Zegar zadaje wciąż pytania
udziela szybko odpowiedzi
nie ma rozterek wątpliwości
bo musi wciąż do przodu pędzić
jego pytania brzmią niewinnie
tik pyta stale aż jest nudno
tak odpowiada niestrudzenie
o nie mu jakoś raczej trudno
i tak od wieków czas umyka
nikt się mu jakoś nie sprzeciwia
a jeśli nawet nieskutecznie
w ten sposób latek nam przybywa
od dzisiaj robię zamieszanie
zbieram podpisy pokrzywdzonych
poślę do Trybunału Stanu
lub jeśli trzeba jeszcze dalej
sobota, 31 grudnia 2011
wtorek, 27 grudnia 2011
Nie jest tak źle...
Kiedy brakuje powietrza,
nie ma perspektyw na zmianę,
przypomnij sobie, że jestem,
jakiś czas z tobą zostanę.
Może to będą tygodnie,
kilka miesięcy, lub dłużej,
uciszę twoje rozterki,
błękit na nowo rozchmurzę.
Rozśmieszę cię naiwnością,
czasem dokuczę dotkliwie,
co robić takie jest życie,
ważne, pokocham żarliwie.
nie ma perspektyw na zmianę,
przypomnij sobie, że jestem,
jakiś czas z tobą zostanę.
Może to będą tygodnie,
kilka miesięcy, lub dłużej,
uciszę twoje rozterki,
błękit na nowo rozchmurzę.
Rozśmieszę cię naiwnością,
czasem dokuczę dotkliwie,
co robić takie jest życie,
ważne, pokocham żarliwie.
Wieczorna Muza
W atramentową czerń nocy,
najlepiej wtopić jest wiersze,
ktoś mi to kiedyś powiedział,
wyznając uczucia śmielsze.
Potrzebne jest dobre pióro,
wygodny stolik i lampka,
i kilka myśli ulotnych,
ja Muza, choć koleżanka.
Temat dowolny być może,
najlepiej wzięty wprost z życia,
w końcu już wszystko gdzieś było,
nie mamy nic do odkrycia.
Prosił bym była tak dobra
zechciała mu asystować,
bo stolik już ma i pióro,
no cóż , możemy spróbować.
A jeśli praca się wyda,
po pewnym czasie nużąca,
po prostu sobie odfrunę,
powiem,że jestem już śpiąca.
najlepiej wtopić jest wiersze,
ktoś mi to kiedyś powiedział,
wyznając uczucia śmielsze.
Potrzebne jest dobre pióro,
wygodny stolik i lampka,
i kilka myśli ulotnych,
ja Muza, choć koleżanka.
Temat dowolny być może,
najlepiej wzięty wprost z życia,
w końcu już wszystko gdzieś było,
nie mamy nic do odkrycia.
Prosił bym była tak dobra
zechciała mu asystować,
bo stolik już ma i pióro,
no cóż , możemy spróbować.
A jeśli praca się wyda,
po pewnym czasie nużąca,
po prostu sobie odfrunę,
powiem,że jestem już śpiąca.
niedziela, 25 grudnia 2011
Święta
Świąteczne chwile sobie płyną
maczane w aromacie jodły,
w piecyku indyk cicho skwierczy,
płyną kolędy niebem modrym.
Ktoś obok gra na fortepianie,
dziecko się śmieje do rozpuku,
i niby wszystko jest jak wczoraj,
jednak świątecznie, bez wygłupów.
Nastrój odświętny, muszkę włożył,
wykrochmalone ma oblicze,
i bardzo dobrze, w końcu warto,
tyle płynęło ciepłych życzeń.
Niech tylko spełni się połowa,
to świat się zmieni choć na chwilę,
wilk nie pogoni już zająca,
zając pofrunie hen motylem.
Pająk nie złapie muchy w sieci,
pajęczyn nie ma, uprzątnięte,
jemioła wisi pod sufitem,
dla tych co jeszcze czują miętę.
maczane w aromacie jodły,
w piecyku indyk cicho skwierczy,
płyną kolędy niebem modrym.
Ktoś obok gra na fortepianie,
dziecko się śmieje do rozpuku,
i niby wszystko jest jak wczoraj,
jednak świątecznie, bez wygłupów.
Nastrój odświętny, muszkę włożył,
wykrochmalone ma oblicze,
i bardzo dobrze, w końcu warto,
tyle płynęło ciepłych życzeń.
Niech tylko spełni się połowa,
to świat się zmieni choć na chwilę,
wilk nie pogoni już zająca,
zając pofrunie hen motylem.
Pająk nie złapie muchy w sieci,
pajęczyn nie ma, uprzątnięte,
jemioła wisi pod sufitem,
dla tych co jeszcze czują miętę.
piątek, 23 grudnia 2011
Chciałabym, aby nastrój Święta,
był z nami często, tak na co dzień,
ocieplał życie naszym bliskim,
a radość była zawsze w modzie.
By uśmiech śmieszną był kokardą,
przypiętą niby od parady,
umilkły wszystkie spory waśnie,
ręce garnęły się do zgody.
Rozmowy kwitły przy śniadaniu,
nie dotyczyły polityki,
wszyscy się czuli świetnie, zdrowo,
nikt się nie kłócił nigdy z nikim.
Jeśli zaś będą kwestie sporne,
to tylko drobne bez znaczenia,
w czym jest przewaga Wielkanocy,
a w czym Bożego Narodzenia.
Jedne i drugie są okazją,
by się zamyślić nad istnieniem,
spotkać z bliskimi, zwolnić tempo,
wiadomo miłość wszystko zmienia.
był z nami często, tak na co dzień,
ocieplał życie naszym bliskim,
a radość była zawsze w modzie.
By uśmiech śmieszną był kokardą,
przypiętą niby od parady,
umilkły wszystkie spory waśnie,
ręce garnęły się do zgody.
Rozmowy kwitły przy śniadaniu,
nie dotyczyły polityki,
wszyscy się czuli świetnie, zdrowo,
nikt się nie kłócił nigdy z nikim.
Jeśli zaś będą kwestie sporne,
to tylko drobne bez znaczenia,
w czym jest przewaga Wielkanocy,
a w czym Bożego Narodzenia.
Jedne i drugie są okazją,
by się zamyślić nad istnieniem,
spotkać z bliskimi, zwolnić tempo,
wiadomo miłość wszystko zmienia.
czwartek, 22 grudnia 2011
Życzenia świąteczne
Wszystkim w Święta spokoju ,
moc radości i śmiechu,
pod choinką prezentów,
i udanych wypieków.
Niechaj pachnie choinka,
przyniesiona wprost z lasu,
ustrojona bombkami,
kokardkami z atłasu.
Stwórzmy nastrój jedyny,
najpiękniejszy na świecie,
w końcu dzień wyjątkowy,
narodziło się Dziecię.
Pod jemiołą całuski,
takie szczere, niewinne,
serca czyste, skruszone,
myśli znowu dziecinne.
Girlandami uśmiechów,
I czułymi słowami,
opleciemy świat w koło,
w noc co skrzy się czarami.
moc radości i śmiechu,
pod choinką prezentów,
i udanych wypieków.
Niechaj pachnie choinka,
przyniesiona wprost z lasu,
ustrojona bombkami,
kokardkami z atłasu.
Stwórzmy nastrój jedyny,
najpiękniejszy na świecie,
w końcu dzień wyjątkowy,
narodziło się Dziecię.
Pod jemiołą całuski,
takie szczere, niewinne,
serca czyste, skruszone,
myśli znowu dziecinne.
Girlandami uśmiechów,
I czułymi słowami,
opleciemy świat w koło,
w noc co skrzy się czarami.
sobota, 17 grudnia 2011
Ja w/s zimy
Proszę pana , nie mam zdania
na temat tej zimy ,
co to tylko w kalendarzu,
aż za nią tęsknimy.
Jeśli przyjdzie to przywitam,
zgodnie z dyrektywą,
a na razie nie narzekam,
nie patrzę nań krzywo.
Niepotrzebnie tylko wcześniej
zmieniłam opony,
mogłam jeździć na tych letnich,
trochę tylko gołych.
Rododendron mi wypuszcza ,
całkiem spore pąki,
pewnie myśli , że za chwilę
przylecą biedronki.
Tak się wszystko pogmatwało,
za sprawą dwutlenku,
że wypada siedzieć w domu,
śpiewać sobie cienko.
na temat tej zimy ,
co to tylko w kalendarzu,
aż za nią tęsknimy.
Jeśli przyjdzie to przywitam,
zgodnie z dyrektywą,
a na razie nie narzekam,
nie patrzę nań krzywo.
Niepotrzebnie tylko wcześniej
zmieniłam opony,
mogłam jeździć na tych letnich,
trochę tylko gołych.
Rododendron mi wypuszcza ,
całkiem spore pąki,
pewnie myśli , że za chwilę
przylecą biedronki.
Tak się wszystko pogmatwało,
za sprawą dwutlenku,
że wypada siedzieć w domu,
śpiewać sobie cienko.
Nocne postanowienia
Postanowiłam się nie spieszyć
i tak niczego nie dogonię,
nie muszę mieć wszystkiego naraz,
wiosną, wystarczą pelargonie.
Postanowiłam się nie martwić
i tak mam kilka siwych włosów,
nie wydam też tomiku wierszy,
bo nie potrzeba mi rozgłosu.
Odtąd dla siebie będę miła,
tolerancyjna , bez przesady,
na smutek kupię sobie chałwę,
tabliczkę gorzkiej czekolady.
Codziennie psa pogłaszczę czule,
kwiatki pochwalę, że znów kwitną,
zapomnę o telewizorze,
zechcę kobietą być ambitną.
Czasem odwiedzę przyjaciela,
co stara się być dla mnie miły,
/po prawdzie, to go zaniedbuję/,
ale częstokroć nie mam siły.
Na gesty, słowa co kosztują,
zawsze się odbijają echem,
lecz może warto inwestować,
w kogoś ,kto dobrym jest człowiekiem.
i tak niczego nie dogonię,
nie muszę mieć wszystkiego naraz,
wiosną, wystarczą pelargonie.
Postanowiłam się nie martwić
i tak mam kilka siwych włosów,
nie wydam też tomiku wierszy,
bo nie potrzeba mi rozgłosu.
Odtąd dla siebie będę miła,
tolerancyjna , bez przesady,
na smutek kupię sobie chałwę,
tabliczkę gorzkiej czekolady.
Codziennie psa pogłaszczę czule,
kwiatki pochwalę, że znów kwitną,
zapomnę o telewizorze,
zechcę kobietą być ambitną.
Czasem odwiedzę przyjaciela,
co stara się być dla mnie miły,
/po prawdzie, to go zaniedbuję/,
ale częstokroć nie mam siły.
Na gesty, słowa co kosztują,
zawsze się odbijają echem,
lecz może warto inwestować,
w kogoś ,kto dobrym jest człowiekiem.
piątek, 9 grudnia 2011
Zimowe marzenia
Chciałabym razem z Tobą
zobaczyć gwiazdkę pierwszą
i strząsnąć śnieg z gałązki
wyszeptać myśl najśmielszą
chciałabym przejść przez knieje
wytropić ślad zająca
zajrzeć do jego norki
spytać co spokój zmąca
spinać się krętą drogą
na same Kalatówki
i przezimować zimę
oszczędzić swe zelówki
szusować kilka razy
z samego Kasprowego
czy marzyć już nie można
nie żałuj że mi tego
zobaczyć gwiazdkę pierwszą
i strząsnąć śnieg z gałązki
wyszeptać myśl najśmielszą
chciałabym przejść przez knieje
wytropić ślad zająca
zajrzeć do jego norki
spytać co spokój zmąca
spinać się krętą drogą
na same Kalatówki
i przezimować zimę
oszczędzić swe zelówki
szusować kilka razy
z samego Kasprowego
czy marzyć już nie można
nie żałuj że mi tego
Do pana N.
"Kto chce, żebym go kochała..."
Musi być silny i nie głupi,
potrafi ciasto pyszne upiec,
mógłby mi kwiaty wręczać co dzień,
/niech wyhoduje je w ogrodzie/.
Nie może nosić złych krawatów,
biegać z tematu do tematu,
musi się skupić tylko na mnie,
byle dyskretnie, nie nachalnie.
Wiadomo, że mam zawsze rację,
może zaprosić na kolację,
i wyznać miłość tylko szczerze,
zresztą, ja w bajki już nie wierzę.
Pierścionek proszę , brylant duży,
a odpoczniemy po podróży.
Co mi się marzy?... Malediwy,
pan się przestraszył, bo leniwy.
Woli pan żagle na Mazurach,
a weekend chętnie w polskich górach.
Zatem już żegnam, to wygłupy,
chyba mych żartów pan nie kupił.
Jeśli pogoda nie rozpieszcza,
nie mogę znaleźć w sobie wieszcza.
Nie piszę wierszy smutnych, tkliwych,
więc chyba pana to nie dziwi.
Proszę uśmiechnąć się łaskawie,
możliwe, jutro się poprawię...
Musi być silny i nie głupi,
potrafi ciasto pyszne upiec,
mógłby mi kwiaty wręczać co dzień,
/niech wyhoduje je w ogrodzie/.
Nie może nosić złych krawatów,
biegać z tematu do tematu,
musi się skupić tylko na mnie,
byle dyskretnie, nie nachalnie.
Wiadomo, że mam zawsze rację,
może zaprosić na kolację,
i wyznać miłość tylko szczerze,
zresztą, ja w bajki już nie wierzę.
Pierścionek proszę , brylant duży,
a odpoczniemy po podróży.
Co mi się marzy?... Malediwy,
pan się przestraszył, bo leniwy.
Woli pan żagle na Mazurach,
a weekend chętnie w polskich górach.
Zatem już żegnam, to wygłupy,
chyba mych żartów pan nie kupił.
Jeśli pogoda nie rozpieszcza,
nie mogę znaleźć w sobie wieszcza.
Nie piszę wierszy smutnych, tkliwych,
więc chyba pana to nie dziwi.
Proszę uśmiechnąć się łaskawie,
możliwe, jutro się poprawię...
Potrzebuję dziadka
Nie było ogniska wśród nocy
ni długich Polaków rozmowy
nie czułam uścisku twej ręki
nie znałeś tajemnic alkowy
nie było zapewnień żarliwych
że z tobą mi będzie najlepiej
nie byłeś mi świadkiem uniesień
cudownym na zło świata lekiem
nie było przygody co bywa
nie często lecz zdarzyć się może
lecz w głowie mi siedzisz od dawna
i jak tu cię rozgryź gdyś orzech
ni długich Polaków rozmowy
nie czułam uścisku twej ręki
nie znałeś tajemnic alkowy
nie było zapewnień żarliwych
że z tobą mi będzie najlepiej
nie byłeś mi świadkiem uniesień
cudownym na zło świata lekiem
nie było przygody co bywa
nie często lecz zdarzyć się może
lecz w głowie mi siedzisz od dawna
i jak tu cię rozgryź gdyś orzech
Bunt
Jest dzień kiedy idzie po grudzie
dziwaczni mijają cię ludzie
niepewni i tacy nerwowi
i żaden dzień dobry nie powie
do wczoraj to było inaczej
jak mogę to sobie tłumaczę
być może zmianami pogody
nie każdy jest w końcu już młody
frustracją libacją i splinem
wypitym w nadmiarze ciut winem
zawodem miłosnym być może
stwierdzeniem że ciągle jest gorzej
no kiedy się stanie do diaska
że miłość się wreszcie roztrzaska
rozbłyśnie rozjarzy zawładnie
niechcący i w oko ci wpadnie
polubisz poślubisz polegniesz
czy w niebie czy w piekle bezwiednie
i świat się uśmiechnie raz jeszcze
i będziesz w miłosnym areszcie
dziwaczni mijają cię ludzie
niepewni i tacy nerwowi
i żaden dzień dobry nie powie
do wczoraj to było inaczej
jak mogę to sobie tłumaczę
być może zmianami pogody
nie każdy jest w końcu już młody
frustracją libacją i splinem
wypitym w nadmiarze ciut winem
zawodem miłosnym być może
stwierdzeniem że ciągle jest gorzej
no kiedy się stanie do diaska
że miłość się wreszcie roztrzaska
rozbłyśnie rozjarzy zawładnie
niechcący i w oko ci wpadnie
polubisz poślubisz polegniesz
czy w niebie czy w piekle bezwiednie
i świat się uśmiechnie raz jeszcze
i będziesz w miłosnym areszcie
czwartek, 8 grudnia 2011
Tęsknota
Twój cień ma o wiele lepiej,
gdyż jest na odległość kroku,
ja nie mam takiego szczęścia,
choć cenię też święty spokój.
Zazdroszczę twojemu lustru,
co dziennie nowe ujęcie,
mnie musi tylko wystarczyć ,
wyblakłe, zniszczone zdjęcie.
Zazdrość paskudną jest wadą,
wyplenić muszę czym prędzej,
przyjadę w najbliższym czasie,
by sprawy wziąć w swoje ręce.
Ciekawe, czy mnie rozpoznasz,
dość sporo minęło już lat,
pamiętaj- głowę mam w chmurach,
serce na dłoni, to znak.
gdyż jest na odległość kroku,
ja nie mam takiego szczęścia,
choć cenię też święty spokój.
Zazdroszczę twojemu lustru,
co dziennie nowe ujęcie,
mnie musi tylko wystarczyć ,
wyblakłe, zniszczone zdjęcie.
Zazdrość paskudną jest wadą,
wyplenić muszę czym prędzej,
przyjadę w najbliższym czasie,
by sprawy wziąć w swoje ręce.
Ciekawe, czy mnie rozpoznasz,
dość sporo minęło już lat,
pamiętaj- głowę mam w chmurach,
serce na dłoni, to znak.
Przedświątecznie
Dotykiem wiatru mnie kołysz,
i ciepłym słowem zagłaskaj,
polukruj ciepłym spojrzeniem,
bądź jak rodzynek do ciasta.
Jodełką błyśnij zieloną,
oczaruj zapachem igieł,
i pomóż, jeśli potrafisz,
przeżyć te chwile szczęśliwie.
Niech czas zatrzyma się w locie,
nieprzeniknioną urodą,
zostawi w zakątku serca,
co roku opowieść nową.
i ciepłym słowem zagłaskaj,
polukruj ciepłym spojrzeniem,
bądź jak rodzynek do ciasta.
Jodełką błyśnij zieloną,
oczaruj zapachem igieł,
i pomóż, jeśli potrafisz,
przeżyć te chwile szczęśliwie.
Niech czas zatrzyma się w locie,
nieprzeniknioną urodą,
zostawi w zakątku serca,
co roku opowieść nową.
Siła wiary
Trzeba koniecznie wyjść z domu,
zaczerpnąć w płuca powietrza,
nie wierzyć mądrym prognozom,
co chcą ci w głowie zamieszać.
Gdy świat za oknem prawdziwy,
fałszywy przez szybę szklaną,
nie warto wierzyć złudzeniom,
wiadomo, że często kłamią.
Termometr bywa szwankuje,
i telewizja wciąż straszy,
że zimno, aż beznadziejnie,
wypada w kącie się zaszyć.
Ja jednak wolę nie wierzyć,
w mądrości kapiące smutkiem,
wolę się sama przekonać,
że życie bywa też cudne.
Wystarczy wierzyć w swą gwiazdę,
co drogę nieźle wytycza,
i wtedy odnajdziesz szczęście,
w noc ciemną i bez księżyca.
zaczerpnąć w płuca powietrza,
nie wierzyć mądrym prognozom,
co chcą ci w głowie zamieszać.
Gdy świat za oknem prawdziwy,
fałszywy przez szybę szklaną,
nie warto wierzyć złudzeniom,
wiadomo, że często kłamią.
Termometr bywa szwankuje,
i telewizja wciąż straszy,
że zimno, aż beznadziejnie,
wypada w kącie się zaszyć.
Ja jednak wolę nie wierzyć,
w mądrości kapiące smutkiem,
wolę się sama przekonać,
że życie bywa też cudne.
Wystarczy wierzyć w swą gwiazdę,
co drogę nieźle wytycza,
i wtedy odnajdziesz szczęście,
w noc ciemną i bez księżyca.
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Zbyteczny pośpiech
Nie spieszno mi do trwałych rozstań
ni ostatecznych deklaracji
niech będzie tylko w miarę pewne
że jutro ze mną zjesz kolację
nie lubię uroczystych śpiewów
i napuszonych deklamacji
wolę w zaciszu mego domu
byś mi przyznawał czasem rację
niepewna swego rozsierdzona
mogę ustąpić jeśli trzeba
w imię zaszczytnych ideałów
bo igrzysk trzeba no i chleba
nakryję stolik wyjątkowo
światło przymglone stworzy nastrój
i musisz przyznać że w ten wieczór
nawet zmartwienia wszystkie zgasną
ni ostatecznych deklaracji
niech będzie tylko w miarę pewne
że jutro ze mną zjesz kolację
nie lubię uroczystych śpiewów
i napuszonych deklamacji
wolę w zaciszu mego domu
byś mi przyznawał czasem rację
niepewna swego rozsierdzona
mogę ustąpić jeśli trzeba
w imię zaszczytnych ideałów
bo igrzysk trzeba no i chleba
nakryję stolik wyjątkowo
światło przymglone stworzy nastrój
i musisz przyznać że w ten wieczór
nawet zmartwienia wszystkie zgasną
niedziela, 4 grudnia 2011
Metamorfoza
Staram się zachować siebie
czy na długo jeszcze nie wiem
patrzę w lustro inna twarz
mówi do mnie jak się masz
niby coś mi przypomina
kiedyś była …ta dziewczyna
miała oczy dwa błękity
piękny uśmiech talent przy tym
uwielbiała czytać wiersze
były dla niej najważniejsze
teraz tylko to wspomina
i pomału zapomina…
oczy już straciły blask
chyba trochę też przytyła
ale kiedyś ją spotkałam
nie wierzycie, nadal miła.
czy na długo jeszcze nie wiem
patrzę w lustro inna twarz
mówi do mnie jak się masz
niby coś mi przypomina
kiedyś była …ta dziewczyna
miała oczy dwa błękity
piękny uśmiech talent przy tym
uwielbiała czytać wiersze
były dla niej najważniejsze
teraz tylko to wspomina
i pomału zapomina…
oczy już straciły blask
chyba trochę też przytyła
ale kiedyś ją spotkałam
nie wierzycie, nadal miła.
