestem tak wyjątkowa
w bałaganiarstwie wiadomo
w pisaniu wierszy od nowa

wtorek, 25 września 2012

Przyjacielowi

Ufam ci niemal bezgranicznie,
Ty nie poddajesz się pogodzie,
nie masz nastrojów, ni humorków,
jesteś rozsądny prawie co dzień.

W głosie masz radość, w głowie rozum,
którego czasem mnie brakuje,
dlatego dzwonię z drżeniem serca,
na pocieszenie oczekuję.

Jak dotąd nigdy nie zawiodłeś,
co imponuje mi od dawna,
gdy jeszcze wiersze zaczniesz pisać,
wiem, że z kretesem już przepadłam.

Rozrzutna

Rozdaję siebie co dzień z umiarem
bez owijania zbytnio w bawełnę
nie chomikuję na lepsze czasy
nie mam pewności jak długo będę

kto chce niech bierze to co najlepsze
myśli uczucia zawarte w wierszach
może nie jestem oryginalna
nawet nie umiem zbytnio się streszczać

wszystko już było w różnym wymiarze
jednak mam prawo myśleć inaczej
jestem odkrywcą mojego świata
nabiera całkiem przewrotnych znaczeń

piątek, 31 sierpnia 2012

Na progu jesieni


Zakisiłam ogórki, już najwyższa pora,
jakbym mogła zapomnieć o letnich przetworach.
Chrzan był nieco spleśniały, koper niezbyt świeży,
dodałam ziół z torebki,reklamom chcę wierzyć.

Pewnie wkrótce nasycą pokój kwaśną wonią,
pomidory z zazdrości rumieńcem zapłoną.
Dobiorę się i do nich, ze skóry obedrę,
zagotuję i przetrę, poczują się biedne.

Miniaturka

Niektóre kobiety wołają o miłość
a ona jest głucha jakby jej nie było
dopadnie znienacka zniewoli istnieniem
na wieki się zwiąże z konkretnym imieniem

Dyrdymały

Wyszło szydło z worka
bo nie może zasnąć
zresztą inna sprawa
ciągle jest zbyt jasno

wolność się przyśniła
w worku jak wiadomo
gdy nie ma perspektyw
można tylko skonać

ciekawość jest cnotą
prowadzi w nieznane
więc wyszło ukradkiem
przedwczoraj nad ranem

wyskoczyło zgrabnie
usiadło zdziwione
ziewnęło dyskretnie
zasnęło na koniec

przechodziłam tędy
patrzę ot szydełko
zrobię piękny szalik
uwinę się prędko

obok leży worek
jakoś dziwnie pusty
może mu doniosę
kilka głów kapusty

pusty worek pusta
kapuściana głowa
będzie świetna para
na bigos gotowa

tak to się zaczęło
od marzeń szydełka
a tu już i bigos
będzie uczta wielka

sobota, 18 sierpnia 2012

***

U Pana Boga za piecem
jest mi cieplutko i miło
nic nie obchodzi mnie życie
co kiedyś się przydarzyło

pieką tam małe bułeczki
zdobione kremowym lukrem
podkradam kilka cichaczem
sękacza kawałek utnę

aniołki czasem zaglądną
pytają czy mi smakuje
a mnie jest jak w siódmym niebie
naprawdę dobrze się czuję

ostatnio mnie zaprosiły
na małe niebieskie party
przystawki były przepyszne
a widok grzechu był warty

u Pana Boga za piecem
miejsca jest sporo dla wszystkich
zapraszam zatem serdecznie
już dzisiaj wysyłam listy

na horyzoncie jest jesień
wiadomo plucha i zimno
a tutaj cicho przytulnie
i nawet podają wino

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

***

Już nie jesteś taki słodki
jak rogal z nadziewką
może mnie się smak odmienił
nie jest bracie lekko

już cierpliwość twa zdążyła
zakreślić granice
stawiam sobie wciąż pytania
czym ja cię zachwycę

jeśli drogi w różne strony
przyjdzie nam nakreślić
bardzo proszę nie rozpaczaj
nockę jednak prześpij

tyle kobiet czeka w progu
i chętnie przygarnie
a ja idę w swoją drogę
już widzę latarnię

13 08 2012





Wakacje

Kiedy” moi” pojechali
zaczerpnąć oddechu
zaraz smutno się zrobiło
nie było do śmiechu

po suficie nie biegały
czyjeś małe stópki
dom się zrobił strasznie wielki
chociaż był malutki

panna Pati już nie grała
nocą na pianinie
nie wmawiano że jest wściekły
mojej wiernej psinie

krety zaraz rozpoczęły
swą krecią robotę
i ciekawe co zięć powie
gdy wróci w sobotę

raptem jeden dzień upłynął
a jakże się dłużył
niechże szybko już wracają
z zamorskich podróży

Mleczna droga

Kiedy wreszcie mi policzysz
wszystkie moje blizny
i usuniesz je z pamięci
będziesz dla mnie wszystkim

kiedy jeszcze mnie zrozumiesz
żem nie taka płocha
może wtedy ci uwierzę
gdy mówisz że kochasz

a na razie niech już będzie
nawet nieciekawie
tylko nie myśl bardzo proszę
że się tobą bawię

wiedz odkrywam twoje myśli
w każdym brzmieniu głosu
zwłaszcza wtedy kiedy milczysz
unikasz patosu

wychowani na butelce
nie na ciepłej piersi
stąd jesteśmy jacyś inni
jakby ostrożniejsi

13 08 2012

Podróż

Och, przepraszam, nie zdążyłam,
kwestia zagapienia,
ja wysiadłam na tej stacji,
której wcale nie ma.

Informacja była dla mnie
powiem - nieczytelna,
a ja lubię podróżować
z Krakowa do Wiednia.

Gdy na spektakl zaproszono
uwierzyłam szczerze,
już widziałam, w pierwszym rzędzie
na balu… w Operze…

A tymczasem puste pole,
tylko wicher duje,
teraz wiem już, doświadczyłam,
rozumiem co czujesz.




pół żartem pół serio

Gdyby kogoś bolało kolano,
albo biodro, choć to nie to samo,
niech doniesie mi o tym lirycznie,
na papierze wygląda to ślicznie.

Wiem, że życie nie bywa bez skazy,
że zdarzają się czasem urazy,
chociaż staram się skrzętnie je chować,
odzywają się, trudno żartować.

To kolano coś znowu mnie boli
nie pozwala jak dawniej swawolić,
biegnąć naprzód, zdobywać zaszczyty,
pan mi mówi, kulejesz, tu przytyk.

A tu klops, miazga z bryndzą na zmianę,
już nie mogę umówić się z panem,
bo jak będę kuśtykać o zgrozo,
pan pomyli mnie jeszcze z tą kozą?

Wiem, że czeka mnie zabieg bolesny,
stąd odwlekam, to nie jest mój festyn,
jakieś dziurki wywiercą w kolanie,
może prześwit na zawsze zostanie.

Jak na razie nie jestem gotowa,
fakt zbyt często dokucza mi głowa,
a kolano, mam jeszcze to drugie,
i to gorsze też z czasem polubię.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Kumulacja marzeń

Kiedy kupisz mi domek
to posadzę malwy
wydziergam też firanki
i wybiorę farby

jeśli będzie drewniany
w oknach okiennice
dwa balkony rzeźbione
wtedy się zachwycę

dym z komina niech idzie
prościutko do nieba
wywróży nam pogodę
odejdzie precz bieda

rankiem będzie nas budził
kogucik na dachu
piękny widok za oknem
pole pełne maków

jak już wygrasz w to lotto
myślę że niedługo
wszystko wiernie się sprawdzi
wiem jestem pleciugą

Niepowetowana strata

Kiedy już dopadnie szczęście,
że z wrażenia dech zapiera,
to nie próbuj się odwracać
i powiadać nie, nie teraz.

Nie lekceważ drobnych gestów
i prezentów, darów losu,
po raz drugi nic nie wygrasz,
pójdziesz goło, nawet boso.

Na wspomnienie łza się kręci,
gdy w zasięgu miałaś dłoni,
dom z ogrodem, przyjaciela,
kilka wiśni i jabłoni.

Psa i kota, trawnik spory,
młodość, zdrowie i ochotę,
ale szybko wszystko przeszło,
i utknęło gdzieś za płotem.

niedziela, 22 lipca 2012

Magia koloru

Szedł raz kolor różowy,
z niebieskim pod rękę,
nagle na swojej drodze ,
spotkali sukienkę.

Była szara, bezbarwna,
cienka, bawełniana,
a w dodatku nie nowa,
jakby trochę sprana.

Aż żal im się zrobiło
panienki w sukience,
znacząco popatrzyli,
załamali ręce.

Była jeszcze tak młoda,
poszarzała, smutna,
wszystko przez tę sukienkę
z bezbarwnego płótna.