Ot, zwykłe życie...
Chciałabym mieszkać wśród zwykłych ludzi,
o kromce chleba i dzbanku mleka,
prowadzić nocą szczere rozmowy,
o tym co było i co nas czeka.
Jeśli się gorszyć , to tak na żarty,
nie wpadać w zachwyt z byle powodu,
mieć swoje miejsce, przed domem ogród,
w nim krzaki malin, róże i powój.
Wieczorem chodzić na spacer z mężem,
utartą ścieżką koniecznie z pieskiem,
latem wyjeżdżać pociągiem w góry,
albo nad morze, ciepłe, niebieskie.
Spać kilka godzin, śnić o migdałach,
rano się budzić rześka i zdrowa,
a raz w miesiącu robić wyprawę,
do pobliskiego miasta Krakowa.
Usiąść na Plantach, karmić łabędzie,
albo wysłuchać hejnału w Rynku,
ot, takie zwykłe prowadzić życie,
bez niespodzianek, blichtru i zbytku.
o kromce chleba i dzbanku mleka,
prowadzić nocą szczere rozmowy,
o tym co było i co nas czeka.
Jeśli się gorszyć , to tak na żarty,
nie wpadać w zachwyt z byle powodu,
mieć swoje miejsce, przed domem ogród,
w nim krzaki malin, róże i powój.
Wieczorem chodzić na spacer z mężem,
utartą ścieżką koniecznie z pieskiem,
latem wyjeżdżać pociągiem w góry,
albo nad morze, ciepłe, niebieskie.
Spać kilka godzin, śnić o migdałach,
rano się budzić rześka i zdrowa,
a raz w miesiącu robić wyprawę,
do pobliskiego miasta Krakowa.
Usiąść na Plantach, karmić łabędzie,
albo wysłuchać hejnału w Rynku,
ot, takie zwykłe prowadzić życie,
bez niespodzianek, blichtru i zbytku.
Kolekcjonerka
Może mam szpargałów dużo
i okropnie mi się kurzą
czasem robię więc remanent
i oto co stoi „na mnie”:
słoń mosiężny optymista
muszę wytrzeć go do czysta
kolorowe flakoniki
jakieś stare dwa budziki
wypłowiałe suche kwiaty
i korali sznur czerwony
chyba ciągle jeszcze modny
te korale to z Wenecji
mąż pojechał a z nim dzieci
ja zostałam w domu z psem
och , jak w nocy bałam się
prawie nie zmrużyłam oka
inna rzecz była spiekota
mam też stare kalendarze
w nich notatki nie wymarzę
sporo książek i gazety
tak niezbędne dla kobiety
zszywacze dziurkacze kredki
świstki zapiski ołówki
będzie tak z pół ciężarówki
potrzebuję tego czasem
więc nie oddam ani grama
a przyczyny są dość proste
jestem bardzo przywiązana…
i okropnie mi się kurzą
czasem robię więc remanent
i oto co stoi „na mnie”:
słoń mosiężny optymista
muszę wytrzeć go do czysta
kolorowe flakoniki
jakieś stare dwa budziki
wypłowiałe suche kwiaty
i korali sznur czerwony
chyba ciągle jeszcze modny
te korale to z Wenecji
mąż pojechał a z nim dzieci
ja zostałam w domu z psem
och , jak w nocy bałam się
prawie nie zmrużyłam oka
inna rzecz była spiekota
mam też stare kalendarze
w nich notatki nie wymarzę
sporo książek i gazety
tak niezbędne dla kobiety
zszywacze dziurkacze kredki
świstki zapiski ołówki
będzie tak z pół ciężarówki
potrzebuję tego czasem
więc nie oddam ani grama
a przyczyny są dość proste
jestem bardzo przywiązana…
wtorek, 29 listopada 2011
Gra uczuć
Smutek siadł mi na plecach
przygarbił, zgiął do ziemi,
do ucha zaczął szeptać,
że bawisz się z innymi.
Wieści się wnet rozeszły,
po całym szczerym polu,
że pewnie mnie nie kochasz,
stąd tyle we mnie bólu.
Tęsknota, ta dopiero
zagrała pierwsze skrzypce
i wnet się okazało,
innego to ja nie chcę.
Niechby to tylko trwało,
niedługo, mgnienie oka,
i może wreszcie powiesz,
że jednak, że mnie kochasz.
przygarbił, zgiął do ziemi,
do ucha zaczął szeptać,
że bawisz się z innymi.
Wieści się wnet rozeszły,
po całym szczerym polu,
że pewnie mnie nie kochasz,
stąd tyle we mnie bólu.
Tęsknota, ta dopiero
zagrała pierwsze skrzypce
i wnet się okazało,
innego to ja nie chcę.
Niechby to tylko trwało,
niedługo, mgnienie oka,
i może wreszcie powiesz,
że jednak, że mnie kochasz.
środa, 23 listopada 2011
Listopadowe rozterki
sama nazwa listopad
działa na mnie ponuro
mgłami deszczem wypłoszy
i przestraszy wichurą
spacerować się nie da
noc zapada zbyt wcześnie
a ja lubię konwalie
i w ogrodzie czereśnie
kiedy słońce wysoko
mruga do mnie zalotnie
jestem taka szczęśliwa
stojąc sobie przy oknie
gdybym jeszcze wiedziała
że przyjaciół mam wkoło
może jakoś bym żyła
w miarę nieźle wesoło
ale nikt nie zagląda
może czasu im szkoda
jeszcze trochę poczekam
mokra dżdżysta pogoda
działa na mnie ponuro
mgłami deszczem wypłoszy
i przestraszy wichurą
spacerować się nie da
noc zapada zbyt wcześnie
a ja lubię konwalie
i w ogrodzie czereśnie
kiedy słońce wysoko
mruga do mnie zalotnie
jestem taka szczęśliwa
stojąc sobie przy oknie
gdybym jeszcze wiedziała
że przyjaciół mam wkoło
może jakoś bym żyła
w miarę nieźle wesoło
ale nikt nie zagląda
może czasu im szkoda
jeszcze trochę poczekam
mokra dżdżysta pogoda
niedziela, 13 listopada 2011
Limeryki
Pewna pani mieszkanka Bydgoszczy
zapomniała do ciasta dać drożdży
nic dziwnego zakalec
był dość gruby na palec
radzę nie jedz bądź raczej ostrożny
***
Pomyłka
Mój znajomy co mieszkał w Poznaniu
ciągle zwracał się do mnie per Aniu
niby nic w tym zdrożnego
tak mu wyszło ten tego
najważniejsze że grzecznie się kłaniał
***
Stewardesa mieszkanka Warszawy
zwykła dzień swój zaczynać od kawy
piła drugą i trzecią
tak jej jakoś czas zleciał
zapomniała ma lot do Gandawy
***
Pacjent
Znałam gościa rodem z Tarnobrzega
stale płakał że coś mu dolega
a to kłuło go serce
że nie wspomnę o nerce
zaleciłam niech sobie pobiega
***
Plotka
Ta aktorka mieszka w Ameryce
co ma takie ogromniaste cyce
a rozumem nie grzeszy
co mnie nawet nie cieszy
gdy upadła to stłukła miednicę
zapomniała do ciasta dać drożdży
nic dziwnego zakalec
był dość gruby na palec
radzę nie jedz bądź raczej ostrożny
***
Pomyłka
Mój znajomy co mieszkał w Poznaniu
ciągle zwracał się do mnie per Aniu
niby nic w tym zdrożnego
tak mu wyszło ten tego
najważniejsze że grzecznie się kłaniał
***
Stewardesa mieszkanka Warszawy
zwykła dzień swój zaczynać od kawy
piła drugą i trzecią
tak jej jakoś czas zleciał
zapomniała ma lot do Gandawy
***
Pacjent
Znałam gościa rodem z Tarnobrzega
stale płakał że coś mu dolega
a to kłuło go serce
że nie wspomnę o nerce
zaleciłam niech sobie pobiega
***
Plotka
Ta aktorka mieszka w Ameryce
co ma takie ogromniaste cyce
a rozumem nie grzeszy
co mnie nawet nie cieszy
gdy upadła to stłukła miednicę
Prawie epidemia
Straszą i straszą wirusami
rozsądek w końcu musi polec
a ja bym chciała żeby lato
no ostatecznie zimę wolę
wszyscy smarkają pokaszlują
miny nietęgie wzrok przymglony
listopad mija zaraz grudzień
a bractwo chodzi zagrypione
ciepło jest dobre zimno lepsze
wiadomo wszystkim konserwuje
dlatego marzę już o mrozie
a z ostrożności nie całuję
jeszcze mi sprzeda ktoś wirusa
i będę uziemiona w domu
a ja tak lubię być wśród ludzi
chociaż nie ufam byle komu
horror zatacza nowe kręgi
każdy się boi przeziębienia
czosnek jest dobry mleko z miodem
i dobre słowo od niechcenia
rozsądek w końcu musi polec
a ja bym chciała żeby lato
no ostatecznie zimę wolę
wszyscy smarkają pokaszlują
miny nietęgie wzrok przymglony
listopad mija zaraz grudzień
a bractwo chodzi zagrypione
ciepło jest dobre zimno lepsze
wiadomo wszystkim konserwuje
dlatego marzę już o mrozie
a z ostrożności nie całuję
jeszcze mi sprzeda ktoś wirusa
i będę uziemiona w domu
a ja tak lubię być wśród ludzi
chociaż nie ufam byle komu
horror zatacza nowe kręgi
każdy się boi przeziębienia
czosnek jest dobry mleko z miodem
i dobre słowo od niechcenia
Ząb zupa dąb
Mam skazę, lubię dużo mówić.
Są sytuacje, gdy nie mogę,
bo leżę cicho na kozetce,
i nieruchomo trzymam głowę.
Nie cierpię tego, w oczy lampa
jaskrawym światłem mocno świeci,
o czym mam myśleć o słowikach,
gdy wiertło z szumem mózg mój wierci?
Dawniej pamiętam, będąc dzieckiem,
podobne sprawy brałam w ręce,
wiązałam nitkę, pociągnęłam
i bólu już nie czułam więcej.
Dlaczego zęby taką zmorą,
a niby w nazwie są na stałe,
ktoś tu przesadził w nazewnictwie,
dlatego tu wylewam żale.
Jest jakaś dziwna prawidłowość,
gdy smutek z nagła mnie dopada,
zawsze zębami się odezwie,
na przykład plomba mi wypada.
Może niedługo kupię szczęki
i zamocuję mocnym klejem,
dentystę będę mijać z dala,
przynajmniej taką mam nadzieję.
Są sytuacje, gdy nie mogę,
bo leżę cicho na kozetce,
i nieruchomo trzymam głowę.
Nie cierpię tego, w oczy lampa
jaskrawym światłem mocno świeci,
o czym mam myśleć o słowikach,
gdy wiertło z szumem mózg mój wierci?
Dawniej pamiętam, będąc dzieckiem,
podobne sprawy brałam w ręce,
wiązałam nitkę, pociągnęłam
i bólu już nie czułam więcej.
Dlaczego zęby taką zmorą,
a niby w nazwie są na stałe,
ktoś tu przesadził w nazewnictwie,
dlatego tu wylewam żale.
Jest jakaś dziwna prawidłowość,
gdy smutek z nagła mnie dopada,
zawsze zębami się odezwie,
na przykład plomba mi wypada.
Może niedługo kupię szczęki
i zamocuję mocnym klejem,
dentystę będę mijać z dala,
przynajmniej taką mam nadzieję.
piątek, 11 listopada 2011
Obrazek z Plant
W jesienne zimne popołudnie
gdy słońce blade nie dogrzewa
koniecznie trzeba wyjść na spacer
aby pozdrowić smutne drzewa
trzęsą się nagie rozebrane
i wyglądają nieciekawie
pod nimi dywan z zeschłych liści
przysłonił całkowicie trawę
trawa zmęczona ledwo dycha
nikt jej nie czesze już grabiami
jedynie psy ją odwiedzają
zostawią ślad i pędzą dalej
ławki wilgotne opuszczone
nie są przytułkiem zakochanych
tylko latarnie jeszcze świecą
i zasypiają tuż nad ranem
lecz dzisiaj coś się wydarzyło
poszłam jak zwykle z psem na spacer
i nagle patrzę nie dowierzam
koń a na koniu jakiś facet
podchodzę bliżej konik gniady
wącha chrapami zwiędłe liście
na grzbiecie siedzi sam Komendant
dumny wypięty uroczyście
spieszył się bardzo na rocznicę
miał mieć przemowę do narodu
zrobiłam zatem kilka fotek
z ważnych i bliskich mi powodów
gdy słońce blade nie dogrzewa
koniecznie trzeba wyjść na spacer
aby pozdrowić smutne drzewa
trzęsą się nagie rozebrane
i wyglądają nieciekawie
pod nimi dywan z zeschłych liści
przysłonił całkowicie trawę
trawa zmęczona ledwo dycha
nikt jej nie czesze już grabiami
jedynie psy ją odwiedzają
zostawią ślad i pędzą dalej
ławki wilgotne opuszczone
nie są przytułkiem zakochanych
tylko latarnie jeszcze świecą
i zasypiają tuż nad ranem
lecz dzisiaj coś się wydarzyło
poszłam jak zwykle z psem na spacer
i nagle patrzę nie dowierzam
koń a na koniu jakiś facet
podchodzę bliżej konik gniady
wącha chrapami zwiędłe liście
na grzbiecie siedzi sam Komendant
dumny wypięty uroczyście
spieszył się bardzo na rocznicę
miał mieć przemowę do narodu
zrobiłam zatem kilka fotek
z ważnych i bliskich mi powodów
wtorek, 8 listopada 2011
Para nienasycona
Chcę dotknąć twojej skóry
jesienią tuż o zmroku
rozmarzyć błękit oczu
dać upragniony spokój
w niebo się wzbić wraz z tobą
na jedno oka mgnienie
a jeśli spadać miękko
złączona z twym imieniem
pić rankiem pyszną kawę
zajadać rogalikiem
odganiać wszystkie smutki
szalonym głośnym krzykiem
kłócić się tylko żartem
uśmiechem dzień rozbrajać
wyznawać co dzień miłość
nie czekać z tym do maja
niewiele czasu mamy
kto wie naprawdę ile
więc może ostatecznie
ćmy będą za motyle
p.s.
mój szwagier entomolog
wyjaśnił mi naocznie
ćma również jest motylem
z różnicą tą że nocnym
jesienią tuż o zmroku
rozmarzyć błękit oczu
dać upragniony spokój
w niebo się wzbić wraz z tobą
na jedno oka mgnienie
a jeśli spadać miękko
złączona z twym imieniem
pić rankiem pyszną kawę
zajadać rogalikiem
odganiać wszystkie smutki
szalonym głośnym krzykiem
kłócić się tylko żartem
uśmiechem dzień rozbrajać
wyznawać co dzień miłość
nie czekać z tym do maja
niewiele czasu mamy
kto wie naprawdę ile
więc może ostatecznie
ćmy będą za motyle
p.s.
mój szwagier entomolog
wyjaśnił mi naocznie
ćma również jest motylem
z różnicą tą że nocnym
poniedziałek, 7 listopada 2011
Spotkanie
Jechałam dziś do pracy
kot mi przeleciał drogę
nie żeby zaraz czarny
przysiąc na wszystko mogę
maści był biało szarej
i co mnie rozczuliło
wszedł na jezdnię na pasach
żadnych świateł nie było
pomachał mi ogonkiem
nastroszył sztywno uszy
wywołał u mnie uśmiech
i dziwnie jakoś wzruszył
kot mi przeleciał drogę
nie żeby zaraz czarny
przysiąc na wszystko mogę
maści był biało szarej
i co mnie rozczuliło
wszedł na jezdnię na pasach
żadnych świateł nie było
pomachał mi ogonkiem
nastroszył sztywno uszy
wywołał u mnie uśmiech
i dziwnie jakoś wzruszył
niedziela, 6 listopada 2011
Humoreska
Obudziłam się wcześnie
prawie całkiem rano
deszcz za oknem nie padał
nic mnie nie bolało
ludzie byli serdeczni
uśmiechnięci mili
nie walczyli o stołki
nawet się nie bili
jeden wierzył drugiemu
i spieszył z pomocą
serce swoje otwierał
nie wiadomo po co
wielbłąd już był bez garba
zebra całkiem gładka
a cóż to się podziało
dla mnie to zagadka
pająk muchę podrywał
ale nie na sidła
a wszelka niegodziwość
ludziom dziwnie zbrzydła
biedronka chciała oddać
kropki już zbyteczne
musiałam się z nią kłócić
że to niebezpieczne
wąż nie czaił się w trawie
słowo nie raniło
wszędzie się rozpleniła
niepoprawna miłość
tak było nieciekawie
mdło i nieżyciowo
postanowiłam zakląć
...takie jedno słowo
prawie całkiem rano
deszcz za oknem nie padał
nic mnie nie bolało
ludzie byli serdeczni
uśmiechnięci mili
nie walczyli o stołki
nawet się nie bili
jeden wierzył drugiemu
i spieszył z pomocą
serce swoje otwierał
nie wiadomo po co
wielbłąd już był bez garba
zebra całkiem gładka
a cóż to się podziało
dla mnie to zagadka
pająk muchę podrywał
ale nie na sidła
a wszelka niegodziwość
ludziom dziwnie zbrzydła
biedronka chciała oddać
kropki już zbyteczne
musiałam się z nią kłócić
że to niebezpieczne
wąż nie czaił się w trawie
słowo nie raniło
wszędzie się rozpleniła
niepoprawna miłość
tak było nieciekawie
mdło i nieżyciowo
postanowiłam zakląć
...takie jedno słowo
Radość tworzenia
Doprawiłam bujną czuprynę,
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
Osobista wycieczka
Odnośnie tego tramwaju
co jedzie dokądś w nieznane
powiem po krótkim namyśle
może zabiorę się z panem
wcześniej chcę wiedzieć koniecznie
jaki kupować mam bilet
jednorazowy miesięczny
na życie czy tylko chwilę
możliwe że ta wyprawa
okaże się nietrafiona
bo motorniczy zabłądzi
i sprawa jest przesądzona
to może lepiej już pieszo
pospacerować za miasto
wezmę kanapki z wędliną
sałatkę i jakieś ciasto
prześlij wiadomość najszybciej
może umyślnym posłańcem
chyba przestało już padać
i jest nadzieja na słońce
co jedzie dokądś w nieznane
powiem po krótkim namyśle
może zabiorę się z panem
wcześniej chcę wiedzieć koniecznie
jaki kupować mam bilet
jednorazowy miesięczny
na życie czy tylko chwilę
możliwe że ta wyprawa
okaże się nietrafiona
bo motorniczy zabłądzi
i sprawa jest przesądzona
to może lepiej już pieszo
pospacerować za miasto
wezmę kanapki z wędliną
sałatkę i jakieś ciasto
prześlij wiadomość najszybciej
może umyślnym posłańcem
chyba przestało już padać
i jest nadzieja na słońce
Karuzela
Rozmawiaj sobie z kim zechcesz,
no, dobrze już nie zazdroszczę.
Wiem doskonale- na świecie
bywają kobiety młodsze.
Niezwykłe, jak wiosną ranek,
świeżutkie i przemądrzałe.
Upłynie kilka lat raptem,
staną się one dojrzałe.
Z ukosa będą spoglądać,
na młodość co się rozpiera,
nie ma szacunku dla starszych,
i zacznie się znów od zera.
Bo karuzela się kręci,
aż czasem jest mi niedobrze,
pospiesznie wysiadam w biegu
i nie żałuję, no, skądże.
Każdy ma swoje rewiry,
gdzie nocą chętnie się chowa,
tam jest przytulnie i ciepło
i nie potrzeba szpanować.
no, dobrze już nie zazdroszczę.
Wiem doskonale- na świecie
bywają kobiety młodsze.
Niezwykłe, jak wiosną ranek,
świeżutkie i przemądrzałe.
Upłynie kilka lat raptem,
staną się one dojrzałe.
Z ukosa będą spoglądać,
na młodość co się rozpiera,
nie ma szacunku dla starszych,
i zacznie się znów od zera.
Bo karuzela się kręci,
aż czasem jest mi niedobrze,
pospiesznie wysiadam w biegu
i nie żałuję, no, skądże.
Każdy ma swoje rewiry,
gdzie nocą chętnie się chowa,
tam jest przytulnie i ciepło
i nie potrzeba szpanować.
Z innego świata
Mam naprzeciwko miłą sąsiadkę,
nie mieści się w schematach,
jest już w tym wieku, że nic nie musi,
ma swój porządek świata.
Wychodzi zwykle nocą w koszuli,
może nie lubi słońca,
by pielęgnować ogród przed domem,
jest taka czarująca.
Głaszcze i tuli, rozmawia tkliwie,
z każdym osobno kwiatkiem,
dobrze , że mieszkam na tej ulicy,
mam naprzeciwko sąsiadkę.
Pachnie wytwornie mdławą lawendą,
a jakie ma kapelusze,
zawsze ma uśmiech i ciepłe słowo,
i niewątpliwie duszę.
nie mieści się w schematach,
jest już w tym wieku, że nic nie musi,
ma swój porządek świata.
Wychodzi zwykle nocą w koszuli,
może nie lubi słońca,
by pielęgnować ogród przed domem,
jest taka czarująca.
Głaszcze i tuli, rozmawia tkliwie,
z każdym osobno kwiatkiem,
dobrze , że mieszkam na tej ulicy,
mam naprzeciwko sąsiadkę.
Pachnie wytwornie mdławą lawendą,
a jakie ma kapelusze,
zawsze ma uśmiech i ciepłe słowo,
i niewątpliwie duszę.
piątek, 4 listopada 2011
Niecierpliwa
Proszę przyjedź bardzo szybko,
jak tylko potrafisz,
albo prześlij tomik wierszy,
z mnóstwem fotografii.
Jeśli powiesz mam cię dosyć,
chcę odpocząć trochę,
to zrozumiem, przyznam rację,
co dzień stroję fochy.
Mało czasu mi poświęcasz,
wiem, nie możesz więcej,
a ja jestem tak dziecinna,
miewam też coś z jędzy.
Ale czasem jestem świetna,
nie ma takiej drugiej,
nic nie mówię, nic nie żądam,
wiem, taką mnie lubisz.
jak tylko potrafisz,
albo prześlij tomik wierszy,
z mnóstwem fotografii.
Jeśli powiesz mam cię dosyć,
chcę odpocząć trochę,
to zrozumiem, przyznam rację,
co dzień stroję fochy.
Mało czasu mi poświęcasz,
wiem, nie możesz więcej,
a ja jestem tak dziecinna,
miewam też coś z jędzy.
Ale czasem jestem świetna,
nie ma takiej drugiej,
nic nie mówię, nic nie żądam,
wiem, taką mnie lubisz.
czwartek, 3 listopada 2011
Milczenie złotem
A może by tak nie rozmawiać,
zaufać tylko intuicji,
wyostrzyć zmysły, zamknąć oczy
i tylko drżenia serca liczyć.
Słowa są takie nieporadne,
zbyt często nazbyt wyświechtane,
choć znaczą przecież co innego,
gdy mówisz nocą lub nad ranem.
Wiesz, po raz pierwszy mi się zdarza,
że cisza takim jest przekazem,
i nie chcę miły nic usłyszeć,
wystarczy, że będziemy razem.
Musiałam dojrzeć, długo trwało,
by to co zbędne precz odrzucić,
dawniej mi było ciągle mało,
żyłam ułudą, aby przeżyć.
Dzisiaj już jestem trochę inna,
spokojna, ufna, pogodzona,
inne wartości są dziś w cenie,
udało ci się mnie przekonać.
Spokój rozlewa się po kątach,
ciepło wiruje pod sufitem,
lecz jeśli mogę coś powiedzieć,
dobrze mi z tobą, tak jak z nikim.
zaufać tylko intuicji,
wyostrzyć zmysły, zamknąć oczy
i tylko drżenia serca liczyć.
Słowa są takie nieporadne,
zbyt często nazbyt wyświechtane,
choć znaczą przecież co innego,
gdy mówisz nocą lub nad ranem.
Wiesz, po raz pierwszy mi się zdarza,
że cisza takim jest przekazem,
i nie chcę miły nic usłyszeć,
wystarczy, że będziemy razem.
Musiałam dojrzeć, długo trwało,
by to co zbędne precz odrzucić,
dawniej mi było ciągle mało,
żyłam ułudą, aby przeżyć.
Dzisiaj już jestem trochę inna,
spokojna, ufna, pogodzona,
inne wartości są dziś w cenie,
udało ci się mnie przekonać.
Spokój rozlewa się po kątach,
ciepło wiruje pod sufitem,
lecz jeśli mogę coś powiedzieć,
dobrze mi z tobą, tak jak z nikim.
niedziela, 30 października 2011
Zaklinanie
Trzeba mieć jakąś pasję
grono przyjaciół psa
jeden film ulubiony
a może nawet dwa
wygodne miękkie łóżko
obrazek blady w tle
horyzont nie najdalszy
w kredensie świeży chleb
z balkonu piękny widok
że aż zapiera dech
pętelkę dla guzika
dziecka beztroski śmiech
śpiewać na znaną nutę
te kilka zwykłych słów
co siedzą w twojej głowie
jak stary dobry druh
a spokój co jest święty
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza
jeszcze by zbłądzić mógł
grono przyjaciół psa
jeden film ulubiony
a może nawet dwa
wygodne miękkie łóżko
obrazek blady w tle
horyzont nie najdalszy
w kredensie świeży chleb
z balkonu piękny widok
że aż zapiera dech
pętelkę dla guzika
dziecka beztroski śmiech
śpiewać na znaną nutę
te kilka zwykłych słów
co siedzą w twojej głowie
jak stary dobry druh
a spokój co jest święty
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza
jeszcze by zbłądzić mógł
Za późno
Zbyt okrutna bywa miłość niespełniona
nie potrafił ktoś do siebie cię przekonać
jeśli mówił to nie to co chciałaś słyszeć
i nic z tego teraz zapadł w martwą ciszę
nie przeżyłaś z nim uniesień nazbyt wiele
bo jak twierdził był on tylko przyjacielem
a po latach to już nie wiesz jak to było
nawet myślisz że to tylko się przyśniło
nie potrafił ktoś do siebie cię przekonać
jeśli mówił to nie to co chciałaś słyszeć
i nic z tego teraz zapadł w martwą ciszę
nie przeżyłaś z nim uniesień nazbyt wiele
bo jak twierdził był on tylko przyjacielem
a po latach to już nie wiesz jak to było
nawet myślisz że to tylko się przyśniło
Zazdrośnica
Zazdrosna jestem o te wieczory
które codziennie spędzasz nie ze mną
kiedy nic nie wiem co ty porabiasz
różne obrazy podsuwa ciemność
zazdrosna jestem zwłaszcza o noce
które sprzyjają wiernym kochankom
a ja jak dotąd samotnie sypiam
a przecież jestem twoją wybranką
zazdrosna jestem nawet o ranki
co pachną świeżo parzoną kawą
i przeciągają się tak leniwie
by rzeczywistość pokazać nagą
mówisz że zazdrość destrukcji siłą
nie ma powodów jesteś mi wierny
wszystko to dzieje się w wyobraźni
wybacz możliwe to tylko nerwy
które codziennie spędzasz nie ze mną
kiedy nic nie wiem co ty porabiasz
różne obrazy podsuwa ciemność
zazdrosna jestem zwłaszcza o noce
które sprzyjają wiernym kochankom
a ja jak dotąd samotnie sypiam
a przecież jestem twoją wybranką
zazdrosna jestem nawet o ranki
co pachną świeżo parzoną kawą
i przeciągają się tak leniwie
by rzeczywistość pokazać nagą
mówisz że zazdrość destrukcji siłą
nie ma powodów jesteś mi wierny
wszystko to dzieje się w wyobraźni
wybacz możliwe to tylko nerwy
Degrengolada
Gdybyś ty umiał piórem
zapisać czar jesieni
te wszystkie brąz złocienie
mógłbyś coś w życiu zmienić
a gdybyś mógł zatrzymać
destrukcję co się pleni
mogłabym żyć bez wiosny
niezbędnej mi zieleni
ty jednak nic nie możesz
bo raczej jesteś leniem
czarować nie potrafisz
to tylko jest złudzenie
muszę odnaleźć w sobie
te barwy co się mienią
żyć tylko dniem dzisiejszym
nie jakąś tam nadzieją
30 10 2011
zapisać czar jesieni
te wszystkie brąz złocienie
mógłbyś coś w życiu zmienić
a gdybyś mógł zatrzymać
destrukcję co się pleni
mogłabym żyć bez wiosny
niezbędnej mi zieleni
ty jednak nic nie możesz
bo raczej jesteś leniem
czarować nie potrafisz
to tylko jest złudzenie
muszę odnaleźć w sobie
te barwy co się mienią
żyć tylko dniem dzisiejszym
nie jakąś tam nadzieją
30 10 2011
poniedziałek, 24 października 2011
Gdybanie
Gdyby tak dało się zapomnieć,
to wszystko co balastem było,
mąciło w głowie, rwało serce
i podszywało się pod miłość.
Gdyby tak dało się uwierzyć,
w to wszystko, co wzruszeniem będzie,
w te rzadkie chwile zapomnienia,
co biegną sobie jak w obłędzie.
Gdyby tak dało się zatrzymać,
ten czas, co nie jest do stracenia
i wszystkie głupie myśli w głowie
i wspólne nasze zachwycenia.
to wszystko co balastem było,
mąciło w głowie, rwało serce
i podszywało się pod miłość.
Gdyby tak dało się uwierzyć,
w to wszystko, co wzruszeniem będzie,
w te rzadkie chwile zapomnienia,
co biegną sobie jak w obłędzie.
Gdyby tak dało się zatrzymać,
ten czas, co nie jest do stracenia
i wszystkie głupie myśli w głowie
i wspólne nasze zachwycenia.
znajomej kotce
Gdy się ma w domu kota
podobnie zresztą psa
zaraz się robi ciepło
przyjaciół też się ma
takich co nie zawiodą
w najgorszy nawet czas
bez żadnych niedomówień
potrafią kochać nas
gdy życie ich się kończy
odchodzą cicho gdzieś
i tylko ból po stracie
ogromny, trudno znieść
podobnie zresztą psa
zaraz się robi ciepło
przyjaciół też się ma
takich co nie zawiodą
w najgorszy nawet czas
bez żadnych niedomówień
potrafią kochać nas
gdy życie ich się kończy
odchodzą cicho gdzieś
i tylko ból po stracie
ogromny, trudno znieść
niedziela, 23 października 2011
Moje pisanie
Moje myśli uwalniam
niech zażyją wolności
zamiast kurzem obrastać
gdzieś ukryte w ciemności
jeśli ktoś je przeczyta
potraktuje jak swoje
nie wykluczam możliwe
oddam je ze spokojem
jednomyślność jest rzadka
ale czasem się zdarza
stąd wczytujmy się w wiersze
po co błędy powtarzać
słowa wiele powiedzą
zabrzmią cichą muzyką
poprowadzą do nieba
albo strącą do nikąd
niech zażyją wolności
zamiast kurzem obrastać
gdzieś ukryte w ciemności
jeśli ktoś je przeczyta
potraktuje jak swoje
nie wykluczam możliwe
oddam je ze spokojem
jednomyślność jest rzadka
ale czasem się zdarza
stąd wczytujmy się w wiersze
po co błędy powtarzać
słowa wiele powiedzą
zabrzmią cichą muzyką
poprowadzą do nieba
albo strącą do nikąd
czwartek, 20 października 2011
Mój ogród
Gdy ogród jesienią zasypia
nostalgia mnie zwykle dopada
zbyt rzadko mówiłam do róży
co była wyniosła zbyt ładna
raz przyszedł ogrodnik z sąsiedztwa
wykopał mi moje trzy róże
przez chwilę myślałam na serio
ach chyba nie warto żyć dłużej
na szczęście zakwitły powoje
oplotły mi moją tęsknotę
i malwy wyrosły nad smutek
i wrzosy liliowe pod płotem
nostalgia mnie zwykle dopada
zbyt rzadko mówiłam do róży
co była wyniosła zbyt ładna
raz przyszedł ogrodnik z sąsiedztwa
wykopał mi moje trzy róże
przez chwilę myślałam na serio
ach chyba nie warto żyć dłużej
na szczęście zakwitły powoje
oplotły mi moją tęsknotę
i malwy wyrosły nad smutek
i wrzosy liliowe pod płotem
środa, 19 października 2011
wszystko przemija
już trawa traci swą zieloność
liście na drzewach jakieś blade
róże nie pachną tak jak w czerwcu
a rano muszę wypić kawę
ranki wilgotne często mgliste
słońce słabiutkie nie dogrzewa
nie mam już w sobie tej energii
co każe skakać głośno śpiewać
robię się cicha zadumana
jeszcze porządki zrobię w szafie
śliwki przesmażę na powidło
najgorsze że mnie w gardle drapie
bursztyny wyjmę ze szkatułki
na stole wrzosy niech pięknieją
będę do ciebie listy słała
z miłością letnią i nadzieją
i po raz któryś pożałuję
że lato przeszło nazbyt szybko
a chciałam jeszcze pofiglować
motylkiem być i złotą rybką
spełniać życzenia nektar spijać
żyć dzionkiem długim bez wytchnienia
a co mi teraz pozostało
w jesienny wieczór snuć marzenia
liście na drzewach jakieś blade
róże nie pachną tak jak w czerwcu
a rano muszę wypić kawę
ranki wilgotne często mgliste
słońce słabiutkie nie dogrzewa
nie mam już w sobie tej energii
co każe skakać głośno śpiewać
robię się cicha zadumana
jeszcze porządki zrobię w szafie
śliwki przesmażę na powidło
najgorsze że mnie w gardle drapie
bursztyny wyjmę ze szkatułki
na stole wrzosy niech pięknieją
będę do ciebie listy słała
z miłością letnią i nadzieją
i po raz któryś pożałuję
że lato przeszło nazbyt szybko
a chciałam jeszcze pofiglować
motylkiem być i złotą rybką
spełniać życzenia nektar spijać
żyć dzionkiem długim bez wytchnienia
a co mi teraz pozostało
w jesienny wieczór snuć marzenia
wtorek, 18 października 2011
Pieskie życie
Ostatnio mówią ,” nie wypada,
wróćcie im wolność i swobodę,
one też mają swoją godność”…
więc jeśli trzeba, to odpowiem.
Tak proszę pana, mam ja pieska,
i nawet powiem to nieskromnie,
że nic a nic się nie buntuje,
chociaż jest przywiązany do mnie.
wróćcie im wolność i swobodę,
one też mają swoją godność”…
więc jeśli trzeba, to odpowiem.
Tak proszę pana, mam ja pieska,
i nawet powiem to nieskromnie,
że nic a nic się nie buntuje,
chociaż jest przywiązany do mnie.
wtorek, 11 października 2011
List
Proszę pana, ja przeczuwam co pan myśli,
że niepokój siedzi w panu i tęsknota,
lecz nie jestem przekonana na sto procent,
czy rozumie pan co znaczy kogoś kochać.
Lepiej będzie, żeby pan się nie rozpalał,
ja nie jestem z tych na wyciągnięcie ręki,
więc ustalmy raz na zawsze, bez szemrania,
musi jednak pan poczekać na me wdzięki.
Pan się martwi, że ja zmienię gabaryty,
że utracę coś, co jeszcze dzisiaj miewam.
Nie, nie warto tym się smucić, takie życie,
ja dopiero do miłości tej dojrzewam.
A dopóki życie pisze swój scenariusz,
jakieś światło zaświeciło się w tunelu,
nie rezygnuj z tego co ma zawsze wartość,
konsekwentnie i z uporem dąż do celu.
że niepokój siedzi w panu i tęsknota,
lecz nie jestem przekonana na sto procent,
czy rozumie pan co znaczy kogoś kochać.
Lepiej będzie, żeby pan się nie rozpalał,
ja nie jestem z tych na wyciągnięcie ręki,
więc ustalmy raz na zawsze, bez szemrania,
musi jednak pan poczekać na me wdzięki.
Pan się martwi, że ja zmienię gabaryty,
że utracę coś, co jeszcze dzisiaj miewam.
Nie, nie warto tym się smucić, takie życie,
ja dopiero do miłości tej dojrzewam.
A dopóki życie pisze swój scenariusz,
jakieś światło zaświeciło się w tunelu,
nie rezygnuj z tego co ma zawsze wartość,
konsekwentnie i z uporem dąż do celu.
środa, 5 października 2011
Pogaduszki
Jeszcze kilka godzin miły pogadamy,
sama nie wiem, o czym będzie ta rozmowa,
żeby co dzień tak namiętnie czas marnować,
już zasycha w gardle, trochę boli głowa.
A tu tyle dzieje się na naszym beju,
ktoś odjechał, nagle niespodzianie wrócił,
tamten pan, to kocha panią z antypodów,
niemożliwe...jeszcze wczoraj ją porzucił?
Co podajesz miły dzisiaj na śniadanie,
zupa mleczna, gwiazdki, taki makaronik?
Tak cię proszę, nie przesadzaj z tym paleniem,
jeśli możesz, to zapomnij szybko o niej.
Rany Julek, już dziesiąta, muszę kończyć,
praca czeka, a tu upał tak doskwiera,
jeszcze wezmę zimny prysznic na mą głowę,
leci wrzątek, coś zacięło się, cholera.
No, to pa, już zmykam, bądź wieczorem,
może chłodniej trochę będzie, bo po burzy,
musisz wszystko opowiedzieć co robiłeś,
i koniecznie, czy beze mnie czas się dłużył.
sama nie wiem, o czym będzie ta rozmowa,
żeby co dzień tak namiętnie czas marnować,
już zasycha w gardle, trochę boli głowa.
A tu tyle dzieje się na naszym beju,
ktoś odjechał, nagle niespodzianie wrócił,
tamten pan, to kocha panią z antypodów,
niemożliwe...jeszcze wczoraj ją porzucił?
Co podajesz miły dzisiaj na śniadanie,
zupa mleczna, gwiazdki, taki makaronik?
Tak cię proszę, nie przesadzaj z tym paleniem,
jeśli możesz, to zapomnij szybko o niej.
Rany Julek, już dziesiąta, muszę kończyć,
praca czeka, a tu upał tak doskwiera,
jeszcze wezmę zimny prysznic na mą głowę,
leci wrzątek, coś zacięło się, cholera.
No, to pa, już zmykam, bądź wieczorem,
może chłodniej trochę będzie, bo po burzy,
musisz wszystko opowiedzieć co robiłeś,
i koniecznie, czy beze mnie czas się dłużył.
Na jesienne wieczory
Herbatka
Jak ja lubię ciepłą herbatę,
z złotym krążkiem świeżej cytryny,
przypomina mi słońce latem,
co figluje w oczach dziewczyny.
Filiżankę chwytam za uszko,
dmucham, chucham, piję powoli,
nie żartuję, grzeje mi serce,
uspokaja, nic już nie boli.
Czasem dodam miodu wonnego,
mam zapasy od koleżanki,
albo wleję kieliszeczek rumu,
może więcej, połowę szklanki.
Jest mi błogo, cieplutko, ckliwie,
podróżuję w nieznane światy,
moim zdaniem ,dobrze wieczorem,
wypić szklankę pysznej herbaty.
Jak ja lubię ciepłą herbatę,
z złotym krążkiem świeżej cytryny,
przypomina mi słońce latem,
co figluje w oczach dziewczyny.
Filiżankę chwytam za uszko,
dmucham, chucham, piję powoli,
nie żartuję, grzeje mi serce,
uspokaja, nic już nie boli.
Czasem dodam miodu wonnego,
mam zapasy od koleżanki,
albo wleję kieliszeczek rumu,
może więcej, połowę szklanki.
Jest mi błogo, cieplutko, ckliwie,
podróżuję w nieznane światy,
moim zdaniem ,dobrze wieczorem,
wypić szklankę pysznej herbaty.
jesień zagląda
No i przyszła już jesień, pora mgieł i deszczu,
melancholia rozkwita, wirusy szaleją,
a ja jeszcze mam w oczach słoneczne wakacje,
choć na nosku mym piegi codziennie bieleją.
Muszę w końcu pochować przewiewne bluzeczki,
kupić jakieś twarzowe nakrycie na głowę,
parasolkę odświeżyć,wysypiać się co dzień,
i pomysły na życie sprawić sobie nowe.
Że zatoki i stawy,muszą coś powiedzieć,
widać takie ich prawo,sprawa nie jest nowa,
trzeba kącik przyjazny umieć sobie stworzyć,
i to zdaje się będzie sukcesu połowa.
melancholia rozkwita, wirusy szaleją,
a ja jeszcze mam w oczach słoneczne wakacje,
choć na nosku mym piegi codziennie bieleją.
Muszę w końcu pochować przewiewne bluzeczki,
kupić jakieś twarzowe nakrycie na głowę,
parasolkę odświeżyć,wysypiać się co dzień,
i pomysły na życie sprawić sobie nowe.
Że zatoki i stawy,muszą coś powiedzieć,
widać takie ich prawo,sprawa nie jest nowa,
trzeba kącik przyjazny umieć sobie stworzyć,
i to zdaje się będzie sukcesu połowa.
wtorek, 4 października 2011
niespełnione marzenia
Zazdroszczę rybom w oceanie,
nie straszny dla nich bezmiar wody,
pluskają sobie wesolutko,
szukając nowej wciąż przygody.
Mnie woda głębsza niż do kostek,
od dziecka z lękiem się kojarzy,
stąd lubię morze z perspektywy,
piaszczystej i szerokiej plaży.
Zazdroszczę ptakom lotu w chmurach,
nieważkość przyznam, że mnie złości,
nawet ich młode są tak zdolne,
nic się nie boją wysokości.
Ja stoję z drżeniem na balkonie,
pode mną piętro, lub półtora,
nie mogę nawet w dół popatrzeć,
kręci się w głowie, jestem chora.
Jaki więc morał mam na koniec,
muszę podparcie mieć solidne,
stąd cieszę się, że cię poznałam,
i twoje oczy ciemne, piwne.
nie straszny dla nich bezmiar wody,
pluskają sobie wesolutko,
szukając nowej wciąż przygody.
Mnie woda głębsza niż do kostek,
od dziecka z lękiem się kojarzy,
stąd lubię morze z perspektywy,
piaszczystej i szerokiej plaży.