Więc zrobili na brzegu
kolorowy szlaczek,
suknia zaraz ożyła,
jakżeby inaczej…

A dziewczyna z uśmiechem
poszła sobie dalej,
oni stali i z tęczą
trochę flirtowali.

czwartek, 28 czerwca 2012

***


Długi dzień, a niewiele w końcu się zdarzyło,
zbyt upalny by można cokolwiek wymyślić,
rozpalone do granic słońce w oczy biło,
nawet wianki płynęły leniwie po Wiśle.

Z utęsknieniem czekałam ochłody wieczora,
kiedy siądę w ogrodzie pod zmurszałą gruszą,
zjem ziemniaki z koperkiem, popiję maślanką,
w świat spłowiałych klimatów z ochotą wyruszę.

Lecz nie dane mi było doczekać się chłodu,
niespodzianie zagrzmiało, zwiastowało burzę,
niebo w ogniu płonęło, aż ciarki mrowiły,
już wiedziałam ucieknę, zawsze jestem tchórzem.

Mam w pamięci przesłanie, że po burzy słońce,
nie tym razem niestety, ciemna noc nastała,
ale w zamian na niebie księżyc się pokazał,
stałam jak urzeczona, długo podziwiałam.

sobota, 26 maja 2012

Mojej Mamie

„Ona mi pierwsza pokazała księżyc”
śmiał się przyjaźnie na okręgu nieba
a kiedy gwiazdka spadała na ziemię
wiedziałam trzeba życzenie wyśpiewać

ona mi równo czesała przedziałek
kokardę białą wpinała we włosy
i jakoś nigdy nie chodziłam głodna
umiała zawsze radzić sobie z losem

co dzień pytała jak tam było w szkole
czekała na mnie z dymiącym obiadem
regułą było gdy upiekła placek
musiałam obejść gromadkę sąsiadek

teraz po latach kiedy rozmawiamy
raczej jak siostry co się rozumieją
wracamy chętnie do minionych czasów
kogoś to dziwi-one znów się śmieją







piątek, 25 maja 2012

Noc świętojańska



Upalny wieczór wlókł się bez końca,
kot jakiś przemknął pod płotem cicho,
mucha zmęczona siadła na oknie,
jak zwykle tylko nie spało licho.

Siano pachniało mocno, upojnie,
krowy wracały wolno z pastwiska,
ktoś na organkach tęsknie zawodził,
z całą pewnością był to artysta.

Nagle powietrzem wstrząsnęły gromy
i błyskawice niebo rozdarły,
za chwilę strugi lały się z nieba,
początek lata był teatralny.

Trwało to pewnie ze dwie godziny,
stopniowo burza cichła w oddali,
powietrze znowu pachniało świeżo,
jakby akacją z dodatkiem malin.

wtorek, 22 maja 2012

Co do licha...

Coś mi dzisiaj zadzwoniło
chyba jakieś licho
lecz dokładnie nie słyszałam
mówiło za cicho

może mu chodziło o to
że cię nie pamiętam
ale kartkę napisałam
jak zwykle na święta

mogła też być inna sprawa
równie bardzo ważna
że za rzadko się uśmiecham
zbyt jestem poważna

pewnie chciało mnie uprzedzić
że mam mało czasu
więc wypada łapać chwile
by dodać im blasku

kiedy wreszcie się ośmielę
i posłucham licha
ono sobie smacznie zaśnie
a ja będę fikać




Prawie jesiennie


Ciepłych słów mi nie żałuj,
mogą być bez pokrycia,
ja i tak je przyswoję,
są potrzebne do życia.

Nie pomyślę za dużo,
choć bliskości brakuje,
szaro jakoś i smutno,
bo zbyt rzadko całujesz.

Dni się dłużą i noce,
serce dziwnie zasypia,
a tu jesień za progiem,
straszą idzie już grypa.

Czekam zatem na wieści
i pomyślne prognozy,
tylko nie mów żeś słaby,
co dzień czujesz się gorzej.

Paczkę już ci wysłałam,
tomik wierszy, orzechy,
kiedy dojdzie powiadom
i pokwituj uśmiechem.


poniedziałek, 21 maja 2012

Małe wymagania



Coraz mniejszy skrawek ziemi mi wystarczy,
jedno drzewo, na nim ptak z gromadką piskląt,
trzy posiłki przyrządzone w miarę smacznie,
najważniejsze, żeby wszędzie było blisko.