Zazdroszczę ptakom lotu w chmurach,
nieważkość przyznam, że mnie złości,
nawet ich młode są tak zdolne,
nic się nie boją wysokości.
Ja stoję z drżeniem na balkonie,
pode mną piętro, lub półtora,
nie mogę nawet w dół popatrzeć,
kręci się w głowie, jestem chora.
Jaki więc morał mam na koniec,
muszę podparcie mieć solidne,
stąd cieszę się, że cię poznałam,
i twoje oczy ciemne, piwne.
piątek, 30 września 2011
Do mojego Anioła
Aniele Boży Ty mój stróżu
nie jestem często nazbyt miła
a Ty uparcie przy mnie stoisz
pilnujesz bym się nie zgubiła
pomysłów miewam śmiałych sporo
i drogi zbyt wybieram kręte
musisz więc sporo się namęczyć
bym nie wypadła za zakrętem
od wczoraj wiem o Tobie więcej
że jesteś już na całe życie
może dołożę trochę starań
by wiodło nam się znakomicie
zanim coś powiem czy napiszę
poproszę o korektę Ciebie
w końcu masz lepsze rozpoznanie
co jest wartością pewną w niebie
moją samotność mi rozpraszaj
chcę żyć normalnie tak jak człowiek
umiarkowanie się zamartwiać
ciekawe co mi na to powiesz
jeśli potrafisz to mnie wspieraj
rozśmieszaj kochaj upominaj
bo wiesz że ciężko żyć na ziemi
i każdy dzień tak szybko mija
30 09 2011
nie jestem często nazbyt miła
a Ty uparcie przy mnie stoisz
pilnujesz bym się nie zgubiła
pomysłów miewam śmiałych sporo
i drogi zbyt wybieram kręte
musisz więc sporo się namęczyć
bym nie wypadła za zakrętem
od wczoraj wiem o Tobie więcej
że jesteś już na całe życie
może dołożę trochę starań
by wiodło nam się znakomicie
zanim coś powiem czy napiszę
poproszę o korektę Ciebie
w końcu masz lepsze rozpoznanie
co jest wartością pewną w niebie
moją samotność mi rozpraszaj
chcę żyć normalnie tak jak człowiek
umiarkowanie się zamartwiać
ciekawe co mi na to powiesz
jeśli potrafisz to mnie wspieraj
rozśmieszaj kochaj upominaj
bo wiesz że ciężko żyć na ziemi
i każdy dzień tak szybko mija
30 09 2011
Pomysł na kryzys
Gdyby tak można zamienić
myśli o tobie w pieniądze
byłabym bardzo bogata
i spokojniejsza jak sądzę
myśli o tobie w pieniądze
byłabym bardzo bogata
i spokojniejsza jak sądzę
czwartek, 29 września 2011
Licho nie śpi...
Coś mi dzisiaj zadzwoniło
chyba jakieś licho
lecz dokładnie nie słyszałam
mówiło za cicho
może mu chodziło o to
że cię nie pamiętam
ale kartkę napisałam
jak zwykle na święta
może inna sprawa była
równie bardzo ważna
że za rzadko się uśmiecham
cóż jestem poważna
może chciało mnie uprzedzić
że mam mało czasu
więc wypada łapać chwile
i dodać im blasku
kiedy trochę się odmienię
i posłucham licha
może w końcu smacznie zaśnie
a ja będę fikać
29 09 2011
chyba jakieś licho
lecz dokładnie nie słyszałam
mówiło za cicho
może mu chodziło o to
że cię nie pamiętam
ale kartkę napisałam
jak zwykle na święta
może inna sprawa była
równie bardzo ważna
że za rzadko się uśmiecham
cóż jestem poważna
może chciało mnie uprzedzić
że mam mało czasu
więc wypada łapać chwile
i dodać im blasku
kiedy trochę się odmienię
i posłucham licha
może w końcu smacznie zaśnie
a ja będę fikać
29 09 2011
środa, 21 września 2011
Zachciewajki
Chcę być miłym zapachem,
który drażniłby nozdrza,
obiecywał tak wiele,
jednak jestem ostrożna.
Chcę być ciepłym dotykiem,
co potrafi zniewolić,
jednak nie mam odwagi,
czasem dotyk zaboli.
Chcę być zwykłym uśmiechem,
tym od ucha do ucha,
niebanalnym wyznaniem,
może chciałbyś posłuchać.
Pozostanę nieznana,
niespełniona, daleka,
może kiedyś mnie spotkasz,
pozostaje mi czekać.
który drażniłby nozdrza,
obiecywał tak wiele,
jednak jestem ostrożna.
Chcę być ciepłym dotykiem,
co potrafi zniewolić,
jednak nie mam odwagi,
czasem dotyk zaboli.
Chcę być zwykłym uśmiechem,
tym od ucha do ucha,
niebanalnym wyznaniem,
może chciałbyś posłuchać.
Pozostanę nieznana,
niespełniona, daleka,
może kiedyś mnie spotkasz,
pozostaje mi czekać.
sobota, 17 września 2011
Podpatrzone w parku
Zanosi się na duże zmiany,
kolor zielony zniknie wkrótce,
na topie będzie brąz i szary,
ja będę chodzić w ciepłej kurtce.
Tak prawdę mówiąc żal mi słońca,
błękitu nieba i sandałów,
zbyt krótko bywa latem lato,
nie ma już we mnie tego żaru.
Najgorsze, liście chmara zżera,
za wcześnie jakoś opadają,
a ja bym chciała, żeby trwały,
na swych szypułkach tak jak w maju.
Nabrały barwy purpurowej,
w złoto też pięknie się ubrały,
to nawet bym nie narzekała,
bo to kolory tryumfu ,chwały.
Jesień też swoje ma walory,
byleby była niezbyt dżdżysta,
mam swoją ławkę ulubioną,
a na niej czeka Pan Artysta.
Pogawędzimy jak co roku,
wspomnienia znów ożyją miłe,
da mi bukiecik tuberozy,
i będzie świetnie choć przez chwilę.
kolor zielony zniknie wkrótce,
na topie będzie brąz i szary,
ja będę chodzić w ciepłej kurtce.
Tak prawdę mówiąc żal mi słońca,
błękitu nieba i sandałów,
zbyt krótko bywa latem lato,
nie ma już we mnie tego żaru.
Najgorsze, liście chmara zżera,
za wcześnie jakoś opadają,
a ja bym chciała, żeby trwały,
na swych szypułkach tak jak w maju.
Nabrały barwy purpurowej,
w złoto też pięknie się ubrały,
to nawet bym nie narzekała,
bo to kolory tryumfu ,chwały.
Jesień też swoje ma walory,
byleby była niezbyt dżdżysta,
mam swoją ławkę ulubioną,
a na niej czeka Pan Artysta.
Pogawędzimy jak co roku,
wspomnienia znów ożyją miłe,
da mi bukiecik tuberozy,
i będzie świetnie choć przez chwilę.
poniedziałek, 12 września 2011
Portret
Pani wygląda na zmęczoną,
intrygująco mruży oczy,
z uśmiechem puszcza kłęby dymu,
jakby nie mogło nic zaskoczyć.
Herbata stygnie w filiżance,
widać, że stara porcelana,
w tle rozrzucone kilka książek,
a treść ich bliżej mi nie znana.
Myśli, co drzemią w Pani wierszach,
ogólnie mówiąc „zakręcone”,
czasem też przemkną mi po głowie,
lecz Pani pewnie nie wie o mnie.
Różnica wieku,nie poglądów,
doprawdy bywa bez znaczenia,
zagłębiam się w kolejny tomik,
i czytam wiersze do znudzenia.
intrygująco mruży oczy,
z uśmiechem puszcza kłęby dymu,
jakby nie mogło nic zaskoczyć.
Herbata stygnie w filiżance,
widać, że stara porcelana,
w tle rozrzucone kilka książek,
a treść ich bliżej mi nie znana.
Myśli, co drzemią w Pani wierszach,
ogólnie mówiąc „zakręcone”,
czasem też przemkną mi po głowie,
lecz Pani pewnie nie wie o mnie.
Różnica wieku,nie poglądów,
doprawdy bywa bez znaczenia,
zagłębiam się w kolejny tomik,
i czytam wiersze do znudzenia.
niedziela, 11 września 2011
Myśli w bezsenną noc
Sama nad tym ubolewam,
że już jestem całkiem inna,
już tak łatwo się nie wzruszam
i nie śmieję, choć powinnam.
Ktoś napisał mi scenariusz
i wyznaczył smutną rolę,
mam stać z boku, potakiwać
i udawać, że się boję.
Aktor czasem się buntuje,
chciałby zmienić coś w tragedii,
ale mówią, „już po ptakach”,
lepsze role inni wzięli.
Niby jestem „obsadzona”,
muszę wytrwać do finału,
stąd nie zawsze mi do śmiechu,
choć tak blisko do banału.
że już jestem całkiem inna,
już tak łatwo się nie wzruszam
i nie śmieję, choć powinnam.
Ktoś napisał mi scenariusz
i wyznaczył smutną rolę,
mam stać z boku, potakiwać
i udawać, że się boję.
Aktor czasem się buntuje,
chciałby zmienić coś w tragedii,
ale mówią, „już po ptakach”,
lepsze role inni wzięli.
Niby jestem „obsadzona”,
muszę wytrwać do finału,
stąd nie zawsze mi do śmiechu,
choć tak blisko do banału.
sobota, 10 września 2011
Jesiennie
Ciepłych słów mi nie żałuj,
mogą być bez pokrycia,
ja i tak je przyswoję,
są potrzebne do życia.
Nie pomyślę za dużo,
choć bliskości brakuje,
szaro jakoś i smutno,
coś zbyt rzadko całujesz.
Dni się dłużą i noce,
serce dziwnie zasypia,
a tu jesień za progiem,
straszą idzie już grypa.
Czekam zatem na wieści,
i pomyślne prognozy,
tylko nie mów, żeś słaby,
co dzień czujesz się gorzej.
Paczkę ponoć wysłałeś,
tomik wierszy, orzechy,
kiedy dojdzie napiszę,
pokwituję uśmiechem.
mogą być bez pokrycia,
ja i tak je przyswoję,
są potrzebne do życia.
Nie pomyślę za dużo,
choć bliskości brakuje,
szaro jakoś i smutno,
coś zbyt rzadko całujesz.
Dni się dłużą i noce,
serce dziwnie zasypia,
a tu jesień za progiem,
straszą idzie już grypa.
Czekam zatem na wieści,
i pomyślne prognozy,
tylko nie mów, żeś słaby,
co dzień czujesz się gorzej.
Paczkę ponoć wysłałeś,
tomik wierszy, orzechy,
kiedy dojdzie napiszę,
pokwituję uśmiechem.
piątek, 9 września 2011
środa, 7 września 2011
Małe wymagania
Coraz mniejszy skrawek ziemi mi wystarczy,
jedno drzewo, na nim ptak z gromadką piskląt,
bardzo proszę trzy posiłki w miarę smaczne,
najważniejsze, żeby było wszędzie blisko.
Jeden pokój, ale niech ma cztery ściany,
duże okno, nawet może być weneckie,
/fajna nazwa, choć nie jestem globtroterem,
miałam takie w kuchni , będąc dzieckiem/.
Pies konieczny, zwłaszcza ten bez rodowodu,
świeże kwiaty, rwane co dzień w mym ogródku,
raz w tygodniu pan listonosz niech przyniesie,
paczkę listów co wybawią mnie od smutków.
Tylko tyle , ktoś zapyta, nie uwierzy,
a ja serio, mówię szczerze, nie na żarty,
dość przeżyłam i radości i kłopotów,
teraz wiem już, co naprawdę w życiu warte.
jedno drzewo, na nim ptak z gromadką piskląt,
bardzo proszę trzy posiłki w miarę smaczne,
najważniejsze, żeby było wszędzie blisko.
Jeden pokój, ale niech ma cztery ściany,
duże okno, nawet może być weneckie,
/fajna nazwa, choć nie jestem globtroterem,
miałam takie w kuchni , będąc dzieckiem/.
Pies konieczny, zwłaszcza ten bez rodowodu,
świeże kwiaty, rwane co dzień w mym ogródku,
raz w tygodniu pan listonosz niech przyniesie,
paczkę listów co wybawią mnie od smutków.
Tylko tyle , ktoś zapyta, nie uwierzy,
a ja serio, mówię szczerze, nie na żarty,
dość przeżyłam i radości i kłopotów,
teraz wiem już, co naprawdę w życiu warte.
czwartek, 1 września 2011
wtorek, 30 sierpnia 2011
Ploteczki
Moje małe, kilkuletnie wnuczki uwielbiają się fotografować.Nie są to jakieś artystyczne zdjęcia, często robię je komórką, z zaciekawieniem oglądają swoje podobizny.Dzisiaj starsza pięciolatka rozbawiła mnie, kiedy pozując powiedziała: babciu, a mogę śpiewać?Odpowiedziałam- wystarczy jak się uśmiechniesz:)
niedziela, 14 sierpnia 2011
Do A.A.
„Między nami nic nie było”…
No, nie jestem taka pewna,
a kto czule mnie całował,
kiedy przyszło nam się żegnać?
Często sobie przypominasz,
barwy, kwiaty i zapachy,
tę melodię ulubioną,
co ją grali nam przed laty.
Jeśli mówisz , „nic nie było”,
w końcu muszę ci uwierzyć.
Tylko powiedz, czy to prawda
i czy mówisz miły szczerze?
To dlaczego tyle wierszy,
napisałeś z myślą o mnie?
Gdyby jednak, „nic nie było”,
to postaram się zapomnieć.
sobota, 13 sierpnia 2011
Prośba zziębniętej
Dodaj mi wiary w sens istnienia,
i dorzuć drewna do kominka,
pogłaskaj, przytul, daj nadzieję,
popatrz to ja twoja dziewczynka.
Nie mam zapałek, rozsypałam,
zgrabiałe ręce wypuściły,
stąd proszę bardzo, nie odmawiaj,
dodaj mi, jeśli możesz siły.
Ciemno ponuro, bez perspektyw,
księżyc się boczy gdzieś za chmurą,
bądź przewodnikiem w obcym świecie,
spraw bym nie była tak ponurą.
I ważne, żebym zrozumiała
po co to wszystko , w jakim celu,
wiem, sprawa prawie beznadziejna,
przede mną próbowało wielu.
Czasami jednak mam przebłyski,
trwa to niestety nazbyt krótko,
ptak mi zaśpiewa, słonko mrugnie,
niebo zabłyszczy niezabudką.
A tak ogólnie, trudno przeżyć,
straszą codziennie nowym krachem,
stąd bardzo proszę, bądź mi Gościem,
i usiądź czasem pod mym dachem.
i dorzuć drewna do kominka,
pogłaskaj, przytul, daj nadzieję,
popatrz to ja twoja dziewczynka.
Nie mam zapałek, rozsypałam,
zgrabiałe ręce wypuściły,
stąd proszę bardzo, nie odmawiaj,
dodaj mi, jeśli możesz siły.
Ciemno ponuro, bez perspektyw,
księżyc się boczy gdzieś za chmurą,
bądź przewodnikiem w obcym świecie,
spraw bym nie była tak ponurą.
I ważne, żebym zrozumiała
po co to wszystko , w jakim celu,
wiem, sprawa prawie beznadziejna,
przede mną próbowało wielu.
Czasami jednak mam przebłyski,
trwa to niestety nazbyt krótko,
ptak mi zaśpiewa, słonko mrugnie,
niebo zabłyszczy niezabudką.
A tak ogólnie, trudno przeżyć,
straszą codziennie nowym krachem,
stąd bardzo proszę, bądź mi Gościem,
i usiądź czasem pod mym dachem.
wtorek, 9 sierpnia 2011
Moja znajoma
Czmychnęła ruda wiewiórka,
pewnie spieszyła się wielce,
ach, ile ma do zrobienia,
wymienię tylko naprędce.
Napełnić musi spiżarnię,
wyprawić dzieci do szkoły,
codziennie pilnować lekcji,
bo dzieci to nie anioły.
Futerko już poszarzało,
wymienić trzeba na zimę,
albo przynajmniej wytrzepać,
w rękawy dać naftalinę.
Mieszkanie na szóstym piętrze,
a skakać jest coraz trudniej,
co prawda ruch, samo zdrowie,
i całkiem nieźle się chudnie.
Sąsiadka z góry zarzuca,
liśćmi zgniłymi od rana,
to mam być w dobrym humorze,
no, powiedz moja kochana.
Tak użalała się biedna,
a ja słuchałam z uwagą,
wiewiórki znane gaduły,
mają do tego prawo.
pewnie spieszyła się wielce,
ach, ile ma do zrobienia,
wymienię tylko naprędce.
Napełnić musi spiżarnię,
wyprawić dzieci do szkoły,
codziennie pilnować lekcji,
bo dzieci to nie anioły.
Futerko już poszarzało,
wymienić trzeba na zimę,
albo przynajmniej wytrzepać,
w rękawy dać naftalinę.
Mieszkanie na szóstym piętrze,
a skakać jest coraz trudniej,
co prawda ruch, samo zdrowie,
i całkiem nieźle się chudnie.
Sąsiadka z góry zarzuca,
liśćmi zgniłymi od rana,
to mam być w dobrym humorze,
no, powiedz moja kochana.
Tak użalała się biedna,
a ja słuchałam z uwagą,
wiewiórki znane gaduły,
mają do tego prawo.
czwartek, 4 sierpnia 2011
a jeśli...
Jeśli jestem dość przeciętna,
to nie deptaj mi po piętach,
nie licz też na telefony,
a mój adres już spalony.
Jeśli jestem tak niezwykła,
co zbyt często się nie zdarza,
napisz do mnie czułe słowa,
spróbuj często je powtarzać.
Możesz pisać na serwetkach,
lub na płocie, na chodniku,
/znałam kiedyś pisarczyka,
odszedł sobie gdzieś do nikąd/.
Więc nie marudź, bierz za pióro,
pisz co serce ci dyktuje,
nie narzekaj, że jest zimno,
deszcz zbyt często, serce kłuje…
to nie deptaj mi po piętach,
nie licz też na telefony,
a mój adres już spalony.
Jeśli jestem tak niezwykła,
co zbyt często się nie zdarza,
napisz do mnie czułe słowa,
spróbuj często je powtarzać.
Możesz pisać na serwetkach,
lub na płocie, na chodniku,
/znałam kiedyś pisarczyka,
odszedł sobie gdzieś do nikąd/.
Więc nie marudź, bierz za pióro,
pisz co serce ci dyktuje,
nie narzekaj, że jest zimno,
deszcz zbyt często, serce kłuje…
Bez tytułu
Jeszcze tyle słów nie padło,
nie znudziliśmy się jeszcze,
w oczy nie spojrzałeś czule,
a po plecach czuję dreszcze.
Nie zdążyłam ci powiedzieć,
co najbardziej mnie zachwyca,
tyle nocy jest przed nami,
czułych rozmów do księżyca.
Jeszcze wierszy nie czytałeś,
nie słuchałeś mej muzyki,
więc spokojnie na mnie czekaj,
i przywitaj się jak z nikim.
Pora dżdżysta, żal się snuje,
ciepło ciągle bywa w cenie,
stąd posyłam ci ten wierszyk,
kilka zwrotek jak marzenie.
nie znudziliśmy się jeszcze,
w oczy nie spojrzałeś czule,
a po plecach czuję dreszcze.
Nie zdążyłam ci powiedzieć,
co najbardziej mnie zachwyca,
tyle nocy jest przed nami,
czułych rozmów do księżyca.
Jeszcze wierszy nie czytałeś,
nie słuchałeś mej muzyki,
więc spokojnie na mnie czekaj,
i przywitaj się jak z nikim.
Pora dżdżysta, żal się snuje,
ciepło ciągle bywa w cenie,
stąd posyłam ci ten wierszyk,
kilka zwrotek jak marzenie.
niedziela, 31 lipca 2011
Podsłuchane
Bardzo lubię małe dzieci,
podsłuchuję ich rozmowy,
i uśmiecham się ukradkiem,
o donosach nie ma mowy.
Dziś słyszałam taki dialog,
będę słonkiem ,a ty chmurką,
pogonimy się w kółeczko,
tylko schodź już na podwórko.
podsłuchuję ich rozmowy,
i uśmiecham się ukradkiem,
o donosach nie ma mowy.
Dziś słyszałam taki dialog,
będę słonkiem ,a ty chmurką,
pogonimy się w kółeczko,
tylko schodź już na podwórko.
sobota, 30 lipca 2011
Dzieciaki
Jak ja lubię podpatrywać dzieci,
podziwiać ich zachowanie,
aż nie wierzę , że z tych boskich istot,
wyrosną dość często dranie.
***
Dzisiaj słyszałam rozmowę,
„ja będę słoneczkiem , ty chmurką
będziemy się gonić wkoło"…
tylko chodź już na podwórko.
podziwiać ich zachowanie,
aż nie wierzę , że z tych boskich istot,
wyrosną dość często dranie.
***
Dzisiaj słyszałam rozmowę,
„ja będę słoneczkiem , ty chmurką
będziemy się gonić wkoło"…
tylko chodź już na podwórko.
Radosne lata
Jak ci młodzi się kochają,
zazdroszczę im trochę,
nic nie biorą na poważnie,
mają myśli płoche.
Spacerują wieczorami,
szepczą coś ze śmiechem,
miłość im toruje drogę,
odbija się echem.
Świat jest dla nich tak przyjazny
otwiera podwoje,
a ja patrzę i podziwiam,
oniemiała stoję.
Pewnie sama byłam taka
tylko zapomniałam,
śmiałam się z powodów błahych
i nawet kochałam.
zazdroszczę im trochę,
nic nie biorą na poważnie,
mają myśli płoche.
Spacerują wieczorami,
szepczą coś ze śmiechem,
miłość im toruje drogę,
odbija się echem.
Świat jest dla nich tak przyjazny
otwiera podwoje,
a ja patrzę i podziwiam,
oniemiała stoję.
Pewnie sama byłam taka
tylko zapomniałam,
śmiałam się z powodów błahych
i nawet kochałam.
Słowa słówka
Gładkie słówka są takie chodliwe,
można kupić je na wyprzedaży
i żonglować nimi jak w teatrze,
wpierw przystroić je barwami marzeń.
Czasem wplączą się w wersety wiersza,
i dodają mu urody, ciepła
robią dziwne miny i grymasy,
gdy sięgają nieba, czasem piekła.
Nocną porą, gdy dzieją się czary,
nabierają barwy i znaczenia,
czekam na nie zawsze niecierpliwie,
są mi bliskie, gdy wychodzą z cienia.
można kupić je na wyprzedaży
i żonglować nimi jak w teatrze,
wpierw przystroić je barwami marzeń.
Czasem wplączą się w wersety wiersza,
i dodają mu urody, ciepła
robią dziwne miny i grymasy,
gdy sięgają nieba, czasem piekła.
Nocną porą, gdy dzieją się czary,
nabierają barwy i znaczenia,
czekam na nie zawsze niecierpliwie,
są mi bliskie, gdy wychodzą z cienia.
piątek, 29 lipca 2011
Żart
Kiedy kamień spadł mi z serca,
trącił lewą stopę
i poczułam ból okropny,
byłam jak w ukropie.
Coś się jednak pokręciło,
został już na stałe
jako kula co się toczy,
poczuł się wspaniale.
Kamień z serca, noga boli ,
i jest taka ciężka,
chyba razem się stoczymy,
zwycięstwo, czy klęska?
trącił lewą stopę
i poczułam ból okropny,
byłam jak w ukropie.
Coś się jednak pokręciło,
został już na stałe
jako kula co się toczy,
poczuł się wspaniale.
Kamień z serca, noga boli ,
i jest taka ciężka,
chyba razem się stoczymy,
zwycięstwo, czy klęska?
Zabawa w kolory
Jaki kolor jest tęsknoty?
Szczerozłoty, tak wiem o tym.
Jaki kolor ma zwątpienie?
Szarobury, gdy noc dnieje.
A zaś miłość jest zielona,
wiecznie młoda, rozbawiona
Ty masz u mnie kolor biały,
nie, żebyś był doskonały.
Skądże znowu, biała plama
którą zamaluję sama.
Ja mam kolor szmaragdowy,
bryzą wlewam się do głowy.
Bo kolory to jest wszystko,
co ci daję mój artysto.
Zobacz jaka jestem szczodra,
białolica, okomodra.
Szczerozłoty, tak wiem o tym.
Jaki kolor ma zwątpienie?
Szarobury, gdy noc dnieje.
A zaś miłość jest zielona,
wiecznie młoda, rozbawiona
Ty masz u mnie kolor biały,
nie, żebyś był doskonały.
Skądże znowu, biała plama
którą zamaluję sama.
Ja mam kolor szmaragdowy,
bryzą wlewam się do głowy.
Bo kolory to jest wszystko,
co ci daję mój artysto.
Zobacz jaka jestem szczodra,
białolica, okomodra.
wtorek, 26 lipca 2011
Nieudane lato
Ja nie jestem taka śmiała,
bym stawała z tobą w szranki
nie zamierzam pretendować,
do znajomej, koleżanki.
Mnie wystarczy być nieznaną,
co to wciąż cię intryguje,
i podnieca i zachwyca,
zwłaszcza wtedy, gdy blefuje.
Możesz do mnie często wzdychać,
kwiatki mi przesyłać mailem,
opowiadać o podbojach,
czy uwierzę, tego nie wiem.
Wiosna przeszła, lata nie ma,
pewnie jesień wnet zagości,
tylko ty mi miły nie mów,
że to pora dla miłości.
Na ten temat wiem już sporo,
naczytałam się dramatów,
więc nie zwlekaj, zadzwoń proszę,
nie uciekniesz od schematów.
A za oknem w mym ogrodzie ,
dojrzewają sobie wiśnie,
szkoda trochę, bez skrupułów
deszcz obmywa je rzęsiście.
Liście mokną , róże więdną,
a ja jestem zasmucona,
zaproś proszę w ciepłe kraje,
może słońce mnie przekona.
bym stawała z tobą w szranki
nie zamierzam pretendować,
do znajomej, koleżanki.
Mnie wystarczy być nieznaną,
co to wciąż cię intryguje,
i podnieca i zachwyca,
zwłaszcza wtedy, gdy blefuje.
Możesz do mnie często wzdychać,
kwiatki mi przesyłać mailem,
opowiadać o podbojach,
czy uwierzę, tego nie wiem.
Wiosna przeszła, lata nie ma,
pewnie jesień wnet zagości,
tylko ty mi miły nie mów,
że to pora dla miłości.
Na ten temat wiem już sporo,
naczytałam się dramatów,
więc nie zwlekaj, zadzwoń proszę,
nie uciekniesz od schematów.
A za oknem w mym ogrodzie ,
dojrzewają sobie wiśnie,
szkoda trochę, bez skrupułów
deszcz obmywa je rzęsiście.
Liście mokną , róże więdną,
a ja jestem zasmucona,
zaproś proszę w ciepłe kraje,
może słońce mnie przekona.
niedziela, 24 lipca 2011
List
I znowu jestem z tobą,
odległość nie gra roli,
brzęczysz mi czule w uchu,
/mów głośno i powoli/.
Możliwe, że po latach,
zmieni się coś w relacjach,
teraz jest bardzo dobrze,
/to taka dywagacja/.
Wiesz, że używam słowa,
nie zawsze adekwatnie,
ale mam taką słabość,
zwłaszcza, gdy brzmi to ładnie.
Zaufaj moim listom,
gdy dotrą tam gdzie zechcą,
wyczytaj z nich co myślę,
niech serce twoje łechcą.
A jeśli mi odpowiesz,
pocztą bez opóźnienia,
uczynisz mnie szczęśliwą,
chociaż to nic nie zmienia.
odległość nie gra roli,
brzęczysz mi czule w uchu,
/mów głośno i powoli/.
Możliwe, że po latach,
zmieni się coś w relacjach,
teraz jest bardzo dobrze,
/to taka dywagacja/.
Wiesz, że używam słowa,
nie zawsze adekwatnie,
ale mam taką słabość,
zwłaszcza, gdy brzmi to ładnie.
Zaufaj moim listom,
gdy dotrą tam gdzie zechcą,
wyczytaj z nich co myślę,
niech serce twoje łechcą.
A jeśli mi odpowiesz,
pocztą bez opóźnienia,
uczynisz mnie szczęśliwą,
chociaż to nic nie zmienia.
wspomnienie
I znowu jestem w górach
w tym miejscu co przed laty,
cóż z tego, narty w domu,
na zboczach śniegu łaty.
Powietrze już nie pachnie,
upojnie wonią sosen
i my już całkiem inni,
ot, dołożyli wiosen.
Pamiętam bardzo dobrze,
te szusy ze Skrzycznego,
gdy śnieg się mienił srebrem,
nie ma nic piękniejszego.
Może coś w nas zostało,
z tych dobrych, starych czasów,
przyjaźń na długie lata,
i szyszki prosto z lasu.
Wyprawy w czas młodości,
są czasem ryzykowne,
cóż kiedy pamięć nie śpi,
a serce uczuć głodne.
w tym miejscu co przed laty,
cóż z tego, narty w domu,
na zboczach śniegu łaty.
Powietrze już nie pachnie,
upojnie wonią sosen
i my już całkiem inni,
ot, dołożyli wiosen.
Pamiętam bardzo dobrze,
te szusy ze Skrzycznego,
gdy śnieg się mienił srebrem,
nie ma nic piękniejszego.
Może coś w nas zostało,
z tych dobrych, starych czasów,
przyjaźń na długie lata,
i szyszki prosto z lasu.
Wyprawy w czas młodości,
są czasem ryzykowne,
cóż kiedy pamięć nie śpi,
a serce uczuć głodne.
widzialne znaki
Gdzie się podziało uczucie
co kiedyś w tobie gościło
twierdzisz że nawet nie wiesz
co znaczy słowo miłość
chodzisz i szukasz wszędzie
nieszczęsny czegoś ci brak
wtem z nieba zaczął deszcz padać
i skrzydłem zamachał ptak
krople spłynęły strumieniem
ptaki złączyły się w locie
ty jakby było ci mało
szukałeś dalej sto pociech
ta woda płynąca z nieba
te dziwne beztroskie ptaki
nie są tu całkiem przypadkiem
to są miłości oznaki
chodzimy i marudzimy
że tak że siak i po co
a kiedy już jest za późno
wzdychamy do Ciebie nocą
co kiedyś w tobie gościło
twierdzisz że nawet nie wiesz
co znaczy słowo miłość
chodzisz i szukasz wszędzie
nieszczęsny czegoś ci brak
wtem z nieba zaczął deszcz padać
i skrzydłem zamachał ptak
krople spłynęły strumieniem
ptaki złączyły się w locie
ty jakby było ci mało
szukałeś dalej sto pociech
ta woda płynąca z nieba
te dziwne beztroskie ptaki
nie są tu całkiem przypadkiem
to są miłości oznaki
chodzimy i marudzimy
że tak że siak i po co
a kiedy już jest za późno
wzdychamy do Ciebie nocą
Pobożne życzenia
Gdyby tak dało się uwierzyć,
w to wszystko co wzruszeniem będzie,
w te cudne chwile zapomnienia,
w świat nierealny, trwać w obłędzie.
Gdyby tak dało się zatrzymać,
ten czas co nie jest do stracenia
i nawet głupie myśli w głowie,
wczorajsze nasze zachwycenia.
Gdyby tak dało się zapomnieć
to co balastem tylko było,
mąciło w głowie, rwało serce
i podszywało się pod miłość.
w to wszystko co wzruszeniem będzie,
w te cudne chwile zapomnienia,
w świat nierealny, trwać w obłędzie.
Gdyby tak dało się zatrzymać,
ten czas co nie jest do stracenia
i nawet głupie myśli w głowie,
wczorajsze nasze zachwycenia.
Gdyby tak dało się zapomnieć
to co balastem tylko było,
mąciło w głowie, rwało serce
i podszywało się pod miłość.
piątek, 22 lipca 2011
Memento
Dobrze, że jest pojęcie jutra,
możliwe jest doprawdy wszystko,
ktoś kogoś zdradzi, ktoś pokocha,
z kopciuszka stanę się artystką.
Gdy wczoraj zmienia się na dzisiaj,
dni przesuwają się w szeregu,
by nie uronić, nie zmarnować,
pochłaniam życie zawsze w biegu.
Wczorajszy dzień już sobie poszedł,
goryczy tyle ma co szczęścia,
zamknęłam szczelnie w starym kufrze,
by nie zabierał dużo miejsca.
Nic nie wymyślę i nie stworzę,
łańcuch dni ciągnie się z łoskotem,
podziwiam świerki co przeżyją,
i krzaki malin pod mym płotem.
Zostaną książki, akwarele,
listy dyszące uczuciami,
i tylko mnie już tu nie będzie,
pofrunę pyłem z aniołami.
Wszystko to marność, trwa zbyt krótko,
a jednak trochę żal istnienia,
lecz jeśli zdążę powiem tylko,
dziękuję i do zobaczenia.
możliwe jest doprawdy wszystko,
ktoś kogoś zdradzi, ktoś pokocha,
z kopciuszka stanę się artystką.
Gdy wczoraj zmienia się na dzisiaj,
dni przesuwają się w szeregu,
by nie uronić, nie zmarnować,
pochłaniam życie zawsze w biegu.
Wczorajszy dzień już sobie poszedł,
goryczy tyle ma co szczęścia,
zamknęłam szczelnie w starym kufrze,
by nie zabierał dużo miejsca.
Nic nie wymyślę i nie stworzę,
łańcuch dni ciągnie się z łoskotem,
podziwiam świerki co przeżyją,
i krzaki malin pod mym płotem.
Zostaną książki, akwarele,
listy dyszące uczuciami,
i tylko mnie już tu nie będzie,
pofrunę pyłem z aniołami.
Wszystko to marność, trwa zbyt krótko,
a jednak trochę żal istnienia,
lecz jeśli zdążę powiem tylko,
dziękuję i do zobaczenia.
czwartek, 21 lipca 2011
Niech będzie jak dawniej
Niech krawiec szyje ubrania,
a szewc naprawia mi buty,
zadziwia słowem poeta,
dentysta rwie ząb zepsuty.
W szkole nas pani naucza,
milicjant wręcza mandaty,
na obiad mama mi poda,
kopytka , tak jak przed laty.
Zaś wieczorami niech żaby,
rechoczą przepięknym chórem,
a gdy się spóźnię do domu,
jak zwykle dostanę burę.
A ty mnie całuj niewprawnie
i cuda świata obiecuj,
ja jeszcze raz ci uwierzę,
tylko niczego nie zepsuj.
Niech wszystko będzie jak kiedyś,
nie mów , święta.że już nie pamiętasz,
to wtedy, gdy powtarzałeś,
no, nie bądź już taka swięta.
a szewc naprawia mi buty,
zadziwia słowem poeta,
dentysta rwie ząb zepsuty.
W szkole nas pani naucza,
milicjant wręcza mandaty,
na obiad mama mi poda,
kopytka , tak jak przed laty.
Zaś wieczorami niech żaby,
rechoczą przepięknym chórem,
a gdy się spóźnię do domu,
jak zwykle dostanę burę.
A ty mnie całuj niewprawnie
i cuda świata obiecuj,
ja jeszcze raz ci uwierzę,
tylko niczego nie zepsuj.
Niech wszystko będzie jak kiedyś,
nie mów , święta.że już nie pamiętasz,
to wtedy, gdy powtarzałeś,
no, nie bądź już taka swięta.
niedziela, 10 lipca 2011
Polskie przysłowia
„Diabeł tkwi w szczegółach”
i stąd jest mu ciasno
wychodzi na chwilkę
gdy latarnie gasną
rozprostuje kości
wsadzi kij w mrowisko
zamąci umysły
to właściwie wszystko
jaki z tego morał
dla wszystkich wynika
nie bądź drobiazgowy
przesady unikaj
i stąd jest mu ciasno
wychodzi na chwilkę
gdy latarnie gasną
rozprostuje kości
wsadzi kij w mrowisko
zamąci umysły
to właściwie wszystko
jaki z tego morał
dla wszystkich wynika
nie bądź drobiazgowy
przesady unikaj
sobota, 9 lipca 2011
Trąbalski
Mnie to nie bawi, ani nie wzrusza,
gdy widzę słonia jak się porusza.
Miał rozplątywać chaszcze i liany,
a trafił biedak w skład porcelany.
Rozbił już serwis piękny, do kawy,
wszędzie zagląda, taki ciekawy.
Chińskie figurki trąbą postrącał,
ład i porządek w składzie wciąż zmąca.
Łapska ma wielkie, zady szerokie,
i jeszcze groźnie wciąż łypie okiem.
Słonie do buszu,szkoda fatygi,
już mnie znudziły śmieszne podrygi.
Skład porcelany jest dla smakoszy,
niech żaden słoń się tu nie panoszy.
A napisałam ten śmieszny wierszyk,
gdy pewien krytyk bardzo mnie zmęczył.
gdy widzę słonia jak się porusza.
Miał rozplątywać chaszcze i liany,
a trafił biedak w skład porcelany.
Rozbił już serwis piękny, do kawy,
wszędzie zagląda, taki ciekawy.
Chińskie figurki trąbą postrącał,
ład i porządek w składzie wciąż zmąca.
Łapska ma wielkie, zady szerokie,
i jeszcze groźnie wciąż łypie okiem.
Słonie do buszu,szkoda fatygi,
już mnie znudziły śmieszne podrygi.
Skład porcelany jest dla smakoszy,
niech żaden słoń się tu nie panoszy.
A napisałam ten śmieszny wierszyk,
gdy pewien krytyk bardzo mnie zmęczył.
Dobrana para
poszedł raz rym na spacer
i spotkał się ze strofą
zrobiła nań wrażenie
puścił jej „perskie oko”
strofa nieprzejednana
nie była pierwszą lepszą
do głowy jej nie przyszło
by ktoś ją tak dopieszczał
jestem Rym Przypadkowy
słyszała pani o mnie
chciałbym cię lepiej poznać
i gadał nieprzytomnie
a strofa na to rzecze
to jest zrządzenie losu
możemy odtąd razem
po cichu bez rozgłosu
i proszę mi nie mówić
że jest pan przypadkowy
niewielu takich znałam
dla mnie tyś wyjątkowy
i odtąd żyli razem
strofa i rym przykładnie
mieli gromadkę dzieci
niesfornych ale ładnych
i spotkał się ze strofą
zrobiła nań wrażenie
puścił jej „perskie oko”
strofa nieprzejednana
nie była pierwszą lepszą
do głowy jej nie przyszło
by ktoś ją tak dopieszczał
jestem Rym Przypadkowy
słyszała pani o mnie
chciałbym cię lepiej poznać
i gadał nieprzytomnie
a strofa na to rzecze
to jest zrządzenie losu
możemy odtąd razem
po cichu bez rozgłosu
i proszę mi nie mówić
że jest pan przypadkowy
niewielu takich znałam
dla mnie tyś wyjątkowy
i odtąd żyli razem
strofa i rym przykładnie
mieli gromadkę dzieci
niesfornych ale ładnych
czwartek, 7 lipca 2011
Dramatycznie
Jest scena, trwa przedstawienie,
aktorzy w wielkim pośpiechu,
każdy odgrywa swą rolę,
że pęknąć można ze śmiechu.
Co chwilę ktoś gdzieś wychodzi,
najgorsze, że już nie wraca,
gdzie podział się pan reżyser,
i to się nazywa praca?
A ja bym tak chciała wiedzieć,
wcale się tego nie wstydzę,
czy warto grać jakąś rolę,
czy lepiej już zostać widzem.
Nie daje nikt odpowiedzi,
mają tam taki bałagan...
Może ktoś przerwie milczenie,
wyjaśni coś, proszę, błagam.
aktorzy w wielkim pośpiechu,
każdy odgrywa swą rolę,
że pęknąć można ze śmiechu.
Co chwilę ktoś gdzieś wychodzi,
najgorsze, że już nie wraca,
gdzie podział się pan reżyser,
i to się nazywa praca?
A ja bym tak chciała wiedzieć,
wcale się tego nie wstydzę,
czy warto grać jakąś rolę,
czy lepiej już zostać widzem.
Nie daje nikt odpowiedzi,
mają tam taki bałagan...
Może ktoś przerwie milczenie,
wyjaśni coś, proszę, błagam.
Na ludową nutę
Jeszcze będziesz ze mną blisko
myślą, mową, nie wiem...
jeszcze nam się szczęście przyśni
i zapachnie chlebem.
Jeszcze ze mną pożeglujesz
po horyzont nieba,
bo wiem dobrze mój kochany
czego ci potrzeba.
Nie pieniędzy, nie zaszczytów,
nawet nie młodości,
tylko wiary i nadziei
no, trochę miłości.
Przyjdź jak deszczyk ten wiosenny
co pluszcze i śpiewa,
usuń z głowy głupie myśli,
radości dolewaj.
Przyjdź jak słońce złotolice,
ogrzej mi co nieco
bo mi strasznie marzną stopy ,
biodra pod spódnicą.
Przyjdź jak wiatr niespodziewany
taki ten niecnota,
przefruń, przewiej obudź serce,
aż przyjdzie ochota.
myślą, mową, nie wiem...
jeszcze nam się szczęście przyśni
i zapachnie chlebem.
Jeszcze ze mną pożeglujesz
po horyzont nieba,
bo wiem dobrze mój kochany
czego ci potrzeba.
Nie pieniędzy, nie zaszczytów,
nawet nie młodości,
tylko wiary i nadziei
no, trochę miłości.
Przyjdź jak deszczyk ten wiosenny
co pluszcze i śpiewa,
usuń z głowy głupie myśli,
radości dolewaj.
Przyjdź jak słońce złotolice,
ogrzej mi co nieco
bo mi strasznie marzną stopy ,
biodra pod spódnicą.
Przyjdź jak wiatr niespodziewany
taki ten niecnota,
przefruń, przewiej obudź serce,
aż przyjdzie ochota.
donos
ktoś do mnie pisał lotem jaskółki
no i doczekał się awanturki
miast dmuchać tylko w jedno ognisko
trwonił energię we mnie- to wszystko
no i doczekał się awanturki
miast dmuchać tylko w jedno ognisko
trwonił energię we mnie- to wszystko
wtorek, 5 lipca 2011
niedziela, 3 lipca 2011
poniedziałek, 27 czerwca 2011
Próba charakteru
Wyjechałeś, ot po prostu na dni kilka,
czekam co dzień na wiadomość nadaremno,
kot posmutniał, kwiaty zwiędły, słońce zaszło,
a ja nie wiem , co w przyszłości będzie ze mną.
Czy mam w oknie , tkwić bez końca, męczyć oczy,
czy się w podróż wybrać jutro, gdzieś w nieznane,
zaszyć w kącie, robić szalik na szydełku,
może lepiej się umówić z innym panem.
Ma cierpliwość ma granice określone,
jeśli jutro nie zadzwonisz, przed północą,
to spakuję ci manatki i wystawię,
możesz miły już nie wracać, nie ma po co.