Własny pokój, w nim przytulne cztery ściany,
duże okno, muszę kontakt mieć ze światem,
a parapet wyścielony storczykami,
które kwitną całorocznie, nie zaś latem.

Pies konieczny, może być bez rodowodu,
co by czekał na mnie co dzień zatroskany,
i wyciągał mnie na spacer późną porą,
instynktownie odgadywał moje plany.

Mam marzenie, nie ukrywam, śmieszna sprawa,
chcę na wiosnę robić grządki w mym ogródku,
raz w tygodniu pan listonosz niech przyniesie,
paczkę listów, co wybawią mnie od smutków.

Tylko tyle, ktoś zapyta, nie uwierzy,
a ja serio mówię szczerze, /trochę żartem/,
dość przeżyłam i radości i kłopotów,
dobrze wiem co w życiu ile warte.



Do Adama A.

„Między nami nic nie było”…
No, nie jestem taka pewna,
a kto czule mnie całował,
kiedy przyszło nam się żegnać.

Wszystko mi cię przypomina,
polne kwiaty i zapachy,
nocą niebo rozgwieżdżone,
i na zboczach światła watry.

A melodia ulubiona,
co dzień dźwięczy starą nutą,
zwłaszcza kiedy duch zamiera,
a mnie jest ogromnie smutno.

Jeśli mówisz „nic nie było”…
w końcu muszę ci uwierzyć,
tylko powiedz kto się mylił
i czy mówisz miły szczerze.

Chwilę trwało, byłam muzą,
gdy pisałeś z myślą o mnie,
gdyby jednak „nic nie było”,
to postaram się zapomnieć.

czwartek, 17 maja 2012

Wędrowka

Boję się nowych wyzwań,
choć lepiej święcie wierzyć,
że sny bywają co dnia
i wtedy można przeżyć.

Słońce jest moim znakiem,
wiadomo jestem lwicą,
noc nie jest przyjaciółką,
aż boję się księżyca.

Choć twierdzisz masz zasady,
przyjaciół ja wybieram,
jakoś mi nie po drodze,
pomyślę, nie, nie teraz.

Możesz podążać za mną,
słoneczną,prostą drogą,
spotkamy się na moście,
bo warto czekać kogoś.

środa, 16 maja 2012

Komunikat

Ja tej wiosny pewnie się już nie zakocham,
maj stracony, zresztą zimno, nieciekawie,
choć koszyczek mam z wikliny, kocyk w kratkę,
małe szanse na śniadanie gdzieś na trawie.

środa, 28 marca 2012

W odpowiedzi pewnemu poecie

Też bym chciała zakochać się w panu,
choć rozumiem, że sprawa przegrana,
bo zbyt późno odkryłam ten anons
i stanęłam w kolejce dziś z rana.

Tyle kobiet samotnych na świecie,
lecz nie wszystkie kochają się w wierszach,
mam więc nikłą nadzieję, że zdążę,
choć z pewnością nie będę już pierwsza.

Wiem, że nie ma przedwstępnej rozmowy,
sama nie wiem, czy szanse to zwiększa,
bo z tych kobiet co pana kochają,
pewnie jestem sto razy wierniejsza.

Na mój rozum, charakter niełatwy,
i mniemanie o sobie zbyt duże,
ryzykuje pan trochę, tak myślę,
może warto, nieśmiało powtórzę.

Daję znać, jak pan sobie życzy,
że gdzieś żyję i jestem gotowa,
by przygarnąć na chwilę poetę,
mam nadzieję, nie będę żałować.

No,cóż...

Wyznaczają mi godziny na zegarze,
usiłują poprzestawiać myśli w głowie,
a ja staram się być wierna swym zwyczajom
i nie wierzę w każde głupstwo co ktoś powie.

Sztywne normy, czarnowidztwo, to nie dla mnie,
miałka papka, co dzień sączy się z ekranu,
wolę sama prognozować swoją przyszłość,
nie zamierzam bezkrytycznie wierzyć panu.

Jestem trudna i uparta, nic nie wskórasz,
choć niektórzy utrzymują, że mam serce,
stąd daremnie pan się trudzi i namawia,
ja po prostu, po namyśle mówię, nie chcę…

piątek, 23 marca 2012

Słowa na wiatr

Ja nie pragnę płomiennej miłości,
ani wyznań namiętnych wśród nocy,
mnie wystarczy codzienna rozmowa,
zwłaszcza taka, gdy ze mną się droczysz.