Żartowałam, znasz mnie przecież, Penelopa,
czekam co dzień z cierpliwością godną sprawy,
przygotuję ci kolację bardzo pyszną,
tylko wracaj jak najszybciej z tej wyprawy.
czekam co dzień na wiadomość nadaremno,
kot posmutniał, kwiaty zwiędły, słońce zaszło,
a ja nie wiem , co w przyszłości będzie ze mną.
Czy mam w oknie , tkwić bez końca, męczyć oczy,
czy się w podróż wybrać jutro, gdzieś w nieznane,
zaszyć w kącie, robić szalik na szydełku,
może lepiej się umówić z innym panem.
Ma cierpliwość ma granice określone,
jeśli jutro nie zadzwonisz, przed północą,
to spakuję ci manatki i wystawię,
możesz miły już nie wracać, nie ma po co.
Żartowałam, znasz mnie przecież, Penelopa,
czekam co dzień z cierpliwością godną sprawy,
przygotuję ci kolację bardzo pyszną,
tylko wracaj jak najszybciej z tej wyprawy.
piątek, 24 czerwca 2011
Powój
Dość często robię porządki,
przekładam ubrania w szafie,
wyrzucam z pamięci pana,
na ile tylko potrafię.
Gdy pora, kopię ogródek,
zasiewam kwiaty, jarzyny,
a pana ruszyć nie mogę,
daremnie szukam przyczyny.
Pan mi się tak rozprzestrzenił,
wniknął do głębi kłączami,
na walkę nie mam już siły,
wszelkie starania są na nic.
Niech w końcu pan już zostanie,
we dwoje będzie nam raźniej,
muszę się tylko namyśleć,
co żądać w ramach przyjaźni.
przekładam ubrania w szafie,
wyrzucam z pamięci pana,
na ile tylko potrafię.
Gdy pora, kopię ogródek,
zasiewam kwiaty, jarzyny,
a pana ruszyć nie mogę,
daremnie szukam przyczyny.
Pan mi się tak rozprzestrzenił,
wniknął do głębi kłączami,
na walkę nie mam już siły,
wszelkie starania są na nic.
Niech w końcu pan już zostanie,
we dwoje będzie nam raźniej,
muszę się tylko namyśleć,
co żądać w ramach przyjaźni.
czwartek, 23 czerwca 2011
Noc świętojańska
Noc świętojańska
Upalny wieczór wlókł się bez końca
kot jakiś przemknął pod płotem cicho
mucha zmęczona siadła na oknie
jak zwykle tylko nie spało licho
siano pachniało mocno upojnie
krowy wracały wolno z pastwiska
ktoś na organkach tęsknie zawodził
dymy się snuły nisko z ogniska
nagle powietrzem wstrząsnęły gromy
i błyskawice niebo rozdarły
za chwilę strugi lały się z nieba
początek lata był teatralny
trwało to pewnie ze dwie godziny
stopniowo burza cichła w oddali
powietrze znowu pachniało świeżo
tej nocy krótko będziemy spali
Upalny wieczór wlókł się bez końca
kot jakiś przemknął pod płotem cicho
mucha zmęczona siadła na oknie
jak zwykle tylko nie spało licho
siano pachniało mocno upojnie
krowy wracały wolno z pastwiska
ktoś na organkach tęsknie zawodził
dymy się snuły nisko z ogniska
nagle powietrzem wstrząsnęły gromy
i błyskawice niebo rozdarły
za chwilę strugi lały się z nieba
początek lata był teatralny
trwało to pewnie ze dwie godziny
stopniowo burza cichła w oddali
powietrze znowu pachniało świeżo
tej nocy krótko będziemy spali
Lato
W czereśniach mieszka słońce
przez całe dwa miesiące
i cała słodycz lata
za zimę to zapłata
lubię jeść prosto z drzewa
wyspinać się i śpiewać
hymn za pomyślność świata
jak jakiś psychopata
i nie pamiętam o tym
by trzymać się gałęzi
które są jednak kruche
schodzę z bolącym brzuchem
tak było jeszcze wczoraj
czerwiec i koniec roku
czereśnie to nagroda
ach jaka byłam młoda
przez całe dwa miesiące
i cała słodycz lata
za zimę to zapłata
lubię jeść prosto z drzewa
wyspinać się i śpiewać
hymn za pomyślność świata
jak jakiś psychopata
i nie pamiętam o tym
by trzymać się gałęzi
które są jednak kruche
schodzę z bolącym brzuchem
tak było jeszcze wczoraj
czerwiec i koniec roku
czereśnie to nagroda
ach jaka byłam młoda
środa, 22 czerwca 2011
Letnie zwyczaje
Lubię upały gdy pot kapie
wszystko w zwolnionym idzie tempie
dziewczyny chodzą rozebrane
i wyglądają bardzo pięknie
lubię zapachy z grillowania
kiełbaski będą już za moment
piwo nie może się doczekać
i kipi pianą rozwścieczone
lubię pakować się na wyjazd
czeka nieznane po raz któryś
zaśnie komputer telewizor
w niebie nie będzie nowej dziury
lecz lubię wracać niewątpliwie
nie ma jak znane stare kąty
mój pies przywita mnie ogonem
potrafi kochać w co nie wątpię
wszystko w zwolnionym idzie tempie
dziewczyny chodzą rozebrane
i wyglądają bardzo pięknie
lubię zapachy z grillowania
kiełbaski będą już za moment
piwo nie może się doczekać
i kipi pianą rozwścieczone
lubię pakować się na wyjazd
czeka nieznane po raz któryś
zaśnie komputer telewizor
w niebie nie będzie nowej dziury
lecz lubię wracać niewątpliwie
nie ma jak znane stare kąty
mój pies przywita mnie ogonem
potrafi kochać w co nie wątpię
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Tamte wakacje
Spodni do kolan już nie noszę,
ni podkoszulka w barwne kwiaty,
na głowie nie mam kapelusza
i śmiałych marzeń jak przed laty.
Fryzurkę też mam całkiem grzeczną,
włosy nie kryją łuku ramion,
nie chodzę zwykle uśmiechnięta,
tylko zgaszona, nie wiem czemu.
Ktoś zagrał Marsza tureckiego,
czy to był Mozart,czy Beethoven,
kiedy pachniały tak akacje
i tylko ciebie miałam w głowie.
Lubiłam moje dwie sukienki,
jedną niebieską plisowaną,
drugą zieloną z wstążką w pasie,
ty mnie wolałeś rozebraną.
Że wymyśliłam, nie tak było?
To mi przypomnij bardzo proszę,
włosy skręcone w papilotach,
na nogach zwykłe dwa bambosze?
Ale i tak mnie pokochałeś,
do dziś pamiętam uścisk szczery
białe muszelki prosto z morza
i frytki, rybki i bajery.
ni podkoszulka w barwne kwiaty,
na głowie nie mam kapelusza
i śmiałych marzeń jak przed laty.
Fryzurkę też mam całkiem grzeczną,
włosy nie kryją łuku ramion,
nie chodzę zwykle uśmiechnięta,
tylko zgaszona, nie wiem czemu.
Ktoś zagrał Marsza tureckiego,
czy to był Mozart,czy Beethoven,
kiedy pachniały tak akacje
i tylko ciebie miałam w głowie.
Lubiłam moje dwie sukienki,
jedną niebieską plisowaną,
drugą zieloną z wstążką w pasie,
ty mnie wolałeś rozebraną.
Że wymyśliłam, nie tak było?
To mi przypomnij bardzo proszę,
włosy skręcone w papilotach,
na nogach zwykłe dwa bambosze?
Ale i tak mnie pokochałeś,
do dziś pamiętam uścisk szczery
białe muszelki prosto z morza
i frytki, rybki i bajery.
niedziela, 19 czerwca 2011
Wielka niewiadoma
A kiedy przyjdzie nam się rozstać,
nie zdążę nawet łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie zaraz będzie po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie będzie nużyć,
szpargałów kilka , gruby zeszyt
co na zapiski wiernie służył.
Złota ci nie dam ni brylantów,
nic nie zostało już w szkatułce,
tylko te wiersze jak westchnienia
i sporo książek na mej półce.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
wielką niepewność i nadzieję,
że chociaż droga jest nieznana,
jakieś światełko zajaśnieje.
Jedynie ciągle głupio wierzę,
że w innym świecie, szczęścia stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów,
tak sobie myślę, dość nieskromnie.
nie zdążę nawet łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie zaraz będzie po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie będzie nużyć,
szpargałów kilka , gruby zeszyt
co na zapiski wiernie służył.
Złota ci nie dam ni brylantów,
nic nie zostało już w szkatułce,
tylko te wiersze jak westchnienia
i sporo książek na mej półce.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
wielką niepewność i nadzieję,
że chociaż droga jest nieznana,
jakieś światełko zajaśnieje.
Jedynie ciągle głupio wierzę,
że w innym świecie, szczęścia stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów,
tak sobie myślę, dość nieskromnie.
sobota, 11 czerwca 2011
wierna czytelniczka
sztuka dla sztuki
Kiedy napiszesz pierwszy wiersz
i zechcesz mi go ofiarować
najlepiej umieść go w butelce
od jutra zacznę już nurkować
kiedy napiszesz drugi wiersz
gwoździami przybij go na płocie
gdy będę szukać dziury w całym
dostrzegę powiem ech sto pociech
kiedy napiszesz setny wiersz
to pewnie tego nie dożyję
dlatego czytam wszystkie wiersze
dla niej dla niego i niczyje
Napisany 2010-05-04
Autor: fryzjerka 5 z 12 poziomów
Kiedy napiszesz pierwszy wiersz
i zechcesz mi go ofiarować
najlepiej umieść go w butelce
od jutra zacznę już nurkować
kiedy napiszesz drugi wiersz
gwoździami przybij go na płocie
gdy będę szukać dziury w całym
dostrzegę powiem ech sto pociech
kiedy napiszesz setny wiersz
to pewnie tego nie dożyję
dlatego czytam wszystkie wiersze
dla niej dla niego i niczyje
Napisany 2010-05-04
Autor: fryzjerka 5 z 12 poziomów
Na odchodne
Retrospekcja
Oddaj mi miły ciepło twych słów
i delikatność przemyśleń nocą,
ja z tego zrobię niezwykły film,
o kimś kto żyje nie wiedząc po co.
Oddaj mi miły urok wiosenny
pierwszej zieleni co tak zachwyca,
szmer górskiej wody, pomruki wiatru,
może niepokój pełni księżyca.
Jeśli odchodzisz, widocznie musisz,
po latach pewnie sprawa przycichnie,
nikt nie zapyta, kim była pani,
co tak walczyła z mitem ambitnie.
Czas jest łaskawy,zaciera słowa,
nawet uczucia pozbawia siły,
tylko zostają mgiełką zasnute,
piękne obrazy, co tak mamiły.
Oddaj mi miły ciepło twych słów
i delikatność przemyśleń nocą,
ja z tego zrobię niezwykły film,
o kimś kto żyje nie wiedząc po co.
Oddaj mi miły urok wiosenny
pierwszej zieleni co tak zachwyca,
szmer górskiej wody, pomruki wiatru,
może niepokój pełni księżyca.
Jeśli odchodzisz, widocznie musisz,
po latach pewnie sprawa przycichnie,
nikt nie zapyta, kim była pani,
co tak walczyła z mitem ambitnie.
Czas jest łaskawy,zaciera słowa,
nawet uczucia pozbawia siły,
tylko zostają mgiełką zasnute,
piękne obrazy, co tak mamiły.
Wystarczy
Trzeba mieć jakąś pasję,
grono przyjaciół, psa,
jeden film ulubiony,
a może nawet dwa.
Wygodne, miękkie łóżko,
obrazek blady w tle,
horyzont nie najdalszy,
w kredensie świeży chleb.
Z balkonu piękny widok,
że aż zapiera dech,
pętelkę dla guzika,
dziecka beztroski śmiech.
Śpiewać na znaną nutę,
te kilka zwykłych słów,
co siedzą w twojej głowie,
jak stary dobry druh.
A spokój co jest święty,
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza,
jeszcze by zbłądzić mógł.
grono przyjaciół, psa,
jeden film ulubiony,
a może nawet dwa.
Wygodne, miękkie łóżko,
obrazek blady w tle,
horyzont nie najdalszy,
w kredensie świeży chleb.
Z balkonu piękny widok,
że aż zapiera dech,
pętelkę dla guzika,
dziecka beztroski śmiech.
Śpiewać na znaną nutę,
te kilka zwykłych słów,
co siedzą w twojej głowie,
jak stary dobry druh.
A spokój co jest święty,
i przeszedł przez twój próg
niech nigdzie się nie rusza,
jeszcze by zbłądzić mógł.
poniedziałek, 6 czerwca 2011
***
Ja się nie muszę co dzień wdzięczyć
na linie kręcić akrobacje
na razie idę swoją ścieżką
za siebie płacę
słowa chwytliwe nie są dla mnie
sama znam dobrze swoją cenę
widocznie jest nam nie po drodze
tamto- złudzenie
na linie kręcić akrobacje
na razie idę swoją ścieżką
za siebie płacę
słowa chwytliwe nie są dla mnie
sama znam dobrze swoją cenę
widocznie jest nam nie po drodze
tamto- złudzenie
Chciałabym tylko...
Do końca życia być naiwną,
mimo doświadczeń wierzyć w cuda,
dostrzegać komizm sytuacji,
nie brać na serio przykrych uwag.
Ciągle odkrywać coś na nowo,
śmiać się beztrosko, a nie płakać,
doceniać każde ciepłe słowo,
do przytulnego domu wracać.
A jeśli to jest niemożliwe,
wyciągnę zęby i pazury,
by ci co weszli mi na odcisk,
niekomfortowo się poczuli.
mimo doświadczeń wierzyć w cuda,
dostrzegać komizm sytuacji,
nie brać na serio przykrych uwag.
Ciągle odkrywać coś na nowo,
śmiać się beztrosko, a nie płakać,
doceniać każde ciepłe słowo,
do przytulnego domu wracać.
A jeśli to jest niemożliwe,
wyciągnę zęby i pazury,
by ci co weszli mi na odcisk,
niekomfortowo się poczuli.
Przemiana
Wybieram z zanadrza najciekawsze słowa
staranny makijaż i fryzura nowa
od dzisiaj wyruszam z ochotą w nieznane
a myśli niesforne przestały siać zamęt
dla ciebie nie widzę beznadziejnych ludzi
a spacer po górach jakoś mnie nie trudzi
przemierzam ocean jedynie w pięć minut
skąd taka przemiana -jestem twą dziewczyną
gdy życie zagadką nie do rozwiązania
to tylko mnie odtąd do działania skłania
łagodny i czuły przy tym kawał chłopa
i jak tu takiego kogoś nie pokochać
staranny makijaż i fryzura nowa
od dzisiaj wyruszam z ochotą w nieznane
a myśli niesforne przestały siać zamęt
dla ciebie nie widzę beznadziejnych ludzi
a spacer po górach jakoś mnie nie trudzi
przemierzam ocean jedynie w pięć minut
skąd taka przemiana -jestem twą dziewczyną
gdy życie zagadką nie do rozwiązania
to tylko mnie odtąd do działania skłania
łagodny i czuły przy tym kawał chłopa
i jak tu takiego kogoś nie pokochać
niedziela, 5 czerwca 2011
Ptaszek
Dziś w moim ogrodzie
pojawił się ptaszek
niezwykły przechodzień
nie zdarza się co dzień
był czarny malutki
na nogach miał butki
mnie to nie zdziwiło
przecież mokro było
szedł dumnie po rosie
i wszystko miał w nosie
dziób miał wyjątkowy
bo amarantowy
wiem zdarza się rzadko
pozazdrościł kwiatkom
stałam i patrzyłam
trochę się dziwiłam
odwagi tu trzeba
sfrunąć z półki nieba
gdy koty natręty
mają zawsze chętkę
pojawił się ptaszek
niezwykły przechodzień
nie zdarza się co dzień
był czarny malutki
na nogach miał butki
mnie to nie zdziwiło
przecież mokro było
szedł dumnie po rosie
i wszystko miał w nosie
dziób miał wyjątkowy
bo amarantowy
wiem zdarza się rzadko
pozazdrościł kwiatkom
stałam i patrzyłam
trochę się dziwiłam
odwagi tu trzeba
sfrunąć z półki nieba
gdy koty natręty
mają zawsze chętkę
Po co
Znałam dni, co wlokły się bez końca,
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko po prosto ze dzbanka,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
dotąd wiem jak pachnie macierzanka.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję jeszcze te zapachy,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Tamte drzewa już dawno wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
z dnia na dzień zmienili mnie w kobietę,
kto ich prosił, pomysł to szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
czyżby komuś to zbyt zawadzało,
i koniecznie mi zabronił latać?
a wieczory nie budziły lęku,
miałam jedne dziurawe sandałki,
ale nikt mi nie odmawiał wdzięku.
Jadłam chleba całkiem spore pajdy,
piłam mleko po prosto ze dzbanka,
przechodziłam przez dziurawe płoty,
dotąd wiem jak pachnie macierzanka.
Już pomału zapominam miejsca
i osoby kiedyś sercu bliskie,
przywołuję jeszcze te zapachy,
i drobiazgi, które były wszystkim.
Tamte drzewa już dawno wycięli,
postawiali dziwne , obce domy,
z dnia na dzień zmienili mnie w kobietę,
kto ich prosił, pomysł to szalony.
Czyż nie mogłam dłużej zostać dzieckiem ,
nie obawiać się zagrożeń świata,
czyżby komuś to zbyt zawadzało,
i koniecznie mi zabronił latać?
sobota, 4 czerwca 2011
Rady do poduszki
Nieraz mam sny niespotykane,
niezwykle piękne, tuż nad ranem,
nie cierpię, kiedy jakieś dźwięki,
wybudzą mnie niespodziewanie.
Gdy uda mi się jakoś zasnąć,
czekam na dalszy obrót sprawy,
niestety, snów się nie przerywa,
zwykle to koniec już zabawy
Stąd jeśli mogę coś wam radzić,
a z doświadczenia to wynika,
budźcie się sami, delikatnie,
a nie na ostry dźwięk budzika.
niezwykle piękne, tuż nad ranem,
nie cierpię, kiedy jakieś dźwięki,
wybudzą mnie niespodziewanie.
Gdy uda mi się jakoś zasnąć,
czekam na dalszy obrót sprawy,
niestety, snów się nie przerywa,
zwykle to koniec już zabawy
Stąd jeśli mogę coś wam radzić,
a z doświadczenia to wynika,
budźcie się sami, delikatnie,
a nie na ostry dźwięk budzika.
Historia z dreszczykiem
Wysłuchałam audycji :
„Kilka porad na zdrowie",
co się daje kotkowi ,
co pieskowi, co krowie,
kiedy nagle dopadną ,
bóle brzuszka lub czkawka,
w co należy je ubrać,
gdy na polu jest mżawka.
Lecz najbardziej mnie wzruszył
i zadziwił przypadek,
dotyczący jeżyka,
co odludek, niejadek.
Gardzi mięskiem dla kotka,
wciąż grymasi, wybrzydza,
co jest lepsze dla niego,
kurczak, schab , kukurydza?
I czy dobra jest kąpiel,
wszak wiadoma to sprawa,
wraca z pola tak brudny,
toalety odmawia.
Czarne łapki i nosek,
brzuszek także schlapany,
no, to nie ma wyboru,
marsz jeżyku do wanny!
Właścicielka koniecznie,
chce uczesać "na jeża",
nie jest to takie proste
on jej coś nie dowierza.
A w dodatku jeż wchodzi,
pod kołderkę i sapie,
/już myślałam, że prędzej
igiełkami podrapie/.
Dość zdumiona lekarka ,
wyjaśniała co nieco,
lecz jak ja, nie wiedziała,
co jest prawdą, co hecą.
W końcu lekko wnerwiona,
pani doktor od zwierząt:
"zgodnie z literą prawa
w domu nie ma się jeżąt.
Jeśli jednak koniecznie
pani pieścić go musi,
proszę go potraktować,
tak jak pieska mamusi.
***
A słuchałam audycji
rtv program pierwszy,
nieźle się ubawiłam,
stąd też powstał ten wierszyk.
„Kilka porad na zdrowie",
co się daje kotkowi ,
co pieskowi, co krowie,
kiedy nagle dopadną ,
bóle brzuszka lub czkawka,
w co należy je ubrać,
gdy na polu jest mżawka.
Lecz najbardziej mnie wzruszył
i zadziwił przypadek,
dotyczący jeżyka,
co odludek, niejadek.
Gardzi mięskiem dla kotka,
wciąż grymasi, wybrzydza,
co jest lepsze dla niego,
kurczak, schab , kukurydza?
I czy dobra jest kąpiel,
wszak wiadoma to sprawa,
wraca z pola tak brudny,
toalety odmawia.
Czarne łapki i nosek,
brzuszek także schlapany,
no, to nie ma wyboru,
marsz jeżyku do wanny!
Właścicielka koniecznie,
chce uczesać "na jeża",
nie jest to takie proste
on jej coś nie dowierza.
A w dodatku jeż wchodzi,
pod kołderkę i sapie,
/już myślałam, że prędzej
igiełkami podrapie/.
Dość zdumiona lekarka ,
wyjaśniała co nieco,
lecz jak ja, nie wiedziała,
co jest prawdą, co hecą.
W końcu lekko wnerwiona,
pani doktor od zwierząt:
"zgodnie z literą prawa
w domu nie ma się jeżąt.
Jeśli jednak koniecznie
pani pieścić go musi,
proszę go potraktować,
tak jak pieska mamusi.
***
A słuchałam audycji
rtv program pierwszy,
nieźle się ubawiłam,
stąd też powstał ten wierszyk.
piątek, 27 maja 2011
Katastrofa
Mówisz, że wszystko skończone,
okropne, czasem tak bywa.