Dobre słowo zastępuje kwiatki,
te wiadomo są takie nietrwałe,
wszystkie myśli zapakuję w wiersze,
a jak zechcę wiatr poniesie dalej.

Ty mi mówisz, że wiersze nie dla mnie,
tak myślałam, są zbyt wydumane,
ech, poszukam innego poety,
może z kręgu poezji śpiewanej.

niedziela, 18 marca 2012

Wspomnienie

Nie przyjmują już na poczcie telegramów,
szkoda, sms to jednak nie to samo.
Raz dostałam niespodzianie takie słowa,
przyjedź szybko, morze czeka …twa połowa.

Bez namysłu wzięłam kostium kąpielowy,
parę ciuszków, to co przyszło mi do głowy.
Przez noc całą pociąg dudnił i się spieszył,
ja nie spałam, rozczulona twą depeszą.

Byłam śpiąca i zmęczona po podróży,
spodziewałam się, że tęsknisz, czas się dłuży.
Jakże ciężko się myliłam, nikt nie czekał,
a ja przecież przyjechałam z tak daleka.

Po godzinie się zjawiłeś niewyspany,
teraz myślę, że troszeczkę nawet pijany.
Grałeś w nocy partię bridża na czwartego
i zaspałeś,więc przepraszasz ten..tam..tego.

Twe wykręty były wstrętne i niemądre,
wiem, powinnam wtedy stanąć, dać ci w mordę.
Lecz ponieważ jestem dobrze wychowana,
wsiadłam w pociąg i wróciłam „odkochana”.
p.s.
Pozbierałam się dość szybko po horrorze,
regularnie latem jeżdżę znów nad morze

niedziela, 11 marca 2012

Reprymenda

Wymądrzasz się rankami
wieczorem zmieniasz skórę
potulny jak baranek
coś mruczysz do mnie czule

myślisz że możesz podejść
i usiąść przy mnie blisko
a cały dzień cię nie ma
wygasło już ognisko

Sama nie wiem...

Ja nie jestem spragniona miłości,
jedną drugą zostawiam w pamięci,
mnie wystarczy ciepły głos w słuchawce,
bo rozmowa mnie jakoś nie męczy.

Ja już nie chcę nieprzespanych nocy,
oczekiwań, odejść i powrotów,
listonosza co mija z daleka,
mnie wystarczy sercowych kłopotów.

Nie planuję na razie spotkania,
góra z górą jak mówią się zejdzie,
teraz jednak zadaję pytanie,
gdy pokochasz, to co dalej będzie?

Podróż

Pociąg relacji Rzeszów Kraków,
jechałam wczoraj po południu,
klekotał niczym bocian w gnieździe,
było gorąco, bardzo brudno.

W zakręty wchodził dość niewprawnie,
jakby to robił po raz pierwszy,
myślałam zaraz z szyn wypadnie,
że też nie pojechałam lepszym.

Żeby nie było całkiem nudno,
kontroler przyszedł z miłą panią,
patrzyłam na jej bluzkę w kropki,
jakby przyfrunął z nieba anioł.

Miała kajecik w nim zapiski
ile kosztuje jeden bilet,
/chyba nikomu niepotrzebne/
ale zrobiło się ciut milej.

niedziela, 4 marca 2012

Wątpliwości

To wszystko jest bardziej złożone,
choć bywa na pozór dość proste,
więc jeśli się kiedyś ukłuję,
istotne czy różą, czy ostem.

Słoneczko wygląda niewinnie,
a w końcu jest kulą ognistą
ja sama już nie wiem dokładnie,
czy jesteś daleko, czy blisko.

Świat pełen pozorów, sprzeczności
i bądźże tu mądry przed szkodą,
dlatego utkałam już kokon,
niech wiersze nikogo nie zwiodą.

piątek, 2 marca 2012

Trudne dni

W jesieni wiadomo depresja,
przechodzę na program minimum,
nie myślę , nie śpiewam, nie bywam,
poczekam aż krótkie dni miną.

Nie próbuj mnie zatem wyciągać,
na spacer, rozmowy intymne,
bo jesteś już dla mnie kimś obcym,
pomysły na życie mam inne.

Normalne, to trzeba przeczekać,
nauczyć się smutku i ciszy,
by wiosną na nowo rozkwitnąć,
znów serca melodię usłyszeć.

Walizka

Trzymam w szafie wciąż walizkę
z pomarszczonej skóry,
w niej zaklęta moja przeszłość,
/część literatury/.