Przez jedno głupiutkie zdanie,
odchodzi miłość szczęśliwa.
Przez drugie niezręczne zdanie,
przyjaźń się chowa po kątach
i tylko czekać, gdy w końcu,
znajomość się gdzieś zapląta.
A gdyby słowa zamienić
na inne, takie wybrane,
to sądzisz, że kwestia czasu,
szczęście powróci nad ranem?
okropne, czasem tak bywa.
Przez jedno głupiutkie zdanie,
odchodzi miłość szczęśliwa.
Przez drugie niezręczne zdanie,
przyjaźń się chowa po kątach
i tylko czekać, gdy w końcu,
znajomość się gdzieś zapląta.
A gdyby słowa zamienić
na inne, takie wybrane,
to sądzisz, że kwestia czasu,
szczęście powróci nad ranem?
czwartek, 26 maja 2011
kto tu zawinił
Na miłość która kiedyś nagle mnie dopadła
nadała kolorytu szarym dniom niebytu
na Tego kto mi dopiął na kilka lat skrzydła
że mogłam świat podziwiać i mruczeć z zachwytu
zrzucam całą odpowiedzialność za sny kolorowe
i marzenia co jeszcze rujnują mi głowę
nadała kolorytu szarym dniom niebytu
na Tego kto mi dopiął na kilka lat skrzydła
że mogłam świat podziwiać i mruczeć z zachwytu
zrzucam całą odpowiedzialność za sny kolorowe
i marzenia co jeszcze rujnują mi głowę
Potęga reklamy
Mówią mi ciągle co najlepsze,
jakbym musiała mieć suflera,
mnie to doprawdy bardzo męczy,
aż bierze jasna mnie cholera.
Wiedzą, że zmarszczki mam przedwczesne
i że odżywiam się niezdrowo,
a moje życie ciągle szare,
chcą mi ubarwić reklamowo.
Najbardziej jestem zła, gdy w transie
oglądam jakiś film miłosny,
a oni wchodzą bez pardonu
i przerwą akcję bezlitośnie.
Wszystko stracone, zapominam
co on powiedział jej w antrakcie,
muszę główkować, kombinować
to jednak nie to, jest po fakcie.
Stąd powiem krótko, dość reklamy!
Nie cierpię was i nienawidzę,
ale nie pozostaje mi nic więcej,
wszak jestem tylko zwykłym widzem.
Chociaż po prawdzie,decyduję
co mnie ma bawić i zachwycać,
wyłączam tv i strajkuję
wolę oglądać twarz księżyca.
jakbym musiała mieć suflera,
mnie to doprawdy bardzo męczy,
aż bierze jasna mnie cholera.
Wiedzą, że zmarszczki mam przedwczesne
i że odżywiam się niezdrowo,
a moje życie ciągle szare,
chcą mi ubarwić reklamowo.
Najbardziej jestem zła, gdy w transie
oglądam jakiś film miłosny,
a oni wchodzą bez pardonu
i przerwą akcję bezlitośnie.
Wszystko stracone, zapominam
co on powiedział jej w antrakcie,
muszę główkować, kombinować
to jednak nie to, jest po fakcie.
Stąd powiem krótko, dość reklamy!
Nie cierpię was i nienawidzę,
ale nie pozostaje mi nic więcej,
wszak jestem tylko zwykłym widzem.
Chociaż po prawdzie,decyduję
co mnie ma bawić i zachwycać,
wyłączam tv i strajkuję
wolę oglądać twarz księżyca.
środa, 25 maja 2011
***
Jestem nieomal pewna,
niech nikt mi nie zaprzeczy,
tam w górze, pod nieboskłonem,
dzieją się dziwne rzeczy.
Jest kilka magazynów,
jakieś jeziora i morza,
pewien młyn szczęście miele
i robią mannę ze zboża.
W jednym zbiorniku jest woda,
w innym trzymają słowa,
które jak grad spadają,
aż czasem boli głowa.
Mają też tam stadninę,
podniebnych koni pegazów,
czasem je wyprzedają,
nie kupowałam ni razu.
Ja czasem tam zaglądam,
gdy czegoś w domu mi brak,
dostaję po niskich cenach,
wspomnienia, marzenia i mak.
Lubię kolor czerwony,
stąd maku czerwone płatki,
ładnie się komponują
i zdobią mi rabatki.
Nie jest to zbyt daleko,
dla tych co się nie spieszą,
taką podniebną podróż,
można zaliczyć pieszo.
Tej nocy nie mogłam spać,
pod niebem trochę byłam,
kupiłam kilka marzeń,
znajomych odwiedziłam.
niech nikt mi nie zaprzeczy,
tam w górze, pod nieboskłonem,
dzieją się dziwne rzeczy.
Jest kilka magazynów,
jakieś jeziora i morza,
pewien młyn szczęście miele
i robią mannę ze zboża.
W jednym zbiorniku jest woda,
w innym trzymają słowa,
które jak grad spadają,
aż czasem boli głowa.
Mają też tam stadninę,
podniebnych koni pegazów,
czasem je wyprzedają,
nie kupowałam ni razu.
Ja czasem tam zaglądam,
gdy czegoś w domu mi brak,
dostaję po niskich cenach,
wspomnienia, marzenia i mak.
Lubię kolor czerwony,
stąd maku czerwone płatki,
ładnie się komponują
i zdobią mi rabatki.
Nie jest to zbyt daleko,
dla tych co się nie spieszą,
taką podniebną podróż,
można zaliczyć pieszo.
Tej nocy nie mogłam spać,
pod niebem trochę byłam,
kupiłam kilka marzeń,
znajomych odwiedziłam.
środa, 18 maja 2011
Koncert
Gdy mój mąż wieczorem gra na fortepianie,
pies szybko zasypia, księżyc sterczy w oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
nawet to, że regał w piwnicy zamoknął.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet, portrety w półmroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie obliczam godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt budzi,
muzyka przycicha, świat znowu dociera,
a ja pogodzona powracam do ludzi.
pies szybko zasypia, księżyc sterczy w oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
nawet to, że regał w piwnicy zamoknął.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet, portrety w półmroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie obliczam godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt budzi,
muzyka przycicha, świat znowu dociera,
a ja pogodzona powracam do ludzi.
poniedziałek, 16 maja 2011
niespodzianka
Zadzwoniłeś dziś do mnie
może było odwrotnie
nie pamiętam szczegółów
stoję ciągle przy oknie
z trudem łapię oddechy
serce rytm swój zgubiło
jestem jakaś nieswoja
czyżby właśnie to miłość
może było odwrotnie
nie pamiętam szczegółów
stoję ciągle przy oknie
z trudem łapię oddechy
serce rytm swój zgubiło
jestem jakaś nieswoja
czyżby właśnie to miłość
Dyrdymały
Zawiązali mi ręce, zakleili usta,
że niby to co piszę, to z grochem kapusta.
Że muszę się określić, skąd ja się wywodzę,
i jak większość piszących, mam się poddać trwodze.
To pomyłka w adresie, mam takie zwyczaje,
że piszę w danej chwili, co ważnym się zdaje.
Wierszokletom jest łatwo myśli ubrać w słowa,
raz dwa trzy skoczył wierszyk, już nie boli głowa.
Życie nas zaskakuje, czasami dokopie,
mnie to nic nie obchodzi, jestem na urlopie.
W wytwornym towarzystwie czas zamierzam przeżyć,
i jak dawniej przekornie, wszystkim ludziom wierzyć.
A na serio to powiem, mam głęboko w nosie,
co ktoś o mnie pomyśli, boso i po rosie
słowo biegło zdyszane, usiadło pod dębem,
policzyło żołędzie i szare gołębie.
Ptaki treści przeniosły, hen nad oceanem,
co zresztą się zgodziło z moim niecnym planem.
Kogel mogel, na zdrowie, tatar na dokładkę,
wiem, że nikt nic nie pojmie, szczęście bywa w kratkę.
że niby to co piszę, to z grochem kapusta.
Że muszę się określić, skąd ja się wywodzę,
i jak większość piszących, mam się poddać trwodze.
To pomyłka w adresie, mam takie zwyczaje,
że piszę w danej chwili, co ważnym się zdaje.
Wierszokletom jest łatwo myśli ubrać w słowa,
raz dwa trzy skoczył wierszyk, już nie boli głowa.
Życie nas zaskakuje, czasami dokopie,
mnie to nic nie obchodzi, jestem na urlopie.
W wytwornym towarzystwie czas zamierzam przeżyć,
i jak dawniej przekornie, wszystkim ludziom wierzyć.
A na serio to powiem, mam głęboko w nosie,
co ktoś o mnie pomyśli, boso i po rosie
słowo biegło zdyszane, usiadło pod dębem,
policzyło żołędzie i szare gołębie.
Ptaki treści przeniosły, hen nad oceanem,
co zresztą się zgodziło z moim niecnym planem.
Kogel mogel, na zdrowie, tatar na dokładkę,
wiem, że nikt nic nie pojmie, szczęście bywa w kratkę.
czwartek, 12 maja 2011
nieporozumienie
Jestem nadal dziewczyną
czy dojrzałą kobietą
w definicjach się gubię
zapodziało się sedno
może wiersze pokażą
mówię prawdę blefuję
ach pogoda znów miesza
zdrowie też coś szwankuje
takie nośne jest słowo
ciągle kusi i nęci
stąd ubarwiam celowo
żeby zostać w pamięci
czy dojrzałą kobietą
w definicjach się gubię
zapodziało się sedno
może wiersze pokażą
mówię prawdę blefuję
ach pogoda znów miesza
zdrowie też coś szwankuje
takie nośne jest słowo
ciągle kusi i nęci
stąd ubarwiam celowo
żeby zostać w pamięci
niedziela, 8 maja 2011
Jeśli
Jeśli miewasz swoje humorki
lubisz często spoglądać w niebo
kochasz koty żółte nasturcje
to już jesteś moim kolegą
jeśli łapiesz spłoszone myśli
i oswajasz je zanim zbiegną
robisz czasem bzdurne zakupy
i nie twierdzisz wszystko mi jedno
jeśli dobrze czujesz się z sobą
a od życia żądasz niewiele
lubisz długie nocne rozmowy
prawie jesteś już przyjacielem
lubisz często spoglądać w niebo
kochasz koty żółte nasturcje
to już jesteś moim kolegą
jeśli łapiesz spłoszone myśli
i oswajasz je zanim zbiegną
robisz czasem bzdurne zakupy
i nie twierdzisz wszystko mi jedno
jeśli dobrze czujesz się z sobą
a od życia żądasz niewiele
lubisz długie nocne rozmowy
prawie jesteś już przyjacielem
czwartek, 5 maja 2011
Deklaracja
Chcę dotknąć twojej skóry,
poznawać krok po kroku,
rozmarzyć błękit oczu,
poczuć znów, co to spokój.
Wygładzać wszystkie blizny,
przytulać się z westchnieniem,
zasypiać bez obawy,
że tylko jesteś cieniem.
Pić rankiem wspólnie kawę,
z maślanym rogalikiem,
troszczyć się o twe zdrowie,
bo wiem, że masz je liche.
Kłócić się tylko żartem,
uśmiechem dzień rozbrajać,
wyznawać co dzień miłość,
nie czekać z tym do maja.
Mamy już mało czasu,
kto wie naprawdę ile,
więc może ostatecznie,
ćmy będą za motyle.
poznawać krok po kroku,
rozmarzyć błękit oczu,
poczuć znów, co to spokój.
Wygładzać wszystkie blizny,
przytulać się z westchnieniem,
zasypiać bez obawy,
że tylko jesteś cieniem.
Pić rankiem wspólnie kawę,
z maślanym rogalikiem,
troszczyć się o twe zdrowie,
bo wiem, że masz je liche.
Kłócić się tylko żartem,
uśmiechem dzień rozbrajać,
wyznawać co dzień miłość,
nie czekać z tym do maja.
Mamy już mało czasu,
kto wie naprawdę ile,
więc może ostatecznie,
ćmy będą za motyle.
wtorek, 3 maja 2011
Optymistycznie
A we mnie dusza wesoło śpiewa,
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
ot, wyjść na spacer do lasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
ot, wyjść na spacer do lasku.
Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.
Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.
Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.
niedziela, 1 maja 2011
Tanie pomysły
Wymyśliłam ciebie tak dla żartu,
żebyś życie mi osłodził w ramach fartu.
Cnót wszelakich był ucieleśnieniem,
kiedy trzeba to otoczył mnie ramieniem.
W dni ponure, smutne, gdy deszcz leje,
żal przepędzał, w serce wlewał mi nadzieję.
Jeśli jesteś serio, w zwykłym świecie,
to odezwij się, niech rym się z rymem splecie.
Kiedy jednak będzie nie po drodze,
nie mów proszę, że zawiodłam i to srodze.
Ogień z wodą nigdy nie potrafią się dogadać,
jedno grzeje, drugie chłodzi, co tu biadać.
żebyś życie mi osłodził w ramach fartu.
Cnót wszelakich był ucieleśnieniem,
kiedy trzeba to otoczył mnie ramieniem.
W dni ponure, smutne, gdy deszcz leje,
żal przepędzał, w serce wlewał mi nadzieję.
Jeśli jesteś serio, w zwykłym świecie,
to odezwij się, niech rym się z rymem splecie.
Kiedy jednak będzie nie po drodze,
nie mów proszę, że zawiodłam i to srodze.
Ogień z wodą nigdy nie potrafią się dogadać,
jedno grzeje, drugie chłodzi, co tu biadać.
Portret
Wyobraźnia płata mi figle
i upiększa co rusz nieznane,
wciąż podsuwa przed oczy Bonda,
a to tylko rozmawiam z panem.
Doprawiłam bujną czuprynę,
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa,
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
i upiększa co rusz nieznane,
wciąż podsuwa przed oczy Bonda,
a to tylko rozmawiam z panem.
Doprawiłam bujną czuprynę,
słuszny wzrost, dołożyłam wąsy,
posadziłam w aucie sportowym,
a tu słyszę protesty i dąsy.
Dokleiłam jakieś poglądy,
oczywiście z moimi zgodne,
pan się wierci, nawet obrusza,
że zbyt ścisłe i niewygodne.
To już nie wiem co dalej robić,
nic nie zmieniam, jestem ciekawa,
co też inne panie wymyślą,
ja się zmywam , nie moja sprawa.
Dziwny list
Wypijmy razem lampkę wina,
czekam na ciebie dziś wieczorem,
byś przyfrunęła do mnie myślą,
na razie dzielnie walczę piórem.
Na niebie ptaki toczą koła,
samolot kreśli linię białą ,
a mnie jest ciągle dziwnie smutno,
pisanie wierszy, to zbyt mało.
Gdybyś zechciała pobyć ze mną,
posłuchać barwnych opowieści,
byłbym szczęśliwy, uwierz proszę,
mógłbym i całe życie streścić.
Wiem, że masz talent niebywały,
potrafisz ująć w kilku słowach,
to co rozwlekam niewątpliwie,
więc nie odmawiaj, bywaj zdrowa.
czekam na ciebie dziś wieczorem,
byś przyfrunęła do mnie myślą,
na razie dzielnie walczę piórem.
Na niebie ptaki toczą koła,
samolot kreśli linię białą ,
a mnie jest ciągle dziwnie smutno,
pisanie wierszy, to zbyt mało.
Gdybyś zechciała pobyć ze mną,
posłuchać barwnych opowieści,
byłbym szczęśliwy, uwierz proszę,
mógłbym i całe życie streścić.
Wiem, że masz talent niebywały,
potrafisz ująć w kilku słowach,
to co rozwlekam niewątpliwie,
więc nie odmawiaj, bywaj zdrowa.
czwartek, 28 kwietnia 2011
Ot,historia
Może coś było między nimi,
pisała o tym w swoich wierszach,
ciągle pytała, czy ją kocha,
czy wreszcie jest dla niego pierwsza.
Odburknął kiedyś po swojemu,
niezrozumiałe snuł wywody,
wciąż jesteś dla mnie wyjątkowa,
nie ograniczaj mi swobody.
Lubiła jasne sytuacje,
to co powiedział zaskoczyło,
była zbyt dumna by się dzielić,
a może to nie była miłość?
pisała o tym w swoich wierszach,
ciągle pytała, czy ją kocha,
czy wreszcie jest dla niego pierwsza.
Odburknął kiedyś po swojemu,
niezrozumiałe snuł wywody,
wciąż jesteś dla mnie wyjątkowa,
nie ograniczaj mi swobody.
Lubiła jasne sytuacje,
to co powiedział zaskoczyło,
była zbyt dumna by się dzielić,
a może to nie była miłość?
Nocne wyprawy
Można z fusów do kawy,
z ręki ponoć się wróży,
a ja w sny trochę wierzę,
w moje Biuro Podróży.
Nocne tanie wycieczki,
kilka chwil zapomnienia,
te wyprawy w nieznane,
gdzie się rodzą marzenia.
Nawet nie wiem dokładnie,
z kim tej nocy tańczyłam,
kto przygrywał do tańca,
ważne, rano wróciłam.
Odmłodzona, szczęśliwa,
poszłam rano do pracy,
czekam kiedy noc przyjdzie,
będzie pięknie, inaczej…
z ręki ponoć się wróży,
a ja w sny trochę wierzę,
w moje Biuro Podróży.
Nocne tanie wycieczki,
kilka chwil zapomnienia,
te wyprawy w nieznane,
gdzie się rodzą marzenia.
Nawet nie wiem dokładnie,
z kim tej nocy tańczyłam,
kto przygrywał do tańca,
ważne, rano wróciłam.
Odmłodzona, szczęśliwa,
poszłam rano do pracy,
czekam kiedy noc przyjdzie,
będzie pięknie, inaczej…
Bywa i tak
Kiedy mężczyzna spotka kobietę
nietuzinkową
wszystko się zmienia, nabiera barwę
seledynową
uczone księgi nic tu nie wniosą
śmieszne zjawisko
on ją podziwia, po prostu kocha
i to jest wszystko
kiedy kobieta spotka mężczyznę
wyjątkowego
w głowę zachodzi, wielce się dziwi
co ma innego
matka mówiła,nie wierz mężczyźnie
a ona wierzy
co dzień wyznaje mu swoją miłość
robi to szczerze
nietuzinkową
wszystko się zmienia, nabiera barwę
seledynową
uczone księgi nic tu nie wniosą
śmieszne zjawisko
on ją podziwia, po prostu kocha
i to jest wszystko
kiedy kobieta spotka mężczyznę
wyjątkowego
w głowę zachodzi, wielce się dziwi
co ma innego
matka mówiła,nie wierz mężczyźnie
a ona wierzy
co dzień wyznaje mu swoją miłość
robi to szczerze
środa, 27 kwietnia 2011
Do lustra
On twierdzi, wcale ciebie nie zna,
zupełnie nie wie jak wyglądasz,
a o kochaniu nie ma mowy,
zbyt dumna jesteś w jego sądach.
Kapryśna jak efemeryda,
zaborcza, nawet zazdrośnica,
dlatego radzę moja miła,
postaraj się, by się zachwycał.
Może wierszami, które piszesz,
może urodą już przebrzmiałą,
opowiedz mu o swej przeszłości,
ilu to chłopców cię kochało.
zupełnie nie wie jak wyglądasz,
a o kochaniu nie ma mowy,
zbyt dumna jesteś w jego sądach.
Kapryśna jak efemeryda,
zaborcza, nawet zazdrośnica,
dlatego radzę moja miła,
postaraj się, by się zachwycał.
Może wierszami, które piszesz,
może urodą już przebrzmiałą,
opowiedz mu o swej przeszłości,
ilu to chłopców cię kochało.
wtorek, 26 kwietnia 2011
Czary mary
Nie opowiadaj mi o niej,
jakie ma dłonie i usta,
czy włosy upina w koczek,
czy wolisz, gdy je rozpuszcza.
Co lubi robić , gdy pada,
gotuje wtedy i piecze,
co mnie to wszystko obchodzi,
już ja cię od niej wyleczę.
Zapomnisz szybciej niż myślisz,
mam na to swoje sposoby,
zawiodę cię do krainy,
gdzie źródło jest dziwnej wody.
Napijesz się, tak z pół szklanki,
wiadomo woda jest zdrowa,
dołożę kilka kropelek,
skład w mej pamięci zachowam.
Zaśniesz snem bardzo głębokim,
będzie ci bardzo przyjemnie,
a kiedy wreszcie się zbudzisz,
żyć nie potrafisz beze mnie.
p.s.
przepis ten spisałam z bajki,
autorka chyba wie lepiej,
jak trzeba chłopa przywiązać,
by przeszłość została echem.
jakie ma dłonie i usta,
czy włosy upina w koczek,
czy wolisz, gdy je rozpuszcza.
Co lubi robić , gdy pada,
gotuje wtedy i piecze,
co mnie to wszystko obchodzi,
już ja cię od niej wyleczę.
Zapomnisz szybciej niż myślisz,
mam na to swoje sposoby,
zawiodę cię do krainy,
gdzie źródło jest dziwnej wody.
Napijesz się, tak z pół szklanki,
wiadomo woda jest zdrowa,
dołożę kilka kropelek,
skład w mej pamięci zachowam.
Zaśniesz snem bardzo głębokim,
będzie ci bardzo przyjemnie,
a kiedy wreszcie się zbudzisz,
żyć nie potrafisz beze mnie.
p.s.
przepis ten spisałam z bajki,
autorka chyba wie lepiej,
jak trzeba chłopa przywiązać,
by przeszłość została echem.
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Niecierpliwa wiosna
Wiosna nie sprzyja zadumie,
codziennie zmienia oblicze,
robi się coraz piękniejsza,
pulsuje radośnie życie.