Są tam listy, różne kartki,
trochę już wyblakłe,
drżącą ręką je otwieram,
rumienię się nagle.

Gdyby można się dowiedzieć,
co by było gdyby…
Może byłabym kimś innym,
ty byłbyś wśród żywych.

Apel

Nie przebierajcie się panowie za poetów
szkoda waszego czasu i starania
poetą przede wszystkim trzeba się urodzić
nikt nie nauczy was uroczo kłamać

Z serii "Przysłowia"

„Odrobina szaleństwa nie szkodzi”
ktoś powiedział wsiadając do łodzi
a miał zamiar opłynąć pół świata
lecz niestety dopadła go flauta

Limeryki

Pewien Anglik mieszkaniec Londynu
miał awersję wyraźną do gminu
więc podchodził z rezerwą
rzec by można i z flegmą
wciąż odkładał spotkanie z dziewczyną

***
Kuracjuszka jeździła do Buska
w borowinach lubiła się pluskać
oblepiała się błotem
nie sądziła że potem
trzeba będzie to błoto wyłuskać

czwartek, 23 lutego 2012

A ja mam...

Mam małe tajemnice
i nic nikomu do nich
jeśliby zechciał odkryć
szybciutko go przegonię

wiem gdzie mieszkają elfy
czy motyl sypia w zimie
co wiosną w trawie piszczy
gdy jesteś myślą przy mnie

i na nic czcze pytania
domysły i knowania
to tylko moje skarby
nie mam nic do dodania

możliwe jeszcze kiedyś
odsłonię jakiś rąbek
gdy miłość z chmurki spłynie
miłosny hymn odtrąbię

A ty śpij

Gdy noc układa się do snu
wygasza zbędne światła
cichutko stąpa jak po mchu
rozściela nieba atłas

psom każe grzecznie w budach spać
kwiatom zamyka usta
dzieciom zabrania też się bać
zasłania wszystkie lustra

tramwajom wolno tylko raz
zadzwonić na przystanku
księżyc przygasza nocny blask
gdy z gwiazdką jest kochanką

gdzie się podziewa wtedy czas
niemiłosiernie wlecze
zwłaszcza gdy ktoś nie może spać
bo coś go serce piecze

sobota, 18 lutego 2012

Rozmowa z Aniołem

Mogłabym czasem zamienić zdanie,
zapytać się jak ci ze mną,
ale niestety, nie znam języka,
a trudno gadać jest w ciemno.

Chciałabym wiedzieć , czy masz zmartwienia,
czy raczej jesteś beztroski
i czy co miesiąc ślesz sprawozdania,
zgodnie z dekretem boskim.

Gdy odpoczywam, ty pewnie czuwasz,
w końcu to twoja praca,
nasza znajomość jest ci na rękę
i chociaż trochę wzbogaca?

Jesteś mi cieniem, czy aureolą,
sama już nie wiem dokładnie,
myślę, że mogę na ciebie liczyć,
dasz rękę , gdy będę na dnie.

sobota, 28 stycznia 2012

Zapomniana Kraina

Miałam kiedyś wianek z mirtu
i z białych stokrotek,
uwielbiałam jeść porzeczki,
co rosły za płotem.

Kilka bajek ulubionych,
prosty schemat świata,
nie wiedziałam, że w przyszłości,
szczęście trzeba łapać.

Miałam swoją czarodziejską,
Krainę wyśnioną,
w końcu przyszli jacyś ludzie,
upomnieć się o nią.

Nałożyli obowiązki,
zabrali marzenia,
i kazali być dorosłą,
prawdę w fałsz zamieniać.

Jeszcze tylko śmiech mej wnuczki,
coś mi przypomina,
bo możliwe jest Kraina,
tylko klucza nie mam.
28.01.2012

niedziela, 22 stycznia 2012

Pogoda ducha

Nie wietrzę wciąż podstępu
i ciągle wierzę w ludzi,
gdy sny mam mroczne, ciężkie,
staram się szybko zbudzić.

Teraz mam na mym oknie,
kilka niezwykłych kwiatków,
jak barwna, piękna łączka,
zimową są rabatką.

Wbrew mrocznym przepowiedniom,
o rychłym końcu świata,
staram się nie przejmować,
a nawet figle płatać.

Potrafię się rozczulić,
gdy wnuczka do mnie dzwoni,
i pewnie szczerze pyta,
kiedy przyjadę do niej.