Wczoraj wabiła pąkami,
dzisiaj kwiatami zachwyca,
posieje w rowie kaczeńce,
od tęczy barwy pożycza.
Grzecznie ją proszę, kochana,
przystopuj proszę w tym pędzie,
daj się nasycić zielenią,
wiem, zawsze rozrzutna będziesz.
codziennie zmienia oblicze,
robi się coraz piękniejsza,
pulsuje radośnie życie.
Wczoraj wabiła pąkami,
dzisiaj kwiatami zachwyca,
posieje w rowie kaczeńce,
od tęczy barwy pożycza.
Grzecznie ją proszę, kochana,
przystopuj proszę w tym pędzie,
daj się nasycić zielenią,
wiem, zawsze rozrzutna będziesz.
Wiosna
Wiosna mnie całkiem rozkleja,
chodzę i oczom nie wierzę,
jeszcze do wczoraj patyki
a dzisiaj gałązki świeże,
Już pigwy i rododendrony,
zaczęły wyścig szalony
w konkursie na kolor płatków,
„kremowe z różem w dodatku”
.
Zazwyczaj bez kwitnie w maju,
w kwietniu nie miewał zwyczaju,
już listki blado zielone,
zakwitnie więc lada moment.
Na zakochanych urodzaj,
snują się w parku parami,
czasem przytulą się czule,
jak gdyby byli tu sami.
Może im trochę zazdroszczę,
też bym tak chciała wieczorem,
usiąść na ławce wtulona,
niestety, przeszkodą …żona.
chodzę i oczom nie wierzę,
jeszcze do wczoraj patyki
a dzisiaj gałązki świeże,
Już pigwy i rododendrony,
zaczęły wyścig szalony
w konkursie na kolor płatków,
„kremowe z różem w dodatku”
.
Zazwyczaj bez kwitnie w maju,
w kwietniu nie miewał zwyczaju,
już listki blado zielone,
zakwitnie więc lada moment.
Na zakochanych urodzaj,
snują się w parku parami,
czasem przytulą się czule,
jak gdyby byli tu sami.
Może im trochę zazdroszczę,
też bym tak chciała wieczorem,
usiąść na ławce wtulona,
niestety, przeszkodą …żona.
piątek, 15 kwietnia 2011
Czarowanie
Postaram się nic nie uronić,
ze spojrzeń co do głębi grzeją,
z dotyku twojej miękkiej dłoni,
i słów, co znowu tchną nadzieją.
Świat się zatrzyma w swoim biegu,
może i wiosna chwilę stanie,
by dać nam jeszcze jedną szansę,
i wyczarować to spotkanie.
Całkiem możliwe, że już wkrótce,
spotkamy się ot, tak przypadkiem,
i uwierz, będę roześmiana,
bo wiem, że szczęście bywa rzadkie.
ze spojrzeń co do głębi grzeją,
z dotyku twojej miękkiej dłoni,
i słów, co znowu tchną nadzieją.
Świat się zatrzyma w swoim biegu,
może i wiosna chwilę stanie,
by dać nam jeszcze jedną szansę,
i wyczarować to spotkanie.
Całkiem możliwe, że już wkrótce,
spotkamy się ot, tak przypadkiem,
i uwierz, będę roześmiana,
bo wiem, że szczęście bywa rzadkie.
czwartek, 14 kwietnia 2011
nie tylko w trawie /Collet/
Fryzjerce za inspirację wierszem "niby nic"
Anguis in herba- Wergiliusz
I wyszedł. Kiedy, nie wiem.
Zupełnie niespodzianie,
nieśmiało, kartki brzegiem.
Ty również go widziałeś.
Zostawił ślad, choć nie chciał
bo zawarł pakt z kimś jeszcze.
Lecz z ciekawością nie walcz
bo w inkaust wszystko wdepcze.
Wybredny i przekorny.
Niejednej z rzędu kropce
zdarzają się humory
a jemu w głowie wzorce.
Nie wrócił i do dzisiaj
przecinkiem zdania kończę,
tak jakby się przywidział
gdy z wiersza cień zaskrońcem.
_________________
Zaskocz mnie, zaintryguj, zainspiruj
a wtedy - kto wie - może powiem Ci kim jestem...
***
Och, Collet, wielkie dzięki za piękny wiersz.
Nie stawiaj nigdy kropki
tyle się może zdarzyć
fatalny jest wykrzyknik
zmienia łagodność twarzy
Anguis in herba- Wergiliusz
I wyszedł. Kiedy, nie wiem.
Zupełnie niespodzianie,
nieśmiało, kartki brzegiem.
Ty również go widziałeś.
Zostawił ślad, choć nie chciał
bo zawarł pakt z kimś jeszcze.
Lecz z ciekawością nie walcz
bo w inkaust wszystko wdepcze.
Wybredny i przekorny.
Niejednej z rzędu kropce
zdarzają się humory
a jemu w głowie wzorce.
Nie wrócił i do dzisiaj
przecinkiem zdania kończę,
tak jakby się przywidział
gdy z wiersza cień zaskrońcem.
_________________
Zaskocz mnie, zaintryguj, zainspiruj
a wtedy - kto wie - może powiem Ci kim jestem...
***
Och, Collet, wielkie dzięki za piękny wiersz.
Nie stawiaj nigdy kropki
tyle się może zdarzyć
fatalny jest wykrzyknik
zmienia łagodność twarzy
co ma być to będzie
gdy kiedyś w tobie się zakocham
nikt tego nawet nie spostrzeże
jedynie zegar stanie w kuchni
nie będą tłukły się talerze
kwiatki rozwiną nowe listki
pies będzie chodził nakarmiony
porządek może wreszcie zrobię
napiszę jakiś wiersz natchniony
sny będę miała kolorowe
w głowie niestety wielki zamęt
wszystko nabierze nowej barwy
powiem hebrajskie słowo amen
ale narazie po dawnemu
pies nosi ogon podkulony
zegar rytmicznie tnie godziny
serwis niepełny nadwątlony
nikt tego nawet nie spostrzeże
jedynie zegar stanie w kuchni
nie będą tłukły się talerze
kwiatki rozwiną nowe listki
pies będzie chodził nakarmiony
porządek może wreszcie zrobię
napiszę jakiś wiersz natchniony
sny będę miała kolorowe
w głowie niestety wielki zamęt
wszystko nabierze nowej barwy
powiem hebrajskie słowo amen
ale narazie po dawnemu
pies nosi ogon podkulony
zegar rytmicznie tnie godziny
serwis niepełny nadwątlony
poniedziałek, 11 kwietnia 2011
niby nic
Zagubiła się kropka,
czasem w życiu tak bywa,
wszyscy chcieli jej pomoc,
była tak nieszczęśliwa.
Gdy przysiadła na płocie,
miała w głowie zawroty,
to znów wiatr w górę uniósł,
w końcu spostrzegł ją motyl .
Był on paziem królowej,
zrobił z niej pawie oczko,
przysiadała na kwiatach
i raczyła się soczkiem.
Jednak ciągle myślała,
że jest dziełem pomyłki,
może spadła z biedronki,
albo z łebka od szpilki?
Lecz pewnego wieczoru,
zobaczyła zapowiedź,
miał być wywiad po” szkiełku”,
z braku kropki nie dobiegł.
Sprawa się wyjaśniła,
wszyscy znamy wyniki,
kropka była z programu,
redaktorki Moniki.
czasem w życiu tak bywa,
wszyscy chcieli jej pomoc,
była tak nieszczęśliwa.
Gdy przysiadła na płocie,
miała w głowie zawroty,
to znów wiatr w górę uniósł,
w końcu spostrzegł ją motyl .
Był on paziem królowej,
zrobił z niej pawie oczko,
przysiadała na kwiatach
i raczyła się soczkiem.
Jednak ciągle myślała,
że jest dziełem pomyłki,
może spadła z biedronki,
albo z łebka od szpilki?
Lecz pewnego wieczoru,
zobaczyła zapowiedź,
miał być wywiad po” szkiełku”,
z braku kropki nie dobiegł.
Sprawa się wyjaśniła,
wszyscy znamy wyniki,
kropka była z programu,
redaktorki Moniki.
sobota, 9 kwietnia 2011
***
Wczoraj wyjęłam letnie ubrania,
szafa zakwitła jak barwna łąka,
a dzisiaj patrzę opady śniegu,
jak nic zasypie gniazdo skowronka .
Wrony przerwały budowę domu,
przycichły jakoś, siedzą zmartwione
przez te opady wichry i burze,
nie jedno szczęście będzie stłamszone.
Trzeba koniecznie zwołać komisję,
zrobić porządek z porami roku,
wiosna to wiosna, ma być przyjemnie,
może ktoś wreszcie wprowadzi spokój.
szafa zakwitła jak barwna łąka,
a dzisiaj patrzę opady śniegu,
jak nic zasypie gniazdo skowronka .
Wrony przerwały budowę domu,
przycichły jakoś, siedzą zmartwione
przez te opady wichry i burze,
nie jedno szczęście będzie stłamszone.
Trzeba koniecznie zwołać komisję,
zrobić porządek z porami roku,
wiosna to wiosna, ma być przyjemnie,
może ktoś wreszcie wprowadzi spokój.
Ki pieron
Jeszcze dzisiaj
do ciebie zadzwonię ,
melancholię,
złe myśli przegonię .
I powierzę
niezwykłe dwa słowa ,
ty je w sercu
głęboko zachowaj .
Jeśli wolisz ,
to rozpuść na wietrze ,
aż zapachnie
miłością powietrze .
Ktoś głęboko
odetchnie i powie
dziwne, czuję
śmieszne w głowie mrowie.
Ktoś perfumy
rozpryskał w kosmosie?
A psik! A psik!
Zakręciło w nosie.
do ciebie zadzwonię ,
melancholię,
złe myśli przegonię .
I powierzę
niezwykłe dwa słowa ,
ty je w sercu
głęboko zachowaj .
Jeśli wolisz ,
to rozpuść na wietrze ,
aż zapachnie
miłością powietrze .
Ktoś głęboko
odetchnie i powie
dziwne, czuję
śmieszne w głowie mrowie.
Ktoś perfumy
rozpryskał w kosmosie?
A psik! A psik!
Zakręciło w nosie.
Nieuniknione
A kiedy przyjdzie nam się rozstać,
nie zdążę łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie jest już po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie znuży,
kilka szpargałów, stary zeszyt
i kartki dwie z podroży.
Złota ci nie dam ni brylantów,
rozdałam lekką ręką,
tylko mam wiersze, jak westchnienia,
w nich niebywałe piękno.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
zapewne też niewiele,
wielką niepewność, mnóstwo strachu,
pytanie, co się dzieje?
Nie lubię myśleć o tej chwili,
naprawdę nie wiem czemu,
gdy wszystko straci swoją wartość,
a ja się stopię z ziemią.
Może to śmieszne, ciągle wierzę,
że tam, po drugiej stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów
i wreszcie przyjdziesz do mnie.
nie zdążę łzy uronić,
jedynie myśl ostatnia przyjdzie,
że pewnie jest już po mnie.
Zostawię ci to co najlepsze,
co chyba cię nie znuży,
kilka szpargałów, stary zeszyt
i kartki dwie z podroży.
Złota ci nie dam ni brylantów,
rozdałam lekką ręką,
tylko mam wiersze, jak westchnienia,
w nich niebywałe piękno.
Zabiorę z sobą w przyszłą podróż
zapewne też niewiele,
wielką niepewność, mnóstwo strachu,
pytanie, co się dzieje?
Nie lubię myśleć o tej chwili,
naprawdę nie wiem czemu,
gdy wszystko straci swoją wartość,
a ja się stopię z ziemią.
Może to śmieszne, ciągle wierzę,
że tam, po drugiej stronie,
odszukasz mnie wśród tłumu duchów
i wreszcie przyjdziesz do mnie.
piątek, 8 kwietnia 2011
Coś się budzi
Jeszcze na wiosnę sieję kwiaty,
cebulki wsadzam do doniczek,
chodzę wieczorem odurzona
i wszystkie nowe kwiatki liczę.
Przystaję chętnie przy wystawach,
czytam tytuły nowych książek,
jutro wykupię cały nakład,
zacznę je czytać, lecz czy zdążę.
Spragniona jestem, ciągle głodna
nowinek wszelkich, bez podtekstów,
unikam jednak polityki
i niepotrzebnych czułych gestów.
Nie umiem oprzeć się słodyczom,
wiadomo wszakże jest przednówek,
gdybyś mi zechciał przesłać wiersze,
zrezygnowałabym z kremówek.
cebulki wsadzam do doniczek,
chodzę wieczorem odurzona
i wszystkie nowe kwiatki liczę.
Przystaję chętnie przy wystawach,
czytam tytuły nowych książek,
jutro wykupię cały nakład,
zacznę je czytać, lecz czy zdążę.
Spragniona jestem, ciągle głodna
nowinek wszelkich, bez podtekstów,
unikam jednak polityki
i niepotrzebnych czułych gestów.
Nie umiem oprzeć się słodyczom,
wiadomo wszakże jest przednówek,
gdybyś mi zechciał przesłać wiersze,
zrezygnowałabym z kremówek.
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Anons
Czułe słówka składam zamówienie,
proszę tylko, aby były świeże
zbyt wytarte, trochę już zużyte
w mig odeślę, wiesz, mnie nie nabierzesz.
Mam ja sito w pamięci na stałe,
cedzi słowa nocą nieustannie,
stąd ostrzegam, nie próbuj mnie mamić,
bo się skończy jak z karpiem tym w wannie.
Wolisz miły podesłać milczenie,
niby towar nie jest z pierwszej ręki…
Jeśli musisz, zapakuj starannie,
w końcu deska miewa czasem sęki.
A jak sęk, to las, koniecznie tartak,
mam na oku nawet przyzwoity,
tylko błagam, nie zaczynaj znowu,
psa dorzucę i butelkę okowity.
proszę tylko, aby były świeże
zbyt wytarte, trochę już zużyte
w mig odeślę, wiesz, mnie nie nabierzesz.
Mam ja sito w pamięci na stałe,
cedzi słowa nocą nieustannie,
stąd ostrzegam, nie próbuj mnie mamić,
bo się skończy jak z karpiem tym w wannie.
Wolisz miły podesłać milczenie,
niby towar nie jest z pierwszej ręki…
Jeśli musisz, zapakuj starannie,
w końcu deska miewa czasem sęki.
A jak sęk, to las, koniecznie tartak,
mam na oku nawet przyzwoity,
tylko błagam, nie zaczynaj znowu,
psa dorzucę i butelkę okowity.
Rób co chcesz
Rób co chcesz
Albo przyjedź bardzo proszę
jak szybko potrafisz,
albo będę cię pamiętać,
tylko z fotografii.
Albo powiedz coś niechcąco,
że jestem ci bliska,
albo przeklnij delikatnie,
tfu, znowu artystka...
Albo bądźmy wreszcie razem
przez lato i jesień,
no, to pakuj już walizki
czekam pod adresem...
Masz w swym aucie urządzenie,
które cię prowadzi,
wpisz me imię i nazwisko,
tyle porad na dziś.
piątek, 1 kwietnia 2011
Ciekawostka
Mam krople do oczu, zlecił specjalista,
nim zacznę używać, przeczytam ulotkę,
w tv ostrzegają, by spytać lekarza,
jeżeli nie sprawdzę, wyjdę na idiotkę.
Czytam, nie dowierzam, działania uboczne
zmieniają tęczówkę, co ja biedna pocznę.
Oczy mam niebieskie , błękitne jak niebo,
bywają zielone, jak morze nad Łebą.
Mogą być brązowe, a nawet i czarne,
skutków nie przewidzisz,perspektywy żadne.
Myślę intensywnie, podjąć to ryzyko?
Będę odmieniona , tak całkiem za friko.
I jeszcze uwaga, maczkiem dla pacjenta
by kropiąc swe oczy , o obu pamiętał.
Gdy jedno zakropi, ono barwę zmieni,
drugie pozostanie w odcieniu zieleni.
nim zacznę używać, przeczytam ulotkę,
w tv ostrzegają, by spytać lekarza,
jeżeli nie sprawdzę, wyjdę na idiotkę.
Czytam, nie dowierzam, działania uboczne
zmieniają tęczówkę, co ja biedna pocznę.
Oczy mam niebieskie , błękitne jak niebo,
bywają zielone, jak morze nad Łebą.
Mogą być brązowe, a nawet i czarne,
skutków nie przewidzisz,perspektywy żadne.
Myślę intensywnie, podjąć to ryzyko?
Będę odmieniona , tak całkiem za friko.
I jeszcze uwaga, maczkiem dla pacjenta
by kropiąc swe oczy , o obu pamiętał.
Gdy jedno zakropi, ono barwę zmieni,
drugie pozostanie w odcieniu zieleni.
poniedziałek, 28 marca 2011
Dojrzałość
A może by tak nie rozmawiać,
zaufać tylko intuicji,
wyostrzyć zmysły, zamknąć oczy
i tylko drżenia serca liczyć.
Słowa są takie nieporadne,
zbyt często nazbyt wyświechtane
choć niosą przecież nowe treści,
gdy się po latach spotykamy.
Wiesz, po raz pierwszy mi się zdarza,
że cisza takim jest przekazem,
i nie chcę miły nic usłyszeć,
wystarczy, że będziemy razem.
Musiałam dojrzeć, długo trwało,
by to co zbędne precz odrzucić,
dawniej mi było ciągle mało,
chciałam coś zdobyć, miłość przeżyć.
Dzisiaj już jestem trochę inna,
spokojna, ufna, pogodzona,
patrzę inaczej na codzienność,
i bywa, jestem zachwycona.
Spokój rozlewa się po kątach,
ciepło wiruje pod sufitem,
lecz jeśli mogę coś powiedzieć,
dobrze mi z tobą, tak jak z nikim.
zaufać tylko intuicji,
wyostrzyć zmysły, zamknąć oczy
i tylko drżenia serca liczyć.
Słowa są takie nieporadne,
zbyt często nazbyt wyświechtane
choć niosą przecież nowe treści,
gdy się po latach spotykamy.
Wiesz, po raz pierwszy mi się zdarza,
że cisza takim jest przekazem,
i nie chcę miły nic usłyszeć,
wystarczy, że będziemy razem.
Musiałam dojrzeć, długo trwało,
by to co zbędne precz odrzucić,
dawniej mi było ciągle mało,
chciałam coś zdobyć, miłość przeżyć.
Dzisiaj już jestem trochę inna,
spokojna, ufna, pogodzona,
patrzę inaczej na codzienność,
i bywa, jestem zachwycona.
Spokój rozlewa się po kątach,
ciepło wiruje pod sufitem,
lecz jeśli mogę coś powiedzieć,
dobrze mi z tobą, tak jak z nikim.
niedziela, 27 marca 2011
Wiosna
Wiosna napawa nas nadzieją
na oczach cuda nam się dzieją
bo było szaro buro źle
a jest zielono barwnie w tle
poperfumował ktoś powietrze
wysiał na łące żółte mlecze
rozkwitła jabłoń bez konwalie
wszystko jest takie nierealne
baśniowo kwietnie się zrobiło
nagle się pojawiła miłość
i jest na co dzień w życia tle
a z nią wiadomo nie jest źle
szkoda że wiosna krótko trwa
kilka tygodni miesiąc dwa
byłby to całkiem miły szok
gdyby zechciała zostać rok
na oczach cuda nam się dzieją
bo było szaro buro źle
a jest zielono barwnie w tle
poperfumował ktoś powietrze
wysiał na łące żółte mlecze
rozkwitła jabłoń bez konwalie
wszystko jest takie nierealne
baśniowo kwietnie się zrobiło
nagle się pojawiła miłość
i jest na co dzień w życia tle
a z nią wiadomo nie jest źle
szkoda że wiosna krótko trwa
kilka tygodni miesiąc dwa
byłby to całkiem miły szok
gdyby zechciała zostać rok
Wiosenna dieta /dla Grażynki/
Dieta
Zaczęłam nową cud dietę
żeby się nieco odmłodzić,
byś ujrzał dawną kobietę,
zaczął mnie znowu uwodzić.
Śniadanie, płatki na mleku,
na obiad listki sałaty,
a deser dwa pocałunki,
bo tak bywało przed laty.
Kolacja, nie tej nie będzie,
za bardzo idzie mi w biodra,
mówisz, że świetnie wyglądam,
że ciągle jestem powabna.
Czytałam, ważne przyprawy,
spalanie wtedy jest lepsze,
to powiedz co proponujesz,
a wiesz, wystarczą mi wiersze.
A, tak w sekrecie dopowiem,
nie jeden raz sobie marzę,
żeby tak, może na wiosnę,
ktoś został moim kucharzem.
Robił codziennie zakupy,
gotował dla mnie specjalnie,
co dam mu w zamian , już myślę,
będę go kochać…zachłannie.
Zaczęłam nową cud dietę
żeby się nieco odmłodzić,
byś ujrzał dawną kobietę,
zaczął mnie znowu uwodzić.
Śniadanie, płatki na mleku,
na obiad listki sałaty,
a deser dwa pocałunki,
bo tak bywało przed laty.
Kolacja, nie tej nie będzie,
za bardzo idzie mi w biodra,
mówisz, że świetnie wyglądam,
że ciągle jestem powabna.
Czytałam, ważne przyprawy,
spalanie wtedy jest lepsze,
to powiedz co proponujesz,
a wiesz, wystarczą mi wiersze.
A, tak w sekrecie dopowiem,
nie jeden raz sobie marzę,
żeby tak, może na wiosnę,
ktoś został moim kucharzem.
Robił codziennie zakupy,
gotował dla mnie specjalnie,
co dam mu w zamian , już myślę,
będę go kochać…zachłannie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)