Misia, siostrzyczka młodsza,
telefon jej wyrywa,
„teraz ja będę mówić,
to moja babcia, wybacz”.

sobota, 21 stycznia 2012

***

Chciałabym razem z Tobą,
zobaczyć gwiazdkę pierwszą
i strząsnąć śnieg z gałązki,
wyszeptać myśl najśmielszą.

Chciałabym w wielkim lesie,
wytropić ślad zająca,
znaleźć się na polanie,
wykąpać w smugach słońca.

Odwiedzić Kalatówki,
zjechać w dół z Kasprowego,
a potem odbić orła,
w głębokim świeżym śniegu.

Zostały mi wspomnienia,
co wiążą mnie jak liany,
ty żyjesz swoim życiem,
obcy, choć dobrze znany.

Ruch jednostajnie przyspieszony

Czy mogłoby życie upływać bez zmartwień,
tak bardzo bym chciała obejść smutki bokiem,
zachwycać się zwykłym, omijać niepewne,
wybierać z serwisu jedynie to słodkie.

I ciągle nie mogę uwierzyć żem stara,
no, może nie całkiem, są jeszcze nestorzy,
lecz lustro nie kłamie, iluzję przegania,
i serio, co tydzień jest gorzej i gorzej.

A szczytem już bywa spotkanie po latach,
ten całkiem osiwiał, ta chodzi brzuchata.
A gdyby tak zacząć liczenie do tyłu.
Czas zmienić kalendarz, pora skreślać lata.

czwartek, 19 stycznia 2012

Asertywna

Każdy coś ode mnie chce,
a ja w końcu mówię- nie!
Mąż chce żebym była miła
i pieniędzy nie trwoniła.

Koleżanka chce na ploty,
kiedy tyle mam roboty.
Mój telefon opętany,
dzwoni jakie mam dziś plany.

Pies wyciąga mnie na spacer,
chce wyprawiać dzikie harce.
A na polu deszcz zacina,
mnie nie zmusi żadna siła.

Ciało prosi, chcę pieszczoty,
a ja nie mam dziś ochoty.
Dusza wzlotów, aż do nieba,
może jutro, duszo wybacz.

Bardzo trudno jest coś wybrać,
czy dżem lepszy, czy powidła.
Czy się zgadzać, czy odmawiać,
ale to już inna sprawa.

Tak źle i tak niedobrze

Znam Marzenę, mieszkankę Szczecina,
gruba babka, co dzień chałwę wcina,
je drożdżowe i kruche,
dzielnie walczy z swym brzuchem,
ma apetyt, to nie jest jej wina.
***
Zaś Elżbieta , co rodem z Torunia,
wyglądała, niestety, jak mumia.
Zmarszczek żadnych nie miała,
jednak nic się nie śmiała
i w chirurgii powinien być umiar.

wtorek, 17 stycznia 2012

Wyprzedaż

Pomalujemy kredką
wypodkreślamy tuszem,
co między nami było
i mokre jest od wzruszeń.

Potem to oprawimy,
w szykowne, złote ramy,
poślemy gdzieś na aukcję,
stosowną cenę damy.

Najgorsze, gdy ktoś kupi,
za marny srebrny grosik
i z naszym małym szczęściem
spróbuje się obnosić.

niedziela, 15 stycznia 2012

Z życia wzięte

Gdy już byłam dość zmęczona, ledwo żywa,
zapukałeś do drzwi mego gabinetu,
z prośbą, czy bym jeszcze cię zbadała,
źle się czujesz, co przydarza się facetom.

Byłeś grzeczny, nie płakałeś, muszę przyznać,
nawet gardło pokazałeś jak należy,
nie wierzyłam, kiedy mi się przedstawiłeś,
kiedy dzisiaj to wspominam, nie chcę wierzyć.

Śmieszna sprawa, tak się jakoś dziwnie składa,
nosisz imię i nazwisko jak mój tata,
kim ty jesteś to do końca dalej nie wiem,
bo wiadomo, życie lubi figle płatać.

Obiecanki

Obiecanki
Jeszcze trochę pożyjemy,
co dzień mnie zapewniasz,
kiedy smucę całkiem serio,
jestem bardzo biedna.

Jeszcze wino wypijemy,
zamiast mdłej herbaty,
jeszcze kupię ci pierścionek,
gdy będę bogaty.

Jeszcze o nas będzie głośno,
całkiem nie żartuję,
no, to tyle na dzień dobry,
kłaniam się , całuję.

Już odchodzisz, nie za szybko,
co tak cię ponagla?
A, to pewnie ta dziewczyna,
no, no, całkiem ładna.

Moja teoria

Na świecie wszystko się zmienia,
odpowiedzialna jest chemia.
Coś się pojawia i znika,
bo wtrąca się też fizyka.
Powyższe zjawiska w obieg
do spółki biorą biologię.
Dlatego jest niespokojnie,
ciągle się mówi o wojnie,
trzęsienia ziemi, tornada,
nadmierna susza, lub pada.
Wiem, jestem pyłkiem w kosmosie,
lecz jestem, o smutny losie.
Co chwilę więc się buntuję,
o spokój tu apeluję.
Wystarczy, że ziemia pędzi,
a ja się trzymam krawędzi.

piątek, 13 stycznia 2012

Koniugacja

Czas przeszły ma wielkie buty
i żółte zniszczone zęby
odchodzi szybko w nieznane
by tworzyć zręby legendy

czas przyszły ma bose stópki
nieśmiały jest przestraszony
wygląda sobie zza węgła
i będzie chyba za moment

a chwilą jest teraźniejszość
zakłuje jak rzęsa w oku
wymyka się wciąż zuchwale
i mówi dajcie mi spokój

wtorek, 10 stycznia 2012

Zapomniane zabawy

Chyba trochę jest za późno,
na zabawy w chowanego,
nie mam siły, ni ochoty,
odpowiadać - co, dlaczego.

Chyba nie czas też na żarty,
na klękanie w wielkim kole,
nie zamierzam się spowiadać,
kogo ja naprawdę wolę.

Wiem, że groźny stary niedźwiedź
często bywa bardzo srogi,
bo wystarczy go obudzić
i już trzeba zbierać nogi.

Czas jest tak nieobliczalny,
pisze scenariusze swoje,
a ja stoję w piątym kącie
i udaję, że się boję.

sobota, 7 stycznia 2012

z archiwum

Łatwiej jest zburzyć niż naprawić,
destrukcja ciągle się rozpycha,
a ja bym chciała żyć spokojnie,
i jak najczęściej się uśmiechać.

Noc często straszy upiorami,
czasem wydaje się zbyt długa,
lecz w końcu ranek ją przegoni
i smutek znika w słońca strugach.

Nawet gdy chłodno, deszcz zacina,
lecz światło wpada upragnione,
czekam na ciebie aż zadzwonisz,
albo pospiesznie sama dzwonię.

I wiem już co jest ważne w życiu,
pogoda tutaj bez znaczenia,
wystarczy mieć przy sobie kogoś,
kto zechce w radość wszystko zmieniać.

piątek, 6 stycznia 2012

Nocne manewry

Posmarowałam kremem twarz,
przez to calutką noc nie spałam,
zmarszczki robiły taki raban
że bardzo się zdenerwowałam.

Rano jak gdyby nigdy nic,
śladu po nocnej awanturze,
a kurze łapki nadal są,
tylko na szybach zwiędły róże.

Mandat proszę

Patrzę przez okno, płyną chmury,
chyba zbyt szybko, na moje oko,
w końcu to teren zabudowany,
nie wolno tego robić obłokom.

niedziela, 1 stycznia 2012

Przez jedną noc

Popatrzyłam przez okno
coś się chyba zmieniło
słońce blade jak wczoraj
śniegu nadal nie było

szaro buro nijako
zima ciągle w odwrocie
witaj nam Nowy Roku
ktoś napisał na płocie

głowa dziwnie mi ciąży
pewnie krótko dziś spałam
a możliwe że przez to
przecież się zestarzałam

Przewartościowanie

Straciłam tyle bezcennych godzin,
wkuwając treści z których nic nie wiem,
przecież byłoby o wiele prościej,
wzruszać się wiatru letnim powiewem.

Wolę pozostać w nieświadomości,
nie znać tablicy Mendelejewa,
ani zawiłych wzorów z fizyki,
byleby tylko z radości śpiewać.

Teraz po latach wszystko wyblakło,
na co mi świetne, nowe odkrycia,
gdy we mnie coraz mniej ciekawości,
nawet i buntu, w ogóle życia.

Niech ziemia będzie płaska jak talerz,
mnie to nie szkodzi, ani nie wzrusza,
byleby tylko szczęście dokoła,
i królik skacze wprost z kapelusza.

Śnieg może zostać biały jak wata,
świetny na kulki i na bałwany,
a każdy wierszyk do głębi wzrusza,
czytelnik śpiewa słodkie peany.